czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 13

      Na początek chciałam polecić po prostu MEGA blog. Jest on m.in. o Dramione, ale nie tylko. Muszę przyznać, że nie jestem jakąś wielką fanką parringu Dramione itd, ale ten blog zaciekawi każdego. Bez wyjątków. Zapewniam was. Oto link: http://diabelska-wpadka.blogspot.com/ Jeżeli nie wejdziecie i nie przeczytacie chociażby 1 rozdziału, popełnicie wielki, niewybaczalny grzech ^^ Myślałam, że padnę, gdy w rozdziale 4 przeczytałam następujący fragment dialogu między Hermioną, a Draco. Pozwolę sobie zacytować:
"- Zielony jest kolorem nadziei - wypalił Draco bez zastanowienia
- O czym ty mówisz fretko... - zastanowiła się... i wtedy do niej dotarło. Skonsternowana spojrzała w dół, by uświadomić sobie, że spódnica wywinęła jej psikusa i podwinęła się tak by dokładnie ukazać jej zielone, koronkowe stringi..."
      Gdy tylko przeczytacie całą ich rozmowę, zrozumiecie, dlaczego aż tak mnie to bawi. Zapewniam, że jest tam dużo takich tekstów, a nawet lepszych. Dziewczyny świetnie piszą, co ja mogę więcej powiedzieć? Chciałam was również poinformować, że zaczęłam pisać drugie opowiadanie. Jeszcze nigdzie go nie wrzucam, ale myślę, że jak dojdę do 10 rozdziału, to stworzę bloga dla tego opowiadania. Napiszę Wam, kiedy już go stworzę. Myślę, że to będzie gdzieś koło 20 rozdziału na tym blogu. Dobra, nie przedłużam, zapraszam na rozdział 13.
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                             *z pkt. Jane*

      Pojechałyśmy oczywiście taksówką. Lynn podała Rose jakiś adres na kartce. Kazała nas tam zawieść. Podobno fajny klub.
      Gdy pod niego podjechałyśmy, wyglądał bajecznie. Był ogromny. Kiedy weszłyśmy do środka, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Tam był...Facet, który był w obcisłych slipkach na podeście i tańczył przed kobietami...
- Lynn, to jest klub ze striptizem! - powiedziałam mocno zdziwiona.
- No, a myślałaś, że po co się tak ubrałam?
- Żeby poderwać jakiegoś faceta?
- To też, ale głównie żeby tylko i wyłącznie zwrócić na siebie uwagę facetów. Nie zapominaj, że mam chłopaka.
- Aha... - Lynn i te jej pomysły...
      Rose chciała wrócić do domu, ale Lynn jej nie pozwoliła. Powiedziała, że jak mamy się bawić, to razem. Biedna Rose, nie jest przyzwyczajona do takich klimatów...Cóż, ja też nie powinnam być, ale co ja mogę powiedzieć? Jestem świetna w podrabianiu dokumentów itd, więc...Wyrobiłam sobie całkiem niedawno fałszywy dowód, żeby wejść do klubu ze striptizem(oczywiście dla pań). Weszłam bez problemu. Nie przewidziałam tylko, że wtedy akurat będzie tam organizowany wieczór panieński...Każda kobieta - łącznie ze mną oczywiście - która tam wtedy była, miała obowiązek wziąć w nim udział. Chippendalesi dali pokaz, no i były darmowe drinki. Pomyślałam sobie:
- "A co mi tam, jeden drink mi przecież nie zaszkodzi"
      Ale drink były przepyszny, więc sięgnęłam po następny. A potem po kolejny, itd. Później film mi się urwał. Obudziłam się w domu...Mama tylko popatrzała na fałszywy dowód, zlustrowała mnie wzrokiem i powiedziała:
- "Przypominasz mi trochę mnie w młodości..."
      Szczerze mówiąc, do dzisiaj nie wiem, czy miała na myśli to, że też była dobra w podrabianiu dowodów, to czy też się upijała, czy może to że sobie chodziła do klubów ze striptizem. A może wszystko...?
      Nie ważne, wracając do tematu. Jedno co mnie w tym klubie zdziwiło to to, że tu był straszny tłok.
- Lynn, nie uważasz, że jest tu trochę dużo ludzi? - spytałam
- No i tak ma być! - odpowiedziała, a my nie miałyśmy nic do gadania.
      Lynn wbrew naszej woli zaciągnęła nas do baru i zamówiła nam po drinku.
- Dzisiaj ja stawiam, więc pijcie, póki macie okazję!
- Ja z chęcią się napiję - powiedziała Nell
- Nell, nie zrozum mnie źle, ale jesteś jakaś inna...Stało się coś? - spytałam
- Tak, stało. Dzisiaj mama mi pisała, że poznała jakiegoś faceta. Podobno przystojny, ma dobrą pracę, nie pije, nie ćpa, nie pali. Po prostu kurwa ideał... - powiedziała wypijając całą zawartość drinka na raz
- Ale skoro porządny, to czym się martwisz?
- No wiesz, teraz może być fajny, a potem może się zmienić w nieroba, ćpuna itd. Albo chociażby teraz oszukuje że ma pracę i nie używa sobie. Pojebane to życie...
- Nell, na razie zostaw tą sprawę...i drinka w spokoju - powiedziałam patrząc, jak drugiego drinka też wypija na raz - Jeżeli później się okaże, że coś z nim nie tak, to się z nim rozprawimy
- Niby jak? Zabijemy go, a ciało wrzucimy do rzeki albo zakopiemy w ogródku? Proszę Cię...
- Nie mam zamiaru nikogo zabijać. Nie zapominaj że mamy żywioły. Możemy go po prostu ostrzec, że jeżeli coś wam zrobi, to gorzko tego pożałuje.
- Ech...No dobra...Ale chcę jeszcze jednego drinka. Są diabelsko dobre.
- Niech Ci będzie... - powiedziała Lynn zamawiając kolejną kolejkę.
      Nasze balowanie skończyło się, gdy...Tak właściwie nie wiem kiedy się skończyło, bo po jakimś 4 drinku film mi się urwał...Jedyne co pamiętam, to to, że Rose już po 2 zaczęła majaczyć, Nell dopiero po 6...Albo 8...A Lynn wydawała się trzeźwa...W miarę. Gdy weszła do striptizera na scenę i zaprezentowała przy nim dość erotyczny taniec, miałam wątpliwości, czy jest trzeźwa. No ale to jest przecież Lynn, więc wcale nie musi być pijana, żeby robić takie rzeczy...To ciekawe co ona robi jak jest pijana...Nie chcę wiedzieć.

                                                              *z pkt. Nell*

      To, że moja mama znalazła sobie nowego faceta, jest ściemą. Nic z tego nie jest prawdą. Nawet z nią dzisiaj nie miałam kontaktu. Wymyśliłam to tylko po to, żeby móc się zdrowo najebać. Gdybym powiedziała dziewczynom coś w stylu:
- Nudzi mi się. Wiecie co? Mam pomysł. Chodźmy się najebać. Najlepiej do jakiegoś fajnego klubu, żeby móc sobie posłuchać muzyki i trochę poszaleć na parkiecie albo coś.
      Uznałyby, że mi odwala. Normalnie się tak nie zachowuję, ale jak mi się nudzi, mogłabym nawet skoczyć ze spadochronem.
      Ale skoro uwierzyły w historyjkę z nowym facetem mamy w roli głównej, to oznacza, że potrafię świetnie kłamać. Ma się ten dar...xD
      Rose padła dość szybko. Lynn świetnie zatańczyła przed striptizerem. Chyba mu się podobało. Po którymś drinku z kolei język zaczął mi się plątać. Po chwili Jane odleciała. Kompletnie. Pamiętam jeszcze tylko tyle, że dopiłam jej drinka do końca, a potem w mojej głowie jest ciemna dziura.

