sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 24

      WRÓCIŁAM!!! Po tak długiej (chyba najdłuższej jak dotąd) przerwie zakładam, że nikt już nie będzie tego czytać prócz Leny. Nie mam pojęcia kiedy wena znów postanowi mnie odwiedzić, ale będę się starała zrobić wszystko, by mnie  już więcej nie opuściła :) Zapraszam do rozdziału, miłego czytania ^_^
----------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Raven*

      Cholerna Jane! Nie dość, że mi przyłożyła, to jeszcze jestem przez nią mokra! Jak ten cały plan wypali, to będę naprawdę szczęśliwa!
- Nie obijaj się tak, tylko susz te ubrania! - wydarła się na mnie Lynn
- No przecież widzisz, że próbuję! - odkrzyknęłam, żeby usłyszała mnie przez dźwięk suszarki
- Nie drzyj się na mnie, jestem starsza! Poza tym, czemu po prostu nie wrzucisz tych ciuchów do suszarki?!
- Suszarka nie działa! Jak myślisz, czemu męczę się z suszarką do włosów zamiast mieć to z głowy?! I ty też na mnie nie krzycz! Jesteśmy w końcu siostrami!
- Wspólne geny nie mają tu nic do rzeczy. Nie jesteśmy prawdziwymi siostrami tylko przyrodnimi dzięki temu, że nasz ojciec miał niezłe wyczucie jak widać.
- On nie żyje a ty mówisz o nim w taki sposób?!
- Niby jaki?! Nie mówiłam tego z myślą o nim! Zastanawiam się tylko, dlaczego jesteś tak inna od nas skoro mamy wspólnego ojca.
- Inna? W jakim sensie? - wyłączyłam suszarkę, żebyśmy nie musiały się przekrzykiwać
- Jesteś bardzo skryta. Nie mówisz za dużo o sobie. Nic właściwie o tobie nie wiemy.
- Cóż, Nell też jest cicha.
- No, powiedzmy - zaśmiała się lekko - W każdym razie, Nicole nadrabia tą nieśmiałość.
      Nastała chwila ciszy, więc ponownie włączyłam suszarkę. Inna, co? Dobrze powiedziane. Lynn może i jest wybuchowa, ale kiedy trzeba umie dobrze dobrać słowa. Nawet nie jest świadoma tego, jak bardzo trafiła w sedno.
      Zawsze byłam inna. Teraz wiem przynajmniej czemu. Noc, co? Pff... Mroczne siły i inne pierdółki. Przynajmniej są z tego jakieś korzyści. Moce i w ogóle. Mam nawet swojego strażnika... Tylko na chuja mi on, skoro Noc jest najpotężniejszym z żywiołów?! I czemu moim strażnikiem jest Jake? Co z tego, że jest moim przyjacielem, skoro nie jest moim chłopakiem? Nie, żebym go chciała, ale byłoby romantycznie, gdyby bronił Cię ukochany facet...


*z pkt. Lynn*

      Jeszcze chwila i chyba jej przypierdolę. Wkurwia mnie na każdym kroku, a teraz jeszcze muszę z nią być w tym samym pomieszczeniu. Na szczęście włączyła znowu suszarkę, przynajmniej nie musimy więcej rozmawiać. Postanowiłam zająć się zmywaniem makijażu, a raczej czarnych smug które po nim zostały. Włosy przeczesałam palcami, same się wysuszą. Poszłam do pokoju się przebrać, na szczęście wzięłam jakieś zwykłe luźne ciuchy.


      Zeszłam na dół i pierwsze co usłyszałam to "Co tak stoisz, rusz dupę i pomóż sprzątać" od mojej jakże kochanej siostry Rose. Jedno mnie zastanawia...
- Skoro chcecie posprzątać, to gdzie macie mopy, szmaty i inne takie?
- Nie będziemy ich potrzebować - odpowiedziała Jane
- Jak to? Przecież trzeba to czymś wytrzeć, samo się nie uniesie i nie wyleci za drzwi.
- A właśnie, że tak.
- ... Co? - zwątpiłam przez moment - Dobrze się czujesz?
- Oczywiście, że dobrze. Po prostu wpadłam na pomysł, żeby użyć naszych żywiołów - uśmiechnęła się do mnie
- Myślisz, że to się uda? Nie wiemy jeszcze zbytnio jak z nich korzystać.
- Trzeba być optymistą.
- I kto to mówi... - wtrąciła Nell
- Cicho tam.
- Dobra, wytłumacz jak mamy według ciebie to zrobić, bo im dłużej będziemy gadać tym więcej wody wchłonie w podłogę, a wtedy będzie po nas - powiedziałam
      Jane uświadomiła nam, jak łatwo i szybko możemy się pozbyć wody. Wydawało się to proste do zrobienia, ale cóż, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Początkowo nie wiedziałyśmy jak się za to zabrać. W końcu Rose udało się stworzyć dwie wodne kulki, Jane owinęła je jakimiś listkami, a Nell dosłownie wywiała je na tylne podwórko. Moje zadanie polegało na podgrzaniu tego wszystkiego, żeby wyparowało. 
      Taa, coś nie pykło. Listki zaczęły się fajczyć, a woda wylała się na trawę. Stwierdziłyśmy, że zostawimy to tak jak jest, bo jeszcze nie daj boże przez przypadek puścimy chałupę z dymem i co wtedy?
      Wróciłyśmy do środka. Z góry wciąż dobiegał dźwięk suszarki.
- Dziewczyny, chodźcie do salonu - poszłyśmy wszystkie za Jane.
- Czemu mam wrażenie, że tylko ja nie wiem o co chodzi? - odezwałam się
- Nie tylko ty, Raven też nie. Byłaś z nią na górze jak Jane znalazła te kartki - wyjaśniła Rose
- Jakie kartki...?
- Te - Jane pokazała mi stare kartki z jakimś tekstem. 
      Dopiero po chwili załapałam, co na nich pisze. To były stare przepowiednie! Był na nich nawet rok. Już miałyśmy zacząć je czytać, ale usłyszałyśmy jakąś piosenkę. Hmm... Znam chyba wszystkie piosenki, stare i nowe, ale tej w ogóle nie kojarzę.
- Sorry, telefon mi dzwoni - Jane poleciała odebrać. Po kilku minutach prawdopodobnie narzekania wróciła z powrotem do nas.
- Z kim gadałaś? I to nie był angielski prawda? - spytałam ciekawa.
- Z mamą. Nie, to był polski. Pytała się co u nas i w ogóle jej się nie spieszyło żeby skończyć gadać, więc musiałam ją trochę pospieszyć - odpowiedziała praktycznie bez życia.
- Co to była za piosenka? Nie znam jej a nieźle się zaczynała.
- Nie dziwię się, że jej nie znasz. To była piosenka "Face" mojego ulubionego koreańskiego boysbandu Nu'Est.
- Koreańskiego? Aaa, to ten cały k-pop?
- Tak - uśmiechnęła się - Mogę wam puścić teledysk jak chcecie.
- Chętnie popatrzę. A wy dziewczyny? - zwróciłam się w stronę Rose i Nell.
- Nie mam nic przeciwko - powiedziała Rose
- Już widziałam ten teledysk, bo Jane ciągle mnie męczy tym zespołem. Fajna piosenka, ale dupy nie urywa. Nie moje klimaty po prostu. No, ale puszczaj to już - uśmiechnęła się Nelly.
- Ok! To chodźcie. Jak zacznę w trakcie śpiewać czy coś to z góry przepraszam - uprzedziła Jane, a po chwili oglądałyśmy już teledysk.


*4 minuty później*

- No niezła piosenka, ale rzeczywiście nie mój gust - powiedziała Rose
- Stwierdzam to samo. Faceci też nie w moim guście. Masz tam ulubionego? - szturchnęłam ją lekko z uśmiechem
- Oczywiście, że mam - również się uśmiechnęła - Jego pseudonim artystyczny to JR, skrót od Junior Royal. To ten raper w różowych rękawiczkach, a w niektórych ujęciach ma też różowe spodnie. Jest taki boski - rozmarzyła się
- Hej, nie zapominaj, że masz Logana - przywróciła ją do rzeczywistości Nell
- Tak, wiem, ale pomarzyć chyba zawsze można, prawda? - zaczęłyśmy się wszystkie śmiać. 
      Znowu zadzwonił telefon Jane. Tym razem towarzyszyła temu piosenka Logana "She Drives". Gdy do nas wróciła była nieprawdopodobnie szczęśliwa.
- Dziewczyny!!! Słuchajcie, słuchajcie, mam świetne wieści!!!
- Ej spokojnie bo się jeszcze zapowietrzysz. Oddychaj - powiedziałam
- No oddycham przecież no! Słuchajcie, chłopaki wracają!!! Logan powiedział, że za jakieś 2-3 dni powinni być w Paryżu!!! Ogarniecie?! - zaraz po tym ogłoszeniu wszystkie wstałyśmy i zaczęłyśmy skakać oraz piszczeć.
      Usłyszałyśmy jakiś huk. Poszłyśmy szybko sprawdzić co jest źródłem i okazało się, że to Raven...
----------------------------------------------------------------------------------
      I jak się podobał rozdział? Wiem, że krótki, ale stwierdziłam, że już nie będę się z nim męczyć i go dodam, bo ciągle tylko przesuwam termin. Możecie to też potraktować jako taki mały prezent na Mikołajki ;) Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta... Plus jeszcze taki mały upominek ode mnie (który i tak pewnie nie będzie się podobać nikomu oprócz mnie :P ):


      To chłopcy z Nu'Est, na świątecznie, a zdjęcie stare jak świat :P Wspomniany w rozdziale ulubieniec Jane (i jednocześnie mój :3 ) to ten z tyłu w środku ^_^ Ale nie martwcie się, opowiadanie dalej jest o Big Time Rush :D Powrócą do nas na 99,9% w następnym rozdziale, ale zobaczymy jak mi to wyjdzie :/ Dobra, do zobaczenia i miłego Mikołaja :*
                                                                     Janey ^^

sobota, 5 kwietnia 2014

Urodzinki!!! ^.^

      Zgadnijcie, co dzisiaj jest za dzień? Ja jak się dzisiaj o 13:30 obudziłam (byłam na nocy filmowej, która trwała do około 6:00, w domu byłam około 6:40, to się nie dziwcie ^.^) to takie: 
      "Czy ja o czymś zapomniałam? Coś chyba miałam zrobić... Już 14:00?! ... A kij z tym, poleżę sobie jeszcze... <20 minut później> <<momentalny zryw na łóżku, lampka zapalająca się nad głową>> Roczek bloga!!!" 
      No wiem, ja i ten mój zapłon to po prostu... <<facepalm>> xD No, ale do rzeczy. Dzisiaj o sobie przypominam, bo długo się tu nic nie pojawiło, ale obiecuję, że jak tylko internet zacznie mi NORMALNIE SZYBKO CHODZIĆ, A NIE TAK, ŻE JEDNA STRONA OTWIERA MI SIĘ 2 GODZINY, czyli w czwartek (10 kwiecień), to kilka dni później powinien pojawić się rozdział albo chociażby jakaś jednorazówka. Właśnie, wolelibyście jednorazówkę z życia którejś z dziewczyn, czy może z Carlosem? Bo z tą drugą męczę się od jakichś... 7 miesięcy? Wypadałoby ją w końcu skończyć... -.- No a z okazji roczka bloczka (nawet się zrymowało >.<) będzie kilka fotek, które pojawią się pod najbliższym rozdziałem... No wybaczcie, ale niestety tak to jest, jak się ma TAKI ŚWIETNY internet =.= Pamiętajcie, nigdy, ale to przenigdy nie inwestujcie w przenośny internet z play'a, który na dodatek ma chyba tylko jakieś 5 MB. Niech mi się już kończy ta umowa i przechodzę na router z UPC! I przy okazji będę mieć wtedy kablówkę...
      W zamian za ten cholerny internet <to i tak cud, że udało mi się otworzyć bloggera> i mój chwilowy <taa, "chwilowy", który trwa już nie wiadomo ile miesięcy> brak weny zdradzę Wam parę (być może interesujących) faktów... A raczej spoilerów związanych z przyszłymi wydarzeniami w życiu Jane i reszty :P Wiem, jestem okropna, ale jak nie chcecie wiedzieć, co się stanie (to oczywiste, że nie zdradzę, co się dokładnie stanie, dam Wam tylko do myślenia ^.^) to nie czytajcie linijki poniżej, ani żadnej innej znajdującej się po niej, które są zaznaczone na czerwono <<<jaka ja czasami jestem nieogarnięta...>>>
1. Związki dziewczyn i chłopaków z BTR przejdą niezły sztorm. Z niektórymi będzie gorzej niż z samolotami, statkami i w ogóle, które zaginęły w Trójkącie Bermudzkim albo niż gdy Titanic rąbnął w górę lodową, która pojawiła się znikąd i mało kto przeżył. Nie wszyscy co prawda wpłyną na niespokojne wody, ale większość tak. Kto?
2. Pamiętacie, co Jake nam opowiedział o Nocy i bitwie końcowej? Że Noc ZAWSZE wtedy umiera. Teraz na pewno umrze więcej niż jedna osoba i mam nadzieję, że nie wiecie o jakich osobach myślę >_>
3. W życiu któregoś z chłopaków po tym, jak któraś z dziewczyn złamie mu niedobrowolnie serce, pojawi się ktoś nowy... Ale tego dowiecie się za jakieś... 10-20 rozdziałów :D Czyż życie nie jest cudowne? ^_^ Macie pomysły w czyim życiu zajdzie taka zmiana? To nie jest takie oczywiste, jak Wam się może wydawać ~.~
4. Jane będzie próbowała popełnić samobójstwo za jakieś 5 rozdziałów, może wcześniej (albo później). Dlaczego? To chyba oczywiste.
5. Przyjaźń się rozpadnie. Że Jane i Nelly to oczywiste, ale czy czyjaś jeszcze?
6. Za niedługo dziewczyny wrócą do swoich miast, a chłopcy do siebie. Wytrzymają?
7. Halston będzie jeszcze bardziej posrana...
      Szczęśliwa siódemka? W życiu xP Będą się dziać jeszcze inne rzeczy, ale tych spoilerów byłoby już po prostu za wiele. Nadmienię jeszcze tylko, że <<<SPOILER>>> Tom nie cofnie się przed niczym, by zdobyć Jane. Będzie agresywny i brutalny w stosunku do Logana... oraz samej Jane. No, ale już koniec tego spoilerowania. Ktoś kiedyś powiedział "Spoilerowanie to grzech ciężki" <<tak właściwie to nazwa jednej ze stronek na fb (a tam taki szczegół) ^.^>> i w pełni się zgadzam. Proszę Was, byście w komentarzach próbowali odpowiedzieć na spoilery 1-7, czyli co Waszym zdaniem konkretnego będzie się działo (i tak wiem, że wszyscy, nawet gdy nie chcą, czytają spoilery, to po prostu przeklęta siła wyższa -.-) Do zobaczenia za plus minus tydzień (raczej plus :/ )
                                                                                                         Janey^^

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 23

      Witam, witam wszystkich! Słuchajcie, mam dzisiaj tak strasznie dobry humor! Po rozdziale dowiecie się z jakiego powodu ;) A teraz, nie przedłużając, nacieszcie umysły rozdziałem, w którym dowiecie się kilku interesujących rzeczy...
----------------------------------------------------------------------------------
                                                        *z pkt. Raven*

-Oszalałaś?! - wykrzyknął Tom, gdy Halston skończyła przedstawiać nam swój istnie diabelski plan - Chcesz, żeby te dziewczyny się pozabijały czy jak?!
- Skądże. Chociaż muszę przyznać, że to byłoby bardzo korzystne dla nas - odpowiada z przerażającym błyskiem w oku - Zobaczymy, jak się sprawy potoczą. Więc, podoba Wam się mój plan?
- Tak - odpowiadam jednocześnie z Tomem
- Idealnie. Macie jakieś pytania co do planu?
- Ja mam jedno - mówię - Czy gwarantujesz, że ich związki się rozpadną? To znaczy, chodzi mi o to, że Nicole nie jest jakąś naiwną blondyneczką. Jakby na to nie patrzeć, ma swój rozum i nie sądzę, by tak po prostu zażyła narkotyk, który mam jej podać
- Wyluzuj kochana, ten plan uda się na 100%. Poza tym, nie podasz jej go tak po prostu. Wsypiesz go jej do picia. Nie ma takiej opcji, żeby się to nie udało. Trzeba jedynie zadbać o to, by byli z Wami chłopcy z BTR i wszystko pójdzie jak po maśle.
- Jak mam sprawić, żeby się tam zjawili? Są teraz z powrotem w Los Angeles, nie wiadomo kiedy wrócą. A tak w ogóle, to przecież uciekłam z tego domu
- To wrócisz. Powiesz, że emocje Cię poniosły czy coś w tym stylu, przeprosisz i poprosisz o wybaczenie. Potem będziesz się modlić, by Cię przyjęły z powrotem, a gdy to już się stanie, to namówisz je jakoś do tego, żeby skłoniły BTR do przyjechania
- To brzmi tak łatwo - stwierdził Tom
- To jest łatwe. Wystarczy tylko dobrze zacząć.
- No nie wiem. Wydaje mi się, że w tym planie czegoś brakuje, jakiegoś szczegółu... - mówię niepewnie
- Niczego nie brakuje! To plan idealny! - wkurzyła się Sage. Po chwili trochę bardziej się opanowała - Słuchajcie, tu nie ma co pójść źle. Ty - wskazała na mnie - chcesz Logana. Ty - wskazała na Toma - chcesz Jane. Ja chcę Jamesa. Obydwa związki rozpadną się za sprawą jednej dziewczyny, Nicole. Stanie się tak na pewno, gdy Jamie zobaczy swoją dziewczynę flirtującą z jego przyjacielem. Tak samo zareaguje Jane na widok swojego chłopaka i najlepszej przyjaciółki razem. Macie to jak w banku.
- Dobra, a jaka moja będzie w tym rola? - spytał Tom
- Ty będziesz pocieszycielem. Jane na pewno wpadnie w depresję. Idealna okazja do flirtu z nią, czyż nie? A ty, Raven, będziesz pocieszać Logana. Ja oczywiście zajmę się pocieszaniem Jamesa.
- A co się stanie z Nicole? Przecież to praktycznie ta sama dziewczyna, co Nell
- Wszyscy się od niej odwrócą. Logiczne, prawda? - przytakujemy - Macie jeszcze jakieś wątpliwości? - żadne z nas się nie odezwało - To dobrze. Czas wcielić nasz plan w życie. Raven, to od Ciebie zależy, czy to się uda, czy nie. Musisz tylko poudawać skruchę, załatwić sobie miejsce z powrotem w domu i ściągnąć chłopaków do Paryża. Nic wielkiego. Na pewno Ci się uda, kochaniutka. Wierzymy w Ciebie, prawda, Tom?
- Tak - odpowiedział bez zawahania
- Dobrze. Więc idę. Dam Wam znać, czy to kupiły - powiedziałam i wręcz pobiegłam do domu dziadków. Myśl o tym, że już wkrótce Logan będzie tylko mój dodawała mi skrzydeł

                                                         *z pkt. Jane*

      Po jakimś czasie, który zdawał się wiecznością, byłam już niezdolna do płaczu. Po części dlatego, że nie miałam już sił.
- Chyba się kompletnie wysuszyłam, bo nie mam już czym płakać - zaśmiałam się
- No i widzisz? Mówiłam Ci, że potrafię doprowadzić ludzi do łez - również zaczęła się śmiać. Po chwili spoważniała - A tak na serio, to wszystko już dobrze?
- Nie - odpowiedziałam szczerze - Po raz drugi straciłam tą samą przyjaciółkę. Co jest ze mną nie tak, co? Po jakimś czasie każdy się ode mnie odwraca - chciałam zapłakać, ale na prawdę nie miałam już czym
- Ja jestem chyba wyjątkiem. Znamy się już tyle lat, a przecież wciąż się ze sobą przyjaźnimy, prawda? A z Tobą jest wszystko w porządku. Nie myśl o tych, którzy Cię zostawili. Skoro odeszli, to znaczy, że nigdy nie byli Ciebie warci. Pamiętaj, nie należy żyć przeszłością czy przyszłością, ale teraźniejszością. Liczy się tu i teraz. Nie rozpamiętuj tego, co przeżyłaś, ani nie myśl, co się kiedyś stanie. Żyj chwilą
- Wow. Nie sądziłam, że to możliwe, ale chyba jednak byś się nadawała na psychologa.
- Och, no wiem. Jeszcze chwila i się kurde zarumienię - zaczęłam się śmiać, a ona kontynuowała - Dziękuję za ten komplement. Wiadomo, że się nadaję. No przecież.
- No przecież - powtórzyłam, zapominając kompletnie o sprawie z Ray
      Po kilku minutach takiego wygłupiania się zeszłyśmy na dół. Gdy tylko dziewczyny nas zobaczyły, od razu podbiegły do mnie. Zauważyły, że płakałam i pytały czy wszystko dobrze. W końcu Lynn powiedziała:
- To przez Raven, prawda? Co za suka. A ja jej jeszcze chciałam pomóc. Ale ze mnie idiotka - zrobiła tak zwany "facepalm"
- Pomóc? W czym? - zainteresowałam się. Wszystkie przeniosłyśmy się do salonu i rozsiadłyśmy się na kanapie i w fotelach.
- Właściwie to Jake'owi. Bo widzicie, on się w niej zakochał. To piżama party było po to, żeby się dowiedzieć, czy ona czuje to samo do niego. No, ale jak widać, wszystko się spierdoliło - Rose popatrzała morderczo na Lynn - No co?
- Gdyby nie ty, to Jane nie byłaby załamana, a nasza piąta przyrodnia siostra nie szwendałaby się teraz wkurzona po mieście. Będzie mieć łączność z Nocą i nie wiadomo, czy dzięki temu nie będzie nas chciała zabić!
- Prędzej czy później i tak by się dowiedziała, że Jane chodzi z Loganem. Wolałabyś, żeby odstawiła taką szopkę na ich weselu? Wtedy wszystko spierdoliłoby się jeszcze bardziej
- Spokój do jasnej cholery! - zawołałam, a one zamilkły - Obydwie macie rację. Gdyby nie Lynn, to nie wypłakałabym wszystkich łez, jakie miałam na zbyciu, ale Ray prędzej czy później by się dowiedziała i rzeczywiście nie chciałabym, żeby się tak wkurzyła na ślubie moim i Logana - w tym momencie rozbrzmiał dzwonek sygnalizujący, że ktoś chciałby wejść do domu. Poszłam sprawdzić, kto to, bo miałam nadzieję, że to dziadkowie. Jakże ogromne było moje zdziwienie, gdy się okazało, że to nie kto inny jak ONA
- Jane, ty płakałaś? Przeze mnie? - spytała
- Tak i tak - odpowiadam patrząc na przestrzeń ponad jej ramieniem. Im dłużej stoi przede mną, tym bardziej mam ochotę jej przyłożyć - Po co wróciłaś?
- Zostawiłam parę rzeczy, więc... Mogę wejść? - zapytała po chwili milczenia
- Jasne. Weź swoje rzeczy, a potem spadaj - usłyszałam głos Lynn dochodzący zza moich pleców
- Okej - odpowiada cicho i pędem udaje się na górę
- Zauważyłaś? - wyszeptała mi Lynn
- Co takiego? - nie rozumiałam, o co jej chodzi
- Miała podpuchnięte oczy, tak jak ty. To oznacza, że płakała.
- Sugerujesz, że powinnam dać jej szansę?
- Tak - odpowiada za Lynn Rose która się właśnie zjawiła - To w końcu nasza siostra, a kiedyś była Twoją najlepszą przyjaciółką. Widzę, że cierpisz, więc może warto dać jej szansę?
- Nie sądzę - mówi Lynn - Przysporzyła jej już zbyt wielu zmartwień. Gdyby to mnie spotkało, miałabym ją głęboko w dupie. Dziewczyna nie jest mnie warta i tyle. Jeśli by mi udowodniła, że jej zależy na naszej przyjaźni, to może zmieniłabym zdanie, z naciskiem na "może"
- A może pozwolicie, by Jane sama zdecydowała? - odezwała się Nell, która, jak sobie właśnie uświadomiłam, stała tu od samego początku
- Znowu macie rację obydwie - mówię - Mam dość tego, że ciągle mnie porzuca i mam ochotę jej zdrowo jebnąć, ale skoro mówisz, że wyglądała jakby płakała, to myślę, że żałuje tego i chyba jestem w stanie dać jej szansę.
- No bez jaj - powiedziała zrezygnowana Evelynn, jednocześnie z zachwyconą Rose:
- Tak trzymaj
- Miejmy nadzieję, że postąpiłaś właściwie - wyszeptała mi Nell na ucho. Chciałam zapytać, co dokładnie ma na myśli, ale właśnie zeszła Ray
- Komitet pożegnalny. Jak miło z Waszej strony - powiedziała zatrzymując się przed nami
- My nie... - zaczęła Lynn, ale Rose ją nadepnęła, tym samym zabierając głos:
- Posłuchaj, nie do końca rozumiemy Twoją reakcję na wieść o chłopaku Jane. To znaczy, rozumiemy, że również coś do niego czujesz, jednakże nie rozumiemy, dlaczego aż tak się zdenerwowałaś
- Emocje mnie trochę poniosły... Słuchajcie, jestem samobójczynią
- Jak widać niedoszłą. Jakbyś była samobójczynią, to byś już raczej przed nami teraz nie stała, mam rację? - przerywa jej Lynn
- Tak... Więc, jestem kilkukrotną niedoszłą samobójczynią, a ponadto chodzę na wizyty do psychologa. Zakładam, że diagnoza lekarzy jest słuszna i mam lekki problem z panowaniem nad złością
- Lekki? Jaja sobie robisz? Wyglądałaś jakbyś nas miała zajebać i prawie rozpierdoliłaś drzwi! Ty to nazywasz "lekkim problem z panowaniem nad złością"? Mnie jakoś na to nie wyglądało, nie sądzicie, dziewczyny? - ja i Nell przytakujemy, a Rose chyba zrezygnowała z próby pojednania nas
- Pewnie masz rację. W każdym razie, miałam nadzieję, że może mogłabym, hm... Tu wrócić, do Was?
- No chyba n... - zaczęła Evelynn, ale Rose się wcięła
- Tak, mogłabyś. Z chęcią damy Ci szansę, prawda, Lynn? - powiedziała ze szczególnym naciskiem na ostatnie słowa
- Po moim... Aaa! - Lynn stała się... Mokra. Chwilę potem zaczęła parować - Rose! Ciebie już do reszty posrało?!
- Nie wiem o czym mówisz - zbyła ją Rose
- Już ty doskonale wiesz! Masz nigdy więcej tego nie robić!
- Bo co mi zrobisz?
- To! - powiedziała, po czym się zapaliła i dotknęła ramienia Rose, które natychmiast zaczęło parować
- Lynn, to bolało!
- A mnie to niby nie bolało?! Ja jestem cała mokra, a Tobie ucierpiało tylko ramię! A może wolałabyś, żebym poparzyła Cię całą?! - w rękach Lynn zaczęła formować się ognista kula
- Przestańcie! - zawołałam i w momencie, gdy Evelynn wypuściła z rąk dość dużych rozmiarów kulę ognia pomiędzy nią a Rose dosłownie wyrosła ściana z ziemi i liści, w którą ogień uderzył, a ów ściana natychmiast się zapaliła i każda z nas zaczęła panikować.
      Po chwili Rose była już całkowicie zestresowana i w całym korytarzu zaczął padać deszcz. Lynn zaczęła krzyczeć, nade mną wyrosły jakieś roślinki, przez co nie zmokłam, Nell również była sucha, to chyba tyczy się jej łączności z powietrzem, Rose "wchłaniała" wodę, podejrzewam, że ze względu na jej ramię a Ray stała i wyglądała jak mroczny kosiarz. Dosłownie. Była otoczona czymś ciemnym, powiedziałabym, że nawet czarnym. 
      Roślinki nad moją głową zdawały się zwiększać objętość. Lynn wciąż krzyczała. Przynajmniej ta ściana przestała się palić.
- Rose, wydaje mi się, że już wystarczy tej wody! - powiedziałam przekrzykując szum wody i krzyk Lynn
- Też mi się tak wydaje, ale problem w tym, że dziadkowie mają tu czujniki dymu, no i gdy wykryły dym, to się włączyły. Tym razem to nie moja sprawka - odkrzyknęła
- Ale chyba masz łączność z wodą, co nie? Nie możesz po prostu sprawić, by przestała lecieć?
- Spróbuję
      Sekundach później woda skończyła spryskiwać korytarz. Evelynn wyglądała... Okropnie, krótko mówiąc. Cała parowała, włosy obklejały jej twarz, ciuchy przylepiły się do ciała, a makijaż, cóż, jakby to delikatnie ująć... Lynn wyglądała jak murzyn
- Rose - wycedziła podchodząc do niej, przy okazji kapiąc na podłogę, która już jest zalana
- To nie moja wina. Czujniki się włączyły - odpowiedziała wskazując na sufit
- Przynajmniej wyłączyłaś to ustrojstwo
- I tu właśnie mamy problem - wszystkie spojrzałyśmy na nią pytająco - Nie ja to wyłączyłam
- Ale przecież... - zaczęłam, ale Ray mi przerwała:
- To ja. Posiadam zdolność telekinezy. Po prostu wyobraziłam sobie system wewnątrz tego czujnika i zapragnęłam, by przestał spryskiwać korytarz. Łatwiej jest sobie wyobrażać rzeczy w głowie. Powinnaś kiedyś tego spróbować, Nelly - każda z nas popatrzała na nią zdziwiona, prócz Lynn, która podeszła do niej i powiedziała:
- Nie szło wcześniej?! Widzisz jak wyglądam?! Sama boję się spojrzeć w lustro! A tak w ogóle, to niesprawiedliwe, że wy miałyście jakieś pelerynki, listki i chuj wie co! Właśnie Nell, czemu nie jesteś mokra, nic Cię przecież nie okrywało czy coś
- Myślę, że to ma jakiś związek z powietrzem - zamyśliła się Nell
- Powietrzem? - spytała Lynn głupio
- Ech... Mam przecież z nim łączność, prawda?
- A no fakt. Wybacz, ale woda zmąciła mi mózg. A ty jesteś już prawie sucha! - wskazała na Rose - Jakim kurwa prawem?! Ja pierdolę, dlaczego ja?!
- To chyba dlatego, że woda to mój naturalny żywioł. Ciuchów się to niestety nie tyczy
- Mam to gdzieś. Idę się przebrać i wysuszyć
- A może zostawisz tu ciuchy, a my je wysuszymy? Wiesz, chodzi o to, żeby nie moczyć większej ilości powierzchni
- Jasne - ściągnęła t-shirt i spodnie i wcisnęła je Ray - Jak chcesz się z powrotem wkupić w nasze łaski, to się chociaż do czegoś przydaj - po chwili zniknęła na piętrze
- Przepraszamy za nią, ma po prostu gorący temperament
- Albo okres - odparła Nell od niechcenia. Spojrzałam na nią, a ona stała z zakrytymi ustami. Po chwili odparła - To nie ja, to Nicole
- Słuchaj Nicole, ja dotrzymuję obietnic, więc bądź teraz tak łaskawa i się nie wpierniczaj w nasze życie, przynajmniej na chwilę obecną - powiedziałam podirytowana
- Mówi, że już jej się nudzi.
- To niech się czymś zajmie. Chwilowo mamy na głowie inny problem
- Pyta jaki
- Musimy wysuszyć ciuchy Lynn i Rose, powycierać jakoś podłogę i zająć się Tobą - odwróciłam się do Ray
- Kłamliwa suka - spoglądnęłam na Nell zdezorientowana - Powtarzam słowa Nicole. To wszystko - kiwnęłam głową na znak, że rozumiem
- Więc, mogłabym tu wrócić? - pyta Raven z nadzieją w głosie
- Jeśli mam z tobą porozmawiać, pozbądź się tej czarnej mgiełki. Chcę widzieć Twoją twarz - mówię stanowczo i krzyżuję ręce pod piersiami. Po chwili stoi przede mną już normalna Raven
- Wybaczyłaś mi?
- Chyba kpisz. Myślałaś, że tak po prostu Ci wybaczę? Owszem, popieram Rose i daję Ci drugą szansę, ale stoję głównie po stronie Lynn i żebym Ci wybaczyła, musisz się naprawdę wykazać
- Rozumiem. To ja pójdę teraz wysuszyć ciuchy Evelynn
- Chwila moment. Mam Ci coś jeszcze do powiedzenia - podeszłam do niej tak blisko, że tylko ciuchy Lynn nas oddzielały. Spojrzałam jej w oczy. Nie ujrzałam tam skruchy. Może malutki smutek, ale nic więcej. Po chwili wzięłam duży zamach i bez ostrzeżenia uderzyłam ją z liścia wkładając w to całą moją siłę. Efekt był taki, że cofnęła się kilka kroków, po czym upadła dupą do wody - Jeśli jeszcze raz zawiedziesz moje zaufanie, możesz mnie sobie wymazać z pamięci raz na zawsze. Zapamiętaj to sobie. A teraz możesz już iść. Nell, Rose, pomóżcie mi poszukać mopów. Trzeba to chociaż trochę powycierać, bo jak to wsiąknie to będzie gnój a nie podłoga
      Nelly od razu ze mną poszła, a Rose po chwili, jakby rozważając wszystkie za i przeciw dołączyła do nas. Chwilę nam zajęło zanim znalazłyśmy cokolwiek, czym mogłybyśmy wytrzeć wodę, a raczej nim znalazłyśmy drzwi do piwnicy.
- Ja tam nie zejdę. Nie ma szans - powiedziała przerażona Rose
- Na mnie nie patrz. Nie mam ochoty schodząc po schodach nagle się potknąć i uderzyć w głowę - zaprzeczyła stanowczo Nell
- A ja mam arachnofobię i co? - mówię zestresowana
- Strach przed pająkami nie ma nic do rzeczy. Może jeszcze powiesz, że boisz się ciemności.
- Jak to nie? Skąd wiesz, czy tam nie ma pajęczyn? A ciemności to się też boję
- Jak ostatnio byłam, to nie było. Od kiedy ty się niby boisz ciemności?
- To czemu sama nie zejdziesz?! Ciemności to się boję od kiedy oglądam horrory. Wiem, że to tylko bajki, ale momentami po prostu... 
- Już mówiłam, nie mam zamiaru tak szybko pozwolić na pojawienie się Nicole. A co do horrorów, to masz świętą rację. Jak się je ogląda, to się nic z tego nie robi, ale jak tylko się jakiś skończy, to spierdalasz przed ciemnościami i lustrami jak najszybciej się da
- No - zapadła chwilowa cisza. Wszystko sprowadzało się do jednego, a mianowicie do tego, że to ja będę musiała zejść do piwnicy - Dobra, rozumiem. Już schodzę. Ale wy macie trzymać te drzwi cały czas otwarte, jasne? - pokiwały głowami.
      Zaczęłam schodzić po schodach. Gdy zeszłam na dół, natychmiast oświeciło się światło. Zaskoczyło mnie wnętrze. Było takie... Nowe i czyste. Schody zresztą też były nowe i stabilne
- Masz coś? - spytała Rose z góry
- Jeszcze nie, ale możesz tu zejść i mi pomóc szukać, bo tu jest naprawdę ładnie i miło - odpowiedziałam
- Wiesz co, wolałabym nie. Mam po prostu złe wspomnienia związane z piwnicami
- Spoko
      Rozpoczęłam przeszukiwanie piwnicy. Po kilku minutach znalazłam wreszcie mopy. Schyliłam się po nie, bo leżały na ziemi. Kiedy się wyprostowałam, mój wzrok przykuły staro wyglądające kartki powieszone na ścianie. Gdy przeczytałam jedną z nich, zrozumiałam, że to przepowiednie. Bardzo zaniepokoiła mnie ta, którą właśnie przeczytałam. Postanowiłam, że zostawię te mopy i wezmę przepowiednie na górę, by dziewczyny mogły je przeczytać.
- Nie ma tam mopów? - spytała Rose kiedy weszłam na górę
- Są, ale znalazłam coś ciekawszego - pomachałam im kartkami przed oczami - Zresztą mam pomysł, jak pozbyć się tej wody w mniej męczący sposób. Użyjemy naszych żywiołów - wróciłyśmy do holu
----------------------------------------------------------------------------------
      Tak oto zakończyłam rozdział 23. Jak Wam minął dzień? A mi o 13:30 rozpoczęły się ferie! :D To właśnie ten powód mojego dobrego humoru ^_^ Ponadto mam jeszcze dzisiaj 0 19:00 występ w Chorzowskim Centrum Kultury. Chodzę tam z dwoma koleżankami z klasy na zajęcia wokalne, a wszystkie grupy taneczne, wokalne i aktorskie mają na zakończenie każdego semestru taki występ, żeby pokazać, czego się nauczyliśmy :3 Mam wrażenie, że to zawalę, ale bądźmy optymistami :) Do zobaczenia... Kiedyś tam
                                                                     Janey^^

piątek, 10 stycznia 2014

Przepraszam!

      Przepraszam Was bardzo, że życzeń nie dodałam, jednakże internet mam z limitem, który skończył się tuż przed opublikowaniem tego posta, a pojawia mi się znowu 10 dnia każdego miesiąca. Teraz więc przed Wami spóźnione życzenia i fotki nie zawsze świąteczne bohaterów, gdyż u niektórych nic się nie dało znaleźć :*
Dużo szczęścia, eee... To banalne. Dużo seksu i miłości, aaa... To normalne. Dużo kasy, yyy... Nie wiem skąd. Oj, po prostu Wesołych Świąt i zalanego w trupa Sylwestra xD




       LENA ANGELES, przypatrz się zdjęciu poniżej i zastanów się, do kogo mój mąż jest tu podobny. Po prostu musiałam to dodać :D


























      Poniżej jest fotoshop, ale mniejsza o to ^.^




      Mam nadzieję, że spędziliście miło święta, a w Sylwestra się nie nudziliście, bo jak to mówią: "Jaki Sylwester, taki cały rok". Ale gdyby tak patrzeć na te wszystkie przysłowia, to człowiek by oszalał. Z tego Sylwestrowego wychodzi na to, że cały rok będę pić ajerkoniak :D Rozdział pojawi się w niedzielę lub poniedziałek. Do zobaczenia
                                                                        Janey^^