Bardzo cieszy mnie fakt, że jeszcze się Wam nie znudziłam. Zapraszam na ciąg dalszy przygód 5 sióstr i ich chłopaków z BTR.
----------------------------------------------------------------------------------
*Z pkt. Raven*
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak ona mogła?! Kiedyś była moją najlepszą przyjaciółką. Potem musiałam wyjechać z rodzicami do Francji. Napisałam na kartce, że wyjeżdżam i że chciałabym się z nią pożegnać. Przekazałam tą kartkę mojej mamie, a ona potem dała mi liścik od Jane, w którym było napisane, że mama jej nie pozwoliła, ponieważ miały już wcześniej inne plany. Od razu wyczułam, że po protu ma mnie gdzieś i nie ma zamiaru się ze mną żegnać.
Teraz, gdy spotkałyśmy się po latach, miałam nadzieję, że nasze relacje się odnowią i wszystko będzie wspaniale. Myliłam się. Zabrała mi go. A byłam tak blisko zdobycia go.
Niedawno byłam na ich koncercie. Stałam w pierwszym rzędzie. Wzięli mnie na scenę kiedy śpiewali "Worldwide". Miałam ubrany t-shirt z napisem "I ♥ Logan". Kilka dni temu przeniknęłam nawet do jego snu. Ale wyczułam obecność kogoś innego. Teraz wiem, że to była ona. To musiała być ona. No bo niby kto inny?
Powiedziała, że nigdy by z nim nie chodziła, gdyby wiedziała, że mnie on też się podoba. Kłamała jak z nut. Jestem tego pewna, pomimo tego, że z jej twarzy, głosu i oczu można było wyczytać że mówi prawdę. Ale ja jej nie wierzę. Musiałaby być nienormalna, żeby odrzucić piosenkarza który jej się podoba.
We śnie Logana powiedziałam mu, żeby ostrzegł Jamesa, bo Halston szykuje na jego dziewczynę coś strasznego. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia co, ale znam jej moce i wiem do czego potrafi być zdolna. Cóż, dzięki mnie jeden plan nie wypalił. Wypędziłam ducha morderczyni z ciała Nelly. Ale teraz, gdy Jane zaprzepaściła szanse na przyjaźń między nami, nie potrafiłabym zostać z nią pod jednym dachem. Musiałam wyjść.
Właśnie sobie uświadomiłam, że nie mam gdzie pójść. Mogłabym oczywiście pójść do Toma i Jake'a, ale nie ma ich teraz w domu, bo Tom pracuje w kawiarence, a Jake w warsztacie, a ja nie mam przecież kluczy do ich mieszkania. Została mi jedyna opcja.
Musiałam pójść do Halston.
*z pkt. Jane*
- C-Co się właśnie stało...? - spytałam zdezorientowana
- Raven się mocno zdenerwowała i wyszła - odpowiedziała Nicole
- Zdenerwowała i wyszła? Chyba raczej cholernie wkurzyła, postradała zmysły i wyleciała stąd jak petarda o mało nie rozwalając drzwi! - sprostowała Lynn
- Jeden z niewielu przypadków, kiedy zgadzam się z Lynn - powiedziała Rose
- Czemu... Czemu ona tak powiedziała? Co ja jej zrobiłam? - zapytałam samą siebie
- Jane, chodź ze mną. Położysz się, odpoczniesz, może zaśniesz? - Rose złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić do sypialni, ale ja opadłam na ziemię i schowałam twarz w dłoniach
- Co się stało?
- Mam dość! Myślałam, że moje życie zmieniło się na lepsze, ale dalej jest takie samo!
- A poznanie Logana?
- Pomijam cały zespół
- Przecież masz jeszcze nas.
- To też pomijam
- Czyli co bierzesz pod uwagę?
- Raven, próba przejęcia Nell. A wiecie, co jest najlepsze? - pytam ironicznie - Że Raven będzie mieć łączność z Nocą.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Pamiętacie przepowiednię? - potwierdzają - Ziemię otrzymam ja, bo jestem wieszczką, a ona Noc, bo jest najmłodsza.
