sobota, 25 maja 2013

Rozdział 12

      Na końcu rozdziału czeka na was niespodzianka. Ale najpierw przeczytajcie ^^
---------------------------------------------------------------------------------------------
                                                            *z pkt. Jake'a*

- Nie musiałeś
- Musiałem
- Dlaczego? - obawiałem się, że o to zapyta
- Bo...Bo jesteś dla mnie ważna
- To oczywiste, skoro jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, prawda?
- Tak... - myślałem, że domyśli się, o co mi chodzi.
- Jake, możemy chwilę pogadać? - zapytała mnie...Jak jej tam było? Chyba Lynn...
- Jasne... - o co jej mogło chodzić?
     Odeszliśmy trochę od reszty. Przysunęła się do mnie i zapytała szeptem:
- Kochasz Raven, co nie?
- No...Skąd wiedziałaś?
- No coś ty, nie jestem głupia. Widzę jak na nią patrzysz.
- Jak?
- Z miłością. Z wielką miłością. Chciałabym, żeby mój chłopak patrzał na mnie aż tak.
- Aż tak?
- No. Widać, że kochasz ją nie od dzisiaj oraz że bardzo Ci na niej zależy.
- Serio?
- No ba. Ale jak można być tak głupią i tego nie zauważyć?
- Ray nie jest głupia.
- Eh, tego nie powiedziałam. Miałam na myśli to, jak można nie zauważyć, że przy tobie jest osoba która kocha Cię ponad życie?
- Nie wiem. Może ona po prostu nie chce tego widzieć?
- No coś ty. Jesteś sympatyczny, pomocny, troskliwy. Czego chcieć więcej?
- Sławy.
- Co?
- Sławy. Ona jest chorobliwie zakochana w takim jednym piosenkarzu.
- W kim?
- W Loganie Hendersonie z Big Time Rush.
- Osz kurwa...! 
- Coś nie tak?
- No! To jest chłopak Jane!
- Bez jaj!
- No! Co my teraz zrobimy?
- Nic nie powiemy ani jednej, ani drugiej. Lepiej będzie, jeśli nie będą wiedziały. Jeszcze będą chciały się pozabijać, i co wtedy?
- Masz rację. Ale musisz mi coś obiecać.
- Co takiego...? - bałem się co może wymyślić
- Powiesz Raven, że ją kochasz.
- Nie mogę Ci tego obiecać. Spławi mnie, albo nasza przyjaźń się rozpadnie.
- Nic z tych rzeczy! Musisz być tylko pewny swoich uczuć!
- To się nie uda.
- A ja Ci mówię, że się uda.
- Uwierz mi, nic z tego nie będzie.
- Jesteś facet czy baba? Jak chcesz, mogę z dziewczynami zorganizować coś a'la piżama party. Wypytam ją wtedy o facetów. O ciebie też.
- Czyś ty do reszty oszalała?!
- Tak! To jedna z moich wrodzonych cech. Uwierz mi, dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych - powiedziała, odwróciła się na pięcie i wróciła do reszty, nie dając mi możliwości jakiejkolwiek odpowiedzi. Nie sądziłem, że siostra Ray może być aż takim jej przeciwieństwem...
      Wróciłem do reszty tuż za Lynn. Pogadaliśmy jeszcze trochę. Lynn powiedziała dziewczynom, że chciałaby urządzić wieczór z filmami. Dziewczyny się zgodziły. Raven też. Nie sądziłem, że moje życie aż tak się skomplikuje w przeciągu kilku miesięcy...
      Najpierw dowiaduję się, że muszę strzec, bronić i chronić Ray przed niebezpieczeństwem. Zostałem wybrany na jej strażnika. A to wszystko tylko dlatego, że w poprzednich walkach żywiołów moi przodkowie również chronili najmniej stabilne emocjonalnie i psychicznie ogniwo. Ale cieszę się, że padło na Raven. Przynajmniej będę mógł później spędzić z nią więcej czasu, podczas gdy ona będzie się przygotowywać do walki. Zastanawia mnie, jaki żywioł jej życie przydzieliło. Mam nadzieję, że nie noc. Wszystko, tylko nie noc. W poprzednich bitwach noc zawsze przechodziła na stronę zła. ZAWSZE. Bez wyjątków.
      Z tego co widziałem, Lynn ma ogień, Rose wodę, a u reszty jeszcze nie wiadomo. Zapytacie, jak to zobaczyłem? Proste. Moja rodzina, jako że jest strażnikami, ma pewną moc. Jest to dostrzeganie w ludziach ich żywiołów. Pozwala to również wyczuć, po jakiej stronie dana osoba jest. Dobrej, czy złej. Dziewczyny są na tej pierwszej. Na razie...
      Najgorsze jest to, że nie wiem, kto jest drugą dodatkową osobą. Nie wiem nawet czy tego kogoś znam. Ja jestem pierwszy. I jako żywioł dostałem noc. Zajebiście, kurwa, po prostu zajebiście. Z tego, czego się dowiedziałem, strażnicy zawsze mają ten sam żywioł co osoba, którą ochraniają. ZAWSZE. A jeżeli w tym przypadku też tak będzie, to mogę się tylko modlić, żebym zdołał ją powstrzymać przed decyzją, która może zabić nas wszystkich. 
      Nie chcę jej stracić. Dlatego muszę dać z siebie wszystko, aby udało mi się ją utrzymać po tej dobrej stronie. WSZYSTKO. Mogę nawet oddać za nią życie, byle moja misja została wykonana...

