niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 6

     Wiem, że zmaściłam tamten rozdział. Nie wiem czy do końca, ale na pewno trochę zmaściłam przez te całe moce Jane. Przepraszam również, że dodaję ten rozdział z opóźnieniem, ale ostatnio mam trochę mało czasu, ponieważ jak sami wiecie zbliża się koniec roku szkolnego a z tym związane są oceny końcowe a ja muszę trochę popoprawiać tych ocen. Postaram się więc jakoś nadrobić to opóźnienie. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. Zachęcam do słuchania razem ze mną: "I Won't Give Up" i "Show Me". Pragnę również poinformować o tym, że mam drugiego bloga, którego piszę razem z moją sis Lena Angeles: http://big-time-rush-every-day.blogspot.com/ Zapraszam do czytania. A teraz rozdział 6. Z pkt. Carlosa trochę 18+, ale najpierw sami przeczytajcie...
---------------------------------------------------------------------------------------
                                                                  *z pkt. Jane*

      Gdy podjechaliśmy pod lotnisko była 11:00. Szybko kupiliśmy bilety i musieliśmy tylko poczekać do 11:30 bo wtedy mieliśmy samolot do Paryża. Wkrótce w głośnikach ogłoszono, że wszyscy, którzy lecą do Paryża mają już się zbierać. Nawet się nie obejrzałam, a już lecieliśmy samolotem. Ja siedziałam razem z Nelly, Lynn z Rose, Logan z Jamesem, a Carlos z Kendallem. Ja całą drogę gadałam i słuchałam muzyki.
      Podczas lotu nie było żadnych turbulencji, a już miałam nadzieję, że będą, no ale przecież nic nigdy nie idzie po mojej myśli. Gdy wylądowaliśmy i wzięliśmy bagaże zamówiliśmy dwie taksówki(no bo przecież 8 osób nie pomieści się w jednej). Podzieliliśmy się na dziewczyny i chłopaków i powiedzieliśmy, żeby nas zawieźli pod hotel, który jest najbliżej Wieży Eiffela(a właściwie to Rose powiedziała, bo zna z nas wszystkich francuski najlepiej). Gdy dojechaliśmy na miejsce i wszyscy wysiedliśmy, poszliśmy na recepcję. Oczywiście to Rose mówiła, bo dziewczyny - ja też - w ogóle nie znały francuskiego, a chłopcy tylko trochę, ale też tyle co nic. Rose powiedziała, że mają tutaj bardzo różne pokoje i że zostały wolne już tylko 3 pokoje. Jeden 4-osobowy i dwa 2-osobowe. Wzięliśmy je, bo co innego mieliśmy zrobić skoro było już po 4:00 rano? Chłopcy wzięli biały 4-osobowy, Rose z Lynn fioletowy, a Nell i ja biało-fioletowy. Kiedy już się wypakowałyśmy, Nell się przebrała i od razu poszła spać a ja wzięłam jeszcze kąpiel. Gdy się położyłam, od razu usnęłam.

                                                                  *z pkt. Nelly*

      Obudziło mnie mocne słońce. Spojrzałam na zegarek. Była 10:00. Strasznie późno jak dla mnie, ale co się dziwić, skoro poszłam spać przed 5:00. Jane jeszcze spała. Pewnie będzie jeszcze spała do obiadu, dopóki coś lub ktoś jej nie obudzi. Poszłam do łazienki, wzięłam szybką kąpiel, umyłam zęby, poczesałam się, pomalowałam i ubrałam. Rozejrzałam się po łazience. Wcześniej nie miałam czasu na jej oglądanie. Była ładna, fioletowo-kremowa
      Gdy poszłam do pokoju była 10:45. Jane wciąż spała. Zastanawiałam się czy jej nie obudzić, ale pomyślałam, że dla własnego dobra lepiej pozwolić jej jeszcze spać. Wyjrzałam przez okno. Miałyśmy piękny widok, prosto na Wieżę Eiffela. Po chwili tej bezczynności sięgnęłam po książkę i zaczęłam czytać.