                                                              *z pkt. Lynn*

      Niewiarygodne. Jak można odlecieć po 2 drinkach? No ale w sumie, ja też wypiłam 2, a już mi zaczęło szumieć w głowie...
      Jednak gdy po moim erotycznym tańcu z jakże przystojnym i umięśnionym striptizerem doszłam do baru, i zobaczyłam Rose i Jane, które leżą na barze oraz Nell, która dopija ich drinki do końca i próbuje zabrać się za mój, ale w tym momencie pada jak długa na bar z ręką wyciągniętą po drinka, postanowiłam, że czas zakończyć nasze balowanie. Rose pomimo, że była pijana (nie wiem jakim cudem) trochę kontaktowała i "pomogła" mi wyprowadzić dziewczyny na zewnątrz. W jej wykonaniu wyglądało to jak ciągnięcie trupa za nogi (dosłownie). Biedna Nell. Istnieje możliwość, że jutro Nelly może boleć głowa, szyja, plecy i dupa. Zapytacie, dlaczego? Dlatego, że gdy Rose tak ciągła Nell po ziemi, nie zauważyła progu (dość wysokiego) i się o niego potknęła, przez co się przewróciła, a za sobą pociągnęła Nell, którą po prostu przeciągnęła przez próg jak worek ziemniaków, a ona tego nawet nie poczuła...
      Ja wzięłam Jane na plecy. Jest dość lekka. Również nie zauważyłam progu, ale jakimś cudem udało mi się utrzymać równowagę.
      Gdy wszystkie w końcu znalazłyśmy się na zewnątrz, wyciągnęłam telefon i spojrzałam na godzinę. 23:00. Nie wiedziałam, że siedziałyśmy tam tak długo...
      Po ulicy nie jeździły żadne auta. Może kilka. Postanowiłam, że wyjdę na sam jej środek i poczekam, aż jakieś auto będzie przejeżdżać, a wtedy je zatrzymam i poproszę, żeby nas podrzucili pod hotel.
      Stałam tak, aż w końcu się położyłam na ulicy. Będę przecież słyszeć jak jakieś auto będzie jechać. Leżałam tak i leżałam...
      Co jakiś czas jednak zerkałam na dziewczyny, żeby sprawdzić, czy wciąż tam są i czy jeszcze żyją.
      Rose odbiło i miziała się po brzuchu, Nelly już praktycznie leżała na ziemi, a Jane na moment się ocknęła, żeby...zwymiotować. Gdy skończyła, usiadła koło Nell i się na nią położyła.
      W końcu zauważyłam jakiś samochód. Skądś go znałam...Gdy się przede mną zatrzymał, ze środka wyszedł...Carlos. No tak, to jego samochód!
- Lynn? Co ty robisz na środku ulicy w nocy przed klubem ze striptizem...?
- Rano Ci wytłumaczę, ale teraz mam pewne pytanie.
- Dobra, jakie?
- Zawieziesz mnie i dziewczyny do domu dziadków? - spytałam wskazując na nie. On tylko na nie spojrzał z ogromnym zdziwieniem i powiedział:
- Yyy...Czy mi się wydaje, czy Rose się mizia po brzuchu...?
- Nie wydaje Ci się.
- Jakim cudem ty jako jedyna jeszcze kontaktujesz?
- Znaczy się... - mogłabym mu powiedzieć o striptizerze, ale postanowiłam, że zrobię to, gdy już nas zawiezie - Rose też kontaktuje. Tak jakby...
- Dobra, czekaj - powiedział i podszedł do auta - Chłopaki, trzeba pomóc dziewczynom.
      Z auta wysiedli kolejno Logan, James i Kendall.
- Cześć chłopaki! - zawołałam
- Cześć. Mogłabyś mi wytłumaczyć, co wy tu robicie? - spytał Logan
- Wytłumaczę, ale jutro, jeśli mogę. Dzisiaj nie mam już siły.
- Ok - powiedział i podszedł do Jane. Wziął ją na ręce i wsiadł do auta, sadząc ją sobie na kolanach.
     Za jego przykładem poszedł też Kendall. Rose zaczęła się śmiać jak głupia do sera, ale nikt z nas nie wie czemu...To prawdopodobnie przez te drinki...James wziął Nelly na ręce i podszedł do bagażnika, a Carlos mu go otworzył.
- James, czy ty masz zamiar wsadzić Nell do bagażnika...?
- Tak, ale chciałbym się najpierw zapytać, czy ona będzie coś czuć - powiedział całkiem poważnie. Przypominając sobie scenę z progiem odpowiedziałam:
- Nie.
      Mimowolnie spojrzałam do bagażnika i zobaczyłam...RAVEN!
- Chłopaki, skąd znacie Raven i jakim cudem ona jest w waszym bagażniku?!
- A więc ma na imię Raven? Chwila...A jak ma na nazwisko? - spytał James
- Jackson - odpowiedziałam
- A więc to jest wasza siostra?
- No. Możecie mi powiedzieć jakim cudem jest w waszym bagażniku?
- Owszem, jutro. Dzisiaj nie mamy siły - odpowiedział Carlos
      Wsiadłam do auta, a chłopaki zapytali się mnie na jakiej ulicy stoi dom dziadków. Powiedziałam, żeby zapytali Rose, bo ja nie mam pojęcia. Rose zaczęła coś mamrotać, więc powiedziałam, żeby zapisała to na kartce
- Hej, to taki sam adres jaki podała Raven! - powiedział Carlos
- Serio?!
- Tak. Jutro to wytłumaczymy - powiedział i ruszył przed siebie.
      Po kilku minutach byliśmy już w domu. Każdy z chłopaków poszedł do pokoju swojej dziewczyny, żeby jej pilnować. Raven położono w jednym pokoju z Jane i Loganem. Oj, nie dobrze...Ja oczywiście przebrałam się w piżamę i położyłam koło Carlosa. Ten objął mnie ramieniem i odpłynęłam...
---------------------------------------------------------------------------------------------
      I jak się rozdział podobał? Mnie szczerze mówiąc niezbyt. Takie to ni z gruchy ni z pietruchy. Pewnie się zastanawiacie jakim cudem chłopaki są w Paryżu, skoro jeszcze...3 dni temu lecieli do LA? I skąd się wzięła Raven? A może Lynn się to po prostu przyśniło i wciąż jest z dziewczynami przed klubem? Dowiecie się w następnym rozdziale. Postanowiłam, że będę pisać trochę krótsze rozdziały, żeby po prostu ich więcej wyszło (ten rozdział wyszedł trochę zbyt krótki...) A teraz szantażyk: 3 osoby skomentują = następny rozdział. Muszę coś zrobić, żebyście się poprawili z komentowaniem. A teraz dowiecie się, jak naprawdę wyglądam. Oto zdjęcia z zielonej:
      Przed dodaniem tego ostatniego nie mogłam się powstrzymać. To zdjęcie robione było z zaskoczenia, bez żadnego pozowania...Jeżeli chciałybyście jeszcze jedno zdjęcie chłopaków, to piszcie na moje gg: 33143802. Na zdjęciu w korytarzu wyszłam strasznie, bo się nie posmarowałam kremem przeciwsłonecznym i się spaliłam...I w ogóle jakąś dziwną minę zrobiłam...Do zobaczenia.
                                                              Janey^^

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 12

      Na końcu rozdziału czeka na was niespodzianka. Ale najpierw przeczytajcie ^^
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                            *z pkt. Jake'a*

- Nie musiałeś
- Musiałem
- Dlaczego? - obawiałem się, że o to zapyta
- Bo...Bo jesteś dla mnie ważna
- To oczywiste, skoro jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, prawda?
- Tak... - myślałem, że domyśli się, o co mi chodzi.
- Jake, możemy chwilę pogadać? - zapytała mnie...Jak jej tam było? Chyba Lynn...
- Jasne... - o co jej mogło chodzić?
     Odeszliśmy trochę od reszty. Przysunęła się do mnie i zapytała szeptem:
- Kochasz Raven, co nie?
- No...Skąd wiedziałaś?
- No coś ty, nie jestem głupia. Widzę jak na nią patrzysz.
- Jak?
- Z miłością. Z wielką miłością. Chciałabym, żeby mój chłopak patrzał na mnie aż tak.
- Aż tak?
- No. Widać, że kochasz ją nie od dzisiaj oraz że bardzo Ci na niej zależy.
- Serio?
- No ba. Ale jak można być tak głupią i tego nie zauważyć?
- Ray nie jest głupia.
- Eh, tego nie powiedziałam. Miałam na myśli to, jak można nie zauważyć, że przy tobie jest osoba która kocha Cię ponad życie?
- Nie wiem. Może ona po prostu nie chce tego widzieć?
- No coś ty. Jesteś sympatyczny, pomocny, troskliwy. Czego chcieć więcej?
- Sławy.
- Co?
- Sławy. Ona jest chorobliwie zakochana w takim jednym piosenkarzu.
- W kim?
- W Loganie Hendersonie z Big Time Rush.
- Osz kurwa...! 
- Coś nie tak?
- No! To jest chłopak Jane!
- Bez jaj!
- No! Co my teraz zrobimy?
- Nic nie powiemy ani jednej, ani drugiej. Lepiej będzie, jeśli nie będą wiedziały. Jeszcze będą chciały się pozabijać, i co wtedy?
- Masz rację. Ale musisz mi coś obiecać.
- Co takiego...? - bałem się co może wymyślić
- Powiesz Raven, że ją kochasz.
- Nie mogę Ci tego obiecać. Spławi mnie, albo nasza przyjaźń się rozpadnie.
- Nic z tych rzeczy! Musisz być tylko pewny swoich uczuć!
- To się nie uda.
- A ja Ci mówię, że się uda.
- Uwierz mi, nic z tego nie będzie.
- Jesteś facet czy baba? Jak chcesz, mogę z dziewczynami zorganizować coś a'la piżama party. Wypytam ją wtedy o facetów. O ciebie też.
- Czyś ty do reszty oszalała?!
- Tak! To jedna z moich wrodzonych cech. Uwierz mi, dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych - powiedziała, odwróciła się na pięcie i wróciła do reszty, nie dając mi możliwości jakiejkolwiek odpowiedzi. Nie sądziłem, że siostra Ray może być aż takim jej przeciwieństwem...
      Wróciłem do reszty tuż za Lynn. Pogadaliśmy jeszcze trochę. Lynn powiedziała dziewczynom, że chciałaby urządzić wieczór z filmami. Dziewczyny się zgodziły. Raven też. Nie sądziłem, że moje życie aż tak się skomplikuje w przeciągu kilku miesięcy...
      Najpierw dowiaduję się, że muszę strzec, bronić i chronić Ray przed niebezpieczeństwem. Zostałem wybrany na jej strażnika. A to wszystko tylko dlatego, że w poprzednich walkach żywiołów moi przodkowie również chronili najmniej stabilne emocjonalnie i psychicznie ogniwo. Ale cieszę się, że padło na Raven. Przynajmniej będę mógł później spędzić z nią więcej czasu, podczas gdy ona będzie się przygotowywać do walki. Zastanawia mnie, jaki żywioł jej życie przydzieliło. Mam nadzieję, że nie noc. Wszystko, tylko nie noc. W poprzednich bitwach noc zawsze przechodziła na stronę zła. ZAWSZE. Bez wyjątków.
      Z tego co widziałem, Lynn ma ogień, Rose wodę, a u reszty jeszcze nie wiadomo. Zapytacie, jak to zobaczyłem? Proste. Moja rodzina, jako że jest strażnikami, ma pewną moc. Jest to dostrzeganie w ludziach ich żywiołów. Pozwala to również wyczuć, po jakiej stronie dana osoba jest. Dobrej, czy złej. Dziewczyny są na tej pierwszej. Na razie...
      Najgorsze jest to, że nie wiem, kto jest drugą dodatkową osobą. Nie wiem nawet czy tego kogoś znam. Ja jestem pierwszy. I jako żywioł dostałem noc. Zajebiście, kurwa, po prostu zajebiście. Z tego, czego się dowiedziałem, strażnicy zawsze mają ten sam żywioł co osoba, którą ochraniają. ZAWSZE. A jeżeli w tym przypadku też tak będzie, to mogę się tylko modlić, żebym zdołał ją powstrzymać przed decyzją, która może zabić nas wszystkich. 
      Nie chcę jej stracić. Dlatego muszę dać z siebie wszystko, aby udało mi się ją utrzymać po tej dobrej stronie. WSZYSTKO. Mogę nawet oddać za nią życie, byle moja misja została wykonana...

                                                        *z pkt. Jane*

      Umówiłyśmy się z dziewczynami na pojutrze, w domu dziadków. Postanowiłyśmy, że urządzimy wieczór z horrorami. Będzie fajnie, jestem tego pewna. Cieszę się, że pogodziłam się z Raven. Dalej nie wiem, dlaczego powiedziała, że mnie nienawidzi, ale teraz jest okazja, żeby się tego dowiedzieć.
      Gdy wróciłyśmy do domu dziadków, była 18:00.

- A co powiecie na to, żebyśmy poszły się zabawić? - zapytała Lynn
- Co masz na myśli? - spytała podejrzliwie Rose
- Chciałabym iść sobie potańczyć. Co wy na to?
- Ja z chęcią pójdę - powiedziałam
- Ja też. Mam ochotę trochę się zabawić - powiedziała Nell. Spojrzałyśmy wszystkie na nią - No co?
- Nic, tylko...♫Cicha woda, brzegi rwie, nie wiesz nawet, jak i gdzie...♫ - zaśpiewałam
- Sorry, ale mogłabyś przetłumaczyć na angielski? - spytała Lynn
- Jasne, spoko.
      Zaśpiewałam im to po angielsku. Rose i Evelynn się ze mną zgodziły.
- No to jak, trzeba się przygotować, nie? - zapytała Lynn
- Tak, masz rację - powiedziałam. 
      Po chwili wszystkie nasze ciuchy były porozrzucane po całym domu. Musiałyśmy przecież znaleźć coś fajnego. Ja ubrałam się na czarno, Nelly jasno, Rose na różowo-czarno a Lynn sexy. Gdy wszystkie w końcu byłyśmy gotowe, była 18:45. Szybko nam to poszło...
      Pojechałyśmy oczywiście taksówką. Lynn podała Rose jakiś adres na kartce. Kazała nas tam zawieźć. Podobno fajny klub.
      Gdy pod niego podjechaliśmy, wyglądał bajecznie. Był ogromny. Kiedy weszłyśmy do środka, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Tam był....
---------------------------------------------------------------------------------------------
      Wybaczcie, że taki krótki, ale nie miałam zbytnio pomysłów. Wszystko przez to, że w mojej głowie wciąż siedzą pewne "obrazy" z zielonej szkoły...Dość nietypowe...Ale mniejsza o to. A teraz niespodzianka: Kilka zdjęć z mojej zielonej szkoły:
      Ze zdjęć nie trudno wywnioskować, że byliśmy nad morzem. Proszę, żebyście spróbowały zgadnąć, która z tych dziewczyn to ja. Dziewczyna w okularach, brunetka, czy niska szatynka. Zabraniam zgadywać Lenie Angeles, bo ona zna mnie osobiście. Zrozumiano, SIS? ^^ I mały szantażyk: 3 osoby skomentują = następny rozdział. Do zobaczenia.
                                                          Janey^^

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 11

     Hej wszystkim po tak długiej przerwie. Na zielonej szkole nie było najgorzej, ale najlepiej też nie. Pogoda była świetna, ale czasami zachowanie klasy i niektóre wycieczki doprowadzały mnie do szału. Mieliśmy również różne konkurencje. Ogólnie nasza klasa wygrała^^ W końcu :p A teraz zapraszam na rozdział 11. Miłego czytania.
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                *z pkt. Raven*

