sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 24

      WRÓCIŁAM!!! Po tak długiej (chyba najdłuższej jak dotąd) przerwie zakładam, że nikt już nie będzie tego czytać prócz Leny. Nie mam pojęcia kiedy wena znów postanowi mnie odwiedzić, ale będę się starała zrobić wszystko, by mnie  już więcej nie opuściła :) Zapraszam do rozdziału, miłego czytania ^_^
----------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Raven*

      Cholerna Jane! Nie dość, że mi przyłożyła, to jeszcze jestem przez nią mokra! Jak ten cały plan wypali, to będę naprawdę szczęśliwa!
- Nie obijaj się tak, tylko susz te ubrania! - wydarła się na mnie Lynn
- No przecież widzisz, że próbuję! - odkrzyknęłam, żeby usłyszała mnie przez dźwięk suszarki
- Nie drzyj się na mnie, jestem starsza! Poza tym, czemu po prostu nie wrzucisz tych ciuchów do suszarki?!
- Suszarka nie działa! Jak myślisz, czemu męczę się z suszarką do włosów zamiast mieć to z głowy?! I ty też na mnie nie krzycz! Jesteśmy w końcu siostrami!
- Wspólne geny nie mają tu nic do rzeczy. Nie jesteśmy prawdziwymi siostrami tylko przyrodnimi dzięki temu, że nasz ojciec miał niezłe wyczucie jak widać.
- On nie żyje a ty mówisz o nim w taki sposób?!
- Niby jaki?! Nie mówiłam tego z myślą o nim! Zastanawiam się tylko, dlaczego jesteś tak inna od nas skoro mamy wspólnego ojca.
- Inna? W jakim sensie? - wyłączyłam suszarkę, żebyśmy nie musiały się przekrzykiwać
- Jesteś bardzo skryta. Nie mówisz za dużo o sobie. Nic właściwie o tobie nie wiemy.
- Cóż, Nell też jest cicha.
- No, powiedzmy - zaśmiała się lekko - W każdym razie, Nicole nadrabia tą nieśmiałość.
      Nastała chwila ciszy, więc ponownie włączyłam suszarkę. Inna, co? Dobrze powiedziane. Lynn może i jest wybuchowa, ale kiedy trzeba umie dobrze dobrać słowa. Nawet nie jest świadoma tego, jak bardzo trafiła w sedno.
      Zawsze byłam inna. Teraz wiem przynajmniej czemu. Noc, co? Pff... Mroczne siły i inne pierdółki. Przynajmniej są z tego jakieś korzyści. Moce i w ogóle. Mam nawet swojego strażnika... Tylko na chuja mi on, skoro Noc jest najpotężniejszym z żywiołów?! I czemu moim strażnikiem jest Jake? Co z tego, że jest moim przyjacielem, skoro nie jest moim chłopakiem? Nie, żebym go chciała, ale byłoby romantycznie, gdyby bronił Cię ukochany facet...


*z pkt. Lynn*

      Jeszcze chwila i chyba jej przypierdolę. Wkurwia mnie na każdym kroku, a teraz jeszcze muszę z nią być w tym samym pomieszczeniu. Na szczęście włączyła znowu suszarkę, przynajmniej nie musimy więcej rozmawiać. Postanowiłam zająć się zmywaniem makijażu, a raczej czarnych smug które po nim zostały. Włosy przeczesałam palcami, same się wysuszą. Poszłam do pokoju się przebrać, na szczęście wzięłam jakieś zwykłe luźne ciuchy.


      Zeszłam na dół i pierwsze co usłyszałam to "Co tak stoisz, rusz dupę i pomóż sprzątać" od mojej jakże kochanej siostry Rose. Jedno mnie zastanawia...
- Skoro chcecie posprzątać, to gdzie macie mopy, szmaty i inne takie?
- Nie będziemy ich potrzebować - odpowiedziała Jane
- Jak to? Przecież trzeba to czymś wytrzeć, samo się nie uniesie i nie wyleci za drzwi.
- A właśnie, że tak.
- ... Co? - zwątpiłam przez moment - Dobrze się czujesz?
- Oczywiście, że dobrze. Po prostu wpadłam na pomysł, żeby użyć naszych żywiołów - uśmiechnęła się do mnie
- Myślisz, że to się uda? Nie wiemy jeszcze zbytnio jak z nich korzystać.
- Trzeba być optymistą.
- I kto to mówi... - wtrąciła Nell
- Cicho tam.
- Dobra, wytłumacz jak mamy według ciebie to zrobić, bo im dłużej będziemy gadać tym więcej wody wchłonie w podłogę, a wtedy będzie po nas - powiedziałam
      Jane uświadomiła nam, jak łatwo i szybko możemy się pozbyć wody. Wydawało się to proste do zrobienia, ale cóż, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Początkowo nie wiedziałyśmy jak się za to zabrać. W końcu Rose udało się stworzyć dwie wodne kulki, Jane owinęła je jakimiś listkami, a Nell dosłownie wywiała je na tylne podwórko. Moje zadanie polegało na podgrzaniu tego wszystkiego, żeby wyparowało. 
      Taa, coś nie pykło. Listki zaczęły się fajczyć, a woda wylała się na trawę. Stwierdziłyśmy, że zostawimy to tak jak jest, bo jeszcze nie daj boże przez przypadek puścimy chałupę z dymem i co wtedy?
      Wróciłyśmy do środka. Z góry wciąż dobiegał dźwięk suszarki.
- Dziewczyny, chodźcie do salonu - poszłyśmy wszystkie za Jane.
- Czemu mam wrażenie, że tylko ja nie wiem o co chodzi? - odezwałam się
- Nie tylko ty, Raven też nie. Byłaś z nią na górze jak Jane znalazła te kartki - wyjaśniła Rose
- Jakie kartki...?
- Te - Jane pokazała mi stare kartki z jakimś tekstem. 
      Dopiero po chwili załapałam, co na nich pisze. To były stare przepowiednie! Był na nich nawet rok. Już miałyśmy zacząć je czytać, ale usłyszałyśmy jakąś piosenkę. Hmm... Znam chyba wszystkie piosenki, stare i nowe, ale tej w ogóle nie kojarzę.
- Sorry, telefon mi dzwoni - Jane poleciała odebrać. Po kilku minutach prawdopodobnie narzekania wróciła z powrotem do nas.
- Z kim gadałaś? I to nie był angielski prawda? - spytałam ciekawa.
- Z mamą. Nie, to był polski. Pytała się co u nas i w ogóle jej się nie spieszyło żeby skończyć gadać, więc musiałam ją trochę pospieszyć - odpowiedziała praktycznie bez życia.
- Co to była za piosenka? Nie znam jej a nieźle się zaczynała.
- Nie dziwię się, że jej nie znasz. To była piosenka "Face" mojego ulubionego koreańskiego boysbandu Nu'Est.
- Koreańskiego? Aaa, to ten cały k-pop?
- Tak - uśmiechnęła się - Mogę wam puścić teledysk jak chcecie.
- Chętnie popatrzę. A wy dziewczyny? - zwróciłam się w stronę Rose i Nell.
- Nie mam nic przeciwko - powiedziała Rose
- Już widziałam ten teledysk, bo Jane ciągle mnie męczy tym zespołem. Fajna piosenka, ale dupy nie urywa. Nie moje klimaty po prostu. No, ale puszczaj to już - uśmiechnęła się Nelly.
- Ok! To chodźcie. Jak zacznę w trakcie śpiewać czy coś to z góry przepraszam - uprzedziła Jane, a po chwili oglądałyśmy już teledysk.


*4 minuty później*

- No niezła piosenka, ale rzeczywiście nie mój gust - powiedziała Rose
- Stwierdzam to samo. Faceci też nie w moim guście. Masz tam ulubionego? - szturchnęłam ją lekko z uśmiechem
- Oczywiście, że mam - również się uśmiechnęła - Jego pseudonim artystyczny to JR, skrót od Junior Royal. To ten raper w różowych rękawiczkach, a w niektórych ujęciach ma też różowe spodnie. Jest taki boski - rozmarzyła się
- Hej, nie zapominaj, że masz Logana - przywróciła ją do rzeczywistości Nell
- Tak, wiem, ale pomarzyć chyba zawsze można, prawda? - zaczęłyśmy się wszystkie śmiać. 
      Znowu zadzwonił telefon Jane. Tym razem towarzyszyła temu piosenka Logana "She Drives". Gdy do nas wróciła była nieprawdopodobnie szczęśliwa.
- Dziewczyny!!! Słuchajcie, słuchajcie, mam świetne wieści!!!
- Ej spokojnie bo się jeszcze zapowietrzysz. Oddychaj - powiedziałam
- No oddycham przecież no! Słuchajcie, chłopaki wracają!!! Logan powiedział, że za jakieś 2-3 dni powinni być w Paryżu!!! Ogarniecie?! - zaraz po tym ogłoszeniu wszystkie wstałyśmy i zaczęłyśmy skakać oraz piszczeć.
      Usłyszałyśmy jakiś huk. Poszłyśmy szybko sprawdzić co jest źródłem i okazało się, że to Raven...
----------------------------------------------------------------------------------
      I jak się podobał rozdział? Wiem, że krótki, ale stwierdziłam, że już nie będę się z nim męczyć i go dodam, bo ciągle tylko przesuwam termin. Możecie to też potraktować jako taki mały prezent na Mikołajki ;) Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta... Plus jeszcze taki mały upominek ode mnie (który i tak pewnie nie będzie się podobać nikomu oprócz mnie :P ):


      To chłopcy z Nu'Est, na świątecznie, a zdjęcie stare jak świat :P Wspomniany w rozdziale ulubieniec Jane (i jednocześnie mój :3 ) to ten z tyłu w środku ^_^ Ale nie martwcie się, opowiadanie dalej jest o Big Time Rush :D Powrócą do nas na 99,9% w następnym rozdziale, ale zobaczymy jak mi to wyjdzie :/ Dobra, do zobaczenia i miłego Mikołaja :*
                                                                     Janey ^^