sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 8

      Postanowiłam, że od teraz będę dodawać rozdziały tylko raz w tygodniu, w piątki, ponieważ teraz mamy jeszcze w szkole ostatnie sprawdziany, kartkówki itd. no i wypadałoby się trochę pouczyć w szczególności z chemii, żeby nie zostać siedzieć...No ale dosyć o mnie. Zapraszam na rozdział 8.
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                   *z pkt. Lynn*

      Moje życie staje się coraz ciekawsze. Najpierw poznanie BTR, potem niedoszły seks z gorącym Carlosem, a teraz posiadanie łączności z ogniem. Według mnie, ten żywioł pasuje do mnie najlepiej. Ciekawe, co się będzie działo dalej...
      Gdy w końcu udało nam się mnie ugasić, postanowiłyśmy, że na ten moment lepiej byłoby trzymać dystans do Carlosa, dopóki nie opanuję tych nagłych zapłonów. Ech, trzeba jakoś wytrzymać bez Carlosa...
- Skoro mam łączność z ogniem, to czy mogę też podpalać rzeczy wokół mnie? - zapytałam
- Oczywiście. Ale na razie skupmy się na opanowaniu samozapłonów. Później urządzimy ci mały trening na refleks - powiedziała babcia
- A kiedy?
- Wszystko w swoim czasie. Teraz Jane i Nelly mogą opowiedzieć tobie i Rose o swoich mocach - powiedziała wychodząc z pokoju.
- No, to opowiadajcie. Jestem ciekawa jak diabli - powiedziałam podjarana
- Ok, to może ja zacznę - powiedziała Jane - mam 3 moce: przewidywanie przyszłości, czytanie w myślach i manipulowanie snami.
- To są świetne moce. Ja zawsze chciałam czytać w myślach jak to jest?
- Nie wiem, bo na razie usłyszałam tylko zupełnie przez przypadek myśli Nell, i to w dodatku nie dokładnie, ponieważ Nell ma blokadę
- Co ma?
- To może teraz ja - powiedziała Nell - również mam 3 moce: blokadę, szybkie przemieszczanie się i poruszanie przedmiotami poprzez umysł.
- Te moce też są świetne. To co to jest ta blokada?
- Blokada polega na blokowaniu swojego umysłu przed innymi mocami. Przez to Jane nie może w pełni odczytać moich myśli i przedrzeć się do moich snów. 
- Fajnie. Też bym tak chciała...
- Posiadasz blokadę.
- Co...? Niby jak?
- Każdy, kto posiada łączność z jakimś żywiołem, posiada również blokadę. I na odwrót.
- Super! Czekaj...z tego by wynikało, że ty też musisz mieć łączność z jakimś żywiołem.
- Tak. Ale u mnie jeszcze się nie ujawniło z jakim.
- Aha...ale i tak masz.
- Ej, dziewczyny, za niedługo mamy obiad w hotelu. Pora się już chyba zbierać nie? - powiedziała Rose
- Tak, masz rację. Chodźmy się pożegnać z dziadkami - powiedziałam. Poszłyśmy do salonu. Uściskałyśmy babcię, a dziadek znowu całował nas w ręce, ale ja do czegoś takiego nie przywykłam, więc i tak go przytuliłam. Rose nam zamówiła taksówkę. Ostatni raz pomachałyśmy dziadkom i odjechałyśmy.
      Gdy już wróciłyśmy z obiadu, spotkałyśmy się wszystkie w pokoju Jane i Nell, żeby chociaż spróbować opanować te samozapłony. Dzisiaj jakoś mi się udało nie patrzeć na Carlosa, ale nie wiem ile jeszcze wytrzymam.
- Dobra, pomyślałyśmy, że będziemy ci pokazywać zdjęcie Carlosa, a ty będziesz starała się nie zapłonąć. Ok? - powiedziała Jane
- Spoko - odpowiedziałam i zaczęłyśmy. Gdy tylko Jane pokazała mi jego zdjęcie, od razu zrobiło mi się ciepło. Zobaczyłam również, że Rose po prostu chyba nie ma do mnie nerwów i zrobiła facepalm.
- To może teraz spróbuj zgasnąć... - powiedziała zakłopotana Jane
- Spróbuję. Tylko jak ja mam to zrobić?
- Siłą woli - odpowiedziała Nell
- Postaram się... - no i starałam się dość długo, ale w końcu zgasłam.
- To może teraz spróbujemy jeszcze raz? Tylko tym razem już nie płoń.
- Dobra, ale to nie takie proste jak ci się wydaje, Rose - tym razem znów zapłonęłam, ale dopiero po chwili, już nie od razu. W tym momencie zza moich pleców dobiegł mnie męski głos:
- O matko! Dlaczego podpalacie Lynn?! - to był Carlos. Odwróciłam się. Wyglądał, jakby zobaczył ducha. Biedaczek. No to teraz trzeba by mu wszystko wyjaśnić...Ale najpierw trzeba zgasnąć.
- Dziewczyny! Pomóżcie mi zgasnąć!
- Może to pomoże? - spytała Jane pokazując mi czyjeś zdjęcie. Spojrzałam na nie. To był Kendall - No i pomogło...Czyli z tego wynika, że Kendall według ciebie jest brzydki, tak?
- Jak najbardziej. Bez obrazy Rose, ale każdy ma inny gust.
- Spoko...Przynajmniej wiemy kogo ci pokazać, żebyś zgasła. Tylko teraz się już nie zapalaj, błagam. Wiesz jak tu teraz przez ciebie gorąco? Ty może tego nie czujesz, ale my tak - powiedziała lekko zdenerwowana Rose
- Rose, ja nie czuję, żeby tu było gorąco - powiedziała Jane
- Ja też - powiedziała Nell - A przecież siedzisz od Lynn dalej niż my...
- Nie wiem co tu się dzieje, ale ja też nie czuję tutaj gorąca, pomimo, że stoję tuż za Lynn... - powiedział Carlos - Lynn, odwrócisz się do mnie i wyjaśnisz mi, co tu się dzieje?
- Wiesz co, musisz chwilę poczekać - powiedziałam. Zamknęłam oczy i odwróciłam się do Carlosa. Teraz nie mogę zapłonąć powiedziałam do siebie w myślach. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Carlosa. Nie poczułam tego ciepła, więc wywnioskowałam, że nie płonę, ale wolałam się upewnić. Spojrzałam na swoje ręce. Normalne.
- Udało mi się! Nie zapłonęłam! - powiedziałam przytulając Carlosa
- Dobra, dalej nic nie rozumiem... - powiedział Carlos lekko speszony.
- Ok, siadaj, zaraz ci wszystko wytłumaczymy - powiedziałam wskazując na łóżko - Po pierwsze, wszystkie jesteśmy siostrami.
- Serio?!
- Tak, przyrodnimi. Mamy wspólnego tatę.
- Aha...
- Po drugie, mam łączność z ogniem, co już sam widziałeś. Na razie jeszcze staram się to opanować...Ale jest dobrze, bo już się nie zapaliłam na twój widok.
- Dalej nie umiem uwierzyć w to, co zobaczyłem...A dlaczego tak w ogóle zapalasz się na mój widok?
- Cóż, jestem po prostu napalona na ciebie
- Aha, a od kiedy masz tą łączność? Bo jak ostatnio byliśmy sami, to jakoś nie widziałem, żebyś się paliła...
- Od dzisiaj. Kiedy byłam razem z dziewczynami u dziadków, objawiła mi się ta łączność kiedy dzwoniłeś. Napaliłam się i tyle...
- Dobra, jest coś jeszcze, co chciałybyście mi powiedzieć?
- Jane i Nell mają moce, a Nell ma jeszcze łączność z jakimś żywiołem, ale nie wiemy jeszcze z jakim.
- Moce...?
- Ech, to może teraz niech one ci to wytłumaczą. Ja się na tym nie znam.
- Dobra. Ja i Nell mamy po 3 moce. Ja potrafię czytać w myślach, manipulować snami innych i jestem wieszczką.
- Wieszczką...?
- To znaczy, że umiem przewidywać przyszłość.
- A Nell...?
- Ja potrafię szybko się przemieszczać, poruszać przedmiotami poprzez umysł i posiadam blokadę. I zanim zapytasz wytłumaczę. Blokada polega na blokowaniu umysłu przed innymi  mocami takimi jak czytanie w myślach i manipulacja snami.
- ...
- No i jeszcze te żywioły. Każdy kto ma blokadę, posiada również łączność z jakimś żywiołem. Lynn ma łączność z ogniem, więc posiada również blokadę. Ja również mam łączność z jakimś żywiołem, ale nie wiemy z jakim, ponieważ nie ujawniło się to jeszcze u mnie. Jest 5 żywiołów.
- A jakie to są żywioły?
- Jest ogień, woda, ziemia, powietrze i noc.
- Noc? To można zaliczyć do żywiołów?
- Haha...Taka była moja reakcja - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
- No to mamy coś wspólnego - powiedział Carlos uśmiechając się do mnie - Ała!
- Przepraszam. Po prostu już nie umiem dłużej na ciebie patrzeć jednocześnie nie napalając się na ciebie - powiedziałam odsuwając się od Carlosa, żeby go nie poparzyć.
- Spokojnie, tylko udawałem. W ogóle mnie nie poparzyłaś.
- Ale przecież ja płonę. Jak to może cię nie parzyć?
- A chcesz dowodu, że nic nie czuję? - powiedział po czym przysunął się do mnie i mnie przytulił - Widzisz? Kompletnie nic. Nie wiem jakim cudem, ale naprawdę mnie to nie parzy.
- Naprawdę? - spytała Jane z wyraźnie zaciekawiona
- Ja nic nie czuję. Nie wiem jak ty - odpowiedział Carlos.
- Mogę sprawdzić...? - spytała Jane
- Jasne - odpowiedziałam. Podeszła do mnie i dotknęła mojej ręki. Widać było na jej twarzy zdziwienie, lecz po chwili się uśmiechnęła i powiedziała:
- To niesamowite!
      Nell i Rose również mnie dotknęły. Nell nie miała reakcji, za to Rose odskoczyła ode mnie jak oparzona i krzyknęła:
- Kurde! Lynn! Poparzyłaś mnie! To bolało! - w tym momencie ręka Rose zaczęła parować. Dosłownie. Dziewczyny podeszły do niej starając się jej jakoś pomóc, Carlos siedział bez ruchu i nie wiedział co ma robić, a ja zamknęłam oczy i pomyślałam o Kendallu. Dlaczego o nim? Bo dla mnie jest brzydki i miałam nadzieję, że to pomoże mi zgasnąć. Otworzyłam oczy i spojrzałam na moje ręce. Były normalne. Podeszłam więc do Rose chcąc zobaczyć, czy już wszystko ok. To co zobaczyłam, zszokowało mnie. Bardzo. Rose właśnie...
---------------------------------------------------------------------------------------------
      Sorry że takie krótkie, ale jakoś nie mam weny. Jak myślicie, co się stało z Rose? Piszcie w komentarzach co sądzicie i dodawajcie recenzje. Do zobaczenia w piątek.
                                                             Janey^^

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 7

      Hej wszystkim! Ale się ostatnio rozpisałam. Stwierdziłam, że dodam ten rozdział na czas, ponieważ pojawiła się 1 reakcja. Zapraszam do rozdziału 7.
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                               *z pkt. Jane*

      Dokończyliśmy kolację i pojechaliśmy do hotelu. Byłyśmy razem z Nell wykończone, więc od razu się przebrałyśmy i poszłyśmy spać. Ja jednak nie usnęłam od razu, bo ciągle byłam jeszcze podekscytowana dzisiejszym dniem. W końcu jednak oddałam się tej błogiej czynności i odpłynęłam...
      Obudził mnie mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Była 8:00 rano i dzwoniła do mnie mama. Czego ona chciała o tej godzinie?
- Halo? - powiedziałam odbierając zaspanym jeszcze głosem
- Jane! Miałaś do mnie zadzwonić gdy dolecisz! Usłyszałam w wiadomościach, że samolot, który leciał do LA się rozbił i wszyscy zginęli! - powiedziała załamanym głosem i po chwili dodała, nie dając mi dojść do słowa - Próbowałam się do ciebie dodzwonić, ale nie odbierałaś. Myślałam, że nie żyjesz!
- Mamo, wszystko OK. Telefon wcześniej miałam rozładowany, a wczoraj zapomniałam go wziąć na kolację, a gdy wróciłyśmy z Nelly byłyśmy tak wyczerpane, że od razu poszłyśmy spać. I jak słychać, ja żyję. Więc nie ma się o co martwić. I na drugi raz zadzwoń jakieś pół godziny później dobra? - powiedziałam spokojnym głosem wchodząc do łazienki, by nie obudzić Nelly moim gadaniem.
- Dobrze, ale po tym co usłyszałam, chyba miałam prawo się martwić, prawda?
- Tak, oczywiście... - powiedziałam ziewając. Oparłam czoło o chłodne kafelki licząc, że mi to pomoże nie zasnąć
- Jane, nie usypiaj jeszcze. Chciałabym cię o coś prosić
- Spoko, o co?
- Słuchaj, ja wiem że gwiazdorzy są pociągający i tak dalej, więc gdybyś chciała z którymś ten teges, to pamiętaj o prezerwatywie.
- Mamo! Nie jestem puszczalską dziewuchą, która idzie z facetem do łóżka po 2 dniach znajomości! - powiedziałam oburzona.
- Wiem, ale gdybyś jednak zmieniła zdanie, to pamiętaj...
- Dobrze, będę pamiętać - powiedziałam nie dając jej dokończyć. Nienawidziłam rozmawiać na temat seksu razem z mamą. Traktowała mnie w tej sprawie jak 8-letnie dziecko, które nic nie wie na ten temat - Czy to wszystko co chciałaś mi powiedzieć? Bo widzisz, chciałabym się ogarnąć zanim zejdę na śniadanie.
- Nie, chciałam cię jeszcze o coś prosić.
- To proś, tylko szybko, bo zaraz usnę na stojąco.
- Chciałabym, żebyś zaraz po powrocie do polski poleciała do Paryża spotkać się z dziadkami. Mają ci coś do powiedzenia w sprawie twoich mocy i nie tylko.
- Mamo, a mogłabyś mi podać ich adres? - powiedziałam wchodząc po cichu do pokoju i szukając jakiejś kartki i czegoś do pisania.
- A po co ci on, skoro jesteś w Los Angeles?
- No bo widzisz mamo, chłopcy z BTR zabrali nas do Paryża i właśnie siedzimy w hotelu, a wczoraj byliśmy na kolacji na Wieży Eiffela.
- Naprawdę?! Byłaś na Wieży Eiffela?! I jakie widoki?
- Cudowne mamo. To podasz ten adres? - powiedziałam lekko zniecierpliwiona
- Dobrze, dobrze, już - powiedziała i podała mi adres, a ja go zapisałam. Nie wiem czy dobrze, ale zapisałam to tak jak słyszałam. Nie umiem mówić, a co dopiero pisać po francusku. Jedyne, co umiem, to Je t'aime, co oznacza kocham cię. W każdym razie o poprawną pisownię zawsze można zapytać Rose.
- A podałabyś mi jeszcze ich numer telefonu? Chciałabym wiedzieć, kiedy im pasuje.
- Dobrze - zaczęła podawać mi dwa numery. Jeden do babci, a drugi do dziadka.
- Dzięki - spojrzałam na zegarek. Była 8:15 - Mamo, muszę kończyć, bo muszę się jeszcze ubrać itd. i jeszcze pozwolić Nell też się ogarnąć, a śniadanie mamy o 9:30.
- Dobrze, zadzwoń potem i powiedz, o czym dziadkowie ci powiedzieli. Chcę być na bieżąco.
- Dobra, spoko. To pa - powiedziałam i rozłączyłam się, nie dając jej dość do słowa. Nie chciało mi się teraz z nią rozgadywać. Poszłam do łazienki się umalować, uczesać i ubrać. Gdy wyszłam, była 8:45, a Nell już wstawała.
- Hej, właśnie się zastanawiałam, gdzie jesteś. Nigdy nie wstajesz przede mną. Coś się stało?
- Nie, co się miało stać? O 8:00 zadzwoniła moja mama i tym samym mnie obudziła, nie pozwalając mi dalej spać.
- A no tak, słyszałam jakąś muzykę, ale poszłam dalej spać. Jestem wykończona.
- I tak też wyglądasz. Nie obraź się, ale wyglądasz jak pół dupy zza krzaka.
- Tak też się czuję. Chyba mam kaca...
- Kaca? Ty? Jaja sobie ze mnie robisz? Ile ty niby tego wina wypiłaś?
- Cóż, nie dużo, kilka kieliszków, ale czuję się, jakbym była na wielkim kacu...
- A ile DOKŁADNIE wypiłaś?
- Nie wiem, może jakieś 7-10 kieliszków?
- Ile?!
- Jejku, może trochę przesadziłam, może to było jakieś 5-7 kieliszków...
- To i tak dużo jak na ciebie...
- Wiem...Dobra, to ja lecę się ogarnąć, poczekasz na mnie nie?
- No przecież
- OK - Gdy Nell wyszła, była 9:20. Wyglądała już lepiej, lecz wciąż nie najlepiej. W tym momencie ktoś do nas zapukał.
- Proszę! - powiedziała Nelly
- To my - to był Logan i James - przyszliśmy sprawdzić, czy idziecie na śniadanie. Pomyśleliśmy, że jeżeli tak, to możemy po was przyjść i was zaprowadzić, bo zakładam, że nie wiecie gdzie jest jadalnia? - pokiwałyśmy przecząco głową na pytanie Logana.
- To jak? Gotowe? - spytał James
- Tak - powiedziałyśmy obie. Zaczynam się zastanawiać, czy nie jesteśmy jakoś duchowo powiązane...Gdy wyszłyśmy z pokoju, reszta już czekała. Widać było wyraźnie, że Lynn jeszcze śpi. Była praktycznie nieprzytomna. Gdyby nie to, że opiera się o Carlosa, to już dawno leżałaby jak długa na podłodze. Ciekawe co(lub kto)ją tak wymęczyło...Wolałam teraz o tym nie myśleć. Śniadanie było normalne. Myślałam, że skoro to jest taki drogi hotel, to nawet śniadanie będzie po królewsku. Cóż, w pewnym sensie było, bo jeszcze nigdy nie widziałam, żeby na śniadaniu na stole była taka ilość jedzenia, ale poza tym wszystko było normalne.
      Po wejściu do pokoju usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć, o czym dziadkowie chcą ze mną porozmawiać
- Jane, źle się czujesz?
- Nie, a czemu?
- No bo siedzisz taka zamyślona i nic nie mówisz...Normalnie to byś jeszcze opowiadała o wczorajszym wieczorze i w ogóle...
- Nic mi nie jest, po prostu gdy mama dzisiaj zadzwoniła, powiedziała mi, że mam się spotkać dziadkami, bo chcą mi coś powiedzieć.
- Naprawdę? Co takiego?
- Nie mam pojęcia. Mam ich numery i zaraz się dowiem - powiedziałam szukając któregoś numeru w kontaktach. Pierwsza była babcia, więc zadzwoniłam do niej. Umówiłam się z nią na dzisiaj. Nie dowiedziałam się niczego poza tym, że to coś ważnego i że mam przyjść z Nelly, bo to dotyczy nas obu. Spojrzałam na zegarek. Była 10:10. Miałam jeszcze trochę czasu do naszego spotkania, bo umówiłam się na 13:00.
- No i co powiedziała? - spytała Nelly wyraźnie zaciekawiona
- Tylko tyle, że to ważne i że to dotyczy nas obu, więc musimy się z nią spotkać razem.
- Ciekawe o co chodzi...To gdzie i o której?
- U nich w domu o 13:00. Mam ich adres, ale zapisałam go tak jak słyszałam. Trzeba poprosić Rose, żeby nam zamówiła taksówkę i podała adres taksówkarzowi.
- Aha. To może niech z nami pojedzie? Jestem pewna, że twoja babcia nie miałaby nic przeciwko obecności Rose. Rose jest przecież dobrze wychowana.
- Tak, to nie jest głupi pomysł. Ale najpierw jeszcze raz zadzwonię do babci i się zapytam. Wolę się upewnić.
- Dobrze.
      Babcia powiedziała, że jeżeli Rose nie przeklina itd. to może przyjechać, ale nie będzie mogła uczestniczyć w naszej rozmowie. Powiedziała, że dziadek ją czymś zajmie. Poszłyśmy więc do pokoju Rose i Kendalla. Tym razem zapukałam.
- Proszę! - usłyszałam głos R i K. Weszłyśmy i poprosiłyśmy, aby Rose na chwilę z nami poszła do naszego pokoju. Gdy już się tam znalazłyśmy, powiedziałyśmy jej tylko tyle, że mamy kłopoty z adresem i czy mogłaby z nami pojechać. Zgodziła się. Pokazałyśmy jej adres i powiedziała, że to jakieś 15 minut drogi autem, ponieważ na tej samej ulicy ma znajomych, a już kiedyś była w Paryżu.
      Gdy dojechałyśmy, moim oczom ukazał się ogromny dom. Był przepiękny. Zastanawiałam się, czy to dobry adres, ale w tym momencie z domu wyszli babcia i dziadek. Nie mogłam uwierzyć w to, że żyją w tak pięknym domu.
- Jane, skarbie, jesteś! Tak dawno cię nie widziałam. Strasznie się cieszę na twój widok - powiedziała babcia cała rozpromieniona. Tak szybko do mnie biegła, że dziadek nie umiał za nią nadążyć. Kiedy w końcu do nas podszedł i przerwał w końcu te uściski mojej babci powiedział:
- Również się cieszę że jesteś, Jane. Oh, widzę, że przyprowadziłaś Nelly i dwie równie urocze młode damy - mówiąc to podchodził do Rose, Nell, Lynn i całował je w ręce, a na końcu podszedł do mnie, pocałował w rękę i przytulił. Dziadek był po prostu gentlemanem. Jak byłam mała, to lubiłam się z nim bawić w zamek. Ja byłam księżniczką, a on księciem. No itd. Teraz jestem już na to za stara.
- Boże, gdyby na świecie byli tacy gentlemani to świat byłby dużo prostszy - powiedziała Rose dość głośno, byśmy mogły ją usłyszeć, ponieważ obok niej stała Lynn, a ona dalej ma w sprawie swojego życia obawy, więc się od niej trochę odsunęła.
- Jak chcesz żyć, to możesz stanąć koło mnie - powiedziałam.
- Z przyjemnością - podeszła do mnie robiąc duży łuk obok Lynn. Śmiesznie to wyglądało. Zresztą dziwię się trochę, że Rose dalej się jej tak boi, no ale w sumie to ona była z nią w pokoju, a nie ja, więc nie mam prawa się chyba na temat wypowiadać.
- Cholera, Rose, ja wtedy tylko tak gadałam. Z rana jestem po prostu nieprzytomna i gdy ktoś mnie budzi, jestem trochę agresywna, więc zażartowałam, że niechcący mogłabym cię zabić albo poranić.
- Na pewno tylko żartowałaś?
- Tak. Więc sztama?
- Sztama... - powiedziała Rose niepewnie podchodząc do Lynn i chwytając jej rękę.
- Ale nie myśl, że wrócę do twojego pokoju. Z chłopakami mi się świetnie mieszka. Może poza tym, że ja i Carlos mamy mało prywatności i przez to nie możemy - Lynn spojrzała na moich dziadków i już dalej powiedziała coś Rose na ucho. Można się domyślić co. Fajnie, że się dogadały.
- Jane, mówiłaś mi, że przyprowadzisz tu tylko Nelly i...Rose. Kim jest trzecia dziewczyna? - powiedziała babcia patrząc na Lynn
- To jest Evelynn. Nie mogłyśmy, a raczej nie chciałyśmy jej zostawiać. Dużo by gadać czemu. W każdym razie, dziewczyny nam się przydały. Rose świetnie zna francuski, a Evelynn nam załatwiła taksówkę. Nikt nie chciał się zatrzymać, więc gdy jechała następna taksówka, po prostu wyszła przed nią i czekała aż się zatrzyma. Jeszcze chwila i by w nią uderzył. Gdy chciał jechać dalej, nie pozwoliła na to znowu przed nim stając. Facet nie pojechał, bo bał się ją potrącić, to pewne. W tym czasie Rose powiedziała, że nam się spieszy, i że jak nas zawiezie, to dostanie podwójną zapłatę.
- O czym gadacie, czemu usłyszałam moje imię i dlaczego nic nie rozumiem z waszych dialogów? - spytała z udawanym oburzeniem Lynn. Świetnie jej to wychodziło. Naprawdę dobrze wybrała kierunek studiów.
- Ponieważ mówimy po polsku, ale przy was możemy mówić po angielsku - powiedział mój dziadek po angielsku z uśmiechem na ustach. Powiedziałam więc to samo co powiedziałam wcześniej po angielsku. Na szczęście babcia i dziadek kiedyś uczyli się angielskiego razem ze mną, a potem kontynuowali naukę tutaj, w Paryżu i dlatego wszystko rozumieją. Francuski również bardzo dobrze znają, ale nie mam pojęcia skąd. 
      Weszliśmy do środka. Tam było cudownie, po królewsku. Skąd oni mają tyle kasy? Nie chciało mi się zbytnio teraz o tym myśleć. Babcia zaprowadziła mnie i Nell do swojego gabinetu, a dziadek został z Rose i Lynn. Współczuję im, że nie wiedzą, że dziadek czyta w myślach. Najbardziej boję się o Lynn. Przecież ona nie jest typem grzecznej dziewczynki, więc jakie muszą być jej myśli? Nie mam ochoty się tego dowiedzieć.
- Usiądźcie proszę.
- O czym chciałaś z nami pogadać babciu?
- To się tyczy waszych mocy - zamarłam. 
- Czy wypowiedziałaś słowo "waszych" obok słowa "mocy"?!
- Tak, czemu cię to dziwi? - babcia była wyraźnie zdziwiona, lecz po chwili wyglądała, jakby doznała oświecenia i powiedziała:
- Rozumiem. Czyli nie wiedziałaś o tym, że Nelly ma moc, tak samo jak ty?
- Nie... - teraz sobie przypomniałam - Znaczy się, słyszałam jak Nell myślała o jakiejś mocy, ale nic więcej nie wiem...
- Słyszałaś jak Nelly myślała? To wspaniale! - wstała i mnie przytuliła - To o jakiej mocy myślała Nelly?
- Nie wiem, bo gdy usłyszałam jej myśli, to nie słyszałam zbyt wiele, bo tam było coś jakby blokada, a chwilę później zemdlała.
- Dlaczego zemdlała?
- Ech, dużo by gadać. W każdym razie, to było z wrażenia.
- Aha...No ale ta blokada się zgadza. To jedna z jej mocy.
- Jedna z mocy? Mówisz o blokadzie? I jakie jeszcze moce ma?
- Więc tak: blokada polega na blokowaniu swojego umysłu przed innymi mocami. Właśnie dlatego nie mogłaś się dostać do Nelly we śnie. A to, że odczytałaś jej myśli, to już inna sprawa, o której później pogadamy. Jej druga moc polega na poruszaniu przedmiotami poprzez umysł. Na przykład gdy jest wściekła, może nawet rozbić przedmioty wokół siebie. Jeszcze tego nie opanowała. Gdy już to zrobi, nie będzie rozbijała szkła przy pierwszej lepszej złości.
- Przepraszam że się wtrącam, ale mówicie o mnie, jakby mnie tu w ogóle nie było - powiedziała Nelly
- Jejku, zapomniałam o tobie, sorry.
- Spoko. Mam jeszcze trzecią moc. Mogę się szybko przemieszczać. 
- Jak szybko?
- Bardzo. Pokazać?
- No jasne! - wstałyśmy, wyszłyśmy do ogrodu i Nell zaprezentowała mi swoją niezwykłą szybkość. Też bym tak chciała...
- Wspaniale Nelly! Cieszę się, że już to w pełni opanowałaś. Teraz jeszcze tylko musisz opanować te rozbijanie rzeczy wokół siebie moja wnuczko- powiedziała moja babcia
- Sorry, ale czemu powiedziałaś do Nell "wnuczko"?! Przecież nie jesteście spokrewnione...Prawda?
- A właśnie, bo wy nie wiecie. Jesteście przyrodnimi siostrami.
- Że jak?! - powiedziałyśmy obie
- No tak. Chodźcie, wszystko wam wyjaśnię.
- Dobrze
      Gdy obróciłyśmy się w stronę drzwi do gabinetu, zobaczyłyśmy w nich Lynn i Rose, oraz zdyszanego dziadka, który próbował je teraz odciągnąć do środka. Ja i Nell podbiegłyśmy szybko do nich, zostawiając babcię w tyle.
- Nell, to co zrobiłaś było zajebiste! Jakim cudem przemieszczałaś się tak szybko? Nauczysz mnie tej sztuczki? - powiedziała Lynn nie dając się odciągnąć dziadkowi
- Yyy...dziewczyny, wy to widziałyście? Co wy w ogóle robicie na dole? Przecież miałyście być z dziadkiem u góry - powiedziałam
- No cóż, twój dziadek był tak zajęty opowiadaniem o czasach, w których żył, że nawet nie zauważył, kiedy wyszłyśmy. Poza tym, podsłuchałyśmy część waszej rozmowy z twoją babcią, Jane. Wytłumaczycie nam łaskawie o co chodzi z tymi całymi mocami? - powiedziała Rose zakładając ręce na piersi i czekając na odpowiedź. To samo zrobiła Lynn.
- Słuchajcie, wszystko wam wytłumaczymy, ale wejdźmy do gabinetu. Nie będziemy przecież stały w drzwiach.
- Dobra - powiedziały obie siadając na kanapie w gabinecie. Po chwili dołączyli do nas babcia i dziadek.
- Na pewno chcecie im wszystko opowiedzieć? - powiedziała babcia chwytając mnie i Nell za ramię
- Tak - odpowiedziałam, a Nell przytaknęła.
- Dobrze - teraz zwracając się do dziewczyn powiedziała:
- Jak macie na nazwisko? I jak się nazywały wasze matki?
- A po co pani to? - spytała Lynn
- Cóż, przypominacie mi pewne kobiety, więc jestem ciekawa.
- Ja jestem Rose Cast. Moja mama nazywa się Amanda Cast - Rose szturchnęła Lynn, żeby teraz ona odpowiedziała
- Ech, no dobra. Jestem Lynn...znaczy się Evelynn Cole. Moja mama ma na imię Diana Cole.
- Boże...a macie może zdjęcia waszych mam?
- Ja tak, a ty Lynn?
- Ja też - powiedziała i dziewczyny pokazały babci zdjęcia. 
- O matko...No cóż, musicie z nami zostać i mnie wysłuchać. Potem Jane i Nelly powiedzą wam o swoich mocach. Teraz musicie posłuchać co ja mam do powiedzenia. Nelly, Jane, też posłuchajcie, to ważne.
- Dobrze - powiedziałyśmy całą czwórką.
- Wy wszystkie jesteście przyrodnimi siostrami
- Co?! - krzyknęłyśmy wszystkie. Ja i Nell musiałyśmy z wrażenia usiąść. Babcia zaczęła nam tłumaczyć. Dowiedziałyśmy się, że mój tata jest ojcem nas wszystkich. Nieźle. Najpierw był z Amandą, mamą Rose i przez rok się opiekował Rose, ale gdy Amanda się dowiedziała, że mój tata ma moce itd, to go wyrzuciła z domu. Uznała go za potwora. Zaraz potem był z Dianą, mamą Lynn. Gdy Diana była w ciąży, powiedział jej wszystko, ale ona go wyrzuciła bo uznała go za chorego psychicznie. Później mama Nell raz zdradziła swojego męża z moim tatą. On i tak jej powiedział co potrafi, a ona mu częściowo uwierzyła. W końcu trafił na moją mamę. Zanim związał się z nią na poważnie, powiedział jej o mocach, a ona mu całkowicie uwierzyła. No i w ten sposób jesteśmy przyrodnimi siostrami. Nieźle. Trochę trudno w to uwierzyć.
- Ale z tego wynika, że powinnyśmy mieć jakieś moce. Co nie? - powiedziała Lynn
- Niekoniecznie. Gdy ktoś z mocami będzie mieć dziecko z kimś bez mocy, to jest 50% szans że dziecko będzie mieć moce, jak i 50% szans że nie będzie mieć mocy. Lecz gdy się nie ma mocy, jest możliwość łączności z jakimś żywiołem. 
- Jakim?
- Jest ich 5.
- A jakie są te żywioły?
- Ogień, woda, ziemia, powietrze i noc.
- Noc? To można zaliczyć do żywiołów?
- Tak.
- Aha... - w tym momencie komórka Lynn zadzwoniła. To, co się teraz stało z Lynn, zdziwiło mnie na maksa. Nic mnie już chyba po tym nie zaskoczy...