- Chodź tu, chcę Cię przedstawić - powiedział Tom, a ja wiedziałam że mówi do mnie.
- Ok, już idę - odpowiedziałam, odwróciłam się i powiedziałam - Jestem Raven Jackson.
- ... - reakcja dziewczyn
- Dla znajomych Ray - powiedziałam i wyciągnęłam do nich rękę na przywitanie
- Cieszę się, że znowu Cię widzę - powiedziała niska brunetka przytulając mnie
- Ech...My się znamy?
- Tak, to ja, Jane Monroe. Pamiętasz mnie? - odpowiedziała odsuwając się ode mnie i patrząc mi w oczy tak, bym mogła zobaczyć jej twarz.
- To...To naprawdę ty?
- No jak widać. To co, mieszkasz w Paryżu?
- Nie. W Rzymie. Tutaj przyjechałam tylko z powodu dzisiejszego koncertu. Chłopcy po mnie zadzwonili i powiedzieli, że nie umieli znaleźć do zespołu na moje miejsce nikogo tak świetnego jak ja, więc przyjechałam.
- To jak, długo mieszkasz już poza Polską?
- Od końca przedszkola...
- A więc dlatego nie umiałam się dostać do twojego domu, a gdy już tam weszłam był pusty...
- To ty nie wiedziałaś?
- A niby skąd miałam wiedzieć?
- Poprosiłam mojego ojczyma, żeby Ci przekazał, że wyjeżdżamy. No ale cóż, mogłam się po nim tego spodziewać, że nic Ci nie powie...
- Aha...Ojczyma? Przecież ty nie miałaś wtedy ojczyma...
- To nie był przecież mój biologiczny ojciec.
- Nie...?
- A no tak. Nie zdążyłam Ci tego powiedzieć. W dzień w którym powiedziałam że Cię nienawidzę itd. chciałam Ci powiedzieć co odkryłam.
- To mów teraz, jeśli chcesz.
- No to tak: Jak widzisz jestem brunetką, o ciemnych oczach i ciemnej karnacji.
- No...
- Jeśli pamiętasz, moja mama była brunetką, o niebieskich oczach i jasnej karnacji.
- No, tak, miała wyjątkową urodę...
- A mój ojczym był blondynem, o zielonych oczach i również jasnej karnacji.
- Do czego zmierzasz? I dlaczego powiedziałaś mama była, ojczym był.
- Cóż, obydwoje nie żyją, dlatego użyłam czasu przeszłego.
- ...
- No ale zapytałaś się też, do czego zmierzam. Więc. Po pierwsze, jak byłam mała znalazłam zdjęcie mamy z czasów nastoletnich, zanim pojawiłam się ja.
- No i?
- Sama zobacz - powiedziałam i pokazałam jej zdjęcie.
- Blondynka...?! Ale...Jak to?
- Przeszukałam też albumy w poszukiwaniu innych jej zdjęć. I znalazłam. Na wszystkich z czasów dzieciństwa i nastoletnich była blondynką
- A to oznacza...
- Że żadne z nich nie było moim biologicznym rodzicem. Super, nie?
- ...No...
- Ale i tak dowiedziałam się, kto jest moimi prawdziwymi rodzicami, a raczej kim byli. Obydwoje nie żyją.
- ...
- Więc tak: Mama nazywała się Emily Jackson. Mam jej zdjęcie - powiedziałam i pokazałam je Jane.
- Wyglądasz podobnie...
- A tata nazywał się John Monroe. Tego dowiedziałam się wczoraj wieczorem, na lotnisku.
- Czyli wiesz, że my...
- Jesteśmy siostrami. Cieszę się z tego. Pani Mon...znaczy się babcia wspominała też o 3 innych dziewczynach. To pewnie wy - spojrzałam na 3 dziewczyny stojące przy nas.
- Tak, we własnej osobie. Jestem Evelynn. Ale mów mi Lynn - powiedziała brunetka.
- Skoro ty jesteś Lynn, to ty pewnie jesteś Rose - powiedziałam zwracając się do innej brunetki
- Tak, to ja.
- A ty musisz być Nelly - zwróciłam się do blondynki
- Tak.
- Fajnie was poznać, siostry
- Nam ciebie też - powiedziała Lynn z uśmiechem na ustach
- A jak to się stało, że twoja mama nie żyje, a twoi przybrani rodzice również. Jeśli można wiedzieć oczywiście - zapytała Jane
- Opowiem wam. Gdy mój ojczym się dowiedział, że nie jestem jego, zakatował mamę na śmierć. To było zanim zaczęłam przedszkole.
- Mówisz o Emily?
- Tak. Krótko po tym znalazł sobie nową żonę, czyli tą blondynkę.
- Hm.
- Jednakże, kilka dni po zakończeniu przedszkola, strzelił jej w głowę. Wtedy umarła.
- Że...Że jak?!
- No, tak. I to wszystko na moich oczach...
- A-Ale dlaczego?
- Dowiedział się, że jest w ciąży. Nie z nim. Gdy tylko się dowiedział, wpadł w szał, wziął pistolet i strzelił jej 3 razy w głowę. Nie mogła tego przeżyć.
- Matko, to straszne...
- Wiem. Z powodu jej śmierci ojczym musiał uciekać z kraju, żeby go nie namierzyli. Mnie niestety też musiał wziąć ze sobą.
- Niestety?
- No. Wywiózł mnie tu, do Paryża. W gimnazjum poznałam Jake'a i Toma. Od tego czasu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Oczywiście, skoro są moimi najlepszymi przyjaciółmi, nigdy nie miałam przed nimi tajemnic. A to oznacza, że wiedzą o wszystkim, co robił mi ten ciul.
- A co takiego ci robił?
- Gdy skończyłam 13 lat zaczął mnie molestować i bić. Kiedy skończyłam 15 lat zgwałcił mnie. Nie mogłam mu tego podarować. Gdy poszłam do niego i zapytałam się, czemu mi to zrobił, zwyczajnie się na mnie rzucił. Jeszcze chwila i by mnie ususił, gdyby nie Jake. Odciągnął go ode mnie. Ale nie mogłam patrzeć na to, jak ten debil katuje mojego najlepszego przyjaciela. Przypomniałam sobie, że w komodzie trzyma pistolet. Pobiegłam po niego. Gdy wróciłam do nich, Jake był prawie martwy. Bez zastanowienia strzeliłam do ojczyma. Nie wiem ile razy, ale na pewno dużo. Zadzwoniłam na pogotowie, żeby zabrali Jake'a do szpitala. Jak widać, teraz nic mu nie ma. Ale wtedy wyglądał strasznie. Był zmasakrowany. A wszystko przeze mnie - mówiąc to czułam jak łzy napływają mi do oczu. Głos mi się załamywał. 
      Wtedy Jake podszedł do mnie, przytulił mnie i powiedział:
- To nie przez ciebie. Ja dokonałem wyboru, czy Ci pomóc, czy nie. Gdy stanąłem w drzwiach i zobaczyłem jak Cię dusi, mogłem po prostu stamtąd uciec i udawać, że nigdy mnie tam nie było. Ja jednak nie mogłem na to tak po prostu patrzeć, więc odciągnąłem go od ciebie. Dziękuję Ci również, że mnie uratowałaś. Gdyby nie ty, mógłbym być już martwy.
- Gdyby nie ja, to mogłoby się nigdy nie zdarzyć...Przepraszam
- Nie przepraszaj. Przecież nic mi już nie jest.
- Wiem, ale czuję się winna - w tym momencie moje nerwy wzięły górę i się rozpłakałam.
      Za każdym razem, kiedy przypominałam sobie wydarzenia z tamtego dnia oraz to, że mnie molestowano itd, po prostu zaczynam ryczeć. Nie jestem w stanie wytrzymać tego psychicznie.
- Masz, wytrzyj się - powiedział Jake podając mi chusteczkę.
- Dzięki.
- A myślałam, że to ja miałam się źle... - usłyszałam cichy głos Nelly.
- A czemu tak myślałaś?
      Nelly opowiedziała mi swoją historię. Słychać było jak jej głos też się załamywał. Uroniła kilka łez. Żal mi jej. Ale widać było, że cieszyła się ze śmierci tego pijusa. Na jej miejscu też bym się cieszyła.
     Później Jane opowiedziała swoją. Też miała straszne życie. Widać, nie ja jedna, pomyślałam. Ale mnie i tak nie przebiją. Postanowiłam, że dokończę moją historię.
- Gdy tylko Jake'owi się polepszyło, czyli po jakimś tygodniu, zadzwoniłam na policję i powiedziałam, że zabiłam człowieka. Oni oczywiście przeprowadzili śledztwo itd. Uznano, że działałam w obronie własnej i innego człowieka, więc zostałam niewinna. 2 miesiące później od dnia mojego gwałtu, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Wzięłam nóż i wbiłam go sobie w brzuch. Nie chciałam tego dziecka, a tym bardziej nie chciałam żyć. Uznałam więc, że zabicie się może być dobrym sposobem na zakończenie mojego cierpienia. Ale to mi się nie udało, jak widać. W momencie, w którym chciałam sobie wbić ten nóż, zadzwonił Jake. Pytał się o to, czy jakoś się trzymam po tym, jak się dowiedziałam, że jestem w ciąży. Odpowiedziałam mu, cytuję:
- Nie, Jake. Nie jest dobrze. Nie mam zamiaru urodzić dziecka mordercy, gwałciciela i pedofila. Nie jestem w stanie znieść tego psychicznie. Wybacz mi. Nie dzwoń więcej, bo i tak nikt Ci nie odbierze. Żegnaj."
- I w tym momencie wbiłam sobie nóż w brzuch i rozłączyłam się. Słyszałam, jak telefon jeszcze dzwonił. Później film mi się urwał. Obudziłam się po kilku dniach w szpitalu. Przy moim łóżku spał Jake, a po chwili przyszedł Tom. Gdy zobaczył, że się obudziłam, natychmiast obudził Jake'a. Ten mnie przytulił i powiedział, żebym więcej tego nie robiła. Później przyszedł lekarz i powiedział, że dziecka nie dało się uratować. Całe szczęście, powiedziałam. Facet dziwnie się na mnie popatrzył, ale nie zadawał więcej pytań. Przy moim wypisywaniu ze szpitala powiedzieli mi, że dobrze by było, gdyby ktoś miał na mnie oko. Jake się zgodził.
- To dobrze, prawda?
- Tak, ale i tak dalej chciałam się zabić. Raz chciałam się powiesić, ale żyrandol się urwał. Innym razem chciałam się pociąć, ale nie miałam tyle odwagi. Aż w końcu wpadłam na pomysł, żeby przedawkować albo zażyć mnóstwo tabletek usypiających tak, bym już nie mogła się obudzić. Stwierdziłam, że zrobię to i to. Poszukałam jakiegoś dilera na mieście. Gdy tylko im się dużo zapłaci, są w stanie milczeć po grób. Nie mam pojęcia co mi sprzedał. Kupiłam również tabletki usypiające. Gdy wróciłam do domu, poszłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Najpierw zażyłam tabletki usypiające, a potem jakieś drugi. Wszystkie. Film urwał mi się praktycznie od razu.
- Ale żyjesz.
- No właśnie...Dalej mnie to dziwi.
- Dlaczego?
- Może teraz ja odpowiem - powiedział Jacob
- Dobrze
- No więc, widziałem jak Ray zamyka się w łazience. Siedziała tam już dobre 15-20 minut. Postanowiłem więc zapukać. Nikt mi nie odpowiedział. Zacząłem dobijać się do drzwi. Dalej nic. Wyważyłem więc drzwi i zobaczyłem, jak Ray leży na podłodze. Obok niej zauważyłem opakowanie po tabletkach nasennych i jakiś pusty woreczek. Sprawdziłem jej puls. Wciąż oddychała. Zawiozłem ją więc do szpitala. Tam mimo wielkich trudów udało się ją uratować.
- Ale jedno mnie dziwi. Gdy się obudziłam, leżałam w moim pokoju u Jake'a. Nie w szpitalu - powiedziałam
- To dlatego, że powiedzieli, że mogę Cię zabrać do domu i tam się tobą zajmować.
- Nie musiałeś.
- Musiałem
- Dlaczego?
- Bo...Bo jesteś dla mnie ważna.
- To jest oczywiste, skoro jestem twoją najlepszą przyjaciółką, prawda?

---------------------------------------------------------------------------------------------
      I jak? Wybaczcie, ale następny rozdział pojawi się jutro bądź pojutrze, ponieważ dzisiaj już nie zdążę. Ale obiecuję, że na pewno pojawi się w ten weekend. To będzie tak jakby część 2 tego rozdziału. Komentarze oczywiście mile widziane. Do zobaczenia.
                                                           Janey^^

piątek, 10 maja 2013

Rozdział 10


      Cieszę się, że podobają wam się moje rozdziały. Dziękuję Lenie Angeles, że pomogła mi wybrać osoby do ról Raven i Toma, oraz dziękuję Lenie Angeles, Arli Burdek i aduss_angelice, że czytają i komentują. Chcę was również poinformować, że od poniedziałku 13 maja do wtorku 21 maja bądź do środy 22 maja mnie nie ma, ponieważ jadę na zieloną szkołę. Ale za to w piątek 24 maja dodam 2 rozdziały, żeby odpokutować :) Chcę również zapytać, czy chciałybyście, żeby Raven była z Loganem (przelotnie, że tak powiem). Pytam, ponieważ Lena Angeles poddała mi taki pomysł(być może nieświadomie) i zastanawiam się, czy wprowadzić go w życie...Pomysły proszę zostawiać w komentarzach :) Chcę również ogłosić, że trzecia płyta BTR pod tytułem "24/seven" ukaże się 11 czerwca tego roku, a na płycie będzie 15 piosenek. Wypisuję niektóre z nich: " Crazy For You", " Love Me Again", " Like Nobody's Around", "24/seven", " Anything", "Picture This", "Confetti Falling". Według mnie najfajniejsze są "Love Me Again", "Picture This", "Confetti Falling" i "24/seven", ale to moje zdanie. Na koniec pragnę jeszcze polecić bloga Leny: http://my-brother-is-famous.blogspot.com/ Jezu ale się rozpisałam, dobra, zaczynamy rozdział 10. Miłego czytania.
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                *z pkt. Nelly*

      Gdy dziadek skończył czytać przepowiednię, od razu odezwała się Lynn:
- Ale co to ma wspólnego z nami? Przecież nas jest 4, a nie 5
- I tu się mylisz. Macie jeszcze jedną siostrę. Nasi najlepsi detektywi - na emeryturze - to sprawdzili. Nazywa się Raven Jackson - powiedziała babcia.
- Skądś znam te imię... - powiedziała Jane. Po chwili dodała - Przecież ja ją znam! Gdy byłam w przedszkolu, byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami! A potem z nieznanych mi powodów powiedziała, że już mi nie ufa, że mnie nienawidzi itd. Po tym zdarzeniu byłyśmy największymi wrogami. A zaraz po przedszkolu nasz kontakt się urwał. W podstawówce poznałam Nell i zwyczajnie zapomniałam o Raven. A dzisiaj wszystko sobie przypomniałam. To mówiłaś, że jest naszą siostrą? Skąd to wiecie?
- Jak już mówiłam, mamy w swojej grupie parę emerytowanych detektywów, i to naprawdę niezłych. A co do tego, jak wpadliśmy na jej ślad, to twoja mama wciąż miała pukiel włosów taty, więc pobraliśmy jego DNA. Później sprawdziliśmy z kim jeszcze się spotykał oprócz waszych mam. W ten sposób trafiliśmy na Emily Jackson. Kobietę, z którą tata przeżył chwilę zapomnienia podczas związku z mamą Jane. No i z tej jednorazowej przygody zrodziła się Raven. Jeden z tych detektywów niezauważenie wyrwał jej włos. Dzięki temu mogliśmy jej sprawdzić jej DNA. No i okazało się zgodne. Proste.
- Aha...No to wypadałoby odświeżyć z nią kontakt - powiedziała w zamyśleniu Jane - Tylko jak się z nią spotkać?
- Ależ to bardzo proste, Jane. Planujemy z innymi członkami ją zaczepić. Dwie osoby od kilku dni ją obserwują i zauważyli u niej poruszanie przedmiotami przez umysł. Tak jak u Nelly. Więc ma ona prawo wiedzieć, iż jest ona waszą siostrą i naszą wnuczką. Mieszka ona obecnie w Rzymie, więc w czasie mojego i dziadka tygodniowego pobytu tam, na pewno się z nią spotkamy.
- Tylko jej nie przestraszcie. Pamiętam, że zawsze łatwo było ją przestraszyć. Nie wiem, czy dalej tak jest, ale podobno niektóre cechy z okresu dzieciństwa pozostają, więc...
- Dobrze, będziemy pamiętać. A teraz przekazujemy wam dwie pary kluczy do naszego domu. Będziecie mogły tam przez ten tydzień dążyć do opanowania żywiołów, a przy okazji proszę was, abyście zajęły się roślinami, rybkami, wężem oraz ptakami. Na lodówce wiszą kartki, na których są napisane wszystkie rzeczy, które musicie o nich wiedzieć, oraz już wam przydzieliłam zajęcia, mam nadzieję, że odpowiednie. Chłopcy mogą wam pomóc, jeśli będą chcieli. Od jutra popołudniu macie wstęp wolny do naszego domu. My musimy już iść dokończyć się pakować. Do zobaczenia wkrótce, dziewczynki - powiedziała babcia przytulając każdą z nas. Gdy mnie przytulała, szepnęła:
- Pilnuj, żeby niczego nie zepsuły - oderwała się ode mnie i powiedziała już normalnym głosem - Mam nadzieję, że do zobaczenia, chłopcy.
      Po chwili jej i dziadka już nie było, a my zostałyśmy same z chłopakami, 2 parami kluczy, przepowiednią z 1613 r. napisaną na rozpadającej się kartce oraz informacjami, od których mi pękała głowa. Poza tym, już nie mogłam wytrzymać wzroku Jamesa, który gapił się na mnie jak sroka w gnat i powiedziałam:
- James, nie gap się na mnie jak na jakiś obiekt naukowy - on tylko pokiwał głową i w pokoju zaległa cisza. Ja nie umiałam już usiedzieć w miejscu, więc wstałam i dodałam - Słuchajcie, wiem, że to dla was szok, ale musicie nam obiecać, że nic nikomu nie powiecie.
- O mnie nie musicie się martwić. Potrafię dotrzymać tajemnicy - powiedział Logan patrząc na Jane. Nie wnikałam czemu.
- Ja też. Zresztą, po tym, co zobaczyłem i usłyszałem, już raczej nic mnie nie zdziwi - powiedział uśmiechnięty Carlos
- Na mnie też możecie liczyć - powiedział Kendall.
      Wszyscy, łącznie ze mną, spojrzeli na Jamesa. Po chwili powiedział:
- No już tak nie patrzcie. Skoro chłopacy się zgodzili, to ja przecież też. A nawet jeżeli oni by się nie zgodzili, to ja tak.
- Świetnie! Więc, chcielibyście nam pomóc w domu dziadków? - spytała Lynn
- No, bardzo byśmy chcieli - powiedział Kendall, lecz po chwili dodał - Ale nie możemy. Właśnie to chcieliśmy wam powiedzieć. Jutro, późnym wieczorem musimy jechać na lotnisko i wrócić do LA. Dzwonił nasz manager i powiedział, że natychmiast mamy wracać i nagrać kolejne piosenki na nasz następny album, ponieważ mamy już i tak mało czasu do premiery...

                                                               *z pkt. Jane*

      Było mi smutno, gdy chłopcy powiedzieli, że nie mogą z nami zostać, ale oczywiście to rozumiałam
- Aha...Ale my musimy tu zostać co najmniej tydzień, być może nawet dłużej. Możemy później do was przylecieć. Jeżeli oczywiście będziecie chcieli... - powiedziałam czując smutek, ale nauczyłam się świetnie tłumić tą emocję, więc prawdopodobnie nikt niczego nie zauważył.
- Rozumiemy. Oczywiście, że będziemy chcieli. Przy was jesteśmy szczęśliwi, normalni, i raczej nic tego nie zmieni - powiedział Logan, ale w jego myślach było tylko:
- Kocham Cię, Jane. Nie sądzę, żeby cokolwiek zdołało to zmienić. Pamiętaj o tym.
- Dobrze, w takim razie przylecimy jak najszybciej się da - powiedziałam uśmiechając się do Logana
- No to jutro musicie zobaczyć jeszcze Luwr, katedrę Notre Dame, łuk triumfalny, pola elizejskie, cmentarz Perlachet (notka: nie mam pojęcia jak się to pisze, więc za ewentualne błędy przepraszam) i Wersal - powiedziała Rose
- Nie wiem, czy zdążymy to wszystko zobaczyć w 1 dzień, Rose...
- Możemy się podzielić. Ja muszę zobaczyć jeszcze tylko Wersal, cmentarz Perlachet i Luwr, ponieważ już kiedyś byłam w Paryżu. 
- Ja muszę zobaczyć wszystko oprócz łuku triumfalnego, bo kiedyś, jak byłam mała, to mama zabrała mnie na 1 dzień do Paryża, bo musiała odwiedzić jakąś starą koleżankę. Zabrała ona nas wtedy do centrum, żebyśmy mogły zobaczyć łuk triumfalny. Na Wieżę Eiffela nie miałyśmy wtedy czasu i pieniędzy - powiedziałam przypominając sobie, jak wyglądała ta kobieta. Była strasznie ładna. Szczupła, wysoka, ciemne oczy, długie ciemne kręcone włosy. Pamiętam też, że miała syna, ale nie podobał mi się i w ogóle jej nie przypominał. W ogóle był jakiś dziwny. Pamiętam też, że był ode mnie starszy o jakieś 2 lata i miał na imię...
- W takim razie ja idę z Jane. Ktoś jeszcze? - z wewnętrznego monologu wyrwał mnie głos Logana
- Ja muszę zobaczyć wszystko, więc idę z Jane - powiedziała Nell
- Ja również - powiedział James
- Ja muszę zobaczyć tylko cmentarz, więc idę z Rose - powiedziała Lynn i wszyscy na nią spojrzeli - No co? To, że nie znam francuskiego nie oznacza, że nigdy nie byłam we Francji.
- Ja niezależnie od wszystkiego idę z Lynn - oznajmił Carlos
- Czyli jesteśmy podzieleni. Co powiecie na to, że jutro zaraz po śniadaniu zaczniemy zwiedzać, a wrócimy dopiero na kolację? Albo nawet później, bo grupa Jane ma dużo do zobaczenia - powiedziała Lynn. Wszyscy przytaknęli, łącznie ze mną.
      Pogadaliśmy jeszcze trochę, poszliśmy na kolację i wróciliśmy do pokoi. Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć. Wciąż zastanawiała mnie ta przepowiednia...
- Jane, dobrze się czujesz? - spytała Nelly siadając przy mnie
- Tak, tylko myślę o tej przepowiedni. Nie mam pojęcia po co to nam. Przecież prędzej czy później same byśmy odkryły żywioły. Do czego ta przepowiednia dąży, tak w ogóle?
- W czasie tych 500 lat, co 100 lat spisywane są nowe przepowiednie. Ta jest pierwsza. Są jeszcze 3, a 4 ma zostać spisana jeszcze w tym roku. Wszystkie są jakimiś wskazówkami do nadchodzącej bitwy, w której my prawdopodobnie będziemy brać udział, razem z Raven i jakimiś dwiema dodatkowymi osobami. Pewnie zastanawiasz się, skąd to wiem?
- ...
- Cóż, jakiś czas temu dziadkowie kazali mi do nich przyjechać, bo objawiła mi się ta super szybkość. Pomagali mi wtedy to opanować. Raz, popołudniu, wyszli gdzieś na miasto, więc postanowiłam zrobić sobie przerwę i pooglądać dom. Gdy weszłam do piwnicy, na ścianie wisiała ta przepowiednia z 1613r, oraz jakieś inne zapisane kartki, na których jak się okazało były te informacje które ci powiedziałam, i pozostałe 3 przepowiednie, ale nie zdążyłam ich przeczytać, bo usłyszałam jak dziadkowie wracają, więc pobiegłam z powrotem do ogrodu. Prawdopodobnie niczego nie zauważyli.
- Prawdopodobnie?
- No nie mam takiej wprawy w poszukiwaniu informacji bez zostawiania śladów jak detektywi, ale głupia nie jestem. Idę wziąć prysznic - powiedziała wchodząc do łazienki.
      Ja przebrałam się w piżamę, założyłam słuchawki, puściłam playlistę z piosenką BTR - "24/seven" i kilkoma piosenkami Michaela Jacksona, m.in. " Give In To Me" i "Dirty Diana"zabrałam się za czytanie książki "Pocałunki wampira". Po dłuższej chwili usnęłam.

                                                             *z pkt. Nelly*

      Poszłam wziąć prysznic. Jak zawsze nuciłam sobie pod nosem różne piosenki BTR, m.in. "Love Me Again". Ubrałam się w piżamę i poszłam do pokoju. Jane już spała ze słuchawkami w uszach. Usiadłam na łóżku i już miałam założyć słuchawki, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Poszłam sprawdzić kto to. Kiedy otworzyłam, zobaczyłam że na korytarzu stali James i Logan z poduszkami i kocami w rękach.
- Sorry że przychodzimy tak późno, ale mogłybyście nas przenocować? - spytał Logan
- Przenocować? Czemu? Coś się stało? - powiedziałam wpuszczając ich do środka, bo na korytarzu było chłodno
- Stało się to, że Carlos i Lynn tak się na siebie napalili, że woleliśmy wyjść, niż widzieć jak robią to na naszych oczach.
- Aha...A co z Rose i Kendallem?
- Kendall powiedział, że na ten wieczór coś zaplanował i że nasze nocowanie u nich by mu przeszkodziło w realizacji.
- Nie trudno się domyślić co zaplanował... - powiedziałam do siebie, ale Logan i tak odpowiedział.
- Tak. No więc moglibyśmy tu przenocować?
- Tak, tylko na ziemi jest trochę mało miejsca...
- Jane śpi? - skinęłam głową - A ma mocny sen?
- Nawet nie wiesz jak bardzo, a czemu pytasz?
- Chcę tylko wiedzieć, czy poczułaby gdybym się teraz koło niej położył.
- Raczej nie. Ona nie poczułaby nawet gdyby ktoś ją wyniósł z łóżkiem na śnieżycę i zostawił.
- No to postanowione - powiedział Logan kładąc się koło Jane jak gdyby nigdy nic. James popatrzał na mnie i zapytał:
- Miałabyś coś przeciwko, gdybym też się koło ciebie położył?
- Właściwie to nie, ale nie waż się mnie dotykać, bo pożałujesz - uśmiechnęłam się i położyłam, a James zrobił to samo. Założyłam słuchawki, włączyłam piosenkę "I Need Your Love" i po chwili usnęłam.

                                                            *z pkt. Lynn* 

      Gdy Logan i James wyszli, ja i Carlos zaczęliśmy się namiętnie całować. Po chwili byliśmy w samej bieliźnie. Dobrze, że założyłam ładniejszy stanik, pomyślałam, ale po chwili i on leżał na ziemi razem z resztą naszych ciuchów. Już mieliśmy zacząć, gdy coś mi się przypomniało:
- Masz gumkę?
- Co?
- Prezerwatywę, masz?
- Nie...
- No to dzisiaj zapomnij o seksie.
- No ale czemu?
- Nie mam zamiaru chodzić z brzuchem w wieku 21 lat. Dziecko jest w moich planach dopiero za jakieś 2-3 lata.
- Rozumiem...Ale mi stoi, co mam teraz zrobić?
- Może go utnij?
- ...
- Nie no żartuje. Nie wiem, pomyśl o jakiejś brzydkiej lasce albo coś.
- Dobra...Czyli idziemy spać?
- Tak. Dobranoc - powiedziałam ubierając piżamę i wchodząc do łóżka.
- A mogę chociaż spać koło ciebie?
- Jasne, chodź, tylko przez przypadek nie włóż mi go w nocy, bo osobiście skażę go na ścięcie na gilotynie.
- ... - spojrzał tylko w dół i po chwili położył się koło mnie.
      Założyłam słuchawki, puściłam piosenkę "Addicted", wtuliłam się w Carlosa i usnęłam.

                                                             *z pkt. Rose*

      Ktoś zapukał. Kendall poszedł to sprawdzić. Gdy wrócił, powiedział że to byli James i Logan, chcieli żeby ich przenocować, ale on powiedział że nie mamy miejsca. To prawda, ten pokój był mały. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęliśmy się całować. Najpierw delikatnie, później coraz bardziej namiętnie, aż w końcu zostałam w majtkach i bluzce, a Kendall w samych bokserkach.
- Chcesz to teraz zrobić? - spytał
- Tak.
- Ale nie mam gumki.
- No to zapomnij. Nie chcę być w ciąży w wieku 19 lat.
- Tak myślałem...
- Przynajmniej spytałeś. Dobra, chodźmy spać bo już późno, a jutro dużo chodzenia - powiedziałam, założyłam piżamę i położyłam się koło Kendalla. On objął mnie ramieniem i zaczął głaskać po głowie. Założyłam jeszcze słuchawki, puściłam Imagine Dragons - "Radioactive" i usnęłam.

                                                            *z pkt. Logana*

      Położyłem się obok Jane a ona nawet się nie poruszyła. Gdy zgasło światło, ściągnąłem jej słuchawki, żeby zobaczyć czego słuchała. Obecnie leciała Rihanna - "Russian Roulette". Spojrzałem na playlistę: Nasza piosenka "24/seven", kilka piosenek Michaela Jacksona, kilka Rihanny i jeszcze parę od Nickelback, m.in. "Someday". Słucha tej samej muzyki co ja, pomyślałem. Założyłem więc słuchawki i po chwili usnąłem.
      Gdy otworzyłem oczy, ujrzałem nad głową błękitne niebo. Rozejrzałem się. Stałem na polanie pełnej kwiatów, a dookoła były drzewa. Pewnie Jane znowu bawi się moimi snami. Trochę dalej ode mnie stała jakaś dziewczyna z ciemnymi włosami. Była odwrócona do mnie tyłem. Zacząłem więc iść w jej stronę
- Jane? - spytałem głupio. Przecież to oczywiste, że to była ona. Chyba...
      Nie usłyszałem odpowiedzi, ale dziewczyna zaczęła powoli biec przed siebie. Ja pobiegłem za nią. Widziałem jak weszła do jakiegoś domku. To wyglądało tak, jakby chciała, żebym tam za nią wszedł. Tak więc zrobiłem.
      Stała w miejscu, ale dalej była odwrócona tyłem.
- Jane, po co uciekałaś?
- Nie jestem Jane - powiedziała i odwróciła się.
- A kim jesteś? - powiedziałem a ona mnie w tym momencie przytuliła.
- Mów mi Ray. Przyszłam cię ostrzec. Halston szykuje na Jamesa i jego nową dziewczynę coś strasznego, ale nie wiem co. I zapamiętaj jedno. Nikomu nie mów o tym, co ci powiedziałam, inaczej...
      W tym momencie się obudziłem. Do pokoju wpadało już światło słoneczne. Nade mną nachylała się Jane kończąc pocałunek i ściągając mi słuchawki.


                                                             *z pkt. Jane*

      Obudził mnie sen. Bardzo dziwny sen. Śniło mi się, że jestem na jakiejś polanie z kwiatkami, a dookoła są drzewa. Widziałam na tej polanie Logana. Stanęłam przed nim, ale on mnie w ogóle nie widział. Nawet przeze mnie przeszedł, jakbym była jakimś duchem czy coś. Spojrzałam w stronę w którą szedł. Zobaczyłam tam jakąś dziewczynę
- Jane? - idiota. Ja jestem przecież niższa. No i mam trochę jaśniejsze włosy.
      Dziewczyna zaczęła biec, Logan za nią, więc postanowiłam, że zrobię to samo. Gdy w końcu się zatrzymali zobaczyłam jakąś starą ruderę, do której wchodzą. Szybko tam za nimi weszłam.
- Jane, po co uciekałaś?
- Nie jestem Jane - gdy się odwróciła, strasznie przypomniała mi Raven. Ale przecież ostatni raz widziałam ją jak miałam jakieś 6-7 lat. Nie, to nie mogła być ona.
- A kim jesteś? - gdy to powiedział ona go przytuliła. Gdybym mogła jej dotknąć, już by nie żyła.
- Mów mi Ray - w tym momencie się obudziłam. Nie obchodziło mnie co powie (lub zrobi) później. Przecież Ray to skrót od Raven. Nie, to niemożliwe...Nie chciałam teraz o tym myśleć. Zobaczyłam, że Logan mnie obejmuje. Ostrożnie więc ściągnęłam jego rękę i usiadłam na łóżku. Zobaczyłam, że Nelly śpi z...Jamesem?! Ona?! Eh...Nieważne, niech robi co chce, ale jak potem będzie płakać że jest w ciąży, to ja jej nie będę pocieszać. I tak nie umiem. Moje pocieszanie i tak tylko jeszcze bardziej dołuje ludzi...Spojrzałam na Logana. Miał założone moje słuchawki. Pewnie słucha tego co ja, pomyślałam. Nachyliłam się nad nim i chciałam mu ściągnąć słuchawki, ale przypomniałam sobie, że żeby obudzić kogoś ze snu który jest manipulowany, musi tego kogoś pocałować lub delikatnie musnąć wargi osoba, którą ten ktoś kocha, więc delikatnie musnęłam jego wargi . Od razu otworzył oczy i usiadł.
- Ładnie to tak brać cudze rzeczy bez pytania? - powiedziałam machając mu przed oczami słuchawkami
- Sorry, ale spałaś, a chciałem zobaczyć czego słuchasz. Naprawdę lubisz Michaela Jacksona i Nickelback?
- Tak, jakiś problem?
- Nie, ale ja też ich lubię.
- Fajnie. Śniło ci się coś?
- Tak. Śniło mi się, że jestem na jakiejś polanie wśród drzew i biegnę za tobą.
- Na polanie? Biegniesz? Za mną?
- Tak, tak i...tak
- Nie manipulowałam twoimi snami, jeżeli to chcesz wiedzieć.
- Mówiłaś przecież, że nie zawsze pamiętasz
- Mówiłam, że nie zawsze pamiętam co robiłam w czyimś śnie, ale to, że byłam we śnie innej osoby pamiętam zawsze.
- No to widocznie moja podświadomość to wytworzyła.
- No. A co się stało, gdy już skończyliśmy biec?
- Nie wiem, bo twój buziak mnie obudził.
- Nie goniłeś mnie i wiesz co się stało potem - powiedziałam z powagą patrząc mu w oczy. Wyglądał na zaskoczonego.
- Czytałaś mi w myślach?
- Szczerze, to nawet nie przyszło mi to do głowy. Poza tym tak jakby byłam w twoim śnie, ale jak jakiś duch. Nie słyszałeś mnie i nie wyczuwałeś mojej obecności. Nawet przeze mnie przeszedłeś na polanie. Co ona powiedziała po tym, jak cię przytuliła? - chyba go zatkało
- Powiedziała, cytuję: "Mów mi Ray. Przyszłam cię ostrzec. Halston szykuje na Jamesa i jego nową dziewczynę coś strasznego, ale nie wiem co. I zapamiętaj jedno. Nikomu nie mów o tym, co ci powiedziałam, bo inaczej..."
- Inaczej co?
- No tego właśnie nie wiem, bo jak już mówiłem twój buziak mnie obudził.
- Ciekawe o co Raven mogło chodzić...
- Raven?
- No. Ray to skrót od Raven. Poza tym łudząco przypomina Raven Jackson, pomimo tego, że ostatni raz widziałam ją w przedszkolu, a teraz jestem w liceum.
- Aha...Jane, skoro ona mnie przytuliła, to oznacza to, że może chcieć mnie uwieść, tak?
- Tak...
- No to fajną masz siostrę.
- Przyrodnią - poprawiłam go - Poza tym, jeżeli dziadkowie jeszcze się z nią nie spotkali, to ona i tak o tym na razie nie wie. Ale masz rację. Zastanawiam się tylko, czy też potrafi manipulować snami, czy po prostu ci się przyśniła.
- Nigdy w życiu nie widziałem jej na oczy, więc raczej to pierwsze. Tak jak ty...
- No...Ale podobno zaobserwowali u niej też telekinezę, tak jak u Nell...A to może oznaczać, że ma wszystkiego po trochu...Czyli od Lynn mogłaby pozyskać ogień, a od Rose wodę...jeżeli to możliwe...
- A ty jaki masz żywioł?
- Jeszcze nie wiem. Poczekaj pójdę sprawdzić tą przepowiednię - wstałam, podeszłam do stolika by wziąć tą przepowiednię, ale poczułam tak jakby obecność innej osoby. Rozejrzałam się. Nikogo przy mnie nie było
- Coś nie tak?
- Co? Yyy...Nie, tylko skądś mi tu wieje - sztucznie się uśmiechnęłam
- No to zamknę okno - dopiero teraz zauważyłam, że jest otwarte. Usiadłam z powrotem przy Loganie i zaczęłam po cichu czytać. Gdy skończyłam, powiedziałam:
- Ogień uwolnił się w Lynn, czyli w najstarszej. Woda w Rose, czyli w uzdolnionej. Pozostaje jeszcze powietrze, które pasowałoby do Nell, bo ma tą super szybkość oraz ziemia i noc, które teoretycznie obydwa do mnie pasują, ponieważ jestem wieszczką, ale jestem też najmłodsza.
- No ale jeszcze jest Raven.
- No właśnie... - po chwili mnie oświeciło - Ja będę mieć ziemię, a Ray noc.
- Dlaczego?
- Ponieważ to Ray jest najmłodsza. Urodziła się 8 grudnia 95r.
- No to wszystko jasne. Czemu się w takim razie martwisz?
- Bo noc jest podobno najsilniejsza. A to oznacza, że mogłaby mi cię zabrać - mówiąc to zrobiłam słodkie oczka
- Nie ma mowy. Nikt ci mnie nie zabierze. Jestem tylko twój.
      Gdy zjedliśmy śniadanie od razu wyruszyliśmy na miasto. Ustaliliśmy, że spotkamy się o 18:00 w malutkiej kawiarence.
      Gdy ja, Nelly, Logan i James w końcu wszystko obejrzeliśmy, byłam wykończona. Gdy doszliśmy na umówione miejsce była 17:55. Reszta już czekała przed kawiarenką. Chciałam trochę jeszcze postać na powietrzu, więc powiedziałam chłopakom, czy mogliby nam już zamówić coś do picia. Już miałam zacząć rozmowę, gdy zobaczyłam jak jakiś chłopak przykleja na szybę ogłoszenie w sprawie jakiegoś koncertu chyba. Spojrzałam na ogłoszenie i poprosiłam Rose, żeby przetłumaczyła na angielski:
"Zapraszamy na mini-koncert zespołu "Black Souls". Szczegóły i reszta informacji w lokalu"
- Ej, a może byśmy poszły na ten koncert? Tylko Rose musi mówić za nas, bo tylko ona zna francuski - powiedziała Lynn
- Pójdziemy, jeżeli ten koncert będzie w najbliższym czasie, Lynn. Przecież nie możemy tu zostać na przykład miesiąc. Co najwyżej 2 tygodnie, ale nie więcej, nie zapominaj o tym - powiedziała Rose
- No i właśnie dlatego musisz się wszystkiego dowiedzieć - powiedziała Lynn ciągnąc ją do środka. Ja i Nell poszłyśmy za nimi. Chłopcy stali przy barze, ale barmana nie było nigdzie widać. W tym momencie za barem pojawił się jakiś chłopak.
- W czym mogę tak ślicznym paniom pomóc? - spytał po angielsku
- Mówisz po angielsku? Chwila, czy to nie ty przyklejałeś przed chwilą to ogłoszenie na szybie? - spytałam
- Tak i tak.
- To świetnie! Mógłbyś nam powiedzieć więcej o tym koncercie?
- Oczywiście. Odbędzie się pojutrze o godz. 14:00. Tutaj macie adres - powiedział podając nam kartkę - Jeżeli chcecie mogę wam dać wejściówki VIP. Dzięki temu będziecie mogły poznać nasz zespół.
- Ok, chętnie.
- Tak w ogóle, jestem Tom Marshall.
- Tom?! Marshall?! O matko...
- Jane, coś nie tak? - spytał Logan podchodząc do mnie
- Nie, tylko...Tom, czy twoja mama nazywa się Nancy?
- Tak, skąd wiedziałaś?
- Jakieś 10 lat temu moja mama przyjechała do Paryża żeby spotkać się z jakąś starą koleżanką i zabrała mnie ze sobą. Pamiętasz taką malutką dziewczynkę w kucykach, różowej sukieneczce i żółtych butkach?
- No...Nie mów, że to byłaś ty.
- No to właśnie byłam ja.
- Boże, jak to było dawno. To jak, przyjdziecie na koncert?
- No oczywiście. One może nie, ale ja nie przepuszczę żadnego koncertu - powiedziała Lynn biorąc dwie wejściówki i ciągnąc Carlosa i Rose do stolika. Kendall poszedł za nimi. Po chwili James też pociągnął za sobą Nell i Logana. Logan zdążył mnie jeszcze pocałować w policzek. Zostałam przy barze i zamówiłam mnie i dziewczynom colę.
- Czy to nie są przypadkiem chłopacy z Big Time Rush?
- Tak! Słuchasz ich?
- Trochę, ale niezbyt. Mamy w naszym zespole jedną dziewczynę, która ich słucha. Ale przyznam, że fajnie byłoby mieć takich znajomych. Może przyjdziecie ze swoimi kumplami na nasz koncert?
- Aha. Chętnie, ale oni jeszcze dzisiaj wracają do LA. I to są nasi chłopcy, a nie kumple - powiedziałam wieszając na szyi pozostałe 2 wejściówki, do jednej ręki biorąc 2 szklanki, a do drugiej kolejne 2 szklanki.
- Poczekaj. Pomogę ci - powiedział Tom zabierając mi 2 szklanki.
- Dzięki.
      Pogadałyśmy jeszcze trochę z chłopakami. Gdy wybiła 19:00 zaczęliśmy się zbierać.

                                                             *2 dni później*

      Dzisiaj miałyśmy iść na ten koncert. Postanowiłyśmy się jakoś fajniej ubrać. Ja ubrałam się szaro-różowo-fioletowo, Nelly normalnie, Lynn jakoś tam, a Rose normalnie.
      Gdy dotarłyśmy na miejsce była 13:45. Okazało się, że ten koncert będzie w garażu, tak jak w teledysku do "Call Me Maybe". Przyszła dość duża grupka ludzi. Głównie dziewczyny. O 13:55 zaczęli grać. Najpierw znane kawałki takie jak "Under" albo "Hot", a potem swoje własne. Widziałam bardzo mało, bo jestem niska. Ale piosenki były fajne. Słyszałam też, że piosenki "Under" i "Hot" śpiewała jakaś dziewczyna, ale nie mam pojęcia jaka, bo jak już mówiłam, to widziałam tyle co nic. Gdy koncert się skończył była 16:30. Zauważyłam, że tylko my mamy wejściówki VIP. Poszłyśmy więc do garażu poznać resztę zespołu.
- No cześć, fajnie że przyszłyście - powiedział Tom gdy nas zobaczył - Poznajcie, to jest Jacob Dennings - wskazał przystojnego bruneta
- Dla znajomych Jake - powiedział brunet
- Chodź tu, chcę cię przedstawić - powiedział Tom przenosząc wzrok na brunetkę stojącą do nas tyłem.
- Ok, już idę - odpowiedziała. Coś mi mówił jej głos... - Jestem Raven Jackson - powiedziała odwracając się i podchodząc do nas z uśmiechem
---------------------------------------------------------------------------------------------
      Jak się podobało? Dzisiaj znowu pojawiły się linki. Dużo do piosenek, ale jakoś nie miałam innego pomysłu. Jezu, ale mi ten rozdział długi wyszedł. Jeszcze dzisiaj albo jutro dodam jednorazówkę z Jamesem. Podawajcie numery GG jeżeli chcecie popisać albo coś. Do zobaczenia za 2 tygodnie.
                                                                 Janey^^