- Oh my fucking god... - reakcja Lynn
Nicole podchodzi do mnie i mnie przytula.
- Co ty robisz? Myślałam, że jesteś nieczuła
- Ale to nie ja! To Nelly! - patrzę w jej oczy i widzę przebłysk mojej przyjaciółki
- Nicole, mogłabyś mi ją na chwilę zwrócić? Jest mi teraz potrzebna. Obiecuję, że potem znowu będziesz mogła się pojawić. Pomówię z nią na ten temat. Na pewno się zgodzi. Proszę. Tylko na trochę.
- Ech, niech Ci będzie, ale masz dotrzymać tej obietnicy, jasne?
- Tak. Dziękuję - wtulam się w nią, a zaraz słyszę odgłos uderzenia i czuję, jak Nicole na mnie leci - Co się stało? - pytam, gdy widzę, że straciła przytomność.
- Wydała pozwolenie na to, żeby Nell wróciła, prawda? Tak więc pomogłam jej w tym - Lynn uśmiechnęła się triumfalnie i bawiła się patelnią, którą pewnie przyłożyła Nicole.
*z pkt. Raven*
- Co tu robisz? Myślałam, że nie chcesz mnie widzieć? - powitała mnie Halston, gdy otworzyła mi drzwi
- Zmieniłam zdanie. Chcę wejść w Twój plan.
- Tak nagle? Zarzekałaś się, że nie będziesz maczać palców w niczym związanym z cierpieniem innych.
- Jak już powiedziałam, zmieniłam zdanie!
- W takim razie wejdź do środka. Stanie w progu podobno przynosi pecha (to ode mnie. Nie wiem czy taki przesąd istnieje, czy nie)
Już raz byłam w jej domu, ale dalej nie mogłam się napatrzeć. Na ścianach było pełno łapaczy snów w najróżniejszych kolorach i wielkościach, na półkach stały laleczki voodoo, sofa i krzesła były tak jakby ze zwierzęcej skóry, a stoły z prawdziwego drewna. Ściany były w odcieniach żółci, brązu i czerwieni, podłoga była wyłożona ciemnymi panelami, a na suficie namalowane były przeróżne wzory. Wcześniej nie zauważyłam, że to konstelacje gwiazd
- Malowałam te gwiazdy razem z Jamesem. Wtedy to mieszkanie nie było jeszcze tak zawalone tymi wszystkimi gratami. Owszem, od zawsze czułam jakiś dziwny pociąg do tych wszystkich szamańskich rzeczy, ale dopiero jak się dowiedziałam, że w moich żyłach płynie krew szamanów, to jakoś mnie tak naszło - powiedziała jakby czytając w moich myślach
- Aha... A tak właściwie, to czemu się rozstaliście?
- Powiedział, że ciągle robię mu jakieś awantury, jestem zbyt zazdrosna, przewrażliwiona. A wcale tak nie było. Troszczyłam się tylko o niego. Czy to źle?
- Nie - według mnie ona ma coś nie tak z psychiką, ale przecież nie mogę dać jej przejąć władzy nad sobą. A może już to zrobiłam?
- No właśnie. Przechodząc jednak do poważniejszych spraw, to dlaczego zmieniłaś zdanie?
Opowiedziałam jej całą historię z dawną przyjaciółką. Była... Właściwie to nie miała jakiejś konkretnej reakcji.
- Słusznie robisz, że jej nie wierzysz. Kto normalny by odmówił? Znaczy, ja bym odmówiła, bo Logan to nie mój typ, ale jeśli o Jamesa chodzi...
- To musiałabyś być pijana, naćpana albo mieć coś z psychiką, żeby odmówić?
- Dokładnie. A więc, przyszłaś do mnie, bo po pierwsze nie miałaś gdzie pójść, a po drugie, chcesz jej coś zrobić, jeśli dobrze rozumiem?