                                                             *z pkt. Rose*

      Obudził mnie budzik. Spojrzałam na zegarek. Była 8:00. No tak, jest poniedziałek, a w poniedziałki zajęcia mam o 9:30, więc budzik nastawiam na ósmą. Z przyzwyczajenia go nie wyłączyłam. Zawsze pozwalałam muzyce lecieć. Na budzik miałam ustawioną piosenkę "E.T." Katy Perry.
- Rose, kurwa, wyłącz ten zajebany budzik! Jest 8:00! Przecież poszłyśmy spać o 5:00! Miej litość kurde! - zaczęła się przedzierać przez budzik Lynn.
- Dobrze, już, dobrze! - wyłączyłam budzik i zapytałam:
- Lynn, o której cię obudzić?
- Około 11:00. Ja sobie nastawię budzik na 10:45 i jeżeli wtedy nie wstanę, to zacznij mnie budzić.
- Dobra. Idziemy dalej spać nie?
- No...
- To do zobaczenia o 11:00 - powiedziałam. Lynn już się nie odezwała. Chyba już usnęła. Ja również oddałam się całkowicie tej przyjemnej czynności, którą przerwał nam mój "zajebany budzik" jak to określiła Lynn. Chwilę przed uśnięciem nastawiłam mój budzik na 10:00, podpięłam do telefonu słuchawki i założyłam je, żeby znowu nie obudzić Lynn. I odpłynęłam...
      Ponownie usłyszałam "E.T.". Sprawdziłam godzinę. 10:00. No to czas iść się ogarnąć. Po cichu wstałam, uważając, żeby nie wydać żadnego dźwięku. Nie chciałam znowu jej obudzić. Gdy weszłam do łazienki, oniemiałam. Była po prostu cudowna. Duża, przestronna, fioletowo-biało-pomarańczowa. Piękna. Ciekawe, jaką mają dziewczyny i chłopcy. Wzięłam prysznic, doprowadziłam włosy do ogólnego porządku i się ubrałam:
Z pokoju dobiegł mnie dźwięk muzyki. Założyłam, że to budzik Evelynn. Rozpoznałam piosenkę. Było to "Show Me" Jessici Sutty. Po chwili usłyszałam ciszę i głos Lynn.
- O Jezusie... - powiedziała. Odwróciłam się z uśmiechem na ustach i zapytałam:
- Gdzie ty tu widzisz Jezusa? Mnie? Sorry, ale chyba jeszcze śpisz albo zajarałaś coś mocniejszego.
- Nie, mówię o łazience. Jest cudna. A co do tego drugiego, to jeszcze śpię. Ja nie ćpam. Znaczy się, zdarzyło mi się zajarać marihuanę, ale to było kilka miesięcy temu, więc to już raczej nie działa.
- Tak, to prawda...Naprawdę paliłaś zioło?
- No, a co? Dziwi cię to?
- W twoim przypadku? Nie.
- ...Dzięki...
- Ale to było powiedziane pozytywnie. Dobrze jest mieć wśród znajomych jakąś szaloną osobę, bo to podobno poprawia samopoczucie i - to powiedziałam już do siebie i dużo ciszej - źle działa na własną psychikę...
- Słyszałam!
- Oj tam, oj tam. Idę do pokoju, a ty się ogarnij, bo wyglądasz jak półtora nieszczęścia - powiedziałam zamykając drzwi. Usiadłam na łóżku, założyłam słuchawki, puściłam muzę i zaczęłam czytać gazetę.

                                                                 *z pkt. Lynn*

      Gdy Rose wyszła, spojrzałam do lustra. Naprawdę źle wyglądałam, ale ja bym nie powiedziała, że wyglądam jak półtora nieszczęścia, tylko jak pół dupy zza krzaka, ale wielkiej różnicy to to nie robi...Weszłam pod prysznic, puściłam ciepłą wodę i zaczęłam śpiewać. Nie obchodziło mnie, czy ktoś to słyszy czy nie. W domu od zawsze śpiewam pod prysznicem.
      Owinęłam się ręcznikiem, podeszłam do lustra i zaczęłam czesać włosy. Później je suszyłam. A potem znowu je poczesałam. Mam po prostu bzika na punkcie włosów. Umalowałam się, ubrałam:
Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że mogę tak wyjść do ludzi. Gdy weszłam do pokoju, czekała tam na mnie niespodzianka...

                                                                 *z pkt. Jane*

      Usłyszałam czyjeś głosy i poczułam, że ktoś mnie szturcha. Z ledwością otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Nelly mnie szturcha, Logan coś do mnie mówi, a James jest zwrócony do nas plecami.
- Boże, Jane, ile można spać? Jest już 11:30. Raczysz łaskawie chociażby usiąść? - zapytała mnie Nell, gdy zobaczyła, że otwieram oczy.
- Co? Ach, tak, już, już...To mówiłaś, że która jest godzina? - powiedziałam zaspana
- 11:30! Idź się szybko ogarnij, bo James już przyniósł nam jedzenie na lunch! - odpowiedziała mi podniesionym głosem
- Już tak późno?! Trzeba było mnie wcześniej obudzić! Chryste, to ja lecę się ogarnąć, będę za jakieś 45 minut! - powiedziałam zamykając drzwi do łazienki. Szybko napuściłam wodę do wanny, wzięłam szybką kąpiel, na szybko się poczesałam i umalowałam, aż w końcu się ubrałam:
Obejrzałam się ostatni raz w lustrze i stwierdziłam, że czegoś mi brakuje, więc postanowiłam, że założę sobie jeszcze bandankę. Teraz mogłam już wyjść.
- Szybko ci to poszło...trwało to tylko 35 minut... - powiedziała z podziwem Nell
- To dlatego, że jest już późno - powiedziałam i zaczęliśmy jeść. James powiedział, że przyniósł tylko to, co miał, czyli resztki ze śniadania, tzn. chleb, szynka, ser, sałata, pomidory, ogórki, banany i jabłka. Ja wzięłam sobie jabłko i banana, bo z rana nigdy nie jestem specjalnie głodna. Chłopcy nie jedli, bo powiedzieli, że wstali na śniadanie, które było o 9:30 więc nie są głodni. Nelly zrobiła sobie kanapkę z serem, sałatą, pomidorem i ogórkiem.

                                                                 *z pkt. Kendalla*

      Zaraz po śniadaniu poszedłem razem z Carlosem na miasto kupić coś do jedzenia dla dziewczyn. Postanowiliśmy, że kupimy coś słodkiego i coś zdrowego i lekkiego. W tym układzie Carlos zajął się słodyczami, a ja owocami. Kupiłem arbuza, jabłka i mandarynki, a Carlos czekoladę i ciasteczka maślane. Dokupiliśmy jeszcze kakao i herbatę.
      Gdy weszliśmy do naszego pokoju, James i Logan kładli właśnie jedzenie ze śniadania na tacy. My stwierdziliśmy, że lepiej kupić coś innego. Zaczęliśmy układać jedzenie na drugiej tacy. Pewnie się zastanawiacie, skąd mamy tace. Zwinęliśmy je z jadalni. Potem je oczywiście oddamy, ale na razie są nam potrzebne. Kiedy kroiłem arbuza poplamiłem sobie koszulkę. Była biała, a teraz jest różowa. No świetnie. Poszedłem do łazienki
zaprać bluzkę i przebrać się w nową. Styl łazienki nie bardzo nam pasował, ale gdy zobaczyliśmy pokoje dziewczyn, to woleliśmy wziąć ten. Gdy wyszedłem, Logan i James już wychodzili, a Carlos czekał już na mnie. Cieszymy się, że pokoje dziewczyn i nasz są obok siebie. 
      Zapukałem we fioletowe drzwi i czekaliśmy, aż ktoś nam otworzy.
- Carlos, która godzina? - spytałem
- Po 11:00. Może jeszcze śpią? Albo pomyliliśmy pokoje?
- Aha...na pewno nie pomyliliśmy pokoi, ale możliwe, że jeszcze śpią.
- Cóż, może powinniśmy spróbować tam wejść?
- Tak, masz rację - powiedziałem, zapukałem jeszcze raz, nacisnąłem klamkę i otworzyłem drzwi. Rose siedziała na łóżku ze słuchawkami na uszach i czytała jakąś gazetę. Gdy nas zobaczyła, poderwała się na równe nogi i ściągnęła słuchawki.
- Cześć, możemy wejść? Pukaliśmy, ale nikt nie otwierał, więc postanowiliśmy wejść - powiedziałem
- Przynieśliśmy jedzenie - dopowiedział Carlos
- Jasne, wchodźcie.
- A gdzie Lynn? - zapytał Carlito
- Jest w łazience. Powinna zaraz wyjść - jakby za sprawą zaklęcia, Evelynn wyszła w tym momencie z łazienki. Widać było, że jest bardzo zaskoczona naszą obecnością.
- Jedzonko przyszło - powiedział Carlos 
- Aha...To jakie żarełko przynieśliście? - powiedziała Lynn spoglądając na tacę, jak gdyby wszystko prześwietlała. Po chwili powiedziała - ja biorę ciasteczka, mandarynkę i kakałko.
- Jaka zmiana...jeszcze rano klęłaś jak szewc a potem nazwałaś mnie Jezusem, a teraz taka miła się zrobiłaś... - powiedziała Rose
- No co? Twój pieprzony budzik mnie obudził o 8:00 rano! Jak tak można? Przecież poszłyśmy spać o 5:00! Ciesz się, że go nie rozpierdoliłam a ty jeszcze żyjesz i nie jesteś ranna.
- Za wcześnie się ucieszyłam...Masz rację, cieszę się. A i jeszcze jedno. Chce ją ktoś w pokoju? Bo zaczynam się martwić o moje życie i zdrowie psychiczne.
- Ja mogę zamienić Kendalla na Lynn! - Carlos przerwał dziewczynom kłótnię
- Ej, a ty wiesz, że to jest całkiem niezły pomysł? - powiedziała rozpromieniona Lynn.
- Hej, dlaczego akurat mnie? - powiedziałem lekko wkurzony
- Nie obraź się, ale jesteś trochę mało rozrywkowy. Nawet nasz mądrala Logan umie się zabawić, tylko ty nie - odpowiedział mi spokojnie Carlito. Omiotłem pokój spojrzeniem. Był cały fioletowy. Ale łóżka były oddzielne. Mogłem się zgodzić, ale tą decyzję musi podjąć jeszcze Rose. Wszyscy na nią spojrzeliśmy. Widać było, że w myślach rozważa wszystkie za i przeciw. Nie dziwię jej się. W końcu jestem chłopakiem.
- Dobra. Lynn, pakuj manatki i sio.
- ...Serio?!...
- Coś taka zdziwiona? Zamiana ciebie na Kendalla to świetny pomysł. Przynajmniej będę miała pewność, że się obudzę, bo nikt nie będzie chciał mnie zabić. Poza tym, skoro Kendall nie jest rozrywkowy, to znaczy, że świetnie się z nim dogadam.
- Ok! Chodź Carlos, bierzemy żarełko i idziemy. Kendall, przyniesiemy ci później rzeczy. To narka! - powiedziała Evelynn biorąc do jednej ręki walizkę, a drugą ciągnąc Carlita ze sobą. On w ostatnim momencie zdążył wziąć paczkę ciasteczek, którą wsadził do ust, a w rękę chwycił dzbanek kakaa i po chwili już ich nie było. Nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji. Kto by pomyślał, że po 1 dniu znajomości z Rose wylądujemy w jednym pokoju sam na sam na nie wiadomo jak długo. Nastała cisza. Piekielnie długa cisza. Postanowiłem ją przerwać i palnąłem pierwszą lepszą głupotę, która przyszła mi na język.
- Co czytasz?
- Magazyn o modzie i urodzie. Czyli coś, co na pewno cię nie interesuje.
- Tak, masz rację - przypomniałem sobie, że słuchała muzyki zanim weszliśmy. Postanowiłem więc zapytać:
- Czego słuchałaś?
- Was.
- Nas?
- No BTR.
- To miło. A jakiej piosenki?
"Young Love"
- Jak chcesz to mogę ci ją zaśpiewać.
- Naprawdę?! 
- Tak
- Oczywiście że chcę! Nigdy bym nie pomyślała, że będziesz śpiewać tylko dla mnie.
- Jeżeli chcesz to możesz zaśpiewać razem ze mną. Chciałbym usłyszeć twój głos.
- Ale przecież słyszałeś go już. Chyba że nie wy wybieraliście najlepsze wykonanie w konkursie...
- Owszem, słyszałem, ale sama wiesz, jak słychać przez takie nagrania. Nasi technicy zrobili co mogli, by usunąć to całe charczenie z dyktafonu. Jak również sama wiesz, dużo lepiej słucha się kogoś na żywo niż przez nagranie. To jak? Zaśpiewasz ze mną?
- Boję się, że zacznę fałszować.
- Nie bój się, każdemu się zdarza. Nawet mi. Nie wiesz nawet, ile razy to nagrywaliśmy.
- Serio? Ile razy?
- Serio. Mnóstwo. Możemy śpiewać bez muzyki?
- Tak. Mnie osobiście się śpiewa lepiej bez muzyki, bo można wprowadzić inne dźwięki itd.
- Dokładnie! To ja będę śpiewać mój tekst i Logana, a ty Jamesa i Carlosa. Może być?
- Tak. Możemy zaczynać
- Ok - no i zaczęliśmy śpiewać. Muszę przyznać, że świetnie nam to wyszło.

                                                             *z pkt. Carlosa*

      Gdy weszliśmy do mojego pokoju - znaczy się teraz już naszego - tak gwałtownie stanęła, że aż się zatoczyłem i upadł bym na ziemię, gdyby mnie nie przytrzymała. Naprawdę ma mnóstwo siły.
- Skąd masz tyle siły? Jeszcze nigdy nie spotkałem tak silnej dziewczyny.
- Cóż, mam 3 braci, a wśród tylu chłopaków nie sposób nie nauczyć się sztuk walki i przy okazji zyskać siły. Mamie się nie podobało to, że w przedszkolu, podstawówce i gimnazjum miałam więcej przyjaciół wśród chłopaków niż wśród dziewczyn, dlatego starała się, żebym - jak to ona określiła - w końcu przeszła na jasną stronę, a mojemu tacie się to podobało. Braciom oczywiście też. Teraz mamie dalej się to nie podoba, ale już mniej, bo teraz, kiedy jestem na studiach, zaczęłam przyprowadzać do domu więcej dziewczyn i zaczęłam nosić sukienki, szpilki i zaczęłam się malować. Ale dalej trochę jestem chłopczycą w duchu.
- To świetnie! Ja mam tylko starszego brata, ale lubiłem się z nim siłować na ręce.
- Ja też jestem najmłodsza! Chciałbyś spróbować posiłować się ze mną?
- Nie zrozum mnie źle, ale jestem pewny, że z tobą wygram.
- Taki jesteś pewien? To może to sprawdzimy?
- Ok, czemu nie.
      Zaczęliśmy się siłować. Na początku wygrywałem ja, ale po chwili zaczęła wygrywać Lynn. Później byliśmy na równi. Jeszcze chwila i bym wygrał, ale w tym momencie drzwi się otworzyły i do środka wszedł Kendall. Odruchowo spojrzałem w stronę drzwi i się zdekoncentrowałem. Gdyby nie Kendall, to bym wygrał.
- Carlos, dziewczyna cię pokonała w siłowaniu na rękę? - spytał lekko zdziwiony Kendall
- To przez ciebie. Zdekoncentrowałem się kiedy wszedłeś. Przyrzekam, że jeszcze chwila i bym ją pokonał.
- To prawda. Ma dużo siły. Dzięki tobie wygrałam - powiedziała szczęśliwa Evelynn.
- Ale ty też masz dużo siły jak na dziewczynę. Co powiesz na mały rewanżyk?
- Z przyjemnością
- Hej, mogę popatrzeć? - spytał wyraźnie zaciekawiony Kendall.
- Jasne - odpowiedzieliśmy oboje. Już mieliśmy zacząć, gdy do pokoju weszła Rose
- Czemu przyszłaś? Powiedziałem, żebyś chwilkę zaczekała - powiedział Kend.
- Cóż, nudziło mi się trochę samej...
- Ah, rozumiem. Lynn i Carlos właśnie się siłują, chcesz popatrzeć?
- Czemu nie.
      Ten pojedynek trwał chyba jeszcze dłużej niż poprzedni, ale w końcu to ja wygrałem.
- No to jesteśmy kwita - powiedziała Evelynn.
- Tak
- Dobra, to ja biorę gitarę i lecę razem z Rose do jej...yyy....naszego pokoju. Przynieście potem moje rzeczy, dobra?
- Spoko - powiedziałem i wyszli. Teraz Kendall i Rose mało mnie interesowali. Lynn coraz bardziej mnie pociągała. W dodatku zostałem z nią sam na sam. 
- To które łóżko jest moje? - zapytała Lynn
- U góry, po prawej.
- A twoje i reszty?
- Moje u góry po lewej, Logana na dole po lewej, a Jamesa na dole po prawej. Chciałbym ci coś  powiedzieć, tylko nie wiem jak zareagujesz...
- Spoko, wal prosto z mostu. Nie lubię, gdy ktoś owija w bawełnę.
- Dobrze... - nie wiedziałem jak to powiedzieć. Chciałem to jakoś ładnie ująć, ale nie wiedziałem jak, więc powiedziałem po prostu:
- Lynn, cholernie mnie pociągasz - widać było, że jest zszokowana, ale po chwili uśmiechnęła się i powiedziała:
- To miło. Ty mnie też pociągasz.
- Naprawdę?
- Tak
- To dobrze - powiedziałem, przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Ona odwzajemniła mój pocałunek. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Zdjąłem koszulę Lynn, później bokserkę, a ona zdjęła moją bluzkę. Evelynn zaczęła zdejmować swoje spodnie, więc postanowiłem, że zrobię to samo. Gdy byliśmy już tylko w bieliźnie, spojrzałem na nią i stwierdziłem, że ma świetne ciało. Wtedy napaliłem się na nią jeszcze mocniej. Usiadła wtedy na podłodze, a ja zapytałem:
- Na pewno tego chcesz?
- Tak! - powiedziała, ściągnęła mnie na ziemię i usiadła na mnie i zapytała:
- Pytanie tylko, czy ty chcesz
- Oczywiście! Przecież to ja zacząłem.
- To po co się jeszcze pytasz? Daję ci wolną rękę w sprawie seksu.
- Serio?!
- Tak serio, a teraz kontynuuj, bo się napaliłam, a jak będziemy tak bezczynnie siedzieć to może mi przejść - powiedziała a ja położyłem ją na plecach i zacząłem całować w usta, później w szyję, schodząc coraz niżej. Już prawie do tego doszło, ale w tym momencie do pokoju weszła Jane. Nie wiedziałem, co mam zrobić.

