---------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Logana*
Przebudziłem się i zobaczyłem, że Jane jeszcze patrzy na Underworld. Podniosłem się i delikatnie objąłem ją w pasie. Nie myślałem, że aż tak się wystraszy.
- Nie strasz mnie! - szepnęła
- Przepraszam, już nie będę - odszepnąłem robiąc słodką minkę. Nawet w tych egipskich ciemnościach można było zobaczyć, że się rumieni. Wyglądała wtedy jeszcze śliczniej.
- Już dobrze, dobrze - powiedziała z uśmiechem
Popatrzałem razem z Jane na końcówkę. Gdy film się skończył, położyła się a ja wszystko powyłączałem. Kiedy się położyłem, od razu usnąłem.
Gdy się obudziłem, byłem na plaży, nad morzem, pod gwieździstym niebem. Na plaży? Nad morzem? Pod gołym niebem? Jak to? Przecież jak się kładłem byłem w domu...W tym momencie uświadomiłem sobie, że to ta sama plaża, która jest kilka minut od mojego domu. Pewnie chłopcy mnie tu przynieśli. Jak wrócę, to im się odpłacę. Ale nie miałem teraz chęci do myślenia o tym, ponieważ właśnie zaczęło wschodzić słońce. Jeszcze nigdy nie miałem możliwości oglądania wschodu słońca. Usiadłem więc na skale i patrzałem. W tym momencie usłyszałem cichy płacz dobiegający jakby z dołu, przez który jakaś osoba coś mówiła i jakąś drugą osobę, która ją chyba pocieszała. To były damskie głosy. Rozpoznałem ten pocieszający. To była Nelly. Drugi coś mi mówił, ale przez ten płacz nie za dobrze ją słyszałem. Postanowiłem więc, że podsłucham, o czym mówią i przy okazji zobaczę, kim jest druga dziewczyna. Pochyliłem się lekko do przodu i zobaczyłem, że to Jane płacze. Ciekawe, co się stało...
- Jane, co ci jest? Dlaczego chciałaś ze mną teraz porozmawiać? Przecież James i Logan jeszcze śpią. Im nie chcesz tego powiedzieć? - zapytała zaniepokojona Nelly
- Nell, ja...obiecaj mi, że nic nikomu nie powiesz, dobrze? A w szczególności Loganowi. Gdyby się dowiedział, mógłby mnie znienawidzić, a przecież świetnie się dzisiaj bawiliśmy we czwórkę, na twoich urodzinach. Mam nawet wrażenie, że po tym co usłyszysz, też mnie znienawidzisz. Albo będziesz się mnie bać... - powiedziała Jane przez łzy
- Dobrze, obiecuję...To prawda, że świetnie się bawiliśmy. Szkoda, że Evelynn i Rose nie mogły przyjechać, a Carlos i Kendall siedzą w szpitalu z powodu wczorajszej bójki w klubie... - Nelly nie dokończyła, bo Jane jej przerwała
- Mnie właśnie chodzi o ten wczorajszy wypad do klubu...Bo, widzisz...Gdy tamci faceci nas zaczepili, chłopcy zdołali nas obronić, ale Carlosa i Kendalla mocniej pobili...i po tym Logan i James odwieźli ich do szpitala, a my zostałyśmy pod klubem...ty poszłaś jeszcze do środka, bo zapomniałaś kurtki i torebki, a ja zostałam pod klubem...wtedy cała ich czwórka znowu tamtędy przechodziła, a ja się odwróciłam, żeby mnie nie widzieli...oni wtedy weszli do klubu, prócz jednego faceta...on mnie rozpoznał i zaczął mnie zaczepiać...był ode mnie silniejszy i zaciągnął mnie do ślepego zaułka obok klubu...zaczął mnie obmacywać...w tym momencie był bliski rozebrania mnie i zgwałcenia... - zgwałcenia?! A tak w ogóle, to kiedy to się stało?! Przecież nic takiego nie miało miejsca...chwila, Jane mówiła coś o urodzinach Nelly...muszę się dowiedzieć kiedy ma urodziny...czy ja mogę mieć amnezję? Później się nad tym zastanowię. Teraz głos Jane stał się silny:
- Był tego bliski, ale nie zdołał tego zrobić. Najpierw kopnęłam go w krocze, i gdy zobaczyłam, że osunął się na ziemię, wzięłam pręt leżący pod moimi nogami i zaczęłam go bić i kopać. Nie wiem jak długo tak go katowałam, ale gdy spostrzegłam, że się nie rusza, przestałam. Wzięłam chusteczkę i przez chusteczkę sprawdziłam mu puls. Zakatowałam go na śmierć. Najgorsze jest to, że nie czułam wtedy współczucia czy żalu. Czułam się świetnie bijąc go i kopiąc. A gdy zobaczyłam że nie żyje, czułam się jeszcze lepiej. Wtedy szybko poszłam pod klub w to samo miejsce w którym się rozstałyśmy, poprawiłam się i właśnie wtedy wyszłaś ty. Podejrzewałaś coś? - nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Jane zabiła człowieka?! Ale nie mogę jej mieć tego za złe, ponieważ zrobiła to w obronie własnej...mniejsza o to, ciekawiło mnie, jak zareaguje Nelly.
- Matko, Jane...nie, nie podejrzewałam niczego...byłaś taka spokojna. Ale jak mogłaś myśleć, że cię znienawidzę? Przecież jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Nie mogłabym ciebie znienawidzić.
- Naprawdę? Nell, nie boisz się mnie? Zadawanie mu bólu sprawiało mi taką wielką przyjemność, że...
- Nie, nie boję się ciebie. Każdy ma w sobie mroczną i jasną stronę. Niektórzy po prostu mają to ukryte bardzo głęboko w sobie - Nelly przerwała jej stanowczo i zaraz po tym ją przytuliła i powiedziała - To jak, wracamy? Już się przejaśnia, a James to ranny ptaszek, i będzie się zastanawiał gdzie jestem, gdy zobaczy, że mnie przy nim nie ma.
- Wiesz co, ty już wracaj, a ja za niedługo przyjdę. Muszę się ogarnąć.
- Na pewno?
- Tak, idź już. Tylko się ogarnę i wrócę.
- Dobrze. Jakby się pytali gdzie jesteś, to co mam powiedzieć?
- Powiedz, że jestem na plaży, i że zaraz wrócę. Nie mów im na razie o tym co ci powiedziałam, dobra? Muszę sama to powiedzieć. Jeszcze nie wiem kiedy, ale najlepiej wtedy, kiedy będziemy wszyscy razem.
- Ok, to idę. Pa
- Pa... - Nell poszła, a Jane wstała i weszła do wody. Czy ona chciała się utopić? W tym momencie do mnie przemówiła, wciąż stojąc do mnie tyłem
- Logan, podejdź tutaj... - powiedziała tak cicho, że ledwo ją słyszałem. Zrobiłem tak, jak mnie o to poprosiła.
- Logan, posłuchaj mnie. Muszę ci coś powiedzieć.
- Wszystko słyszałem, więc nie ma takiej potrzeby.
- Nie o to chodzi. Chodzi mi o to, że to tylko sen.
- Sen? No tak, teraz pasuje...myślałem, że mam amnezję czy coś, ale - nie zdążyłem dokończyć bo mi przerwała.
- Chodzi mi o to, że nie jestem normalną dziewczyną. Potrafię przewidywać przyszłość i manipulować cudzymi snami.
- ...Że co?
- Chryste...czy ja aż tak niewyraźnie mówię? Powiedziałam, że widzę przyszłość i potrafię manipulować cudzymi snami. Teraz to jest twój sen. To co usłyszałeś, jeszcze się nie wydarzyło. Zapamiętaj sobie: masz nikomu nie mówić o tym co potrafię. Udawaj, że nic o tym nie wiesz. Zapamiętaj również 1 datę: 3 luty. Wtedy Nell ma urodziny. Obudzisz się w normalnym czasie. Ale zanim się obudzisz, chciałabym cię prosić o jedno: nie zostawiaj mnie samej z Nell pod klubem. Nie chcę mieć na sumieniu życia człowieka. Nawet tak okropnego. Z doświadczenia wiem, że przyszłość, którą widzę można zmienić. Więc zostań wtedy z nami. Obiecaj mi to.
- Dobrze, obiecuję.
- I jeszcze jedno. Gdy tak wchodzę do cudzych snów i gdy się potem budzę, nie zawsze wszystko pamiętam. Więc nie zdziw się, gdy nie będę pamiętała, że byłam w twoim śnie.
- Dobrze. Nie podejrzewałem, że coś takiego potrafisz - w tym momencie usłyszałem czyjś głos - Też to słyszałaś?
- Tak. Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz, ale czas już, żebyś się obudził. Do zobaczenia
- Do zobaczenia - gdy to powiedziałem, już nie spałem. James się dziwnie na mnie popatrzał i spytał:
- Ej, śniło ci się coś?
- Tak, a co?
- A co takiego ci się śniło?
- A co cię to obchodzi? - powiedziałem. W tym momencie usłyszeliśmy Jane.
- No właśnie James, nie bądź taki ciekawski. Sny są bardzo ważne, ale może Logan chce je zachować dla siebie?
- E tam, my zawsze sobie mówimy co nam się śniło - powiedział James
- Może i tak, ale niektórych snów po prostu się nie pamięta, albo trzeba je zachować dla siebie. Podobno dzięki snom można przewidzieć przyszłość - wypowiadając ostatnie zdanie patrzała tylko na mnie. Czyli że chyba pamięta. Później ją o to zapytam.
- Eh, no dobra. Ale powiedz chociaż czy był fajny.
- Był bardzo fajny, ale niewiele z niego pamiętam - oczywiście pamiętałem wszystko, ale nie miałem zamiaru tego gadać.
- No dobra, odpuszczę ci. Co chcecie na śniadanie? - dopiero w tym momencie zauważyłem, że wszyscy inni już wstali.
- Może naleśniki? - powiedziała Jane. Wszyscy ją poparli.
- Która godzina? - zapytałem
- Jest 8:30 - powiedział Kendall
- Dopiero? Myślałem, że jest dużo później - wszyscy coś robili. James i ja wzięliśmy się za smażenie naleśników, Kendall, Carlos i Rose zaczęli zbierać śpiwory, a Jane, Nelly i Lynn zabrały się za zbieranie popcornu i puszek po coli z ziemi. Przy okazji się wygłupialiśmy. Wszyscy widzieliśmy się nawzajem, bo kuchnię i salon dzieliła ściana z łukowatym wycięciem, żebyśmy wszystko widzieli. Najwcześniej skończyły dziewczyny. Gdy zobaczyliśmy, jak chłopakom i Rose idzie chowanie śpiworów, dostaliśmy głupawki. Carlos i Kendall jakoś to upchnęli, ale Rose miała wyraźny problem. Dziewczyny próbowały jej pomóc. Trwało to jakieś 10 minut. My skończyliśmy ostatni. Podaliśmy naleśniki na stół, dołożyliśmy jeszcze dżem truskawkowy, serek waniliowy, nutellę oraz dzbanki z herbatą i kakaem. Gdy usiedliśmy, zaczęliśmy od razu jeść i oczywiście gadać. Zauważyłem, że tylko ja, Jane, Lynn i Carlos wzięliśmy kakao. Reszta wzięła herbatę. Wszyscy brali naleśniki z serkiem waniliowym albo dżemem. Carlos oczywiście jednego naleśnika posmarował serkiem, dżemem i nutellą. Ja pierwszego posmarowałem nutellą, a drugiego serkiem. Zauważyłem, że Jane też, tylko w odwrotnej kolejności. Fajnie, że lubimy to samo, pomyślałem.
- Dziewczyny, wiem, że to nie wypada pytać kobiety o wiek, ale ile macie lat? - spytał Carlos
- Ja jestem z nich najstarsza. Mam 21 lat - powiedziała Lynn
- Ja mam 19 - powiedziała Rose
- Nell i ja mamy 18 - powiedziałam i zaraz dodałam - Ale tak czy siak i tak jestem najmłodsza, bo dopiero przedwczoraj skończyłam 18 lat
- W takim razie mam pomysł - powiedziałem - Co powiecie na to, żeby jakoś uczcić urodziny Jane? - spytałem. Wszyscy przytaknęli, a Jane była w szoku, ale zastanawiam się, dlaczego, więc zapytałem:
- Jane, coś nie tak?
- Nie, tylko... - urwała na moment, jakby rozważała wszystkie za i przeciw swojej odpowiedzi, aż w końcu dokończyła - nigdy nie świętowałam urodzin wśród tylu osób. W przedszkolu obchodziłam je ze znajomymi mamą, tatą i Nell, później z mamą i Nell, aż w końcu tylko z Nell, a przedwczoraj znów z Nell i mamą.
- Ojej, nie wiedziałem... - zszokowało mnie to. I to bardzo. Nie umiałem powiedzieć nic więcej.
- To przykre, ale czemu liczba osób, z którymi obchodziłaś urodziny, tak się zmniejszyła? - spytał James. No i zaczęła opowiadać. Było mi jej strasznie żal.
*z pkt. Jane*
Opowiedziałam im wszystko. O tym, że gdy mój tata zginął, zaczęłam tracić znajomych, że potem mama znalazła sobie tego ćpuna, że prawie mnie zgwałcił, itd. Pominęłam jednak fakt o mojej mocy. Na razie nie musieli tego wiedzieć. Sama jeszcze nie do końca potrafię panować nad tymi wymanipulowanymi snami. A wizje przychodzą kiedy chcą. Na szczęście nie widać kiedy mam wizję, czyli że mną nie rzuca, nie mam przekrwionych oczu albo zupełnie białych oczu itp. Do tej pory nie powiedziałam o wizjach ani snach nikomu oprócz mamy no i teraz Logana. Mama powiedziała, że odziedziczyłam te zdolności po rodzinie taty. On sam umiał wchodzić do czyichś snów i czytać w myślach, tak jak jego tata, czyli mój dziadek, a jego mama, czyli moja babcia potrafiła przewidywać przyszłość. Podobno powinnam jeszcze odziedziczyć czytanie w myślach po dziadku, ale na razie nic takiego nie wystąpiło. Powinnam, ponieważ co drugie pokolenie powinno posiadać trzy lub więcej darów, ale mnie się jakoś do tego nie spieszy. Wracając do opowiadania, powiedziałam im wszystko pomijając moje dary. Widać było, że są mocno zszokowani. Pominęłam również to, że Nell była przez długi czas bita. Jeżeli będzie chciała, to sama im o tym powie.
- O matko... - tylko tyle zdołał powiedzieć Carlos. No i zapadła niezręczna cisza, którą przerwał Logan, mówiąc:
- Boże...to...straszne - tyle zdołał wykrztusić. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie słowa Jamesa wypowiedziane do Nell nam przerwały, a mnie zszokowały:
- Nell, skąd masz takiego wielkiego siniaka na ramieniu? - Odruchowo odsłoniłam bluzkę Nelly tak, by zobaczyć jej ramię. Chryste! Był tam ogromny, fioletowy siniak. Założę się, że nie tylko na ramieniu jest taki siniak i wiem skąd je ma. W dniu moich urodzin obudziły mnie jej krzyki dobiegające zza ściany. Teraz sobie to przypomniałam. Nelly bez problemu odpowiedziała na pytanie Jamesa, co mnie bardzo zdziwiło:
- Cóż, w tej historii Jane pominęła jeden fakt. Mnie i moje problemy.
- Jak to? - zapytał James. Ja ignorując jego i całą resztę skierowałam moje pytanie wyłącznie do Nell:
- Nell, ten pijus ci to zrobił prawda? W dzień moich urodzin tak?
- Tak - odpowiedziała cicho nie patrząc na nikogo i dodała - skąd wiesz kiedy to się stało?
- No bo przedwczoraj obudziły mnie twoje krzyki i domyśliłam się, że znowu cię bije...
- To dobrze myślałaś. I poprzedzając twoje pytanie, to nie wiem dlaczego mi to zrobił tym razem.
- Aha...dobrze, że już go nie ma w twoim życiu.
- Przepraszam, ale mogłybyście nam wszystko powiedzieć? - wciął się James
- Nell, jak chcesz, to możesz nic nie mówić. Mogę to wszystko opowiedzieć za ciebie - powiedziałam do niej
- Nie musisz. Poradzę sobie
- Dobrze...Ale pamiętaj że masz nas.
- Ok... - zaczęła opowiadać. W miarę przebiegu opowiadania głos jej się załamał i zaczęła płakać. Przytuliłam ją i pomogłam jej dokończyć. Gdy doszłyśmy do informacji o śmierci menela, otarła oczy z łez i spojrzała na każdego. Zapadła masakryczna cisza. Trwała jeszcze dłużej niż podczas mojego opowiadania. W końcu James wyciągnął chusteczkę, wstał, podszedł do Nelly, podał jej chusteczkę, a gdy ona ją wzięła, po prostu ją przytulił. Wszyscy się zdziwili, i to bardzo. Łącznie ze mną. Nelly - ku zdziwieniu wszystkich(czyli mojemu zdziwieniu też) - objęła Jamesa i zaczęła jeszcze bardziej płakać. Co się dzieje w jej głowie?! Chciałabym czytać w jej myślach...
- Dlaczego to zrobiłam? - Co to było?! To był głos Nell, ale widziałam jej twarz i nic nie mówiła...
- Pewnie wszyscy są teraz bardzo zdziwieni...Ale to pewnie Jane jest w największym szoku...oprócz mnie. Nie wiem co się ze mną dzieje...No i w dodatku muszę jeszcze opanować tą moc...To wszystko dzieje się za szybko...Najpierw ta moc, potem poznanie dziadków Jane i tajemnicy ich rodziny w którą jestem zamieszana, ale nie chcą mi powiedzieć jak, później śmierć tego pijaka a teraz wyjazd do LA i poznanie BTR...No i w dodatku właśnie teraz przytula mnie słynne ciacho James Maslow... Jezu jak mi ciepło...i słabo...chyba zaraz zemdleję... - Zrozumiałam. Odziedziczyłam czytanie w myślach. W tym momencie Nelly zemdlała. Wszyscy zerwali się by ją cucić. Tylko ja wciąż siedziałam i patrzałam przed siebie. Z tego stanu wyrwał mnie Logan.
- Hej, nic ci nie jest?
- Co? Ah, nie, nic...Po prostu mnie też ciężko było o tym opowiadać.
- Aha...słuchaj, chciałem się ciebie zapytać, czy pamiętasz, co ci się dzisiaj śniło...
- Powinieneś się raczej zapytać, czy pamiętam co tobie się śniło...Ale mniejsza o to. Tym razem pamiętam wszystko. Chcesz mnie jeszcze o coś zapytać?
- Tak...Czemu nie powiedziałaś innym o swoich mocach? - zapytał cicho siadając na krześle obok mnie.
- Na razie nie jestem na to gotowa. Ale nie martw się, powiem im. Jak na razie to nie powiedziałam o tym nawet Nelly, a znam ją od przedszkola. Na razie wie o tym tylko moja mama i dziadkowie oraz ty.
- Nelly nic nie wie? I dlaczego mnie powiedziałaś, a jej nie?
- Po pierwsze: nie, nie wie. Po drugie: tobie powiedziałam, bo miałam okazję. Jej chciałam to powiedzieć już kilka razy, ale nie miałam jak, bo albo zbyt dużo negatywnych emocji blokowało jej umysł od tego, żebym pozmieniała jej sen, albo po prostu nie miałam okazji powiedzieć jej tego wprost. Pierwszy dar, czyli manipulowanie snami pojawiło się jak miałam 16 lat. Powiedziałam wtedy mamie, a ona powiedziała, że odziedziczyłam to po rodzinie taty i zakazała mi o tym mówić dla mojego bezpieczeństwa. Drugi dar, czyli przewidywanie przyszłości pojawiło się, gdy miałam 17 lat. Od tej pory miałam jakieś 3-4 wizje. A przed chwilą pojawił się trzeci dar: czytanie w myślach.
- Wow...to niezwykłe...Chwila, powiedziałaś, że potrafisz czytać w myślach? Kiedy tylko chcesz?
- Nie wiem, po prostu pomyślałam, że chciałabym wiedzieć, o czym myśli Nell gdy była przytulona do Jamesa i po prostu usłyszałam jej myśli.
- Aha...To gdzie chciałabyś dzisiaj pójść?
- Co? O co ci chodzi?
- Przecież mamy uczcić twoje urodziny. Chciałabyś pojechać gdzieś jeszcze oprócz LA?
- Do Paryża.
- Cóż, to by się dało załatwić. To jak? My się pakujemy, zawozimy was do hotelu, bierzecie trochę rzeczy i jedziemy na lotnisko?
- Co? Ale dzisiaj? Tak zaraz?
- Tak. Coś nie tak?
- Nie. To jest po prostu świetne! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Dopiero po chwili zrozumiałam, że go obejmuję. Momentalnie się od niego odsunęłam.
- Sorry, taki impuls to był...
- Spoko, nie ma sprawy - poczułam, że się czerwienię, więc szybko odwróciłam głowę i zobaczyłam, że wszyscy - łącznie z Nelly, która już była przytomna - patrzyli się na nas z wielkimi gałami. Czułam, że robię się jeszcze bardziej czerwona. Moje myśli potwierdziła Lynn mówiąc:
- Ale żeś buraka strzeliła! - zaczęłam się śmiać razem z nią, bo co innego miałam zrobić, płakać?
- Słuchajcie! - krzyknął Logan i wszyscy się uciszyli - Chłopaki, idźcie się pakować! Dziewczyny, idźcie się ubrać! Jedziemy do Paryża! My się spakujemy i podrzucimy was do hotelu, żebyście mogły wziąć trochę ciuchów i zaraz po tym jedziemy na lotnisko!
- Zajebiście! Chodźcie dziewczyny, nie stójcie jak kołki! - krzyknęła Lynn i pociągnęła nas za sobą do łazienki.
Gdy podjechaliśmy na lotnisko była 11:00. Szybko kupiliśmy bilety i musieliśmy tylko poczekać do 11:30 bo wtedy mieliśmy samolot do Paryża. Wkrótce w głośnikach ogłoszono, że wszyscy, którzy lecą do Paryża mają już się zbierać. Nawet się nie obejrzałam, a już lecieliśmy samolotem. Ja siedziałam razem z Nelly, Lynn z Rose, Logan z Jamesem, a Carlos z Kendallem. Ja całą drogę gadałam i słuchałam muzyki.
---------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że wam się podobało. Bardzo proszę o zostawienie komentarza lub reakcji, ponieważ nie bardzo wiem czy spodoba wam się pomysł z mocami. W każdym razie do zobaczenia w piątek.
Janey^^
Hah... muszę przyznać jedno: to bardzo pokręcone, ale fajne :D Tylko jeszcze nie wszystko ogarnęłam :) Niedługo nadrobię resztę ;3
OdpowiedzUsuń