- Tak. Nie chcę jej zabić, żeby było jasne, ale coś zrobić bym chciała. Na przykład sprawić, że jej związek się rozpadnie, albo trochę ją poturbować.
- Dobrze. Zaraz przyjdzie Twój przyjaciel, w podobnej sprawie.
- Mój przyjaciel? Który? - w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi
- Zaraz się dowiesz.
Gdy drzwi się otworzyły, zobaczyłam...
- Tom?! Co ty tu, do cholery, robisz?!
- Pamiętasz, jak nam opowiadałaś o tym, że tu byłaś?
- No.
- A dzisiaj mi napisałaś, że Jane ma mnie za nic. Nie miałem innego wyboru, jak tylko tu przyjść
- Ale ty przecież pracujesz
- Zwolniłem się pod pretekstem okropnego samopoczucia.
- Z tego co zrozumiałam, chcesz odegrać się na Jane? - spytała Sage z tym swoim przebiegłym uśmieszkiem
- Nie. Chcę, żeby zmieniła zdanie na mój temat i zerwała ze swoim chłopakiem.
- Ciekawe... - zaśmiała się
- Co Cię tak śmieszy?
- Wiesz, że masz z Raven to samo pragnienie? Żeby zerwała ze swoim chłopakiem? A tak w ogóle, to mnie nie śmieszy, tylko interesuje.
- Raven? Myślałem, że nie masz zamiaru mieszać się w siły nieczyste
- Zmieniłam zdanie. Czy to naprawdę aż takie niemożliwe?
- Nie aż tak, ale trochę...
- Dobra, koniec pogadanek. Oboje chcecie rozpadu jej związku, tak czy nie?
- Tak! - odpowiadamy jednocześnie
- Świetnie. A więc cel jest prosty. Wystarczyłoby jeszcze tylko znaleźć kogoś do wykorzystania w tym planie. Dobrze by było, żeby to była dziewczyna... A może któraś z Twoich sióstr?
- Raczej nie... Chwila! Nelly ma rozdwojenie jaźni! Mogłybyśmy wykorzystać jej drugą osobowość, która lubi podrywać facetów, zmieniła jej włosy na proste... Chce nawet zmienić jej styl ubierania i ją pomalować.
- Idealnie. Powiedz mi tylko, czy każe się jakoś inaczej nazywać, czy nie, i będę mogła przejść do omawiania z Wami mojego planu
- Nicole
- A więc, Nicole... Szykuj się na dobrą zabawę
*z pkt. Jane*
Od kilku długich minut siedziałam w moim pokoju czekając, aż dziewczyny powiedzą, że Nelly się obudziła. Czekałam i czekałam, i gdy już zrezygnowana podchodziłam do drzwi, otworzyły się z impetem i o mało co nie upadłam z wrażenia. Blondynka chwyciła mnie tak gwałtownie, że jednak się przewróciłam, ale na szczęście na łóżko, które zamortyzowało upadek.
- Jane! Tak się cieszę, że wróciłam!
- Nell! Nawet nie wiesz, jak bardzo ja się cieszę!
Pozostałyśmy w ciszy jeszcze na jakieś kilka sekund, gdy coś mi się przypomniało
- A ty podobno nie wiedziałaś o Nicole
- Bo to prawda! Tyle tylko, że pewnie przez tego ducha lub Raven wszystko jest tak, jak być powinno od samego początku.
- To znaczy?
- Widzę i słyszę wszystko, co robi moja kochana druga osobowość. Jestem sobą, tyle tylko, że moja własna osoba zostaje zepchnięta gdzieś indziej. To w każdym razie jest miejsce, z którego cholernie trudno było mi się wydostać, żeby móc Cię na dole objąć. Mówię Ci, nie chcesz mieć zaburzenia tożsamości
- Aha...
- "Aha"?! Ja się tu kurde produkuje, opowiadam jak było gdy mnie nie było, a ty mi takim tekstem walisz?
- No.
- A idź ty...
- No co?
- Gunwo - zaczęłyśmy się śmiać. W tym samym momencie rzuciłam się na nią i zaczęłam ryczeć
- Ej, co się dzieje? To przez...
- Tak - przerwałam jej. Nie miałam ochoty na słuchanie jej imienia. Jakoś tak...
- To płacz. Nie żałuj sobie
- Dzięki - rozryczałam się na maksa.
Ostatni raz tak płakałam, gdy mój tata umarł. Potem to już były tylko takie wzruszenia na filmach, książkach.
Byłam prze szczęśliwa móc znowu się do niej przytulić, wyżalić. Wiedziałam jednak, że obiecałam Nicole powrót, a ja nie lubię łamać obietnic...
---------------------------------------------------------------------------------------------
Po (znowu -.-) długiej przerwie przed Wami objawił się rozdział 22! Hurra! Jedzcie i pijcie wszyscy, to jest bowiem opowiadanie moje! Wiem, wiem, wali mi... Ale nie wiem czemu. Znaczy się, to być może przez dzisiejszy WF, na którym robiłyśmy stanie na rękach, więc może mi jeszcze krew z mózgu nie odpłynęła... Albo nie dopłynęła... No nie wiem no, ale w każdym razie wiem jedno! Założyłam trzeciego bloga! Oh yeah, oh yeah, oh yeah! "Wiem wszystko. Zostańmy razem do grobowej deski..." Nie zraźcie się prymitywnym wyglądem bloga, ale dopiero co zamówiłam szablon, więc jeszcze kilka dni i będzie cudo! Zachęcam do wejścia na niego. Nie, poprawka. Błagam, żeby ktokolwiek na niego wszedł! Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział. Być może jeszcze w tym tygodniu, a jeśli nie, to pewnie w grudniu (mam limit na necie, jakby co). Do zobaczenia
Janey^^
wtorek, 12 listopada 2013
poniedziałek, 14 października 2013
Rozdział 21
No witam Was wszystkich serdecznie! Czy ja się Wam już znudziłam? Mam nadzieję, że nie. Pytam, ponieważ kiepsko z tym dodawaniem rozdziałów i nie wiem, czy mam dalej pisać, czy nie. No dobrze, nie przedłużając, zapraszam do czytania
----------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Nicole*
Och, od razu lepiej, gdy zrobiłam porządek z tymi kudłami. Na prawdę nie rozumiem, jak takie włosy mogły jej nie przeszkadzać. Przecież czegoś takiego nie można nawet spiąć w normalny kucyk.
- Nicole, skończyłaś - zaczęła Evelynn wchodząc do łazienki - już...?
- Czemu tak na mnie patrzysz? Tylko mi nie mów, że teraz wyglądam gorzej niż przedtem, bo spełnię myśli samobójcze Nelly - odpowiedziałam
- Nie, nie o to chodzi. Po prostu wyglądasz... WOW! Nigdy nie wyobrażałam sobie Nell w prostych włosach, ale teraz widzę, że jest świetnie.
- Ekhem. Nie zapominaj, że nią nie jestem.
- Pamiętam, ale ty nie zapominaj, że jesteś w jej ciele.
- Też pamiętam. Ale skoro jestem w jej ciele, to wypadałoby to wykorzystać i udzielić jej kilku lekcji stylu, nieprawdaż?
- Ale czy przez to nie dowie się, że ma rozdwojenie jaźni?
- Nie zależy mi na tym.
- Aha. No to co chcesz jej zrobić teraz, kiedy już zmieniłaś jej fryzurę?
- Nie zaszkodziłoby jej trochę makijażu, a poza tym ma niezłą figurę i nie rozumiem, czemu częściej nie odsłania nóg.
- No to może chodź do pokoju, to wtedy wszystkie Ci pomożemy dobrać odpowiednie ciuchy i makijaż?
- Dobrze, ale na ciuchach mi na razie nie zależy.
- Ok, to chodźmy.
Evelynn już chciała wychodzić, ale ją zatrzymałam.
- Słuchaj... Nie jesteście na mnie złe?
- Za co?
- Za to, że zajęłam miejsce Nelly.
- A czemu miałybyśmy być o to złe?
- Ponieważ jest Waszą przyjaciółką... Siostrą. A ja chcę drastycznie zmienić jej wygląd i zachowanie.
- Wygląd jakoś przebolejemy. Ale zachowanie niekoniecznie. A poza tym, jakby na to nie patrzeć, ty też jesteś naszą siostrą. W końcu jesteś w ciele Nell, pomimo że jesteś drugą osobowością.
- W sumie to tak.
- No właśnie. A tak w ogóle, nie sądziłam że jednak potrafisz być miła.
- Nie przyzwyczajaj się.
- Jasne.
Poszłam za nią do salonu. Tam dziewczyny siedziały i namiętnie o czymś dyskutowały, całe podekscytowane. Rozmowy nie ucichły, gdy weszłam. To znaczy, że nie rozmawiały o mnie.
- Nel... Nicole! Słuchaj! Właśnie dzwonił Logan i powiedział, że za niedługo wrócą! Nie mógł mi więcej powiedzieć, ponieważ musiał lecieć nagrywać piosenkę. Jestem taka szczęśliwa, że znowu go zobaczę! Aaaaa!!! - zaczęła krzyczeć Jane
- Oh, to naprawdę świetnie, prawda? - spytała Rose
- Tak - odpowiedziałam
- O mój boże, co zrobiłaś z włosami mojej Nell? - zapytała Jane
- Kręconych nie dało się nawet w normalny kucyk spiąć.
- A-Ale... Było Tob... Wam w nich ślicznie.
- Może i tak, ale mnie osobiście wkurzały.
- Aha. Ale w sumie, tak też ładnie wyglądacie.
- Dziękuję. A gdzie Raven?
- Jake jej zadzwonił i wyszła do garderoby bodajże.
- Właśnie, czy ty Evelynn nie miałaś przypadkiem wypytać jej o to, co sądzi o Jake'u?
- Rzeczywiście! Kurde... To może teraz? W końcu jesteśmy jeszcze w piżamach itd. - odpowiedziała
- Mnie to odpowiada.
- Mnie też - powiedziała Jane
- I mnie - zawtórowała Rose
- No to postanowione - potwierdziła Evelynn
Posiedziałyśmy jeszcze chwilkę, dopóki Raven nie przyszła. Zaczęłyśmy gadać o tym, jak nam się filmy podobały i o reszcie nocy, aż w końcu zeszło na temat chłopaków.
- Ja zacznę! - wyrwała się Evelynn - No więc: Carlos jest gorący, wyrobił sobie klatę, zrobił nawet tatuaż. Boże, jaki on jest cudowny!
- Ale ty go chyba nie kochasz z powodu wyglądu? - spytałam
- Oczywiście, że nie. Przecież wiadomo, że nie wygląd jest najważniejszy. Z charakteru jest szalony, ma ogromne poczucie humoru, jest lekko zboczony, ale bez przesady. I może na takiego nie wygląda, ale potrafi być wrażliwy.
- Czyli ogółem jest wspaniały.
- Tak! Dobra, teraz Rose.
- Och, a więc od czego zacząć... - zastanowiła się - Kendall jest miły, pomocny, wrażliwy i...
- Nie umie się zabawić - dokończyła Evelynn
- Chciałam powiedzieć, że podobają mi się jego tatuaże oraz że potrafi mnie rozbawić.
- Ale przyznajcie dziewczyny, że miałam rację.
- Tak - odpowiedziałyśmy chórem
- Ej no, i wy przeciwko mnie? - udała oburzenie Rose - No to teraz... Ty, Nicole.
- Ja? Ale przecież to chłopak Nelly
- Ale podobno widzisz to co ona, słyszysz jej myśli itd.
- To prawda.
- Więc?
- Cóż... Nelly twierdzi, że James jest przystojny, ma nieziemskie oczy i uśmiech, cudowną klatę i głos. To tyle jeśli chodzi o wrażenie ogólne. A bardziej szczegółowo: ma poczucie humoru, lubi się wygłupiać, jest wrażliwy, nutkę zboczony, oraz nie miałaby nic przeciwko temu, żeby ją przeleciał, ale boi się, bo w dzieciństwie przeżyła traumatyczne zdarzenie i tak oto powstałam ja.
- ...
- Coś jeszcze?
- A podobno nie wie o tobie?
- No bo nie wie. Ale przez tamto zdarzenie się "narodziłam".
- Jakie zdarzenie?
- Gwałt. Jej matka kiedyś przez krótki czas miała takiego jednego, wydawał się miły i w ogóle, ale okazało się, że jest pedofilem.
- ...
- To tyle jeśli o nich chodzi. To może teraz Raven?
- Ja nie mam nic do opowiadania. Obecnie nie mam chłopaka.
- Hmm... A co sądzisz o Tomie i Jake'u?
- Są dobrymi przyjaciółmi.
- A coś więcej?
- Co? Że niby Tom miałby mnie pociągać? Jest niezdarny, lekko niedorozwinięty itp.
- A co z Jake'iem?
- Co z nim?
- Przyznaj, jest przystojny.
- Czy ja wiem...
- No nie mów, że nie uważasz go za ciacho.
- Nie no, owszem, jest przystojny, ale mam na oku innego.
- Serio...? Oh...
- No. A tak w ogóle, bawi mnie, że Wasi chłopacy mają takie same imiona jak Ci z Big Time Rush.
- ...
- Nie wiecie kto to?
- Wiemy, ale to właśnie oni są naszymi chłopakami.
- A... Aha... A ty Jane, co sądzisz o moich przyjaciołach?
- Jake jest przystojny i w ogóle, a jeśli o Toma chodzi, to podzielam Twoje zdanie. Poza tym i tak mam chłopaka.
- Oh, naprawdę...? A kto jest Twoim chłopakiem?
- Logan Henderson!!! - wybuchnęła szczęśliwym okrzykiem Jane
- Że co?!
- No! Oh, on jest taki cudowny!
- Nie może być... Nie...
- Raven, stało się coś? - spytałam
- Tak! On nie może być jej chłopakiem! Po prostu nie może! Rozumiesz?!
Nastała chwila ciszy.
- Ray, co ty mówisz? - odezwała się Jane
- Zostaw mnie! Nie odzywaj się do mnie! Nie chcę Cię więcej widzieć!
- Ale co... Czemu?
- Bo on powinien być mój!
- Ray... Chcesz mi powiedzieć, że jesteś zazdrosna?
- Tak! I mocno wkurzona! Jak mogłaś mi to zrobić?!
- Ale skąd mogłam wiedzieć, że Tobie też się podoba? Przecież gdybym wiedziała, to bym z nim teraz nie była...
- Łżesz! Tak samo jak wtedy, kiedy wyjeżdżałam do Francji, a ty mi napisałaś liścik, że nie możesz przyjść się ze mną pożegnać, bo musisz jechać z mamą gdzieś!
- Co? Nigdy nie napisałam Ci żadnego liściku! Nie wiedziałam nawet, że wyjeżdżasz!
- Łżesz!!! Nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy!
Wybiegła z domu trzaskając drzwiami. I tyle ją widziałyśmy.
----------------------------------------------------------------------------------
No i jak Wam się rozdział podoba? Trochę się namieszało, prawda? Rozdział 4 na drugiego bloga dodam jeszcze dzisiaj, ale wieczorem. Do zobaczenia
Janey ^^
----------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Nicole*
Och, od razu lepiej, gdy zrobiłam porządek z tymi kudłami. Na prawdę nie rozumiem, jak takie włosy mogły jej nie przeszkadzać. Przecież czegoś takiego nie można nawet spiąć w normalny kucyk.