                                                             *z pkt. Lynn*

- Aha... - w tym momencie mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz. To był Carlos. W tym momencie zrobiło mi się ciepło.
- O kurde! Lynn! Ty płoniesz! - powiedziała Rose
- Płonę? O co ci chodzi?
- Chodzi mi o to! - powiedziała wskazując moje ręce. Spojrzałam na nie.
- O kurwa! Co to ma być?! - ja płonęłam na serio. Ale mnie to w ogóle nie bolało. Ani nie piekło. Czułam tylko ciepło.
- Spokojnie dziewczynki, to tylko dar łączności z ogniem.
- Na serio? - zapytałam
- Tak
- A jak się zacznie płonąć, to jak to wyłączyć?
- Chyba raczej ugasić. Po pierwsze: nie denerwuj się. Oddaj telefon
- Ja się nie denerwuję. I dlaczego mam oddać mój telefon?!
- Po prostu mi go daj.
- No dobra... - podałam jej telefon. Wkurzyło mnie to.
- Albo może lepiej go zatrzymaj...wygląda na to, że nie zaczęłaś płonąć z powodu złości.
- No to z powodu czego?
- Nie wiem, ale zaczęłaś płonąć, gdy zobaczyłaś kto dzwoni. Więc kto to był?
- Carlos, mój chłopak.
- Chłopak?! - dziewczyny były wyraźnie zdziwione.
- No co? Jest pociągający, więc jak mogłabym mu odmówić?
- A więc o to chodzi...Powiedz Evelynn, jesteś na niego napalona?
- Tak, od wczoraj, ponieważ ktoś nie raczył zapukać i straciłam wtedy ochotę na seks z nim, a teraz gdy tylko go widzę jestem na niego jeszcze bardziej napalona.
- No cóż, Jane, Nelly i Rose muszą pomóc ci opanować twój żywioł, ponieważ jutro ja i dziadek lecimy do Włoch na tydzień, więc nie będziemy w stanie prowadzić zajęć z opanowywania mocy.
- Dobrze - powiedziałyśmy chórem
      Moje życie staje się coraz ciekawsze. Najpierw poznanie BTR, potem niedoszły seks z gorącym Carlosem, a teraz posiadanie łączności z ogniem. Według mnie, ten żywioł pasuje do mnie najlepiej. Ciekawe co się będzie działo dalej...
---------------------------------------------------------------------------------------------
      I jak się podobało? Piszcie w komentarzach co sądzicie o tym rozdziale i co według was się będzie dalej działo. Jestem ciekawa waszych pomysłów. Następny rozdział dodam wtedy, gdy zobaczę chociażby jeden komentarz albo jedną reakcję. Do zobaczenia
                                                        Janey^^

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 6

     Wiem, że zmaściłam tamten rozdział. Nie wiem czy do końca, ale na pewno trochę zmaściłam przez te całe moce Jane. Przepraszam również, że dodaję ten rozdział z opóźnieniem, ale ostatnio mam trochę mało czasu, ponieważ jak sami wiecie zbliża się koniec roku szkolnego a z tym związane są oceny końcowe a ja muszę trochę popoprawiać tych ocen. Postaram się więc jakoś nadrobić to opóźnienie. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. Zachęcam do słuchania razem ze mną: "I Won't Give Up" i "Show Me". Pragnę również poinformować o tym, że mam drugiego bloga, którego piszę razem z moją sis Lena Angeles: http://big-time-rush-every-day.blogspot.com/ Zapraszam do czytania. A teraz rozdział 6. Z pkt. Carlosa trochę 18+, ale najpierw sami przeczytajcie...
---------------------------------------------------------------------------------------
                                                                  *z pkt. Jane*

      Gdy podjechaliśmy pod lotnisko była 11:00. Szybko kupiliśmy bilety i musieliśmy tylko poczekać do 11:30 bo wtedy mieliśmy samolot do Paryża. Wkrótce w głośnikach ogłoszono, że wszyscy, którzy lecą do Paryża mają już się zbierać. Nawet się nie obejrzałam, a już lecieliśmy samolotem. Ja siedziałam razem z Nelly, Lynn z Rose, Logan z Jamesem, a Carlos z Kendallem. Ja całą drogę gadałam i słuchałam muzyki.
      Podczas lotu nie było żadnych turbulencji, a już miałam nadzieję, że będą, no ale przecież nic nigdy nie idzie po mojej myśli. Gdy wylądowaliśmy i wzięliśmy bagaże zamówiliśmy dwie taksówki(no bo przecież 8 osób nie pomieści się w jednej). Podzieliliśmy się na dziewczyny i chłopaków i powiedzieliśmy, żeby nas zawieźli pod hotel, który jest najbliżej Wieży Eiffela(a właściwie to Rose powiedziała, bo zna z nas wszystkich francuski najlepiej). Gdy dojechaliśmy na miejsce i wszyscy wysiedliśmy, poszliśmy na recepcję. Oczywiście to Rose mówiła, bo dziewczyny - ja też - w ogóle nie znały francuskiego, a chłopcy tylko trochę, ale też tyle co nic. Rose powiedziała, że mają tutaj bardzo różne pokoje i że zostały wolne już tylko 3 pokoje. Jeden 4-osobowy i dwa 2-osobowe. Wzięliśmy je, bo co innego mieliśmy zrobić skoro było już po 4:00 rano? Chłopcy wzięli biały 4-osobowy, Rose z Lynn fioletowy, a Nell i ja biało-fioletowy. Kiedy już się wypakowałyśmy, Nell się przebrała i od razu poszła spać a ja wzięłam jeszcze kąpiel. Gdy się położyłam, od razu usnęłam.

                                                                  *z pkt. Nelly*

      Obudziło mnie mocne słońce. Spojrzałam na zegarek. Była 10:00. Strasznie późno jak dla mnie, ale co się dziwić, skoro poszłam spać przed 5:00. Jane jeszcze spała. Pewnie będzie jeszcze spała do obiadu, dopóki coś lub ktoś jej nie obudzi. Poszłam do łazienki, wzięłam szybką kąpiel, umyłam zęby, poczesałam się, pomalowałam i ubrałam. Rozejrzałam się po łazience. Wcześniej nie miałam czasu na jej oglądanie. Była ładna, fioletowo-kremowa
      Gdy poszłam do pokoju była 10:45. Jane wciąż spała. Zastanawiałam się czy jej nie obudzić, ale pomyślałam, że dla własnego dobra lepiej pozwolić jej jeszcze spać. Wyjrzałam przez okno. Miałyśmy piękny widok, prosto na Wieżę Eiffela. Po chwili tej bezczynności sięgnęłam po książkę i zaczęłam czytać.

                                                             *z pkt. Rose*

      Obudził mnie budzik. Spojrzałam na zegarek. Była 8:00. No tak, jest poniedziałek, a w poniedziałki zajęcia mam o 9:30, więc budzik nastawiam na ósmą. Z przyzwyczajenia go nie wyłączyłam. Zawsze pozwalałam muzyce lecieć. Na budzik miałam ustawioną piosenkę "E.T." Katy Perry.
- Rose, kurwa, wyłącz ten zajebany budzik! Jest 8:00! Przecież poszłyśmy spać o 5:00! Miej litość kurde! - zaczęła się przedzierać przez budzik Lynn.
- Dobrze, już, dobrze! - wyłączyłam budzik i zapytałam:
- Lynn, o której cię obudzić?
- Około 11:00. Ja sobie nastawię budzik na 10:45 i jeżeli wtedy nie wstanę, to zacznij mnie budzić.
- Dobra. Idziemy dalej spać nie?
- No...
- To do zobaczenia o 11:00 - powiedziałam. Lynn już się nie odezwała. Chyba już usnęła. Ja również oddałam się całkowicie tej przyjemnej czynności, którą przerwał nam mój "zajebany budzik" jak to określiła Lynn. Chwilę przed uśnięciem nastawiłam mój budzik na 10:00, podpięłam do telefonu słuchawki i założyłam je, żeby znowu nie obudzić Lynn. I odpłynęłam...
      Ponownie usłyszałam "E.T.". Sprawdziłam godzinę. 10:00. No to czas iść się ogarnąć. Po cichu wstałam, uważając, żeby nie wydać żadnego dźwięku. Nie chciałam znowu jej obudzić. Gdy weszłam do łazienki, oniemiałam. Była po prostu cudowna. Duża, przestronna, fioletowo-biało-pomarańczowa. Piękna. Ciekawe, jaką mają dziewczyny i chłopcy. Wzięłam prysznic, doprowadziłam włosy do ogólnego porządku i się ubrałam:
Z pokoju dobiegł mnie dźwięk muzyki. Założyłam, że to budzik Evelynn. Rozpoznałam piosenkę. Było to "Show Me" Jessici Sutty. Po chwili usłyszałam ciszę i głos Lynn.
- O Jezusie... - powiedziała. Odwróciłam się z uśmiechem na ustach i zapytałam:
- Gdzie ty tu widzisz Jezusa? Mnie? Sorry, ale chyba jeszcze śpisz albo zajarałaś coś mocniejszego.
- Nie, mówię o łazience. Jest cudna. A co do tego drugiego, to jeszcze śpię. Ja nie ćpam. Znaczy się, zdarzyło mi się zajarać marihuanę, ale to było kilka miesięcy temu, więc to już raczej nie działa.
- Tak, to prawda...Naprawdę paliłaś zioło?
- No, a co? Dziwi cię to?
- W twoim przypadku? Nie.
- ...Dzięki...
- Ale to było powiedziane pozytywnie. Dobrze jest mieć wśród znajomych jakąś szaloną osobę, bo to podobno poprawia samopoczucie i - to powiedziałam już do siebie i dużo ciszej - źle działa na własną psychikę...
- Słyszałam!
- Oj tam, oj tam. Idę do pokoju, a ty się ogarnij, bo wyglądasz jak półtora nieszczęścia - powiedziałam zamykając drzwi. Usiadłam na łóżku, założyłam słuchawki, puściłam muzę i zaczęłam czytać gazetę.

                                                                 *z pkt. Lynn*

      Gdy Rose wyszła, spojrzałam do lustra. Naprawdę źle wyglądałam, ale ja bym nie powiedziała, że wyglądam jak półtora nieszczęścia, tylko jak pół dupy zza krzaka, ale wielkiej różnicy to to nie robi...Weszłam pod prysznic, puściłam ciepłą wodę i zaczęłam śpiewać. Nie obchodziło mnie, czy ktoś to słyszy czy nie. W domu od zawsze śpiewam pod prysznicem.
      Owinęłam się ręcznikiem, podeszłam do lustra i zaczęłam czesać włosy. Później je suszyłam. A potem znowu je poczesałam. Mam po prostu bzika na punkcie włosów. Umalowałam się, ubrałam:
Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że mogę tak wyjść do ludzi. Gdy weszłam do pokoju, czekała tam na mnie niespodzianka...

                                                                 *z pkt. Jane*

      Usłyszałam czyjeś głosy i poczułam, że ktoś mnie szturcha. Z ledwością otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Nelly mnie szturcha, Logan coś do mnie mówi, a James jest zwrócony do nas plecami.
- Boże, Jane, ile można spać? Jest już 11:30. Raczysz łaskawie chociażby usiąść? - zapytała mnie Nell, gdy zobaczyła, że otwieram oczy.
- Co? Ach, tak, już, już...To mówiłaś, że która jest godzina? - powiedziałam zaspana
- 11:30! Idź się szybko ogarnij, bo James już przyniósł nam jedzenie na lunch! - odpowiedziała mi podniesionym głosem
- Już tak późno?! Trzeba było mnie wcześniej obudzić! Chryste, to ja lecę się ogarnąć, będę za jakieś 45 minut! - powiedziałam zamykając drzwi do łazienki. Szybko napuściłam wodę do wanny, wzięłam szybką kąpiel, na szybko się poczesałam i umalowałam, aż w końcu się ubrałam:
Obejrzałam się ostatni raz w lustrze i stwierdziłam, że czegoś mi brakuje, więc postanowiłam, że założę sobie jeszcze bandankę. Teraz mogłam już wyjść.
- Szybko ci to poszło...trwało to tylko 35 minut... - powiedziała z podziwem Nell
- To dlatego, że jest już późno - powiedziałam i zaczęliśmy jeść. James powiedział, że przyniósł tylko to, co miał, czyli resztki ze śniadania, tzn. chleb, szynka, ser, sałata, pomidory, ogórki, banany i jabłka. Ja wzięłam sobie jabłko i banana, bo z rana nigdy nie jestem specjalnie głodna. Chłopcy nie jedli, bo powiedzieli, że wstali na śniadanie, które było o 9:30 więc nie są głodni. Nelly zrobiła sobie kanapkę z serem, sałatą, pomidorem i ogórkiem.

                                                                 *z pkt. Kendalla*

      Zaraz po śniadaniu poszedłem razem z Carlosem na miasto kupić coś do jedzenia dla dziewczyn. Postanowiliśmy, że kupimy coś słodkiego i coś zdrowego i lekkiego. W tym układzie Carlos zajął się słodyczami, a ja owocami. Kupiłem arbuza, jabłka i mandarynki, a Carlos czekoladę i ciasteczka maślane. Dokupiliśmy jeszcze kakao i herbatę.
      Gdy weszliśmy do naszego pokoju, James i Logan kładli właśnie jedzenie ze śniadania na tacy. My stwierdziliśmy, że lepiej kupić coś innego. Zaczęliśmy układać jedzenie na drugiej tacy. Pewnie się zastanawiacie, skąd mamy tace. Zwinęliśmy je z jadalni. Potem je oczywiście oddamy, ale na razie są nam potrzebne. Kiedy kroiłem arbuza poplamiłem sobie koszulkę. Była biała, a teraz jest różowa. No świetnie. Poszedłem do łazienki
zaprać bluzkę i przebrać się w nową. Styl łazienki nie bardzo nam pasował, ale gdy zobaczyliśmy pokoje dziewczyn, to woleliśmy wziąć ten. Gdy wyszedłem, Logan i James już wychodzili, a Carlos czekał już na mnie. Cieszymy się, że pokoje dziewczyn i nasz są obok siebie. 
      Zapukałem we fioletowe drzwi i czekaliśmy, aż ktoś nam otworzy.
- Carlos, która godzina? - spytałem
- Po 11:00. Może jeszcze śpią? Albo pomyliliśmy pokoje?
- Aha...na pewno nie pomyliliśmy pokoi, ale możliwe, że jeszcze śpią.
- Cóż, może powinniśmy spróbować tam wejść?
- Tak, masz rację - powiedziałem, zapukałem jeszcze raz, nacisnąłem klamkę i otworzyłem drzwi. Rose siedziała na łóżku ze słuchawkami na uszach i czytała jakąś gazetę. Gdy nas zobaczyła, poderwała się na równe nogi i ściągnęła słuchawki.
- Cześć, możemy wejść? Pukaliśmy, ale nikt nie otwierał, więc postanowiliśmy wejść - powiedziałem
- Przynieśliśmy jedzenie - dopowiedział Carlos
- Jasne, wchodźcie.
- A gdzie Lynn? - zapytał Carlito
- Jest w łazience. Powinna zaraz wyjść - jakby za sprawą zaklęcia, Evelynn wyszła w tym momencie z łazienki. Widać było, że jest bardzo zaskoczona naszą obecnością.
- Jedzonko przyszło - powiedział Carlos 
- Aha...To jakie żarełko przynieśliście? - powiedziała Lynn spoglądając na tacę, jak gdyby wszystko prześwietlała. Po chwili powiedziała - ja biorę ciasteczka, mandarynkę i kakałko.
- Jaka zmiana...jeszcze rano klęłaś jak szewc a potem nazwałaś mnie Jezusem, a teraz taka miła się zrobiłaś... - powiedziała Rose
- No co? Twój pieprzony budzik mnie obudził o 8:00 rano! Jak tak można? Przecież poszłyśmy spać o 5:00! Ciesz się, że go nie rozpierdoliłam a ty jeszcze żyjesz i nie jesteś ranna.
- Za wcześnie się ucieszyłam...Masz rację, cieszę się. A i jeszcze jedno. Chce ją ktoś w pokoju? Bo zaczynam się martwić o moje życie i zdrowie psychiczne.
- Ja mogę zamienić Kendalla na Lynn! - Carlos przerwał dziewczynom kłótnię
- Ej, a ty wiesz, że to jest całkiem niezły pomysł? - powiedziała rozpromieniona Lynn.
- Hej, dlaczego akurat mnie? - powiedziałem lekko wkurzony
- Nie obraź się, ale jesteś trochę mało rozrywkowy. Nawet nasz mądrala Logan umie się zabawić, tylko ty nie - odpowiedział mi spokojnie Carlito. Omiotłem pokój spojrzeniem. Był cały fioletowy. Ale łóżka były oddzielne. Mogłem się zgodzić, ale tą decyzję musi podjąć jeszcze Rose. Wszyscy na nią spojrzeliśmy. Widać było, że w myślach rozważa wszystkie za i przeciw. Nie dziwię jej się. W końcu jestem chłopakiem.
- Dobra. Lynn, pakuj manatki i sio.
- ...Serio?!...
- Coś taka zdziwiona? Zamiana ciebie na Kendalla to świetny pomysł. Przynajmniej będę miała pewność, że się obudzę, bo nikt nie będzie chciał mnie zabić. Poza tym, skoro Kendall nie jest rozrywkowy, to znaczy, że świetnie się z nim dogadam.
- Ok! Chodź Carlos, bierzemy żarełko i idziemy. Kendall, przyniesiemy ci później rzeczy. To narka! - powiedziała Evelynn biorąc do jednej ręki walizkę, a drugą ciągnąc Carlita ze sobą. On w ostatnim momencie zdążył wziąć paczkę ciasteczek, którą wsadził do ust, a w rękę chwycił dzbanek kakaa i po chwili już ich nie było. Nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji. Kto by pomyślał, że po 1 dniu znajomości z Rose wylądujemy w jednym pokoju sam na sam na nie wiadomo jak długo. Nastała cisza. Piekielnie długa cisza. Postanowiłem ją przerwać i palnąłem pierwszą lepszą głupotę, która przyszła mi na język.
- Co czytasz?
- Magazyn o modzie i urodzie. Czyli coś, co na pewno cię nie interesuje.
- Tak, masz rację - przypomniałem sobie, że słuchała muzyki zanim weszliśmy. Postanowiłem więc zapytać:
- Czego słuchałaś?
- Was.
- Nas?
- No BTR.
- To miło. A jakiej piosenki?
"Young Love"
- Jak chcesz to mogę ci ją zaśpiewać.
- Naprawdę?! 
- Tak
- Oczywiście że chcę! Nigdy bym nie pomyślała, że będziesz śpiewać tylko dla mnie.
- Jeżeli chcesz to możesz zaśpiewać razem ze mną. Chciałbym usłyszeć twój głos.
- Ale przecież słyszałeś go już. Chyba że nie wy wybieraliście najlepsze wykonanie w konkursie...
- Owszem, słyszałem, ale sama wiesz, jak słychać przez takie nagrania. Nasi technicy zrobili co mogli, by usunąć to całe charczenie z dyktafonu. Jak również sama wiesz, dużo lepiej słucha się kogoś na żywo niż przez nagranie. To jak? Zaśpiewasz ze mną?
- Boję się, że zacznę fałszować.
- Nie bój się, każdemu się zdarza. Nawet mi. Nie wiesz nawet, ile razy to nagrywaliśmy.
- Serio? Ile razy?
- Serio. Mnóstwo. Możemy śpiewać bez muzyki?
- Tak. Mnie osobiście się śpiewa lepiej bez muzyki, bo można wprowadzić inne dźwięki itd.
- Dokładnie! To ja będę śpiewać mój tekst i Logana, a ty Jamesa i Carlosa. Może być?
- Tak. Możemy zaczynać
- Ok - no i zaczęliśmy śpiewać. Muszę przyznać, że świetnie nam to wyszło.

                                                             *z pkt. Carlosa*

      Gdy weszliśmy do mojego pokoju - znaczy się teraz już naszego - tak gwałtownie stanęła, że aż się zatoczyłem i upadł bym na ziemię, gdyby mnie nie przytrzymała. Naprawdę ma mnóstwo siły.
- Skąd masz tyle siły? Jeszcze nigdy nie spotkałem tak silnej dziewczyny.
- Cóż, mam 3 braci, a wśród tylu chłopaków nie sposób nie nauczyć się sztuk walki i przy okazji zyskać siły. Mamie się nie podobało to, że w przedszkolu, podstawówce i gimnazjum miałam więcej przyjaciół wśród chłopaków niż wśród dziewczyn, dlatego starała się, żebym - jak to ona określiła - w końcu przeszła na jasną stronę, a mojemu tacie się to podobało. Braciom oczywiście też. Teraz mamie dalej się to nie podoba, ale już mniej, bo teraz, kiedy jestem na studiach, zaczęłam przyprowadzać do domu więcej dziewczyn i zaczęłam nosić sukienki, szpilki i zaczęłam się malować. Ale dalej trochę jestem chłopczycą w duchu.
- To świetnie! Ja mam tylko starszego brata, ale lubiłem się z nim siłować na ręce.
- Ja też jestem najmłodsza! Chciałbyś spróbować posiłować się ze mną?
- Nie zrozum mnie źle, ale jestem pewny, że z tobą wygram.
- Taki jesteś pewien? To może to sprawdzimy?
- Ok, czemu nie.
      Zaczęliśmy się siłować. Na początku wygrywałem ja, ale po chwili zaczęła wygrywać Lynn. Później byliśmy na równi. Jeszcze chwila i bym wygrał, ale w tym momencie drzwi się otworzyły i do środka wszedł Kendall. Odruchowo spojrzałem w stronę drzwi i się zdekoncentrowałem. Gdyby nie Kendall, to bym wygrał.
- Carlos, dziewczyna cię pokonała w siłowaniu na rękę? - spytał lekko zdziwiony Kendall
- To przez ciebie. Zdekoncentrowałem się kiedy wszedłeś. Przyrzekam, że jeszcze chwila i bym ją pokonał.
- To prawda. Ma dużo siły. Dzięki tobie wygrałam - powiedziała szczęśliwa Evelynn.
- Ale ty też masz dużo siły jak na dziewczynę. Co powiesz na mały rewanżyk?
- Z przyjemnością
- Hej, mogę popatrzeć? - spytał wyraźnie zaciekawiony Kendall.
- Jasne - odpowiedzieliśmy oboje. Już mieliśmy zacząć, gdy do pokoju weszła Rose
- Czemu przyszłaś? Powiedziałem, żebyś chwilkę zaczekała - powiedział Kend.
- Cóż, nudziło mi się trochę samej...
- Ah, rozumiem. Lynn i Carlos właśnie się siłują, chcesz popatrzeć?
- Czemu nie.
      Ten pojedynek trwał chyba jeszcze dłużej niż poprzedni, ale w końcu to ja wygrałem.
- No to jesteśmy kwita - powiedziała Evelynn.
- Tak
- Dobra, to ja biorę gitarę i lecę razem z Rose do jej...yyy....naszego pokoju. Przynieście potem moje rzeczy, dobra?
- Spoko - powiedziałem i wyszli. Teraz Kendall i Rose mało mnie interesowali. Lynn coraz bardziej mnie pociągała. W dodatku zostałem z nią sam na sam. 
- To które łóżko jest moje? - zapytała Lynn
- U góry, po prawej.
- A twoje i reszty?
- Moje u góry po lewej, Logana na dole po lewej, a Jamesa na dole po prawej. Chciałbym ci coś  powiedzieć, tylko nie wiem jak zareagujesz...
- Spoko, wal prosto z mostu. Nie lubię, gdy ktoś owija w bawełnę.
- Dobrze... - nie wiedziałem jak to powiedzieć. Chciałem to jakoś ładnie ująć, ale nie wiedziałem jak, więc powiedziałem po prostu:
- Lynn, cholernie mnie pociągasz - widać było, że jest zszokowana, ale po chwili uśmiechnęła się i powiedziała:
- To miło. Ty mnie też pociągasz.
- Naprawdę?
- Tak
- To dobrze - powiedziałem, przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Ona odwzajemniła mój pocałunek. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Zdjąłem koszulę Lynn, później bokserkę, a ona zdjęła moją bluzkę. Evelynn zaczęła zdejmować swoje spodnie, więc postanowiłem, że zrobię to samo. Gdy byliśmy już tylko w bieliźnie, spojrzałem na nią i stwierdziłem, że ma świetne ciało. Wtedy napaliłem się na nią jeszcze mocniej. Usiadła wtedy na podłodze, a ja zapytałem:
- Na pewno tego chcesz?
- Tak! - powiedziała, ściągnęła mnie na ziemię i usiadła na mnie i zapytała:
- Pytanie tylko, czy ty chcesz
- Oczywiście! Przecież to ja zacząłem.
- To po co się jeszcze pytasz? Daję ci wolną rękę w sprawie seksu.
- Serio?!
- Tak serio, a teraz kontynuuj, bo się napaliłam, a jak będziemy tak bezczynnie siedzieć to może mi przejść - powiedziała a ja położyłem ją na plecach i zacząłem całować w usta, później w szyję, schodząc coraz niżej. Już prawie do tego doszło, ale w tym momencie do pokoju weszła Jane. Nie wiedziałem, co mam zrobić.

                                                             *z pkt. Jane*

      Nie wiedziałam, czy mam coś powiedzieć, wziąć czystą koszulkę dla Logana i wyjść, czy od razu zamknąć drzwi i pozbyć się tego widoku sprzed oczu.
- Kurwa, Jane, nie wiesz, że się puka do jasnej cholery?! - powiedziała Lynn podnosząc się z podłogi i zakładając spodnie - Co ty tu właściwie robisz?!
- Cóż, Logan poplamił sobie koszulkę, więc postanowiłam, że mu przyniosę czystą. Nie zapukałam dlatego, że powiedział, że nikogo nie ma, ale skoro jesteście zajęci, to przyjdę później...
- Daj spokój, przez twoje wejście straciłam ochotę. Następnym razem pukaj, nawet jeżeli myślisz, że nikogo nie ma - powiedziała zakładając bokserkę. Dopiero teraz zauważyłam, że Carlos już jest ubrany.
- To ja może poszukam tej koszulki... - powiedział lekko zakłopotany. 
- Dobrze... - powiedziałam również zakłopotana. Po chwili stał już przede mną z bluzką w ręce.
- Dzięki...To ja już pójdę...
- Możemy do was wpaść? - powiedziała Lynn zakładając koszulę i dokończyła - Mam wrażenie, że i tak byśmy tego dzisiaj nie zrobili, ponieważ ciągle ktoś by nam przeszkadzał.
- Tak, jasne. Pójdziemy jeszcze tylko po Rose i Kendalla, bo właśnie wychodzimy na miasto.
- Ok, spoko, tylko do nich też zapukaj, bo są sami, a nie wiadomo co oni robią - powiedziała Lynn już bez złości w głosie
- Dobra, zrozumiałam.
     Gdy stanęliśmy przed drzwiami pokoju Rose i Lynn właśnie miałam zapukać, gdy Evelynn powiedziała:
- A i to nie jest już mój pokój. Teraz mieszkam u chłopaków zamiast Kendalla, a Kendall u Rose zamiast mnie. Taka mała wymiana - powiedziała rozradowana Evelynn
- Ale dlaczego? - zapytałam mocno zdziwiona
- Cóż, można powiedzieć, że Rose bała się, że już się nie obudzi, a chłopakom przeszkadzało to, że Kendall jest mało rozrywkowy. A tak poza tym, to Kendall się przecież podoba Rose, więc nie widzę żadnych przeciwwskazań. No, może poza tym, że mogliby się trochę zabawić sam na sam, ale raczej w to wątpię.
- Teraz rozumiem...I ja również w to wątpię - powiedziałam i otworzyłam drzwi. Cóż, znowu zapomniałam zapukać...taki nawyk. W każdym razie, może lepiej było zapukać, bo gdy weszliśmy, odskoczyli od siebie jak oparzeni, a z tego co widziałam, to jeszcze chwila i by się pocałowali. Czy ja zawsze muszę komuś w czymś przeszkadzać? I to jeszcze w takich momentach? Rose i Kend to pikuś, ale Lynn i Carlos to przesada. Żeby po jednym dniu znajomości? Eh, nieważne...
- A co wy tutaj świętoszki robicie? Całujecie się? Ale z was bezbożnicy! - powiedziała Lynn świetnie udając osobę przestrzegającą reguł świętości itd. a Carlito i ja się w tym momencie zaśmialiśmy.
- Lynn, mogłabyś być aktorką - powiedział Carlos z podziwem.
- Wiem, dlatego studiuję aktorstwo.
- To świetnie. A gdzie studiujesz?
- Tam, skąd pochodzę, czyli w Nowym Yorku - po tym zdaniu już nie słuchałam dalej ich rozmowy, a moją wypowiedź skierowałam prosto do Rose i Kendalla:
- Słuchajcie, za chwilę wychodzimy na miasto. Chłopaki prosili, żeby wam przekazać. Idziecie?
- Tak, jasne. Już wychodzimy - powiedziała Rose chwytając Kenda za rękę i ciągnąc go za sobą prawdopodobnie do pokoju chłopaków. Stanęłam między Lynn i Carlosem przerywając ich rozmowę i nakazując gestem, żebyśmy już szli.
      Postanowiliśmy, że dzisiaj zrobimy ogólny obchód ulic wokół hotelu, a w następnych dniach pozwiedzamy dalsze części Paryża. Koło hotelu znajdował się spożywczak, sklep z ciuchami, księgarnia i jeszcze kilka innych sklepów z butami, biżuterią itd. 
      Chłopcy powiedzieli nam, że zabierają nas dzisiaj na kolację do restauracji na Wieży Eiffela. Powiedzieli, że o 18:00 mamy być gotowe. Gdy po obiedzie poszłyśmy do pokoi, była 15:00. Zakładam, że reszta dziewczyn już oddała się w ręce słodkiemu szaleństwu przygotowań do kolacji z chłopakami tak samo jak ja i Nelly. Nell ubrała się dziewczęco a ja kobieco. Postanowiłyśmy, że zobaczymy w co się ubrały Rose i Lynn. Gdy weszłyśmy do pokoju Rose i Kendalla, zobaczyłyśmy, że nie ma tam Rose, a Kendall siedzi na łóżku wyraźnie znudzony.
- Gdzie Rose? - spytałam
- W łazience. Ubiera się. Zabrała ze sobą stertę ciuchów i powiedziała, że za chwilkę coś wybierze. A minęły już 2 godziny...A tak poza tym to ładnie wyglądacie.
- Dzięki - powiedziałyśmy jednocześnie. W tym momencie z łazienki wyszła Rose. Wyglądała świetnie. Ubrała się klasycznie.
- Świetnie wyglądasz - powiedziała cała nasza trójka.
- Dzięki, wy też - powiedziała do mnie i do Nelly.
- Chcemy jeszcze iść sprawdzić jak wygląda Lynn. Idziecie z nami? - zapytałam
- Dobra, ale wy odpowiadacie za moje życie
- Spoko.
      No i poszłyśmy. U chłopaków był ten sam wyraz twarzy co u Kendalla trochę wcześniej. Dowiedzieliśmy się, że Lynn siedzi w łazience i ubiera się już 2,5 godziny. Była godz. 17:45, ale postanowiliśmy, że Carlos zapuka do Lynn i powie jej, że jest już 18:15. Mieliśmy nadzieję, że to poskutkuje. No i poskutkowało. Gdy wyszła wyglądała super. Była ubrana bardzo fajnie
- Fajnie wyglądasz - powiedział Carlos, a reszta go poparła.
      Gdy wjechaliśmy na górę Wieży Eiffela, byłam oszołomiona. Widok był piękny. Szczególnie teraz, gdy zachodziło słońce i niebo było w kilku barwach. Podczas kolacji było świetnie. Rozmawialiśmy, pierwszy raz piłam wino i byłam w tak wytwornej restauracji. Nie mogłam w to uwierzyć. Potem każdy z nas rozmawiał już tylko w swojej parze.
- Jak ci się tutaj podoba? - spytał mnie Logan.
- Tutaj jest świetnie. Ale gdyby ktoś kiedyś mi powiedział, że pojadę do LA, spotkam sławny zespół, pojadę do Paryża i będę jeść kolację z Loganem Hendersonem i resztą zespołu, to bym najzwyczajniej w świecie nie uwierzyła i uznała tą osobę za nienormalną.
- Cieszę się, że ci się podoba. Doskonale cię rozumiem. Gdyby mnie ktoś kiedyś powiedział, że będę sławny i że będę siedział w restauracji na górze Wieży Eiffela z tak niezwykłą dziewczyną jak ty, to również bym nie uwierzył - poczułam, że się rumienię, więc postanowiłam zmienić temat:
- Dziękuję. Ale tak właściwie, to dlaczego to robicie?
- Co?
- No to. Zabieracie nas do Paryża, jesteście z nami w pokoju - co tyczy się Lynn i Rose - i zabieracie nas do tak ekskluzywnej restauracji.
- Cóż, na początku, zanim jeszcze was poznaliśmy, myśleliśmy, że po prostu spędzimy z wami trochę czasu i tyle. Ale gdy was poznaliśmy, postanowiliśmy, żeby wasz pobyt poza domem był najlepszym czasem w waszym życiu, i że zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Bo widzisz, każdy z nas się w któreś z was zakochał. I przez to chcemy się zaangażować w związek, pierwszy raz od dłuższego czasu. No, może oprócz Jamesa, ale to inna historia.
- Tak, u Carlosa było to widać aż za bardzo, a u Kendalla też się to zaczyna udzielać. A ty i James w kim się zakochaliście?
- James w Nelly, a ja w tobie - teraz to już wiedziałam, że strzeliłam buraka. Po prostu czułam ciepło na całej twarzy, a następne słowa Logana tylko mnie w tym utwierdziły - Po twoim wyglądzie rozumiem, że ci się podobam? - skinęłam nieśmiało głową, po czym dodałam:
- A o Nelly się nie martw. Podoba jej się tylko James.
- To świetnie. A o co ci chodziło z Carlosem i Kendallem?
- Cóż, gdy poszłam po czystą koszulkę dla ciebie, w pokoju właśnie był Carlos i Lynn. Gdybym weszła chwilę później, mogłabym ich zastać w sytuacji dość niekomfortowej dla obu stron, a mianowicie, podczas uprawiania seksu - po ostatnim słowie Logan zakrztusił się winem, lecz po chwili już mu było lepiej, więc kontynuowałam, nie dając mu dojść do słowa - Ale na szczęście byli jeszcze - a raczej już - w bieliźnie. A co do Kendalla, to gdy razem z Carlosem i Lynn chwilę potem poszliśmy po Rose i Kenda, to gdyby nie nasze wejście, to by się pocałowali - na tym skończyłam moją wypowiedź. Tym razem Logan się nie zakrztusił. Wyglądał tylko na zdziwionego. Gdy po chwili się już otrząsnął z tymi faktami, spojrzał na Carlosa i Lynn, a po chwili na mnie i powiedział:
- Po Carlosie i Lynn można było się tego spodziewać.
- Tak, to prawda...
     Dokończyliśmy kolację i pojechaliśmy do hotelu. Byłyśmy razem z Nell wykończone, więc od razu się przebrałyśmy i poszłyśmy spać. Ja jednak nie usnęłam od razu, bo ciągle byłam jeszcze podekscytowana dzisiejszym dniem. W końcu jednak poddałam się tej błogiej czynności i odpłynęłam...
---------------------------------------------------------------------------------------------
     Ale się rozpisałam. No mam nadzieję, że się podobało. I następny rozdział dodam dopiero wtedy, gdy zobaczę chociażby jeden komentarz. To do zobaczenia.
                                                            Janey^^

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 5

      Tak jak obiecałam wczoraj, dzisiaj pojawia się rozdział 5. Przepraszam za opóźnienie, ale naprawdę fatalnie się wczoraj czułam. W tym rozdziale przeczytacie rzeczy, które mogą was zszokować, zaciekawić itp. No ale przyszedł mi do głowy taki pomysł, więc uznałam, że to może być ciekawe urozmaicenie. Aczkolwiek możecie mnie również uznać za idiotkę itp. :) Chciałam jeszcze polecić bloga mojej koleżanki. Powinien on zainteresować każdego, kto lubi serię o Harry'm Potterze. Poleciłam go już wczoraj, ale nie wszyscy czytają notki poboczne, więc podaję link jeszcze raz: http://dm-i-hg-story-of-us.blogspot.com/ A teraz zapraszam już na kolejny rozdział.
---------------------------------------------------------------------------------
                                                               *z pkt. Logana*

      Przebudziłem się i zobaczyłem, że Jane jeszcze patrzy na Underworld. Podniosłem się i delikatnie objąłem ją w pasie. Nie myślałem, że aż tak się wystraszy.

- Nie strasz mnie! - szepnęła
- Przepraszam, już nie będę - odszepnąłem robiąc słodką minkę. Nawet w tych egipskich ciemnościach można było zobaczyć, że się rumieni. Wyglądała wtedy jeszcze śliczniej.
- Już dobrze, dobrze - powiedziała z uśmiechem

Popatrzałem razem z Jane na końcówkę. Gdy film się skończył, położyła się a ja wszystko powyłączałem. Kiedy się położyłem, od razu usnąłem.
      Gdy się obudziłem, byłem na plaży, nad morzem, pod gwieździstym niebem. Na plaży? Nad morzem? Pod gołym niebem? Jak to? Przecież jak się kładłem byłem w domu...W tym momencie uświadomiłem sobie, że to ta sama plaża, która jest kilka minut od mojego domu. Pewnie chłopcy mnie tu przynieśli. Jak wrócę, to im się odpłacę. Ale nie miałem teraz chęci do myślenia o tym, ponieważ właśnie zaczęło wschodzić słońce. Jeszcze nigdy nie miałem możliwości oglądania wschodu słońca. Usiadłem więc na skale i patrzałem. W tym momencie usłyszałem cichy płacz dobiegający jakby z dołu, przez który jakaś osoba coś mówiła i jakąś drugą osobę, która ją chyba pocieszała. To były damskie głosy. Rozpoznałem ten pocieszający. To była Nelly. Drugi coś mi mówił, ale przez ten płacz nie za dobrze ją słyszałem. Postanowiłem więc, że podsłucham, o czym mówią i przy okazji zobaczę, kim jest druga dziewczyna. Pochyliłem się lekko do przodu i zobaczyłem, że to Jane płacze. Ciekawe, co się stało...
- Jane, co ci jest? Dlaczego chciałaś ze mną teraz porozmawiać? Przecież James i Logan jeszcze śpią. Im nie chcesz tego powiedzieć? - zapytała zaniepokojona Nelly
- Nell, ja...obiecaj mi, że nic nikomu nie powiesz, dobrze? A w szczególności Loganowi. Gdyby się dowiedział, mógłby mnie znienawidzić, a przecież świetnie się dzisiaj bawiliśmy we czwórkę, na twoich urodzinach. Mam nawet wrażenie, że po tym co usłyszysz, też mnie znienawidzisz. Albo będziesz się mnie bać... - powiedziała Jane przez łzy
- Dobrze, obiecuję...To prawda, że świetnie się bawiliśmy. Szkoda, że Evelynn i Rose nie mogły przyjechać, a Carlos i Kendall siedzą w szpitalu z powodu wczorajszej bójki w klubie... - Nelly nie dokończyła, bo Jane jej przerwała
- Mnie właśnie chodzi o ten wczorajszy wypad do klubu...Bo, widzisz...Gdy tamci faceci nas zaczepili, chłopcy zdołali nas obronić, ale Carlosa i Kendalla mocniej pobili...i po tym Logan i James odwieźli ich do szpitala, a my zostałyśmy pod klubem...ty poszłaś jeszcze do środka, bo zapomniałaś kurtki i torebki, a ja zostałam pod klubem...wtedy cała ich czwórka znowu tamtędy przechodziła, a ja się odwróciłam, żeby mnie nie widzieli...oni wtedy weszli do klubu, prócz jednego faceta...on mnie rozpoznał i zaczął mnie zaczepiać...był ode mnie silniejszy i zaciągnął mnie do ślepego zaułka obok klubu...zaczął mnie obmacywać...w tym momencie był bliski rozebrania mnie i zgwałcenia... - zgwałcenia?! A tak w ogóle, to kiedy to się stało?! Przecież nic takiego nie miało miejsca...chwila, Jane mówiła coś o urodzinach Nelly...muszę się dowiedzieć kiedy ma urodziny...czy ja mogę mieć amnezję? Później się nad tym zastanowię. Teraz głos Jane stał się silny:

- Był tego bliski, ale nie zdołał tego zrobić. Najpierw kopnęłam go w krocze, i gdy zobaczyłam, że osunął się na ziemię, wzięłam pręt leżący pod moimi nogami i zaczęłam go bić i kopać. Nie wiem jak długo tak go katowałam, ale gdy spostrzegłam, że się nie rusza, przestałam. Wzięłam chusteczkę i przez chusteczkę sprawdziłam mu puls. Zakatowałam go na śmierć. Najgorsze jest to, że nie czułam wtedy współczucia czy żalu. Czułam się świetnie bijąc go i kopiąc. A gdy zobaczyłam że nie żyje, czułam się jeszcze lepiej. Wtedy szybko poszłam pod klub w to samo miejsce w którym się rozstałyśmy, poprawiłam się i właśnie wtedy wyszłaś ty. Podejrzewałaś coś? - nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Jane zabiła człowieka?! Ale nie mogę jej mieć tego za złe, ponieważ zrobiła to w obronie własnej...mniejsza o to, ciekawiło mnie, jak zareaguje Nelly.
- Matko, Jane...nie, nie podejrzewałam niczego...byłaś taka spokojna. Ale jak mogłaś myśleć, że cię znienawidzę? Przecież jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Nie mogłabym ciebie znienawidzić.
- Naprawdę? Nell, nie boisz się mnie? Zadawanie mu bólu sprawiało mi taką wielką przyjemność, że...
- Nie, nie boję się ciebie. Każdy ma w sobie mroczną i jasną stronę. Niektórzy po prostu mają to ukryte bardzo głęboko w sobie - Nelly przerwała jej stanowczo i zaraz po tym ją przytuliła i powiedziała - To jak, wracamy? Już się przejaśnia, a James to ranny ptaszek, i będzie się zastanawiał gdzie jestem, gdy zobaczy, że mnie przy nim nie ma.
- Wiesz co, ty już wracaj, a ja za niedługo przyjdę. Muszę się ogarnąć.
- Na pewno?
- Tak, idź już. Tylko się ogarnę i wrócę.
- Dobrze. Jakby się pytali gdzie jesteś, to co mam powiedzieć?
- Powiedz, że jestem na plaży, i że zaraz wrócę. Nie mów im na razie o tym co ci powiedziałam, dobra? Muszę sama to powiedzieć. Jeszcze nie wiem kiedy, ale najlepiej wtedy, kiedy będziemy wszyscy razem.
- Ok, to idę. Pa
- Pa... - Nell poszła, a Jane wstała i weszła do wody. Czy ona chciała się utopić? W tym momencie do mnie przemówiła, wciąż stojąc do mnie tyłem
- Logan, podejdź tutaj... - powiedziała tak cicho, że ledwo ją słyszałem. Zrobiłem tak, jak mnie o to poprosiła.
- Logan, posłuchaj mnie. Muszę ci coś powiedzieć.
- Wszystko słyszałem, więc nie ma takiej potrzeby.
- Nie o to chodzi. Chodzi mi o to, że to tylko sen.
- Sen? No tak, teraz pasuje...myślałem, że mam amnezję czy coś, ale - nie zdążyłem dokończyć bo mi przerwała.
- Chodzi mi o to, że nie jestem normalną dziewczyną. Potrafię przewidywać przyszłość i manipulować cudzymi snami.
- ...Że co?
- Chryste...czy ja aż tak niewyraźnie mówię? Powiedziałam, że widzę przyszłość i potrafię manipulować cudzymi snami. Teraz to jest twój sen. To co usłyszałeś, jeszcze się nie wydarzyło. Zapamiętaj sobie: masz nikomu nie mówić o tym co potrafię. Udawaj, że nic o tym nie wiesz. Zapamiętaj również 1 datę: 3 luty. Wtedy Nell ma urodziny. Obudzisz się w normalnym czasie. Ale zanim się obudzisz, chciałabym cię prosić o jedno: nie zostawiaj mnie samej z Nell pod klubem. Nie chcę mieć na sumieniu życia człowieka. Nawet tak okropnego. Z doświadczenia wiem, że przyszłość, którą widzę można zmienić. Więc zostań wtedy z nami. Obiecaj mi to.
- Dobrze, obiecuję.
- I jeszcze jedno. Gdy tak wchodzę do cudzych snów i gdy się potem budzę, nie zawsze wszystko pamiętam. Więc nie zdziw się, gdy nie będę pamiętała, że byłam w twoim śnie.
- Dobrze. Nie podejrzewałem, że coś takiego potrafisz - w tym momencie usłyszałem czyjś głos - Też to słyszałaś?
- Tak. Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz, ale czas już, żebyś się obudził. Do zobaczenia
- Do zobaczenia - gdy to powiedziałem, już nie spałem. James się dziwnie na mnie popatrzał i spytał:
- Ej, śniło ci się coś?
- Tak, a co?
- A co takiego ci się śniło?
- A co cię to obchodzi? - powiedziałem. W tym momencie usłyszeliśmy Jane.
- No właśnie James, nie bądź taki ciekawski. Sny są bardzo ważne, ale może Logan chce je zachować dla siebie?
- E tam, my zawsze sobie mówimy co nam się śniło - powiedział James
- Może i tak, ale niektórych snów po prostu się nie pamięta, albo trzeba je zachować dla siebie. Podobno dzięki snom można przewidzieć przyszłość - wypowiadając ostatnie zdanie patrzała tylko na mnie. Czyli że chyba pamięta. Później ją o to zapytam. 
- Eh, no dobra. Ale powiedz chociaż czy był fajny.
- Był bardzo fajny, ale niewiele z niego pamiętam - oczywiście pamiętałem wszystko, ale nie miałem zamiaru tego gadać.
- No dobra, odpuszczę ci. Co chcecie na śniadanie? - dopiero w tym momencie zauważyłem, że wszyscy inni już wstali.
- Może naleśniki? - powiedziała Jane. Wszyscy ją poparli.
- Która godzina? - zapytałem
- Jest 8:30 - powiedział Kendall
- Dopiero? Myślałem, że jest dużo później - wszyscy coś robili. James i ja wzięliśmy się za smażenie naleśników, Kendall, Carlos i Rose zaczęli zbierać śpiwory, a Jane, Nelly i Lynn zabrały się za zbieranie popcornu i puszek po coli z ziemi. Przy okazji się wygłupialiśmy. Wszyscy widzieliśmy się nawzajem, bo kuchnię i salon dzieliła ściana z łukowatym wycięciem, żebyśmy wszystko widzieli. Najwcześniej skończyły dziewczyny. Gdy zobaczyliśmy, jak chłopakom i Rose idzie chowanie śpiworów, dostaliśmy głupawki. Carlos i Kendall jakoś to upchnęli, ale Rose miała wyraźny problem. Dziewczyny próbowały jej pomóc. Trwało to jakieś 10 minut. My skończyliśmy ostatni. Podaliśmy naleśniki na stół, dołożyliśmy jeszcze dżem truskawkowy, serek waniliowy, nutellę oraz dzbanki z herbatą i kakaem. Gdy usiedliśmy, zaczęliśmy od razu jeść i oczywiście gadać. Zauważyłem, że tylko ja, Jane, Lynn i Carlos wzięliśmy kakao. Reszta wzięła herbatę. Wszyscy brali naleśniki z serkiem waniliowym albo dżemem. Carlos oczywiście jednego naleśnika posmarował serkiem, dżemem i nutellą. Ja pierwszego posmarowałem nutellą, a drugiego serkiem. Zauważyłem, że Jane też, tylko w odwrotnej kolejności. Fajnie, że lubimy to samo, pomyślałem.
- Dziewczyny, wiem, że to nie wypada pytać kobiety o wiek, ale ile macie lat? - spytał Carlos
- Ja jestem z nich najstarsza. Mam 21 lat - powiedziała Lynn
- Ja mam 19 - powiedziała Rose
- Nell i ja mamy 18 - powiedziałam i zaraz dodałam - Ale tak czy siak i tak jestem najmłodsza, bo dopiero przedwczoraj skończyłam 18 lat
- W takim razie mam pomysł - powiedziałem - Co powiecie na to, żeby jakoś uczcić urodziny Jane? - spytałem. Wszyscy przytaknęli, a Jane była w szoku, ale zastanawiam się, dlaczego, więc zapytałem:
- Jane, coś nie tak?
- Nie, tylko... - urwała na moment, jakby rozważała wszystkie za i przeciw swojej odpowiedzi, aż w końcu dokończyła - nigdy nie świętowałam urodzin wśród tylu osób. W przedszkolu obchodziłam je ze znajomymi mamą, tatą i Nell, później z mamą i Nell, aż w końcu tylko z Nell, a przedwczoraj znów z Nell i mamą.
- Ojej, nie wiedziałem... - zszokowało mnie to. I to bardzo. Nie umiałem powiedzieć nic więcej.
- To przykre, ale czemu liczba osób, z którymi obchodziłaś urodziny, tak się zmniejszyła? - spytał James. No i zaczęła opowiadać. Było mi jej strasznie żal.

                                                                *z pkt. Jane*

      Opowiedziałam im wszystko. O tym, że gdy mój tata zginął, zaczęłam tracić znajomych, że potem mama znalazła sobie tego ćpuna, że prawie mnie zgwałcił, itd. Pominęłam jednak fakt o mojej mocy. Na razie nie musieli tego wiedzieć. Sama jeszcze nie do końca potrafię panować nad tymi wymanipulowanymi snami. A wizje przychodzą kiedy chcą. Na szczęście nie widać kiedy mam wizję, czyli że mną nie rzuca, nie mam przekrwionych oczu albo zupełnie białych oczu itp. Do tej pory nie powiedziałam o wizjach ani snach nikomu oprócz mamy no i teraz Logana. Mama powiedziała, że odziedziczyłam te zdolności po rodzinie taty. On sam umiał wchodzić do czyichś snów i czytać w myślach, tak jak jego tata, czyli mój dziadek, a jego mama, czyli moja babcia potrafiła przewidywać przyszłość. Podobno powinnam jeszcze odziedziczyć czytanie w myślach po dziadku, ale na razie nic takiego nie wystąpiło. Powinnam, ponieważ co drugie pokolenie powinno posiadać trzy lub więcej darów, ale mnie się jakoś do tego nie spieszy. Wracając do opowiadania, powiedziałam im wszystko pomijając moje dary. Widać było, że są mocno zszokowani. Pominęłam również to, że Nell była przez długi czas bita. Jeżeli będzie chciała, to sama im o tym powie.
- O matko... - tylko tyle zdołał powiedzieć Carlos. No i zapadła niezręczna cisza, którą przerwał Logan, mówiąc:
- Boże...to...straszne -  tyle zdołał wykrztusić. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie słowa Jamesa wypowiedziane do Nell nam przerwały, a mnie zszokowały:
- Nell, skąd masz takiego wielkiego siniaka na ramieniu? - Odruchowo odsłoniłam bluzkę Nelly tak, by zobaczyć jej ramię. Chryste! Był tam ogromny, fioletowy siniak. Założę się, że nie tylko na ramieniu jest taki siniak i wiem skąd je ma. W dniu moich urodzin obudziły mnie jej krzyki dobiegające zza ściany. Teraz sobie to przypomniałam. Nelly bez problemu odpowiedziała na pytanie Jamesa, co mnie bardzo zdziwiło:
- Cóż, w tej historii Jane pominęła jeden fakt. Mnie i moje problemy.
- Jak to? - zapytał James. Ja ignorując jego i całą resztę skierowałam moje pytanie wyłącznie do Nell:
- Nell, ten pijus ci to zrobił prawda? W dzień moich urodzin tak?
- Tak - odpowiedziała cicho nie patrząc na nikogo i dodała - skąd wiesz kiedy to się stało?
- No bo przedwczoraj obudziły mnie twoje krzyki i domyśliłam się, że znowu cię bije...
- To dobrze myślałaś. I poprzedzając twoje pytanie, to nie wiem dlaczego mi to zrobił tym razem.
- Aha...dobrze, że już go nie ma w twoim życiu.
- Przepraszam, ale mogłybyście nam wszystko powiedzieć? - wciął się James
- Nell, jak chcesz, to możesz nic nie mówić. Mogę to wszystko opowiedzieć za ciebie - powiedziałam do niej
- Nie musisz. Poradzę sobie
- Dobrze...Ale pamiętaj że masz nas.
- Ok... - zaczęła opowiadać. W miarę przebiegu opowiadania głos jej się załamał i zaczęła płakać. Przytuliłam ją i pomogłam jej dokończyć. Gdy doszłyśmy do informacji o śmierci menela, otarła oczy z łez i spojrzała na każdego. Zapadła masakryczna cisza. Trwała jeszcze dłużej niż podczas mojego opowiadania. W końcu James wyciągnął chusteczkę, wstał, podszedł do Nelly, podał jej chusteczkę, a gdy ona ją wzięła, po prostu ją przytulił. Wszyscy się zdziwili, i to bardzo. Łącznie ze mną. Nelly - ku zdziwieniu wszystkich(czyli mojemu zdziwieniu też) - objęła Jamesa i zaczęła jeszcze bardziej płakać. Co się dzieje w jej głowie?! Chciałabym czytać w jej myślach...
- Dlaczego to zrobiłam? - Co to było?! To był głos Nell, ale widziałam jej twarz i nic nie mówiła...
- Pewnie wszyscy są teraz bardzo zdziwieni...Ale to pewnie Jane jest w największym szoku...oprócz mnie. Nie wiem co się ze mną dzieje...No i w dodatku muszę jeszcze opanować tą moc...To wszystko dzieje się za szybko...Najpierw ta moc, potem poznanie dziadków Jane i tajemnicy ich rodziny w którą jestem zamieszana, ale nie chcą mi powiedzieć jak, później śmierć tego pijaka a teraz wyjazd do LA i poznanie BTR...No i w dodatku właśnie teraz przytula mnie słynne ciacho James Maslow... Jezu jak mi ciepło...i słabo...chyba zaraz zemdleję... - Zrozumiałam. Odziedziczyłam czytanie w myślach. W tym momencie Nelly zemdlała. Wszyscy zerwali się by ją cucić. Tylko ja wciąż siedziałam i patrzałam przed siebie. Z tego stanu wyrwał mnie Logan.
- Hej, nic ci nie jest?
- Co? Ah, nie, nic...Po prostu mnie też ciężko było o tym opowiadać.
- Aha...słuchaj, chciałem się ciebie zapytać, czy pamiętasz, co ci się dzisiaj śniło...
- Powinieneś się raczej zapytać, czy pamiętam co tobie się śniło...Ale mniejsza o to. Tym razem pamiętam wszystko. Chcesz mnie jeszcze o coś zapytać?
- Tak...Czemu nie powiedziałaś innym o swoich mocach? - zapytał cicho siadając na krześle obok mnie.
- Na razie nie jestem na to gotowa. Ale nie martw się, powiem im. Jak na razie to nie powiedziałam o tym nawet Nelly, a znam ją od przedszkola. Na razie wie o tym tylko moja mama i dziadkowie oraz ty.
- Nelly nic nie wie? I dlaczego mnie powiedziałaś, a jej nie?
- Po pierwsze: nie, nie wie. Po drugie: tobie powiedziałam, bo miałam okazję. Jej chciałam to powiedzieć już kilka razy, ale nie miałam jak, bo albo zbyt dużo negatywnych emocji blokowało jej umysł od tego, żebym pozmieniała jej sen, albo po prostu nie miałam okazji powiedzieć jej tego wprost. Pierwszy dar, czyli manipulowanie snami pojawiło się jak miałam 16 lat. Powiedziałam wtedy mamie, a ona powiedziała, że odziedziczyłam to po rodzinie taty i zakazała mi o tym mówić dla mojego bezpieczeństwa. Drugi dar, czyli przewidywanie przyszłości pojawiło się, gdy miałam 17 lat. Od tej pory miałam jakieś 3-4 wizje. A przed chwilą pojawił się trzeci dar: czytanie w myślach.
- Wow...to niezwykłe...Chwila, powiedziałaś, że potrafisz czytać w myślach? Kiedy tylko chcesz?
- Nie wiem, po prostu pomyślałam, że chciałabym wiedzieć, o czym myśli Nell gdy była przytulona do Jamesa i po prostu usłyszałam jej myśli.
- Aha...To gdzie chciałabyś dzisiaj pójść?
- Co? O co ci chodzi?
- Przecież mamy uczcić twoje urodziny. Chciałabyś pojechać gdzieś jeszcze oprócz LA?
- Do Paryża.
- Cóż, to by się dało załatwić. To jak? My się pakujemy, zawozimy was do hotelu, bierzecie trochę rzeczy i jedziemy na lotnisko?
- Co? Ale dzisiaj? Tak zaraz?
- Tak. Coś nie tak?
- Nie. To jest po prostu świetne! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Dopiero po chwili zrozumiałam, że go obejmuję. Momentalnie się od niego odsunęłam.
- Sorry, taki impuls to był...
- Spoko, nie ma sprawy - poczułam, że się czerwienię, więc szybko odwróciłam głowę i zobaczyłam, że wszyscy - łącznie z Nelly, która już była przytomna - patrzyli się na nas z wielkimi gałami. Czułam, że robię się jeszcze bardziej czerwona. Moje myśli potwierdziła Lynn mówiąc:
- Ale żeś buraka strzeliła! - zaczęłam się śmiać razem z nią, bo co innego miałam zrobić, płakać?
- Słuchajcie! - krzyknął Logan i wszyscy się uciszyli - Chłopaki, idźcie się pakować! Dziewczyny, idźcie się ubrać! Jedziemy do Paryża! My się spakujemy i podrzucimy was do hotelu, żebyście mogły wziąć trochę ciuchów i zaraz po tym jedziemy na lotnisko!
- Zajebiście! Chodźcie dziewczyny, nie stójcie jak kołki! - krzyknęła Lynn i pociągnęła nas za sobą do łazienki.
      Gdy podjechaliśmy na lotnisko była 11:00. Szybko kupiliśmy bilety i musieliśmy tylko poczekać do 11:30 bo wtedy mieliśmy samolot do Paryża. Wkrótce w głośnikach ogłoszono, że wszyscy, którzy lecą do Paryża mają już się zbierać. Nawet się nie obejrzałam, a już lecieliśmy samolotem. Ja siedziałam razem z Nelly, Lynn z Rose, Logan z Jamesem, a Carlos z Kendallem. Ja całą drogę gadałam i słuchałam muzyki.
---------------------------------------------------------------------------------------
      Mam nadzieję, że wam się podobało. Bardzo proszę o zostawienie komentarza lub reakcji, ponieważ nie bardzo wiem czy spodoba wam się pomysł z mocami. W każdym razie do zobaczenia w piątek.
                                                           Janey^^