                                                             *z pkt. Jane*

      Nie wiedziałam, czy mam coś powiedzieć, wziąć czystą koszulkę dla Logana i wyjść, czy od razu zamknąć drzwi i pozbyć się tego widoku sprzed oczu.
- Kurwa, Jane, nie wiesz, że się puka do jasnej cholery?! - powiedziała Lynn podnosząc się z podłogi i zakładając spodnie - Co ty tu właściwie robisz?!
- Cóż, Logan poplamił sobie koszulkę, więc postanowiłam, że mu przyniosę czystą. Nie zapukałam dlatego, że powiedział, że nikogo nie ma, ale skoro jesteście zajęci, to przyjdę później...
- Daj spokój, przez twoje wejście straciłam ochotę. Następnym razem pukaj, nawet jeżeli myślisz, że nikogo nie ma - powiedziała zakładając bokserkę. Dopiero teraz zauważyłam, że Carlos już jest ubrany.
- To ja może poszukam tej koszulki... - powiedział lekko zakłopotany. 
- Dobrze... - powiedziałam również zakłopotana. Po chwili stał już przede mną z bluzką w ręce.
- Dzięki...To ja już pójdę...
- Możemy do was wpaść? - powiedziała Lynn zakładając koszulę i dokończyła - Mam wrażenie, że i tak byśmy tego dzisiaj nie zrobili, ponieważ ciągle ktoś by nam przeszkadzał.
- Tak, jasne. Pójdziemy jeszcze tylko po Rose i Kendalla, bo właśnie wychodzimy na miasto.
- Ok, spoko, tylko do nich też zapukaj, bo są sami, a nie wiadomo co oni robią - powiedziała Lynn już bez złości w głosie
- Dobra, zrozumiałam.
     Gdy stanęliśmy przed drzwiami pokoju Rose i Lynn właśnie miałam zapukać, gdy Evelynn powiedziała:
- A i to nie jest już mój pokój. Teraz mieszkam u chłopaków zamiast Kendalla, a Kendall u Rose zamiast mnie. Taka mała wymiana - powiedziała rozradowana Evelynn
- Ale dlaczego? - zapytałam mocno zdziwiona
- Cóż, można powiedzieć, że Rose bała się, że już się nie obudzi, a chłopakom przeszkadzało to, że Kendall jest mało rozrywkowy. A tak poza tym, to Kendall się przecież podoba Rose, więc nie widzę żadnych przeciwwskazań. No, może poza tym, że mogliby się trochę zabawić sam na sam, ale raczej w to wątpię.
- Teraz rozumiem...I ja również w to wątpię - powiedziałam i otworzyłam drzwi. Cóż, znowu zapomniałam zapukać...taki nawyk. W każdym razie, może lepiej było zapukać, bo gdy weszliśmy, odskoczyli od siebie jak oparzeni, a z tego co widziałam, to jeszcze chwila i by się pocałowali. Czy ja zawsze muszę komuś w czymś przeszkadzać? I to jeszcze w takich momentach? Rose i Kend to pikuś, ale Lynn i Carlos to przesada. Żeby po jednym dniu znajomości? Eh, nieważne...
- A co wy tutaj świętoszki robicie? Całujecie się? Ale z was bezbożnicy! - powiedziała Lynn świetnie udając osobę przestrzegającą reguł świętości itd. a Carlito i ja się w tym momencie zaśmialiśmy.
- Lynn, mogłabyś być aktorką - powiedział Carlos z podziwem.
- Wiem, dlatego studiuję aktorstwo.
- To świetnie. A gdzie studiujesz?
- Tam, skąd pochodzę, czyli w Nowym Yorku - po tym zdaniu już nie słuchałam dalej ich rozmowy, a moją wypowiedź skierowałam prosto do Rose i Kendalla:
- Słuchajcie, za chwilę wychodzimy na miasto. Chłopaki prosili, żeby wam przekazać. Idziecie?
- Tak, jasne. Już wychodzimy - powiedziała Rose chwytając Kenda za rękę i ciągnąc go za sobą prawdopodobnie do pokoju chłopaków. Stanęłam między Lynn i Carlosem przerywając ich rozmowę i nakazując gestem, żebyśmy już szli.
      Postanowiliśmy, że dzisiaj zrobimy ogólny obchód ulic wokół hotelu, a w następnych dniach pozwiedzamy dalsze części Paryża. Koło hotelu znajdował się spożywczak, sklep z ciuchami, księgarnia i jeszcze kilka innych sklepów z butami, biżuterią itd. 
      Chłopcy powiedzieli nam, że zabierają nas dzisiaj na kolację do restauracji na Wieży Eiffela. Powiedzieli, że o 18:00 mamy być gotowe. Gdy po obiedzie poszłyśmy do pokoi, była 15:00. Zakładam, że reszta dziewczyn już oddała się w ręce słodkiemu szaleństwu przygotowań do kolacji z chłopakami tak samo jak ja i Nelly. Nell ubrała się dziewczęco a ja kobieco. Postanowiłyśmy, że zobaczymy w co się ubrały Rose i Lynn. Gdy weszłyśmy do pokoju Rose i Kendalla, zobaczyłyśmy, że nie ma tam Rose, a Kendall siedzi na łóżku wyraźnie znudzony.
- Gdzie Rose? - spytałam
- W łazience. Ubiera się. Zabrała ze sobą stertę ciuchów i powiedziała, że za chwilkę coś wybierze. A minęły już 2 godziny...A tak poza tym to ładnie wyglądacie.
- Dzięki - powiedziałyśmy jednocześnie. W tym momencie z łazienki wyszła Rose. Wyglądała świetnie. Ubrała się klasycznie.
- Świetnie wyglądasz - powiedziała cała nasza trójka.
- Dzięki, wy też - powiedziała do mnie i do Nelly.
- Chcemy jeszcze iść sprawdzić jak wygląda Lynn. Idziecie z nami? - zapytałam
- Dobra, ale wy odpowiadacie za moje życie
- Spoko.
      No i poszłyśmy. U chłopaków był ten sam wyraz twarzy co u Kendalla trochę wcześniej. Dowiedzieliśmy się, że Lynn siedzi w łazience i ubiera się już 2,5 godziny. Była godz. 17:45, ale postanowiliśmy, że Carlos zapuka do Lynn i powie jej, że jest już 18:15. Mieliśmy nadzieję, że to poskutkuje. No i poskutkowało. Gdy wyszła wyglądała super. Była ubrana bardzo fajnie
- Fajnie wyglądasz - powiedział Carlos, a reszta go poparła.
      Gdy wjechaliśmy na górę Wieży Eiffela, byłam oszołomiona. Widok był piękny. Szczególnie teraz, gdy zachodziło słońce i niebo było w kilku barwach. Podczas kolacji było świetnie. Rozmawialiśmy, pierwszy raz piłam wino i byłam w tak wytwornej restauracji. Nie mogłam w to uwierzyć. Potem każdy z nas rozmawiał już tylko w swojej parze.
- Jak ci się tutaj podoba? - spytał mnie Logan.
- Tutaj jest świetnie. Ale gdyby ktoś kiedyś mi powiedział, że pojadę do LA, spotkam sławny zespół, pojadę do Paryża i będę jeść kolację z Loganem Hendersonem i resztą zespołu, to bym najzwyczajniej w świecie nie uwierzyła i uznała tą osobę za nienormalną.
- Cieszę się, że ci się podoba. Doskonale cię rozumiem. Gdyby mnie ktoś kiedyś powiedział, że będę sławny i że będę siedział w restauracji na górze Wieży Eiffela z tak niezwykłą dziewczyną jak ty, to również bym nie uwierzył - poczułam, że się rumienię, więc postanowiłam zmienić temat:
- Dziękuję. Ale tak właściwie, to dlaczego to robicie?
- Co?
- No to. Zabieracie nas do Paryża, jesteście z nami w pokoju - co tyczy się Lynn i Rose - i zabieracie nas do tak ekskluzywnej restauracji.
- Cóż, na początku, zanim jeszcze was poznaliśmy, myśleliśmy, że po prostu spędzimy z wami trochę czasu i tyle. Ale gdy was poznaliśmy, postanowiliśmy, żeby wasz pobyt poza domem był najlepszym czasem w waszym życiu, i że zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Bo widzisz, każdy z nas się w któreś z was zakochał. I przez to chcemy się zaangażować w związek, pierwszy raz od dłuższego czasu. No, może oprócz Jamesa, ale to inna historia.
- Tak, u Carlosa było to widać aż za bardzo, a u Kendalla też się to zaczyna udzielać. A ty i James w kim się zakochaliście?
- James w Nelly, a ja w tobie - teraz to już wiedziałam, że strzeliłam buraka. Po prostu czułam ciepło na całej twarzy, a następne słowa Logana tylko mnie w tym utwierdziły - Po twoim wyglądzie rozumiem, że ci się podobam? - skinęłam nieśmiało głową, po czym dodałam:
- A o Nelly się nie martw. Podoba jej się tylko James.
- To świetnie. A o co ci chodziło z Carlosem i Kendallem?
- Cóż, gdy poszłam po czystą koszulkę dla ciebie, w pokoju właśnie był Carlos i Lynn. Gdybym weszła chwilę później, mogłabym ich zastać w sytuacji dość niekomfortowej dla obu stron, a mianowicie, podczas uprawiania seksu - po ostatnim słowie Logan zakrztusił się winem, lecz po chwili już mu było lepiej, więc kontynuowałam, nie dając mu dojść do słowa - Ale na szczęście byli jeszcze - a raczej już - w bieliźnie. A co do Kendalla, to gdy razem z Carlosem i Lynn chwilę potem poszliśmy po Rose i Kenda, to gdyby nie nasze wejście, to by się pocałowali - na tym skończyłam moją wypowiedź. Tym razem Logan się nie zakrztusił. Wyglądał tylko na zdziwionego. Gdy po chwili się już otrząsnął z tymi faktami, spojrzał na Carlosa i Lynn, a po chwili na mnie i powiedział:
- Po Carlosie i Lynn można było się tego spodziewać.
- Tak, to prawda...
     Dokończyliśmy kolację i pojechaliśmy do hotelu. Byłyśmy razem z Nell wykończone, więc od razu się przebrałyśmy i poszłyśmy spać. Ja jednak nie usnęłam od razu, bo ciągle byłam jeszcze podekscytowana dzisiejszym dniem. W końcu jednak poddałam się tej błogiej czynności i odpłynęłam...
---------------------------------------------------------------------------------------------
     Ale się rozpisałam. No mam nadzieję, że się podobało. I następny rozdział dodam dopiero wtedy, gdy zobaczę chociażby jeden komentarz. To do zobaczenia.
                                                            Janey^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz