czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 17

      Dziękuję Julii T, ponieważ w końcu przeczytała resztę moich rozdziałów, w końcu zaczęła obserwować mojego bloga i w końcu raczyła zostawić komentarz ^^ Mam nadzieję, że tak zostanie, bo jak nie, to się Julio policzymy ^^ Dziś rozwiązanie zagadki pt: "Co się stało gdy w pokoju zapadła cisza i dziewczyny położyły się spać".
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                              *z pkt. Jane*

      Koło 5:00/6:00 rano położyłyśmy się spać. Zapadła cisza. Wtedy... Spadłam z łóżka. Stało się tak, ponieważ gdy obracałam się na drugi bok zapomniałam, że tam łóżka już nie ma, więc runęłam na ziemię z wielkim hukiem, a dziewczyny i tak zbytnio się tym nie przejęły. Lynn tylko się na mnie spojrzała i powiedziała:
- Jane, nie rób hałasu, błagam. Spędziłam poprzednią noc w lesie uciekając przed psychopatą, a potem na komisariacie. Miej litość.
- Jezu, sorry. To nie było specjalnie.
- Wierzę, ale bądź łaskawa na drugi raz uważać. Po takiej nocy i tej nieprzespanej naprawdę mam dość i chcę się w końcu położyć spać. Dobranoc - przykryła się kołdrą i już się nie odezwała.
- Dobranoc - powiedziałam szeptem i starałam się jak najciszej i jak najdelikatniej potrafiłam wejść do łóżka. Po chwili usnęłam.
      Gdy otworzyłam oczy, było ciemno. Dziewczyny spały. Ale coś w tym pokoju nie dawało mi spokoju. Coś, co stało przy oknie. Coś czarnego. Coś przypominającego... Właściwie to nic nie przypominającego. Coś patrzącego w moją stronę. Coś, co szło w moją stronę. Zamknęłam oczy w nadziei, że gdy je otworzę, to niczego tam nie będzie. 
      Otworzyłam oczy. 
      Miałam rację. Przy oknie niczego nie było, w moją stronę też nic nie szło. Teraz to coś stało przy mnie. Pochyliło się nade mną. Byłam zbyt sparaliżowana strachem, żeby chociażby pisnąć.
      Zamknęłam oczy w oczekiwaniu aż to coś coś mi zrobi.
      Nic takiego się nie stało. Usłyszałam tylko cichy szept przy moim prawym uchu.
- Halston Sage mnie tu przysłała. Jak masz na imię?
J-Jane... - odpowiedziałam głosem pełnym strachu, a zarazem ciekawości. O co chodzi z tą całą Halston?
A więc to nie po ciebie przyszłam.
A po kogo?
Po dziewczynę o imieniu Nelly Lovett. Halston powiedziała, że ją tu znajdę.
Po co Halston Nelly? Czego ona od niej chce?
Wiadomo mi tylko tyle, że chce zemsty.
- Od Nell?! Za co?!
Za to, że spotykała się z jakimś Jamesem czy coś w tym stylu.
Nelly wciąż się z nim spotyka. A możesz mi chociaż powiedzieć czym jesteś, i jakim cudem Halston Cię tu przysłała?!
Jestem duchem z piekła. Byłam morderczynią. Po śmierci nie zamierzałam się zmienić. I, szczerze mówiąc, wciąż nie zamierzam. Owszem, w piekle ciągle trzeba odpracowywać swoje grzechy, bla, bla, bla. Ale wolę to, niż powrót na ziemię do tych "dobrych duszków" i użeranie się z nimi, lub otrzymanie nowego życia. Kto wie, czy jak bym dostała to nowe życie, to czy nie byłabym zakonnicą i żyła w jakimś pieprzonym celibacie? A tak, czasami jakiś szaman lub szamanka wzywają nas do swoich celów. Zawsze złych.
A-Aha... No a co z tą Halston?
- Ona jest... - zaczęła mówić, ale przerwała w pół zdania, ponieważ coś w łóżku się poruszyło.
     To była Nelly. Usiadła na łóżku, zapaliła lampkę na swoim stoliku i zapytała:
- Jane, z kim ty gadasz o tej porze?
- Nell, posłuchaj. Nie wpadaj w panikę, ale... - nie dokończyłam ponieważ nasza morderczyni rzuciła się na Nelly.
      Zaczęłam analizować to, co powiedziałam. Kurde. Na samym początku zdania powiedziałam "Nell". No, ładnie. Czyli to moja wina. Jak zawsze z resztą... Nelly próbowała się wyrwać, ale kobieta trzymała ją strasznie mocno. Rzuciłam się Nell na ratunek. Duch tylko mnie zrzucił. Nawet jej porządnie nie dotknęłam. Gdy się podnosiłam zobaczyłam coś, czego miałam nie zapomnieć do końca życia. Morderczyni...
---------------------------------------------------------------------------------------------
      Proszę, nie zabijajcie mnie za to, że taki krótki rozdział. Moje myśli są teraz zupełnie gdzie indziej. A mianowicie, na wakacjach. Już od kilku dni. No a dzisiaj mój mózg oficjalnie ogłosił wakacje, ponieważ w końcu było zakończenie roku. Świadectwo jest, przeszłam do drugiej klasy, mogę zacząć się nie uczyć (tak właściwie to w czasie roku szkolnego też się praktycznie w ogóle nie uczyłam, ale mniejsza o to). Piszcie w komentarzach co według Was zobaczyła Jane. Jak myślicie, czy to będzie aż takie straszne? Czekam na Wasze pomysły. Do zobaczenia
                                                           Janey^^

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 16

      No to teraz ciąg dalszy przygody w lesie i na komisariacie. Miłego czytania.
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                           *z pkt. Jane*

- Chwila, możesz mi wytłumaczyć, co Jake i Tom mają wspólnego z tą bitwą? - spytałam trochę zdezorientowana tym wszystkim. Za dużo informacji jak na jedną noc.
- Oczywiście. Jacob jest pierwszą dodatkową osobą w bitwie. Jest również strażnikiem Raven, chociaż ona o tym jeszcze nie wiedziała. Posiada on łączność z tym samym żywiołem, co Raven, czyli...?
- Z Nocą - odpowiedziałam jednocześnie z Jacobem.
- Właśnie.
- A co taka ciamajda jak Tom ma z tym wspólnego?
- Jakby to powiedzieć... On...
- No co?
- Nie ma i nie będzie mieć łączności z żadnym żywiołem, nie ma i nie będzie mieć mocy, ale zacznie przebywać w towarzystwie Halston, zmieni mu się charakter i to, czy on będzie obecny na bitwie żywiołów, czy nie, będzie mieć bardzo duże znaczenie.
- A powinien być?
- Tak.
- Ale po co, skoro i tak nie ma mocy itp?
- Zobaczysz Jane, wszystko w swoim czasie. To jak, uwalniacie swoich przyjaciół z więzienia, czy zostawiacie ich tam i pozwalacie, żeby sprawy toczyły się swoim tempem?
- Uwalniamy - odpowiedzieliśmy chórem
- Świetnie.
      Caroline prowadziła nas z powrotem przez las. Na szczęście tego mordercę-psychopatę dawno zgubiliśmy. Teraz słyszeliśmy już tylko bardzo odległe strzały.
      Dziewczyna doprowadziła nas do jej domku w lesie. Gdy weszliśmy do środka, Sonia już tam była. Kazały nam odchylić z podłogi 3 deski. Pod nimi była jakaś skrzynka. Powiedziały, żebyśmy ją wyciągnęli i otworzyli. Tak zrobiliśmy. W środku były pieniądze. Dużo pieniędzy.
- Weźcie je - powiedziała Sonia
- Wszystkie?! - zapytałam zszokowana
- Nie, tylko tyle ile będzie potrzebne na kaucję.
- Czyli ile? Nie mam pojęcia ile to kosztuje.
- Poczekajcie tu chwilę, Caroline powinna zaraz się tego dowiedzieć.
- Niby jak?
- W pełni wykorzystuje swoją zdolność przewidywania przyszłości. Może zobaczyć to co chce, kiedykolwiek tego zapragnie. Mogą to być nawet zdarzenia dziejące się w tej chwili lub przeszłość. Niesamowite.
- Jak ona rozwinęła wieszczenie tak bardzo?
- Cóż, miała na to całe 500 lat. Umarła w ostatniej bitwie, a ja w przedostatniej.
- Aha... A czy wcześniej też były takie bitwy?
- Tak. Istnieją one od zarania dziejów. Nikt nie wie, kiedy dokładnie się zaczęły. Wiadomo tylko, że to było jeszcze p.n.e.
- Aha. A dlaczego tylko wy dwie tu jesteście? Gdzie jest reszta ludzi poległych w tych bitwach?
- W piekle. Na ziemi mogą zostać tylko te duchy, które zrozumiały swój błąd i nie chcą już zabijać, siać zła, itp. Poza tym, żywioły uwalniają się tylko w kobietach.
- Dlaczego?
- Nie wiem, ale tak jest. A z tymi duchami, to to się tyczy nawet morderców, gwałcicieli, itd. Nie są to zasady tylko dla tych z żywiołami. Te zasady tyczą się wszystkich, którzy już nie żyją.
- A co jak ktoś całe życie był dobry, pobożny, itp?
- To otrzymuje nowe życie. Nie ma czegoś takiego jak niebo. Jest tylko piekło, ziemia i nowe życie. Zastanawialiście się kiedyś, czy duchy istnieją? - wszyscy kiwnęliśmy głowami - Jak widać, istnieją. Ale jest nas naprawdę niewiele. Po kilka w każdym kraju. Jest tak, ponieważ bardzo dużo złych ludzi po śmierci się nie zmienia. Tak samo jest z dobrymi. A duchy, które zostały zesłane z powrotem na ziemię, czasami odchodzą do nowego ciała, ale tylko wtedy, gdy zakończą sprawy, których nie zdążyły dokończyć za życia. Jest to trudniejsze, niż się Wam może to wydawać. My nawet nie wiemy, czego nie dokończyłyśmy.
- Być może Waszą misją jest dopilnować, żeby Raven nie zginęła?
- Może. A może nie.
- A właśnie, jeśli o to chodzi, to czy Caroline mogłaby zobaczyć, czy będę jeszcze żyć? - spytała Ray
- Tego nie mogę zobaczyć moja droga, ponieważ do samego końca będziesz mieć wybór. Wizji twojej przyszłości jest kilka i to bardzo prostych. Albo zginiesz i dołączysz do nas lub trafisz do piekła, albo zostaniesz przy życiu i będziesz wieść normalne życie lub do końca swoich dni będziesz sama jak palec. To właśnie zobaczyłam - odpowiedziała Caroline wchodząc do pokoju
- Aha... Czyli wybór należy do mnie?
- Tak.
- Ale przecież to oczywiste, że wybiorę życie.
- Nie bądź tego taka pewna... W każdym razie, wiem ile jest potrzebne na kaucję.
- Ile?
- Weźmy całą skrzynkę i przeliczmy to na miejscu, dobrze? Nie mam pojęcia ile jest w niej pieniędzy.
- Dobrze.
      Wróciliśmy do domu chłopaków razem z Sonią i Caroline. Włamywacza-psychopaty tam nie było. Opatrzyliśmy nogę Raven, zjedliśmy sobie coś i już mieliśmy wychodzić, gdy zaczęło boleć mnie lewe ramię. Dopiero po chwili zrozumiałam, że nasz przemiły włamywacz-psychopata powrócił i do mnie strzelił. Natychmiastowo się obróciliśmy.
- Jake, mogę na chwilę wejść w twoje ciało? - spytała Sonia
- Ale po co?
- Ponieważ masz łączność z Nocą, tak samo jak kiedyś ja, a ten dar jest bezużyteczny w formie duchowej.
- Skoro tak, to proszę, tylko ostrożnie z Ray.
- Oczywiście, dziękuję.
      Po tym, jak Sonia weszła w Jake'a, wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Jacob zmienił się w czarną smugę, coś czarnego oplotło naszego włamywacza-psychopatę tak, że nie mógł się ruszyć i chwilę potem kilka szklanek poleciało w jego stronę tłukąc się na nim. Czarne macki zaciskały się na nim bardzo szybko. Wyglądało to, jakby zaraz miał eksplodować.
- Nie! Zostawcie mnie! Przyrzekam, że już nigdy nie będę kraść, tylko błagam, zostawcie mnie!
      Czarne macki zostawiły włamywacza-psychopatę, ale zamiast ich pojawiło się za nim krzesło, na którym usiadł, i liny go przywiązały do tego krzesła, a w moich rękach pojawił się telefon i wpisany numer na policję. Wtedy Jake odzyskał swój normalny wygląd, a Sonia z niego wyszła.
- Zadzwoń na policję. Powiedz, że doszło do włamania - powiedziała Caroline
- Ale ja nie znam francuskiego.
- Ja zadzwonię - powiedział Jake. Prawą ręką trzymałam mu telefon, bo lewa została postrzelona, a Jacob miał na rękach Raven. Po jakichś 5 minutach przyjechała policja. Wszystkich nas wzięli na komisariat, a Caroline i Sonia pojechały razem z nami. 
      Na miejscu opatrzyli mi rękę, a Ray sprawdzili nogę. Jake przetłumaczył, że moja rana nie jest poważna i szybko się zagoi, a noga Raven jest tylko zwichnięta. Zapytał się również, czy są tu nasi przyjaciele. Odpowiedzieli, że owszem, najpierw byli na izbie wytrzeźwień, a teraz są w celi. Wpłaciliśmy kaucję. Policjant zaprowadził nas do ich celi.
- Możecie już iść, wpłacono za Was kaucję - powiedział policjant
- Kto to wpłacił? - spytała Rose
- Oni - odpowiedział wskazując ręką na nas.
      Kiedy wróciliśmy do domu chłopaków, Jake zrobił obiad, zjedliśmy, pogadaliśmy jeszcze trochę, a potem my zabrałyśmy Raven do domu dziadków, no bo przecież dzisiaj był wtorek, 22.06, dzień, w którym umówiłyśmy się z Ray na wieczór z horrorami.

                          *Około godz. 18:00, dom dziadków, koniec oglądania 1 filmu*

      Był po prostu tak nudny, że nadawałby się na film obyczajowy albo jakiś dramat. Nazywał się "Apartament 1303". Nudny jak flaki z olejem. O mało co nie usnęłyśmy. Według nas 3/10 pkt. za 2 lub 3 momenty zaskoczenia. Nic więcej.

                                                    *Koniec oglądania 2 filmu*

      Był lepszy niż poprzedni, aczkolwiek nie dość straszny. "Shutter-Widmo". Albo na odwrót, widmo-shutter. W każdym razie coś takiego. Niezły, ale jak już to thriller, a nie horror. Dla nas jakieś 5/10 pkt.

                                                    *Koniec oglądania 3 filmu*

      Dobry. Końcówka dość dziwna, ale czy w horrorach końcówki kiedykolwiek są mądre? Raczej nie. "Lęk" według nas zasługuje na jakieś 7/10 pkt. Denerwowało mnie ciągłe bieganie po lesie, ale ogólnie był fajny. Pozostało nam jeszcze parę horrorów.

                                                    *Koniec oglądania 4 filmu*

      Gdy film się skończył, siedziałyśmy przez chwilę w bezruchu, nie mogąc uwierzyć w końcówkę. Znowu nazwa "Lęk" Tym razem inna sceneria, scenariusz itp. Równie dobry, nawet troszkę lepszy. Motyw biegania po korytarzach metra, z którego nagle zniknęli wszyscy ludzie, jacy tam byli, był ciekawy. Lekka odmiana. Zasługuje na jakieś 7.5/10 pkt.

                                                    *Koniec oglądania 5 filmu*

      Kiedy film dobiegł końca, jeszcze długo nie mogłyśmy uwierzyć w końcówkę. "Wszyscy kochają Mandy Lane" zasługuje na jakieś 7/10 pkt, ponieważ nie był zbytnio straszny, ale dosyć ciekawy, z szokującym końcem.

                                                    *Koniec oglądania 6 filmu*

      Bardzo dobry. "Zejście" zasługuje na 9/10 pkt, ponieważ najoryginalniejszy pomysł to to nie był, aczkolwiek był super. Momentami trochę obleśne, ale super.
SPOILER: Byłam dumna z Sary, gdy załatwiła Juno. W głębi duszy aż skakałam z radości. SPOILER.

                                                    * Koniec oglądania 7 filmu*

      Dla odmiany obejrzałyśmy sobie "Straszny Film 5". Klasyk, tyle że nowa część. Fajna, szczególnie podobało mi się, że przerobili Paranormal Activity, które oryginalnie było nudne. Nawet nie zdałyśmy sobie sprawy z tego, że już jest rano. Koło 5:00/6:00 rano położyłyśmy się spać. Zapadła cisza. Wtedy...
---------------------------------------------------------------------------------------------
      Koniec łażenia po lesie, koniec siedzenia na niewygodnej pryczy w celi, początek czegoś innego. Jak myślicie, co się stało kiedy dziewczyny się położyły spać i zapadła cisza? Czekam na Wasze pomysły w komentarzach. Następny rozdział pojawi się oczywiście w piątek, 28.06. I jeszcze jedno pytanie: zrobić jednorazówkę z kimś z BTR czy może coś innego z lekkim dreszczykiem? Do zobaczenia
                                                              Janey^^

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 15

      Witajcie ponownie. Szlaban w końcu się skończył, więc mogę dodawać kolejne rozdziały. Polecam tego oto bloga: http://darkworldofadventure.blogspot.com/ Ciekawie się zapowiada. W każdym razie, w dzisiejszym rozdziale impreza na maxa, nie obejdzie się również bez kary, ale jakiej, to się sami dowiecie, gdy przeczytacie. Zapraszam.
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                              *z pkt. Lynn*

      Ogólnie rzecz biorąc, zostałyśmy jeszcze u chłopaków po południu i dowiedziałyśmy się, że Raven też kiedyś z nimi mieszkała. Boże, jak ona wytrzymała z tym zboczeńcem Tomem? Pod wieczór Nelly wciąż jeszcze miała lekkiego kaca, więc chłopcy powiedzieli, że możemy zostać u nich na noc. I tak nie poszliśmy spać. Urządziliśmy sobie coś w stylu piżama party, ale odbiegającego od normalności. Było tak, ponieważ...Nasza imprezka skończyła się w izbie wytrzeźwień dla mnie, Nelly, Rose i Toma. Jane, Jake i Raven zdołali się policji ukryć. Pewnie się zastanawiacie, jakim cudem piżama party mogło się tak skończyć? Zacznę od początku.

      Najpierw wieczorem puściliśmy sobie film "Project X". Jedliśmy sobie do tego popcorn, czipsy i żelki, a popijaliśmy colą z jeszcze czymś, ale chłopcy nie chcieli powiedzieć z czym. W każdym razie, było dobre. Kiedy skończyliśmy oglądać film, wpadliśmy na pomysł, żeby iść porobić sąsiadom kawały itp. Tak właściwie, to ja i Nelly wpadłyśmy na ten pomysł, ale mniejsza o to.
      Standardowo wzięliśmy papier toaletowy żeby obrzucić nim dom, jajka, również do tego i poszliśmy. Oczywiście przedtem musieliśmy się przebrać tak, żeby nikt nie widział naszych twarzy. Wszyscy założyliśmy sobie okulary przeciwsłoneczne, bandanki na twarz oraz bluzy z kapturem. Chłopcy nam pożyczyli swoje. Wyglądaliśmy iście gangstersko.
      2 pierwsze pomysły się udały. Pomyśleliśmy, że jeszcze moglibyśmy zrobić kawał z dzwonkiem do drzwi. To też nam się udało.
      Wszystko zajęło nam jakąś godzinę. Gdy wróciliśmy do domu, było po 22:00. Znowu puściliśmy sobie film, ale inny. Jak on się nazywał...A, już wiem. "Szkoła uczuć"Postanowiliśmy, że będziemy oglądać ten film ze względu na to, że podobno wszystkich wzrusza. Chłopcy chcieli sprawdzić, czy nawet na nich to podziała, a my również. Wzięliśmy sobie kolejną porcję popcornu, czipsów i żelków i tej coli z czymś jeszcze. Gdy film się skończył, wszyscy płakaliśmy. Bez wyjątków. Nawet ja, a mnie takie filmy na ogół w ogóle nie ruszają, ale ten jest po prostu cudowny. Brak mi słów.
      W każdym razie, po oglądnięciu filmu chłopcy zaproponowali nam coś, co cholernie nas zdziwiło, oprócz Raven:
- Dziewczyny, co byście powiedziały na troszkę ziółek? - spytał Tom
- Jakich ziółek? Leczniczych? Nie jesteśmy aktualnie chore, więc... - zaczęłam, ale nie dokończyłam, ponieważ Jake mi przerwał
- Nie, nie leczniczych. Chociaż, podobno zioło leczy...Na ten temat zdania wciąż są podzielone
- Aaa, chodzi Wam o naszą marihuanę, chłopcy? - zapytała Raven
- Jak najbardziej. Hodujemy ją wciąż w tym samym miejscu.
- Świetnie! Chodźmy tam, dziewczyny! Muszę zobaczyć czy od mojego wyjazdu coś się tam zmieniło! - powiedziała i pociągnęła mnie i Jane za sobą.
      Jake i Tom zaciągnęli Nelly i Rose. Oczywiście nam nie przypadł ten pomysł zbytnio do gustu. Znaczy się, mnie tak, ale po minach dziewczyn można było wywnioskować, że im niezbyt. Prowadzili nas do piwnicy. Przez moment przemknęło mi przez myśl, że może to ściema i chłopcy razem z Raven nas tam zamordują. Później jednak przyszła mi do głowy jeszcze bardziej niedorzeczna rzecz, a mianowicie taka, że być może chłopcy przerobili hodowlę marihuany na taki sam pokój zabaw, jak w książce "Pięćdziesiąt Twarzy Greya"...
- Lynn, osobiście uważam, że raczej nie byliby zdolni do czegoś takiego jak w tej książce, chociaż kto wie... - szepnęła mi Jane.
      Momentami to jej czytanie w myślach mnie naprawdę trochę przeraża. Na szczęście może przeczytać tylko część moich myśli dzięki blokadzie. Gdyby usłyszała moje niektóre myśli, mogłaby poczuć potrzebę wymiotów...Albo jej psychika mogłaby tego po prostu nie wytrzymać...Taa...
      Kiedy moim oczom ukazała się piwnica, widok był zadziwiający. Nie był to pokój zabaw, ani nie było tam również trupów i przyrządów do tortur. Było tam po prostu pełno maryśki. A całe pomieszczenie było ozdobione kolorowi lampkami, plakatami różnych zespołów i wykonawców, kwiatami w doniczkach itp. Ale nigdy w życiu nie widziałam tak OGROMNEJ ilości zioła, nawet na filmach.
- No, no, no...Widzę że od mojej ostatniej wizyty plantacja się powiększyła. Dobra robota, chłopcy.
- Nawet nie wiesz, jak dużo czasu poświęciliśmy, żeby to się tak rozrosło - powiedział Tom z dumą.
- Mogę sobie to tylko wyobrazić. No więc, będziecie tak stać, czy dacie mi w końcu zajarać? Muszę sprawdzić również, czy dalej jest tak dobra.
- Ależ oczywiście, że jest! Myślisz, że bez ciebie sobie nie poradziliśmy z utrzymaniem idealnego smaku?
      Chłopcy dali każdej z nas po joincie. Ray ledwo dostała swojego do rąk już jarała. Widać było, że reszta dziewczyn się waha, oprócz mnie. Jezu, jak ja dawno nie paliłam zioła. Kiedy to było...A, już pamiętam. Ostatni raz miałam w ustach skręta w 1 klasie liceum, czyli jakieś 5-6 lat temu. Jak dobrze znowu poczuć ten przypływ dobrego humoru...
      Potem wróciliśmy do salonu, śmialiśmy się z byle czego, wysiadł prąd, opowiadaliśmy sobie historie o duchach, znowu się śmialiśmy, poszliśmy poszukać włącznika prądu czy jak to się tam nazywało, ktoś się wkradł do domu, zaczęliśmy uciekać, dobiegliśmy do lasu, tam nieświadomie dzięki jakimś dziewczynom podzieliliśmy się na 2 grupy, moja, czyli ja, Tom, Rose i Nell zostaliśmy złapani przez policję i zawiezieni na izbę wytrzeźwień, a o 2 grupie, czyli Ray, Jane i Jacobie nadal nie mamy informacji...Super. 
      W tej chwili nie mam już ani kaca, ani nie jestem na haju. Kaca miałam dlatego, że ta cola była z wódką i tequilą.
      Siedzieliśmy tak w tej celi i siedzieliśmy, aż w końcu przyszedł policjant i oznajmił:
- Możecie już iść, wpłacono za Was kaucję.
- Kto to wpłacił? - spytała Rose
- Oni - odpowiedział policjant wskazując ręką na...

                                                             *z pkt. Jane*

      Po tym jak wysiadł prąd i skończyliśmy opowiadać sobie historyjki o duchach i śmiać się z niewiadomego dla nas powodu postanowiliśmy, że poszukamy czegoś, co przywróci nam prąd. W pewnym momencie naszej przechadzki po ogromnym domu w egipskich ciemnościach usłyszeliśmy dziwny dźwięk. Tak jakby ktoś otwierał drzwi. Zaraz potem z salonu dobiegł nas odgłos tłuczonego szkła.
- Tom, jesteś tu? - szepnął Jake
- Tak, koło ciebie - odszepnął Tom
- Czyli tym razem to nie ty coś stłukłeś. A to oznacza tylko jedno. Do naszego domu ktoś się włamał
      W tym momencie naszym oczom ukazała się para zielonych ślepi
- AAAAA!!! - krzyknęliśmy wszyscy.
      Okazało się, że to tylko kot chłopaków o imieniu Alfons. Dziwne imię jak dla kota, no ale dobra...Każdy z nas wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Chwilę po tym w ścianę trafiła kula. Dosłownie centymetr od mojej głowy. Wtedy już nie było nam do śmiechu.
- Widzę, że domownicy jeszcze nie śpią. Pozwólcie że sprawię, abyście zapadli w bardzo długi i głęboki sen. Zapewniam, że już się nie obudzicie - powiedział włamywacz przeraźliwie się śmiejąc.
      My zaczęliśmy uciekać. 1:0 dla włamywacza. Jake biegł z przodu prowadząc nas do tylnego wyjścia, a Tom z tyłu, żeby dopilnować, że każdy z nas trafi do drzwi. Włamywacz biegł za nami i strzelał. Tom po drodze strącał różne rzeczy, pewnie przypadkowo, ale dzięki temu zatrzymaliśmy tego włamywacza na trochę, ponieważ dało się usłyszeć:
- Cholera! Pieprzony bachor trafił mnie w nogę!
      1:1 dla nas. Uciekaliśmy tak przez ulicę, aż w końcu dotarliśmy przed las. Usłyszeliśmy odległy strzał. Postanowiliśmy, że schowamy się w tym lesie. Po jakichś 2-3 minutach biegu przystanęliśmy przy drzewie na jakiejś malutkiej polance.
- Ta polana wygląda zupełnie jak ta, na której byłam we śnie Logana Hendersona... - pomyślała Raven
- Masz rację - szepnęłam jej. 
      Bardzo dziwnie się na mnie spojrzała, dlatego powiedziałam jej, że potrafię czytać w myślach, oraz że też byłam w tym śnie jako taki jakby duch. Pomyślałyśmy też, że być może będzie tu taka chatka. Wtedy znowu usłyszeliśmy strzał. Trochę bliższy niż poprzedni. Ja i Ray prowadziłyśmy naszą grupkę do miejsca, w którym powinien stać ten domek.
      Miałyśmy rację. Identyczny. Weszliśmy szybko do środka. Miałam nadzieję, że to wszystko to tylko sen. Cholernie popieprzony sen. W tym oto domku były 2 kobiety. A właściwie wydawało się, że są w naszym wieku. Spojrzały na nas. Obydwie miały długie, ciemne włosy, ciemne oczy i były wysokie. Nic nie mówiły.
     Znowu strzał, bardzo bliski. Obydwie wskazały nam jakieś drzwi po drugiej stronie chatki. Okazało się, że to było tylne wyjście. Biegły razem z nami. W pewnym momencie naszego biegu zauważyłam, że ze mną biegnie tylko Ray, Jake i ta jedna dziewczyna.
- Stop! - krzyknęłam stając.
- O co chodzi? - spytała Raven
- Rozejrzyj się. Kogo widzisz?
- Ciebie, Jake'a, dziewczynę...Ej, gdzie reszta?
- No właśnie nie wiem. O to mi chodzi. 
- Od jak dawna z nami nie biegną? - spytał Jake
- Nie wiem - powiedziałam razem z Ray.
      Dziewczyna przemówiła:
- Jeżeli chcecie przeżyć, chodźcie za mną. Nie martwcie się o swoich przyjaciół, nic im nie będzie, są pod opieką najbliższej mojemu sercu przyjaciółki.
- Dziękujemy za pomoc. Mogę spytać jak masz na imię? - zapytałam
- Caroline. Moja przyjaciółka to Sonia. Mamy 18 lat.
- Jestem... - zaczęłam ale Caroline mi przerwała
- Wiem, jak masz na imię. Ja i Sonia znamy Was i Waszych przyjaciół z widzenia i przepowiedni.
- Tak...? - spytałam z niedowierzaniem i spojrzałam na Jake'a. On przecież nie miał pojęcia o czymś takim jak żywioły czy moce.
- Tak. Ty jesteś Jane, ty Raven, a ty Jacob. Wasi przyjaciele to: blondynka - Nelly, spokojna brunetka - Rose, szalona brunetka - Evelynn, a ten ciamajda to Tom.
- Zgadza się...A tak w ogóle dlaczego nam pomagacie?
- Ponieważ jesteście ważnymi ogniwami w nadchodzącej bitwie żywiołów.
- Nawet Tom? - zapytał Jake
- Tak. Nie będzie co prawda brał udziału w bitwie, ale bez niego...Cóż, nic więcej na razie nie mogę powiedzieć. Doceńcie to, że jest przy Was. Może nie będzie łatwo później z nim przebywać i mu ufać ze względu na znajomą Raven i chłopaków z BTR, ale w końcu do Was wróci. I całkowicie zmieni historię.
- Poprzez znajomą moją i BTR rozumiesz Halston?
- Tak. Przysporzy Wam ona mnóstwa kłopotów. Szczególnie Nelly i tobie, Jane.
- Mnie? Dlaczego mnie? Rozumiem że Nell bo jest dziewczyną Jamesa, ale co ja mam z tym wspólnego?
- Dowiesz się w odpowiednim czasie.
      Przeraźliwie bliski strzał.
- A teraz, wybór należy do Was. Chcecie przeżyć, czy zginąć i narazić przyjaciół na jeszcze większe niebezpieczeństwo i kłopoty z prawem?
     Wymieniliśmy spojrzenia. Odpowiedziałam:
- Prowadź.
- Oczywiście.
     Gdy już nam się wydawało, że nasz włamywacz-psychopata przestał nas gonić i szczęśliwie wyjdziemy z lasu, Ray się potknęła o cholernie duży i wystający korzeń.
- Ray, nic Ci nie jest? Możesz wstać? - Jake podbiegł do niej.
- Nic mi nie jest. Oczywiście, że potra...Ała! - odpowiedziała Raven próbując wstać - Noga boli mnie jak jasna cholera
- Możesz nią ruszać?
- Nie wydaje mi się. Chyba mam ją złamaną albo zwichniętą. Czekaj, co robisz? - Jacob wziął Raven na ręce.
- Przecież nie umiesz nawet wstać, a co dopiero biegnąć.
- Postaw mnie, poradzę sobie. Będę Cię tylko spowalniać.
- Nie będziesz, uwierz mi. Jesteś lekka jak piórko.
     Kiedy w końcu wyszliśmy z lasu, trafiliśmy na sam środek ulicy. Usłyszeliśmy syreny radiowozu.
- Wracać do lasu, ale już! - powiedziała Caroline. Zrobiliśmy jak kazała. Ona została na samym środku ulicy, a samochód już nadjeżdżał.
- Caroline, wracaj, bo Cię przejedzie! - krzyknęłam. Ona tylko się zaśmiała, a samochód właśnie przejechał...PRZEZ NIĄ. Podeszła do nas i powiedziała:
- To co, idziemy z powrotem po pieniądze na kaucję?
- Tak...Ale jak...
- Jestem duchem. Sonia też. Mieszkamy w tej chatce w lesie.
- Ale czemu policja Cię nie zauważyła?
- Ponieważ mnie i Sonię mogą zobaczyć tylko osoby, które posiadają więź z żywiołem, moc, są szamanami, lub są w jakiś sposób związani z bitwą żywiołów.
- Ale dlaczego tak jest?
- Bo za życia Sonia i ja miałyśmy więź z Nocą. Zginęłyśmy w bitwach. Z własnej głupoty. I ty, Raven, również możesz podzielić nasz los, jeżeli się w porę nie opamiętasz, lub jeśli ktoś Ci nie pomoże - mówiąc to patrzyła najpierw na Ray, a potem na Jake'a
- Chwila, możesz mi wytłumaczyć, co Jake i Tom mają wspólnego z tą bitwą? - spytałam trochę zdezorientowana tym wszystkim. Za dużo informacji jak na jedną noc.
- Oczywiście. Jacob jest pierwszą dodatkową osobą w bitwie. Jest również strażnikiem Raven, chociaż ona o tym jeszcze nie wiedziała. Posiada on łączność z tym samym żywiołem, co Raven, czyli...?
- Z Nocą - odpowiedziałam jednocześnie z Jacobem.
- Właśnie.
- A co taka ciamajda jak Tom ma z tym wspólnego?
- Jakby to powiedzieć...On...
---------------------------------------------------------------------------------------------
      I jak się podobało? Wiem, że miałam dodać ten rozdział wczoraj, ale coś mi się z internetem stało i nie chciał mi się połączyć. Ale na szczęście dzisiaj wszystko działa. Następny rozdział pojawi się dzisiaj za jakąś godzinę albo jutro, ponieważ właśnie coś mi się zaczęło zacinać, a muszę go jeszcze przepisać. Do zobaczenia
                                                          Janey^^

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 14

      Smutno mi, że tak mało was...Mam prośbę. Mogłybyście polecić mnie na innych blogach, które znacie? Bardzo mi na tym zależy. Na pewno jakoś się Wam odwdzięczę. Mam również pewną informację dla wszystkich Rushers oraz tych, którzy po prostu lubią BTR. Wraz z końcem ich serialu, skończy się również zespół. Nie jest to informacja pewna na 100%, ale są pewne pogłoski że kończą ze wspólną karierą i każdy z nich zaczyna osobną. O więcej informacji na ten temat możecie pytać w komentarzach. Ten rozdział będzie bardzo krótki, ponieważ ostatnio nie mam w ogóle czasu i pomysłu żeby cokolwiek napisać. Zapraszam na rozdział 14.
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                             *z pkt. Lynn*

      Po kilku minutach byliśmy już w domu. Każdy z chłopaków poszedł do pokoju swojej dziewczyny, żeby jej pilnować. Raven położono w jednym pokoju z Jane i Loganem. Oj, nie dobrze...Ja oczywiście przebrałam się w piżamę i położyłam koło Carlosa. Ten objął mnie ramieniem i odpłynęłam...
      Obudziłam się, gdy usłyszałam jakiś huk, jakby się coś stłukło, albo coś. Zaraz potem jakiś chłopak krzyknął:
- Idiota! Mówiłem Ci, żebyś się tu nie plątał! Miałeś mieć oko na dziewczyny!
- Dobrze, dobrze, już sobie idę! Chciałem Ci tylko powiedzieć, że Ray się już obudziła. Ale skoro jesteś zajęty, to przyjdę później! - odpowiedział inny chłopak.
      Skądś znałam te głosy, ale nie umiałam sobie przypomnieć skąd...Usłyszałam też czyjś cichy chichot. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Nie byłam u dziadków. Na pewno. W takim razie gdzie? Tego nie wiedziałam.
      Do mojego łóżka były przyłączone jeszcze 2 łóżka. Na całej złączonej powierzchni siedziałam ja, spały Jane, Rose i Nelly, a przy oknie stała Raven. Chwila, Raven? Tak, to ona.
- Ray, na co patrzysz? - spytałam. Nigdy nie lubiłam siedzieć w ciszy.
- O, Lynn, obudziłaś się już. A tak sobie, na Wieżę Eiffela - odpowiedziała wciąż patrząc w okno.
- Mogę też?
- Jasne, chodź - powiedziała robiąc mi miejsce przy oknie.
      Widok stąd był inny niż z hotelu. Ale też piękny. Pogoda była dzisiaj typowo jesienna. Na niebie było pełno ciemnych chmur, jakby zaraz miało zacząć padać. Zero słońca. Widać też było, że wieje. 
      W tym momencie do pokoju wszedł...Jacob?! Co on tu robi?!
- O, ty też już wstałaś? Świetnie - powiedział i dodał - Pomożecie mi w kuchni? Wystarczy tylko, że będziecie pilnować, żeby Tom tam nie wchodził. To prawdziwa ciamajda, wszystko tłucze...
- Właśnie, dźwięk czegoś rozbijanego mnie obudził...Czyli to on coś rozbił?
- Tak, szklankę. Po prostu się potknął i potrącił ją ręką. On jest po prostu niemożliwy...Nie wiem jak ja z nim tyle lat wytrzymałem...
      Gdy weszliśmy do kuchni, Tom zbierał potłuczone szkło. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 8:30. Strasznie wcześnie jak dla mnie...Ale skoro już wstałam, to trudno. Gdy Tom skończył, poszedł do pokoju, w którym się obudziłam. Jego zadanie polega tylko i wyłącznie na pilnowaniu dziewczyn.
      Jake kontynuował przygotowywanie czegoś.
- Co robisz? - spytałam
- Gofry - odpowiedział
- Fajnie, a z czym?
- A z czym chcesz?
- A co masz?
- Cukier puder, bitą śmietanę, owoce i polewy truskawkową i czekoladową.
- A jakie masz te owoce?
- Truskawki, jagody, maliny i wiśnie.
- No to ja chcę gofra z bitą śmietaną, wiśniami i polewą truskawkową.
- Dobrze. A ty, Raven?
- Ja tak jak zawsze. Cukier puder, wiśnie i polewa czekoladowa.
- Ok.
      Po chwili do kuchni weszły Jane, Nelly i Rose. Za nimi Tom.
- Tom! Stój tam! - powiedział Jake gdy go zobaczył. Po chwili dodał:
- Ty pierwszy siadasz przy stole, póki jeszcze nic na nim nie ma
      Tom zrobił tak, jak Jacob mu kazał. Jake poprosił również dziewczyny, żeby usiadły. Ja i Ray zaproponowałyśmy, że mu pomożemy nakryć do stołu. Gdy my zajmowałyśmy się nakrywaniem, Jake zapytał:
- Z czym chcecie gofry? Do wyboru jest cukier puder, bita śmietana, truskawki, wiśnie, jagody, maliny, polewy truskawkowa i czekoladowa.
- Ja jak zwykle. Ze wszystkim! - powiedział Tom
- Boże, ja bym po takim czymś chyba sraczki dostała... - powiedziałam
- Evelynn, to jeszcze nic. Ty nie wiesz jakie on miszmasze potrafi zjeść i mu potem nic nie ma - powiedział Jake
- Dobra, nie chcę wiedzieć - szybko powiedziałam
- Ja poproszę z malinami, bitą śmietaną i polewą truskawkową - powiedziała Rose
- Ja z truskawkami, bitą śmietaną i polewą czekoladową - odezwała się Jane
- A ja z tym samym co Jane - dodała Nell
- Ok.
      Kiedy zaczęliśmy jeść, zaczął padać deszcz. Gdy już skończyliśmy i wszystko pozmywaliśmy, zapytałam się Jake'a, Raven i Toma jakim cudem się tu znalazłam. Oni mi odpowiedzieli, że przecież powinnam to pamiętać, bo nawet pomagałam im wepchnąć Rose do auta. Ja odpowiedziałam, że pamiętam do momentu...No właśnie, do którego momentu moje wspomnienia poprzedniej nocy były prawdziwe? Opowiedziałam im cały wieczór spędzony w klubie ze striptizem i całą resztę, którą pamiętam. Cała trójka: Ray, Jake i Tom stwierdzili, że film mi się urwał mniej więcej w miejscu, w którym leżałam na ulicy i widziałam jeszcze dziewczyny. Poprosiłam więc, żeby powiedzieli jakim cudem oni znaleźli się pod tym klubem. W szczególności Tom i Jake. Opowiadać postanowił Jacob:
- Cóż, to było tak: Ja i Tom sobie siedzieliśmy tutaj, w naszym domu, aż w pewnym momencie, koło 23:00 zadzwoniła Ray i powiedziała, żebyśmy po nią przyjechali bo już jej się znudziło, a nie wiedziała jak wrócić do domu. Pojechaliśmy po nią, bo co innego mieliśmy zrobić? Prowadził Tom, ale gdybym mu nie powiedział, że ktoś leży na ulicy, to byłabyś prawdopodobnie już dawno martwa...W tym układzie kazałem Tomowi zaczekać i pilnować Was, a sam poszedłem po Ray. Oczywiście nie chcieli mnie wpuścić, bo to klub tylko dla kobiet, ale na szczęście wtedy za plecami ochroniarza pojawiła się Ray. Dopiero wtedy zrozumiał, że chciałem tylko wziąć stamtąd przyjaciółkę. Wsadziłem Ray do bagażnika, ponieważ już straciła przytomność, a zaraz potem zabraliśmy się za Ciebie i dziewczyny. Zaczęłaś coś majaczyć o chłopakach z BTR i czymś jeszcze, ale nie szło Cię zbytnio zrozumieć. Nelly również wsadziliśmy do bagażnika, bo auto Toma nie jest zbyt duże. 
- A więc to dlatego wszystko mnie boli... - powiedziała Nell
- Nie, nie dlatego. To dzięki Rose, która po pijanemu próbowała wywlec Cię na zewnątrz, ale nie zauważyła wysokiego progu o który się potknęła, a Ciebie przeciągnęła przez niego jak worek ziemniaków. Bagażnik to tylko przystawka do reszty - odpowiedziałam. Nelly już się nie odezwała, a Jake kontynuował:
- W każdym razie, ja usiadłem razem z tobą i Jane z tyłu, a Rose z przodu. Wzięłaś mnie chyba za swojego chłopaka, bo się zaczęłaś do mnie tulić i w ogóle... Jak dojechaliśmy, to musieliśmy Was przebrać do spania, za co z góry przepraszamy i oświadczamy, że nie ruszaliśmy Waszej bielizny ani nie gapiliśmy się na Wasze piersi, tyłek i...
- Mów za siebie... - powiedział Tom chyba głośniej niż chciał
- Coś ty powiedział?! - wybuchnęłam. Nie jestem jakąś pierwszą lepszą, żeby na coś takiego pozwalać
- Chodzi mi tylko o to, że nie sposób się nie gapić na tyłek Jane i twój, skoro nosicie stringi, i to w dodatku prześwitujące i czerwone...
- Ty gnoju! - Jane rzuciła się na niego z pięściami, ale on szybko ją zablokował - Dziewczyny, może byście mi łaskawie pomogły?!
- Już idę! - naskoczyłam na niego i odciągnęłam go od Jane. 
      Teraz to ja jego zablokowałam. Co jak co, ale silna jestem. Ja go trzymałam, Jane okładała go pięściami, Rose próbowała odciągnąć Jane, ale nawet sama oberwała, Nelly próbowała ugasić swego kaca milionami szklanek z wodą i w ogóle nie zwróciła na nas uwagi, a Jake stał i się śmiał, aż w końcu, po błaganiach Toma, odciągnął mnie od niego. Jacob jest chyba silniejszy niż Carlos, pomyślałam. Trzeba będzie to kiedyś sprawdzić w siłowaniu się na rękę...
      Ale po tym, co Tom przed chwilą przeżył, powiedział, że nie odważy się na nas spojrzeć nawet w ubraniach przez resztę swojego życia.
      Ogólnie rzecz biorąc, zostałyśmy jeszcze u chłopaków po południu i dowiedziałyśmy się, że Raven też kiedyś z nimi mieszkała. Boże, jak ona wytrzymała z tym zboczeńcem Tomem? Pod wieczór Nelly wciąż jeszcze miała lekkiego kaca, więc chłopcy powiedzieli, że możemy zostać u nich na noc. I tak nie poszliśmy spać. Urządziliśmy sobie coś w stylu piżama party, ale odbiegającego od normalności. Było tak, ponieważ...
---------------------------------------------------------------------------------------------
      Wybaczcie że aż taki krótki, ale naprawdę nie mam ostatnio czasu żeby cokolwiek napisać. No wiecie, sprawdziany i wystawianie ocen. Ostatni tydzień, żeby cokolwiek poprawić itd. Udało mi się dostać z chemii na koniec 3, co u mnie jest cudem, ponieważ nie mam umysłu ścisłego i nie ogarniam chemii, ale od czego są ściągi^^ Za tydzień nie dodam rozdziału, ponieważ właśnie dostałam szlaban za niewinność. Jak zwykle zresztą...W tym układzie 21.06 dodam 2 rozdziały, żeby nadrobić. Do zobaczenia
                                                             Janey^^