sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 15

      Witajcie ponownie. Szlaban w końcu się skończył, więc mogę dodawać kolejne rozdziały. Polecam tego oto bloga: http://darkworldofadventure.blogspot.com/ Ciekawie się zapowiada. W każdym razie, w dzisiejszym rozdziale impreza na maxa, nie obejdzie się również bez kary, ale jakiej, to się sami dowiecie, gdy przeczytacie. Zapraszam.
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                              *z pkt. Lynn*

      Ogólnie rzecz biorąc, zostałyśmy jeszcze u chłopaków po południu i dowiedziałyśmy się, że Raven też kiedyś z nimi mieszkała. Boże, jak ona wytrzymała z tym zboczeńcem Tomem? Pod wieczór Nelly wciąż jeszcze miała lekkiego kaca, więc chłopcy powiedzieli, że możemy zostać u nich na noc. I tak nie poszliśmy spać. Urządziliśmy sobie coś w stylu piżama party, ale odbiegającego od normalności. Było tak, ponieważ...Nasza imprezka skończyła się w izbie wytrzeźwień dla mnie, Nelly, Rose i Toma. Jane, Jake i Raven zdołali się policji ukryć. Pewnie się zastanawiacie, jakim cudem piżama party mogło się tak skończyć? Zacznę od początku.