                                                        *z pkt. Jane*

      Umówiłyśmy się z dziewczynami na pojutrze, w domu dziadków. Postanowiłyśmy, że urządzimy wieczór z horrorami. Będzie fajnie, jestem tego pewna. Cieszę się, że pogodziłam się z Raven. Dalej nie wiem, dlaczego powiedziała, że mnie nienawidzi, ale teraz jest okazja, żeby się tego dowiedzieć.
      Gdy wróciłyśmy do domu dziadków, była 18:00.

- A co powiecie na to, żebyśmy poszły się zabawić? - zapytała Lynn
- Co masz na myśli? - spytała podejrzliwie Rose
- Chciałabym iść sobie potańczyć. Co wy na to?
- Ja z chęcią pójdę - powiedziałam
- Ja też. Mam ochotę trochę się zabawić - powiedziała Nell. Spojrzałyśmy wszystkie na nią - No co?
- Nic, tylko...♫Cicha woda, brzegi rwie, nie wiesz nawet, jak i gdzie...♫ - zaśpiewałam
- Sorry, ale mogłabyś przetłumaczyć na angielski? - spytała Lynn
- Jasne, spoko.
      Zaśpiewałam im to po angielsku. Rose i Evelynn się ze mną zgodziły.
- No to jak, trzeba się przygotować, nie? - zapytała Lynn
- Tak, masz rację - powiedziałam. 
      Po chwili wszystkie nasze ciuchy były porozrzucane po całym domu. Musiałyśmy przecież znaleźć coś fajnego. Ja ubrałam się na czarno, Nelly jasno, Rose na różowo-czarno a Lynn sexy. Gdy wszystkie w końcu byłyśmy gotowe, była 18:45. Szybko nam to poszło...
      Pojechałyśmy oczywiście taksówką. Lynn podała Rose jakiś adres na kartce. Kazała nas tam zawieźć. Podobno fajny klub.
      Gdy pod niego podjechaliśmy, wyglądał bajecznie. Był ogromny. Kiedy weszłyśmy do środka, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Tam był....
---------------------------------------------------------------------------------------------
      Wybaczcie, że taki krótki, ale nie miałam zbytnio pomysłów. Wszystko przez to, że w mojej głowie wciąż siedzą pewne "obrazy" z zielonej szkoły...Dość nietypowe...Ale mniejsza o to. A teraz niespodzianka: Kilka zdjęć z mojej zielonej szkoły:
      Ze zdjęć nie trudno wywnioskować, że byliśmy nad morzem. Proszę, żebyście spróbowały zgadnąć, która z tych dziewczyn to ja. Dziewczyna w okularach, brunetka, czy niska szatynka. Zabraniam zgadywać Lenie Angeles, bo ona zna mnie osobiście. Zrozumiano, SIS? ^^ I mały szantażyk: 3 osoby skomentują = następny rozdział. Do zobaczenia.
                                                          Janey^^

3 komentarze:

  1. Dlaczego nie mogę ?? Dobra wiem,wiem... :) A co do rozdziałów (11-12) Genialne!!! Czekam nn. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, super, super. Co jeszcze mogę powiedzieć ?? :)
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez przypadek trafiłam na twojego bloga. Wow! Myślę,że będę wpadała częściej. Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń