"- Zielony jest kolorem nadziei - wypalił Draco bez zastanowienia
- O czym ty mówisz fretko... - zastanowiła się... i wtedy do niej dotarło. Skonsternowana spojrzała w dół, by uświadomić sobie, że spódnica wywinęła jej psikusa i podwinęła się tak by dokładnie ukazać jej zielone, koronkowe stringi..."Gdy tylko przeczytacie całą ich rozmowę, zrozumiecie, dlaczego aż tak mnie to bawi. Zapewniam, że jest tam dużo takich tekstów, a nawet lepszych. Dziewczyny świetnie piszą, co ja mogę więcej powiedzieć? Chciałam was również poinformować, że zaczęłam pisać drugie opowiadanie. Jeszcze nigdzie go nie wrzucam, ale myślę, że jak dojdę do 10 rozdziału, to stworzę bloga dla tego opowiadania. Napiszę Wam, kiedy już go stworzę. Myślę, że to będzie gdzieś koło 20 rozdziału na tym blogu. Dobra, nie przedłużam, zapraszam na rozdział 13.
---------------------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
Pojechałyśmy oczywiście taksówką. Lynn podała Rose jakiś adres na kartce. Kazała nas tam zawieść. Podobno fajny klub.
Gdy pod niego podjechałyśmy, wyglądał bajecznie. Był ogromny. Kiedy weszłyśmy do środka, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Tam był...Facet, który był w obcisłych slipkach na podeście i tańczył przed kobietami...
- Lynn, to jest klub ze striptizem! - powiedziałam mocno zdziwiona.
- No, a myślałaś, że po co się tak ubrałam?
- Żeby poderwać jakiegoś faceta?
- To też, ale głównie żeby tylko i wyłącznie zwrócić na siebie uwagę facetów. Nie zapominaj, że mam chłopaka.
- Aha... - Lynn i te jej pomysły...
Rose chciała wrócić do domu, ale Lynn jej nie pozwoliła. Powiedziała, że jak mamy się bawić, to razem. Biedna Rose, nie jest przyzwyczajona do takich klimatów...Cóż, ja też nie powinnam być, ale co ja mogę powiedzieć? Jestem świetna w podrabianiu dokumentów itd, więc...Wyrobiłam sobie całkiem niedawno fałszywy dowód, żeby wejść do klubu ze striptizem(oczywiście dla pań). Weszłam bez problemu. Nie przewidziałam tylko, że wtedy akurat będzie tam organizowany wieczór panieński...Każda kobieta - łącznie ze mną oczywiście - która tam wtedy była, miała obowiązek wziąć w nim udział. Chippendalesi dali pokaz, no i były darmowe drinki. Pomyślałam sobie:
- "A co mi tam, jeden drink mi przecież nie zaszkodzi"
Ale drink były przepyszny, więc sięgnęłam po następny. A potem po kolejny, itd. Później film mi się urwał. Obudziłam się w domu...Mama tylko popatrzała na fałszywy dowód, zlustrowała mnie wzrokiem i powiedziała:
- "Przypominasz mi trochę mnie w młodości..."
Szczerze mówiąc, do dzisiaj nie wiem, czy miała na myśli to, że też była dobra w podrabianiu dowodów, to czy też się upijała, czy może to że sobie chodziła do klubów ze striptizem. A może wszystko...?
Nie ważne, wracając do tematu. Jedno co mnie w tym klubie zdziwiło to to, że tu był straszny tłok.
- Lynn, nie uważasz, że jest tu trochę dużo ludzi? - spytałam
- No i tak ma być! - odpowiedziała, a my nie miałyśmy nic do gadania.
Lynn wbrew naszej woli zaciągnęła nas do baru i zamówiła nam po drinku.
- Dzisiaj ja stawiam, więc pijcie, póki macie okazję!
- Ja z chęcią się napiję - powiedziała Nell
- Nell, nie zrozum mnie źle, ale jesteś jakaś inna...Stało się coś? - spytałam
- Tak, stało. Dzisiaj mama mi pisała, że poznała jakiegoś faceta. Podobno przystojny, ma dobrą pracę, nie pije, nie ćpa, nie pali. Po prostu kurwa ideał... - powiedziała wypijając całą zawartość drinka na raz
- Ale skoro porządny, to czym się martwisz?
- No wiesz, teraz może być fajny, a potem może się zmienić w nieroba, ćpuna itd. Albo chociażby teraz oszukuje że ma pracę i nie używa sobie. Pojebane to życie...
- Nell, na razie zostaw tą sprawę...i drinka w spokoju - powiedziałam patrząc, jak drugiego drinka też wypija na raz - Jeżeli później się okaże, że coś z nim nie tak, to się z nim rozprawimy
- Niby jak? Zabijemy go, a ciało wrzucimy do rzeki albo zakopiemy w ogródku? Proszę Cię...
- Nie mam zamiaru nikogo zabijać. Nie zapominaj że mamy żywioły. Możemy go po prostu ostrzec, że jeżeli coś wam zrobi, to gorzko tego pożałuje.
- Ech...No dobra...Ale chcę jeszcze jednego drinka. Są diabelsko dobre.
- Niech Ci będzie... - powiedziała Lynn zamawiając kolejną kolejkę.
Nasze balowanie skończyło się, gdy...Tak właściwie nie wiem kiedy się skończyło, bo po jakimś 4 drinku film mi się urwał...Jedyne co pamiętam, to to, że Rose już po 2 zaczęła majaczyć, Nell dopiero po 6...Albo 8...A Lynn wydawała się trzeźwa...W miarę. Gdy weszła do striptizera na scenę i zaprezentowała przy nim dość erotyczny taniec, miałam wątpliwości, czy jest trzeźwa. No ale to jest przecież Lynn, więc wcale nie musi być pijana, żeby robić takie rzeczy...To ciekawe co ona robi jak jest pijana...Nie chcę wiedzieć.
*z pkt. Nell*
To, że moja mama znalazła sobie nowego faceta, jest ściemą. Nic z tego nie jest prawdą. Nawet z nią dzisiaj nie miałam kontaktu. Wymyśliłam to tylko po to, żeby móc się zdrowo najebać. Gdybym powiedziała dziewczynom coś w stylu:
- Nudzi mi się. Wiecie co? Mam pomysł. Chodźmy się najebać. Najlepiej do jakiegoś fajnego klubu, żeby móc sobie posłuchać muzyki i trochę poszaleć na parkiecie albo coś.
Uznałyby, że mi odwala. Normalnie się tak nie zachowuję, ale jak mi się nudzi, mogłabym nawet skoczyć ze spadochronem.
Ale skoro uwierzyły w historyjkę z nowym facetem mamy w roli głównej, to oznacza, że potrafię świetnie kłamać. Ma się ten dar...xD
Rose padła dość szybko. Lynn świetnie zatańczyła przed striptizerem. Chyba mu się podobało. Po którymś drinku z kolei język zaczął mi się plątać. Po chwili Jane odleciała. Kompletnie. Pamiętam jeszcze tylko tyle, że dopiłam jej drinka do końca, a potem w mojej głowie jest ciemna dziura.
*z pkt. Lynn*
Niewiarygodne. Jak można odlecieć po 2 drinkach? No ale w sumie, ja też wypiłam 2, a już mi zaczęło szumieć w głowie...
Jednak gdy po moim erotycznym tańcu z jakże przystojnym i umięśnionym striptizerem doszłam do baru, i zobaczyłam Rose i Jane, które leżą na barze oraz Nell, która dopija ich drinki do końca i próbuje zabrać się za mój, ale w tym momencie pada jak długa na bar z ręką wyciągniętą po drinka, postanowiłam, że czas zakończyć nasze balowanie. Rose pomimo, że była pijana (nie wiem jakim cudem) trochę kontaktowała i "pomogła" mi wyprowadzić dziewczyny na zewnątrz. W jej wykonaniu wyglądało to jak ciągnięcie trupa za nogi (dosłownie). Biedna Nell. Istnieje możliwość, że jutro Nelly może boleć głowa, szyja, plecy i dupa. Zapytacie, dlaczego? Dlatego, że gdy Rose tak ciągła Nell po ziemi, nie zauważyła progu (dość wysokiego) i się o niego potknęła, przez co się przewróciła, a za sobą pociągnęła Nell, którą po prostu przeciągnęła przez próg jak worek ziemniaków, a ona tego nawet nie poczuła...
Ja wzięłam Jane na plecy. Jest dość lekka. Również nie zauważyłam progu, ale jakimś cudem udało mi się utrzymać równowagę.
Gdy wszystkie w końcu znalazłyśmy się na zewnątrz, wyciągnęłam telefon i spojrzałam na godzinę. 23:00. Nie wiedziałam, że siedziałyśmy tam tak długo...
Po ulicy nie jeździły żadne auta. Może kilka. Postanowiłam, że wyjdę na sam jej środek i poczekam, aż jakieś auto będzie przejeżdżać, a wtedy je zatrzymam i poproszę, żeby nas podrzucili pod hotel.
Stałam tak, aż w końcu się położyłam na ulicy. Będę przecież słyszeć jak jakieś auto będzie jechać. Leżałam tak i leżałam...
Co jakiś czas jednak zerkałam na dziewczyny, żeby sprawdzić, czy wciąż tam są i czy jeszcze żyją.
Rose odbiło i miziała się po brzuchu, Nelly już praktycznie leżała na ziemi, a Jane na moment się ocknęła, żeby...zwymiotować. Gdy skończyła, usiadła koło Nell i się na nią położyła.
W końcu zauważyłam jakiś samochód. Skądś go znałam...Gdy się przede mną zatrzymał, ze środka wyszedł...Carlos. No tak, to jego samochód!
- Lynn? Co ty robisz na środku ulicy w nocy przed klubem ze striptizem...?
- Rano Ci wytłumaczę, ale teraz mam pewne pytanie.
- Dobra, jakie?
- Zawieziesz mnie i dziewczyny do domu dziadków? - spytałam wskazując na nie. On tylko na nie spojrzał z ogromnym zdziwieniem i powiedział:
- Yyy...Czy mi się wydaje, czy Rose się mizia po brzuchu...?
- Nie wydaje Ci się.
- Jakim cudem ty jako jedyna jeszcze kontaktujesz?
- Znaczy się... - mogłabym mu powiedzieć o striptizerze, ale postanowiłam, że zrobię to, gdy już nas zawiezie - Rose też kontaktuje. Tak jakby...
- Dobra, czekaj - powiedział i podszedł do auta - Chłopaki, trzeba pomóc dziewczynom.
Z auta wysiedli kolejno Logan, James i Kendall.
- Cześć chłopaki! - zawołałam
- Cześć. Mogłabyś mi wytłumaczyć, co wy tu robicie? - spytał Logan
- Wytłumaczę, ale jutro, jeśli mogę. Dzisiaj nie mam już siły.
- Ok - powiedział i podszedł do Jane. Wziął ją na ręce i wsiadł do auta, sadząc ją sobie na kolanach.
Za jego przykładem poszedł też Kendall. Rose zaczęła się śmiać jak głupia do sera, ale nikt z nas nie wie czemu...To prawdopodobnie przez te drinki...James wziął Nelly na ręce i podszedł do bagażnika, a Carlos mu go otworzył.
- James, czy ty masz zamiar wsadzić Nell do bagażnika...?
- Tak, ale chciałbym się najpierw zapytać, czy ona będzie coś czuć - powiedział całkiem poważnie. Przypominając sobie scenę z progiem odpowiedziałam:
- Nie.
Mimowolnie spojrzałam do bagażnika i zobaczyłam...RAVEN!
- Chłopaki, skąd znacie Raven i jakim cudem ona jest w waszym bagażniku?!
- A więc ma na imię Raven? Chwila...A jak ma na nazwisko? - spytał James
- Jackson - odpowiedziałam
- A więc to jest wasza siostra?
- No. Możecie mi powiedzieć jakim cudem jest w waszym bagażniku?
- Owszem, jutro. Dzisiaj nie mamy siły - odpowiedział Carlos
Wsiadłam do auta, a chłopaki zapytali się mnie na jakiej ulicy stoi dom dziadków. Powiedziałam, żeby zapytali Rose, bo ja nie mam pojęcia. Rose zaczęła coś mamrotać, więc powiedziałam, żeby zapisała to na kartce
- Hej, to taki sam adres jaki podała Raven! - powiedział Carlos
- Serio?!
- Tak. Jutro to wytłumaczymy - powiedział i ruszył przed siebie.
Po kilku minutach byliśmy już w domu. Każdy z chłopaków poszedł do pokoju swojej dziewczyny, żeby jej pilnować. Raven położono w jednym pokoju z Jane i Loganem. Oj, nie dobrze...Ja oczywiście przebrałam się w piżamę i położyłam koło Carlosa. Ten objął mnie ramieniem i odpłynęłam...
---------------------------------------------------------------------------------------------
I jak się rozdział podobał? Mnie szczerze mówiąc niezbyt. Takie to ni z gruchy ni z pietruchy. Pewnie się zastanawiacie jakim cudem chłopaki są w Paryżu, skoro jeszcze...3 dni temu lecieli do LA? I skąd się wzięła Raven? A może Lynn się to po prostu przyśniło i wciąż jest z dziewczynami przed klubem? Dowiecie się w następnym rozdziale. Postanowiłam, że będę pisać trochę krótsze rozdziały, żeby po prostu ich więcej wyszło (ten rozdział wyszedł trochę zbyt krótki...) A teraz szantażyk: 3 osoby skomentują = następny rozdział. Muszę coś zrobić, żebyście się poprawili z komentowaniem. A teraz dowiecie się, jak naprawdę wyglądam. Oto zdjęcia z zielonej:
Przed dodaniem tego ostatniego nie mogłam się powstrzymać. To zdjęcie robione było z zaskoczenia, bez żadnego pozowania...Jeżeli chciałybyście jeszcze jedno zdjęcie chłopaków, to piszcie na moje gg: 33143802. Na zdjęciu w korytarzu wyszłam strasznie, bo się nie posmarowałam kremem przeciwsłonecznym i się spaliłam...I w ogóle jakąś dziwną minę zrobiłam...Do zobaczenia.
Janey^^
Heh biedna Nelly. Rozdział no powiem udany, ale masz rację taki ni z gruchy ni z pietruchy. Czekam nn. A i co z Raven??
OdpowiedzUsuńZ Raven...Mogę Ci powiedzieć tylko tyle, że w następnym rozdziale również się pojawi, oraz że...A tego to Ci już nie powiem, bo bym wszystko zepsuła^^
OdpowiedzUsuńRozdział świetny czekam nn
OdpowiedzUsuń