      Najpierw wieczorem puściliśmy sobie film "Project X". Jedliśmy sobie do tego popcorn, czipsy i żelki, a popijaliśmy colą z jeszcze czymś, ale chłopcy nie chcieli powiedzieć z czym. W każdym razie, było dobre. Kiedy skończyliśmy oglądać film, wpadliśmy na pomysł, żeby iść porobić sąsiadom kawały itp. Tak właściwie, to ja i Nelly wpadłyśmy na ten pomysł, ale mniejsza o to.
      Standardowo wzięliśmy papier toaletowy żeby obrzucić nim dom, jajka, również do tego i poszliśmy. Oczywiście przedtem musieliśmy się przebrać tak, żeby nikt nie widział naszych twarzy. Wszyscy założyliśmy sobie okulary przeciwsłoneczne, bandanki na twarz oraz bluzy z kapturem. Chłopcy nam pożyczyli swoje. Wyglądaliśmy iście gangstersko.
      2 pierwsze pomysły się udały. Pomyśleliśmy, że jeszcze moglibyśmy zrobić kawał z dzwonkiem do drzwi. To też nam się udało.
      Wszystko zajęło nam jakąś godzinę. Gdy wróciliśmy do domu, było po 22:00. Znowu puściliśmy sobie film, ale inny. Jak on się nazywał...A, już wiem. "Szkoła uczuć"Postanowiliśmy, że będziemy oglądać ten film ze względu na to, że podobno wszystkich wzrusza. Chłopcy chcieli sprawdzić, czy nawet na nich to podziała, a my również. Wzięliśmy sobie kolejną porcję popcornu, czipsów i żelków i tej coli z czymś jeszcze. Gdy film się skończył, wszyscy płakaliśmy. Bez wyjątków. Nawet ja, a mnie takie filmy na ogół w ogóle nie ruszają, ale ten jest po prostu cudowny. Brak mi słów.
      W każdym razie, po oglądnięciu filmu chłopcy zaproponowali nam coś, co cholernie nas zdziwiło, oprócz Raven:
- Dziewczyny, co byście powiedziały na troszkę ziółek? - spytał Tom
- Jakich ziółek? Leczniczych? Nie jesteśmy aktualnie chore, więc... - zaczęłam, ale nie dokończyłam, ponieważ Jake mi przerwał
- Nie, nie leczniczych. Chociaż, podobno zioło leczy...Na ten temat zdania wciąż są podzielone
- Aaa, chodzi Wam o naszą marihuanę, chłopcy? - zapytała Raven
- Jak najbardziej. Hodujemy ją wciąż w tym samym miejscu.
- Świetnie! Chodźmy tam, dziewczyny! Muszę zobaczyć czy od mojego wyjazdu coś się tam zmieniło! - powiedziała i pociągnęła mnie i Jane za sobą.
      Jake i Tom zaciągnęli Nelly i Rose. Oczywiście nam nie przypadł ten pomysł zbytnio do gustu. Znaczy się, mnie tak, ale po minach dziewczyn można było wywnioskować, że im niezbyt. Prowadzili nas do piwnicy. Przez moment przemknęło mi przez myśl, że może to ściema i chłopcy razem z Raven nas tam zamordują. Później jednak przyszła mi do głowy jeszcze bardziej niedorzeczna rzecz, a mianowicie taka, że być może chłopcy przerobili hodowlę marihuany na taki sam pokój zabaw, jak w książce "Pięćdziesiąt Twarzy Greya"...
- Lynn, osobiście uważam, że raczej nie byliby zdolni do czegoś takiego jak w tej książce, chociaż kto wie... - szepnęła mi Jane.
      Momentami to jej czytanie w myślach mnie naprawdę trochę przeraża. Na szczęście może przeczytać tylko część moich myśli dzięki blokadzie. Gdyby usłyszała moje niektóre myśli, mogłaby poczuć potrzebę wymiotów...Albo jej psychika mogłaby tego po prostu nie wytrzymać...Taa...
      Kiedy moim oczom ukazała się piwnica, widok był zadziwiający. Nie był to pokój zabaw, ani nie było tam również trupów i przyrządów do tortur. Było tam po prostu pełno maryśki. A całe pomieszczenie było ozdobione kolorowi lampkami, plakatami różnych zespołów i wykonawców, kwiatami w doniczkach itp. Ale nigdy w życiu nie widziałam tak OGROMNEJ ilości zioła, nawet na filmach.
- No, no, no...Widzę że od mojej ostatniej wizyty plantacja się powiększyła. Dobra robota, chłopcy.
- Nawet nie wiesz, jak dużo czasu poświęciliśmy, żeby to się tak rozrosło - powiedział Tom z dumą.
- Mogę sobie to tylko wyobrazić. No więc, będziecie tak stać, czy dacie mi w końcu zajarać? Muszę sprawdzić również, czy dalej jest tak dobra.
- Ależ oczywiście, że jest! Myślisz, że bez ciebie sobie nie poradziliśmy z utrzymaniem idealnego smaku?
      Chłopcy dali każdej z nas po joincie. Ray ledwo dostała swojego do rąk już jarała. Widać było, że reszta dziewczyn się waha, oprócz mnie. Jezu, jak ja dawno nie paliłam zioła. Kiedy to było...A, już pamiętam. Ostatni raz miałam w ustach skręta w 1 klasie liceum, czyli jakieś 5-6 lat temu. Jak dobrze znowu poczuć ten przypływ dobrego humoru...
      Potem wróciliśmy do salonu, śmialiśmy się z byle czego, wysiadł prąd, opowiadaliśmy sobie historie o duchach, znowu się śmialiśmy, poszliśmy poszukać włącznika prądu czy jak to się tam nazywało, ktoś się wkradł do domu, zaczęliśmy uciekać, dobiegliśmy do lasu, tam nieświadomie dzięki jakimś dziewczynom podzieliliśmy się na 2 grupy, moja, czyli ja, Tom, Rose i Nell zostaliśmy złapani przez policję i zawiezieni na izbę wytrzeźwień, a o 2 grupie, czyli Ray, Jane i Jacobie nadal nie mamy informacji...Super. 
      W tej chwili nie mam już ani kaca, ani nie jestem na haju. Kaca miałam dlatego, że ta cola była z wódką i tequilą.
      Siedzieliśmy tak w tej celi i siedzieliśmy, aż w końcu przyszedł policjant i oznajmił:
- Możecie już iść, wpłacono za Was kaucję.
- Kto to wpłacił? - spytała Rose
- Oni - odpowiedział policjant wskazując ręką na...

                                                             *z pkt. Jane*

      Po tym jak wysiadł prąd i skończyliśmy opowiadać sobie historyjki o duchach i śmiać się z niewiadomego dla nas powodu postanowiliśmy, że poszukamy czegoś, co przywróci nam prąd. W pewnym momencie naszej przechadzki po ogromnym domu w egipskich ciemnościach usłyszeliśmy dziwny dźwięk. Tak jakby ktoś otwierał drzwi. Zaraz potem z salonu dobiegł nas odgłos tłuczonego szkła.
- Tom, jesteś tu? - szepnął Jake
- Tak, koło ciebie - odszepnął Tom
- Czyli tym razem to nie ty coś stłukłeś. A to oznacza tylko jedno. Do naszego domu ktoś się włamał
      W tym momencie naszym oczom ukazała się para zielonych ślepi
- AAAAA!!! - krzyknęliśmy wszyscy.
      Okazało się, że to tylko kot chłopaków o imieniu Alfons. Dziwne imię jak dla kota, no ale dobra...Każdy z nas wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Chwilę po tym w ścianę trafiła kula. Dosłownie centymetr od mojej głowy. Wtedy już nie było nam do śmiechu.
- Widzę, że domownicy jeszcze nie śpią. Pozwólcie że sprawię, abyście zapadli w bardzo długi i głęboki sen. Zapewniam, że już się nie obudzicie - powiedział włamywacz przeraźliwie się śmiejąc.
      My zaczęliśmy uciekać. 1:0 dla włamywacza. Jake biegł z przodu prowadząc nas do tylnego wyjścia, a Tom z tyłu, żeby dopilnować, że każdy z nas trafi do drzwi. Włamywacz biegł za nami i strzelał. Tom po drodze strącał różne rzeczy, pewnie przypadkowo, ale dzięki temu zatrzymaliśmy tego włamywacza na trochę, ponieważ dało się usłyszeć:
- Cholera! Pieprzony bachor trafił mnie w nogę!
      1:1 dla nas. Uciekaliśmy tak przez ulicę, aż w końcu dotarliśmy przed las. Usłyszeliśmy odległy strzał. Postanowiliśmy, że schowamy się w tym lesie. Po jakichś 2-3 minutach biegu przystanęliśmy przy drzewie na jakiejś malutkiej polance.
- Ta polana wygląda zupełnie jak ta, na której byłam we śnie Logana Hendersona... - pomyślała Raven
- Masz rację - szepnęłam jej. 
      Bardzo dziwnie się na mnie spojrzała, dlatego powiedziałam jej, że potrafię czytać w myślach, oraz że też byłam w tym śnie jako taki jakby duch. Pomyślałyśmy też, że być może będzie tu taka chatka. Wtedy znowu usłyszeliśmy strzał. Trochę bliższy niż poprzedni. Ja i Ray prowadziłyśmy naszą grupkę do miejsca, w którym powinien stać ten domek.
      Miałyśmy rację. Identyczny. Weszliśmy szybko do środka. Miałam nadzieję, że to wszystko to tylko sen. Cholernie popieprzony sen. W tym oto domku były 2 kobiety. A właściwie wydawało się, że są w naszym wieku. Spojrzały na nas. Obydwie miały długie, ciemne włosy, ciemne oczy i były wysokie. Nic nie mówiły.
     Znowu strzał, bardzo bliski. Obydwie wskazały nam jakieś drzwi po drugiej stronie chatki. Okazało się, że to było tylne wyjście. Biegły razem z nami. W pewnym momencie naszego biegu zauważyłam, że ze mną biegnie tylko Ray, Jake i ta jedna dziewczyna.
- Stop! - krzyknęłam stając.
- O co chodzi? - spytała Raven
- Rozejrzyj się. Kogo widzisz?
- Ciebie, Jake'a, dziewczynę...Ej, gdzie reszta?
- No właśnie nie wiem. O to mi chodzi. 
- Od jak dawna z nami nie biegną? - spytał Jake
- Nie wiem - powiedziałam razem z Ray.
      Dziewczyna przemówiła:
- Jeżeli chcecie przeżyć, chodźcie za mną. Nie martwcie się o swoich przyjaciół, nic im nie będzie, są pod opieką najbliższej mojemu sercu przyjaciółki.
- Dziękujemy za pomoc. Mogę spytać jak masz na imię? - zapytałam
- Caroline. Moja przyjaciółka to Sonia. Mamy 18 lat.
- Jestem... - zaczęłam ale Caroline mi przerwała
- Wiem, jak masz na imię. Ja i Sonia znamy Was i Waszych przyjaciół z widzenia i przepowiedni.
- Tak...? - spytałam z niedowierzaniem i spojrzałam na Jake'a. On przecież nie miał pojęcia o czymś takim jak żywioły czy moce.
- Tak. Ty jesteś Jane, ty Raven, a ty Jacob. Wasi przyjaciele to: blondynka - Nelly, spokojna brunetka - Rose, szalona brunetka - Evelynn, a ten ciamajda to Tom.
- Zgadza się...A tak w ogóle dlaczego nam pomagacie?
- Ponieważ jesteście ważnymi ogniwami w nadchodzącej bitwie żywiołów.
- Nawet Tom? - zapytał Jake
- Tak. Nie będzie co prawda brał udziału w bitwie, ale bez niego...Cóż, nic więcej na razie nie mogę powiedzieć. Doceńcie to, że jest przy Was. Może nie będzie łatwo później z nim przebywać i mu ufać ze względu na znajomą Raven i chłopaków z BTR, ale w końcu do Was wróci. I całkowicie zmieni historię.
- Poprzez znajomą moją i BTR rozumiesz Halston?
- Tak. Przysporzy Wam ona mnóstwa kłopotów. Szczególnie Nelly i tobie, Jane.
- Mnie? Dlaczego mnie? Rozumiem że Nell bo jest dziewczyną Jamesa, ale co ja mam z tym wspólnego?
- Dowiesz się w odpowiednim czasie.
      Przeraźliwie bliski strzał.
- A teraz, wybór należy do Was. Chcecie przeżyć, czy zginąć i narazić przyjaciół na jeszcze większe niebezpieczeństwo i kłopoty z prawem?
     Wymieniliśmy spojrzenia. Odpowiedziałam:
- Prowadź.
- Oczywiście.
     Gdy już nam się wydawało, że nasz włamywacz-psychopata przestał nas gonić i szczęśliwie wyjdziemy z lasu, Ray się potknęła o cholernie duży i wystający korzeń.
- Ray, nic Ci nie jest? Możesz wstać? - Jake podbiegł do niej.
- Nic mi nie jest. Oczywiście, że potra...Ała! - odpowiedziała Raven próbując wstać - Noga boli mnie jak jasna cholera
- Możesz nią ruszać?
- Nie wydaje mi się. Chyba mam ją złamaną albo zwichniętą. Czekaj, co robisz? - Jacob wziął Raven na ręce.
- Przecież nie umiesz nawet wstać, a co dopiero biegnąć.
- Postaw mnie, poradzę sobie. Będę Cię tylko spowalniać.
- Nie będziesz, uwierz mi. Jesteś lekka jak piórko.
     Kiedy w końcu wyszliśmy z lasu, trafiliśmy na sam środek ulicy. Usłyszeliśmy syreny radiowozu.
- Wracać do lasu, ale już! - powiedziała Caroline. Zrobiliśmy jak kazała. Ona została na samym środku ulicy, a samochód już nadjeżdżał.
- Caroline, wracaj, bo Cię przejedzie! - krzyknęłam. Ona tylko się zaśmiała, a samochód właśnie przejechał...PRZEZ NIĄ. Podeszła do nas i powiedziała:
- To co, idziemy z powrotem po pieniądze na kaucję?
- Tak...Ale jak...
- Jestem duchem. Sonia też. Mieszkamy w tej chatce w lesie.
- Ale czemu policja Cię nie zauważyła?
- Ponieważ mnie i Sonię mogą zobaczyć tylko osoby, które posiadają więź z żywiołem, moc, są szamanami, lub są w jakiś sposób związani z bitwą żywiołów.
- Ale dlaczego tak jest?
- Bo za życia Sonia i ja miałyśmy więź z Nocą. Zginęłyśmy w bitwach. Z własnej głupoty. I ty, Raven, również możesz podzielić nasz los, jeżeli się w porę nie opamiętasz, lub jeśli ktoś Ci nie pomoże - mówiąc to patrzyła najpierw na Ray, a potem na Jake'a
- Chwila, możesz mi wytłumaczyć, co Jake i Tom mają wspólnego z tą bitwą? - spytałam trochę zdezorientowana tym wszystkim. Za dużo informacji jak na jedną noc.
- Oczywiście. Jacob jest pierwszą dodatkową osobą w bitwie. Jest również strażnikiem Raven, chociaż ona o tym jeszcze nie wiedziała. Posiada on łączność z tym samym żywiołem, co Raven, czyli...?
- Z Nocą - odpowiedziałam jednocześnie z Jacobem.
- Właśnie.
- A co taka ciamajda jak Tom ma z tym wspólnego?
- Jakby to powiedzieć...On...
---------------------------------------------------------------------------------------------
      I jak się podobało? Wiem, że miałam dodać ten rozdział wczoraj, ale coś mi się z internetem stało i nie chciał mi się połączyć. Ale na szczęście dzisiaj wszystko działa. Następny rozdział pojawi się dzisiaj za jakąś godzinę albo jutro, ponieważ właśnie coś mi się zaczęło zacinać, a muszę go jeszcze przepisać. Do zobaczenia
                                                          Janey^^

3 komentarze:

  1. No podoba mi się!! Następny rozdział dodawaj szybko bo chce wiedzieć co się wydarzy!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodam jutro. Właściwie to dzisiaj. Coś mi się zacięło i w ogóle coś mi się stało z bloggerem i nie potrafię dodać rozdziału. I w ogóle internet mi się ciągle rozłącza. Spróbuje dzisiaj dodać. Jak już dodam, to napisze ci sms.

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny, fajny i jeszcze raz FAJNY !!!!!!!!!!!!! Czekam nn :)
    Bużki,
    Julia T

    OdpowiedzUsuń