- Nicole, skończyłaś - zaczęła Evelynn wchodząc do łazienki - już...?
- Czemu tak na mnie patrzysz? Tylko mi nie mów, że teraz wyglądam gorzej niż przedtem, bo spełnię myśli samobójcze Nelly - odpowiedziałam
- Nie, nie o to chodzi. Po prostu wyglądasz... WOW! Nigdy nie wyobrażałam sobie Nell w prostych włosach, ale teraz widzę, że jest świetnie.
- Ekhem. Nie zapominaj, że nią nie jestem.
- Pamiętam, ale ty nie zapominaj, że jesteś w jej ciele.
- Też pamiętam. Ale skoro jestem w jej ciele, to wypadałoby to wykorzystać i udzielić jej kilku lekcji stylu, nieprawdaż?
- Ale czy przez to nie dowie się, że ma rozdwojenie jaźni?
- Nie zależy mi na tym.
- Aha. No to co chcesz jej zrobić teraz, kiedy już zmieniłaś jej fryzurę?
- Nie zaszkodziłoby jej trochę makijażu, a poza tym ma niezłą figurę i nie rozumiem, czemu częściej nie odsłania nóg.
- No to może chodź do pokoju, to wtedy wszystkie Ci pomożemy dobrać odpowiednie ciuchy i makijaż?
- Dobrze, ale na ciuchach mi na razie nie zależy.
- Ok, to chodźmy.
Evelynn już chciała wychodzić, ale ją zatrzymałam.
- Słuchaj... Nie jesteście na mnie złe?
- Za co?
- Za to, że zajęłam miejsce Nelly.
- A czemu miałybyśmy być o to złe?
- Ponieważ jest Waszą przyjaciółką... Siostrą. A ja chcę drastycznie zmienić jej wygląd i zachowanie.
- Wygląd jakoś przebolejemy. Ale zachowanie niekoniecznie. A poza tym, jakby na to nie patrzeć, ty też jesteś naszą siostrą. W końcu jesteś w ciele Nell, pomimo że jesteś drugą osobowością.
- W sumie to tak.
- No właśnie. A tak w ogóle, nie sądziłam że jednak potrafisz być miła.
- Nie przyzwyczajaj się.
- Jasne.
Poszłam za nią do salonu. Tam dziewczyny siedziały i namiętnie o czymś dyskutowały, całe podekscytowane. Rozmowy nie ucichły, gdy weszłam. To znaczy, że nie rozmawiały o mnie.
- Nel... Nicole! Słuchaj! Właśnie dzwonił Logan i powiedział, że za niedługo wrócą! Nie mógł mi więcej powiedzieć, ponieważ musiał lecieć nagrywać piosenkę. Jestem taka szczęśliwa, że znowu go zobaczę! Aaaaa!!! - zaczęła krzyczeć Jane
- Oh, to naprawdę świetnie, prawda? - spytała Rose
- Tak - odpowiedziałam
- O mój boże, co zrobiłaś z włosami mojej Nell? - zapytała Jane
- Kręconych nie dało się nawet w normalny kucyk spiąć.
- A-Ale... Było Tob... Wam w nich ślicznie.
- Może i tak, ale mnie osobiście wkurzały.
- Aha. Ale w sumie, tak też ładnie wyglądacie.
- Dziękuję. A gdzie Raven?
- Jake jej zadzwonił i wyszła do garderoby bodajże.
- Właśnie, czy ty Evelynn nie miałaś przypadkiem wypytać jej o to, co sądzi o Jake'u?
- Rzeczywiście! Kurde... To może teraz? W końcu jesteśmy jeszcze w piżamach itd. - odpowiedziała
- Mnie to odpowiada.
- Mnie też - powiedziała Jane
- I mnie - zawtórowała Rose
- No to postanowione - potwierdziła Evelynn
Posiedziałyśmy jeszcze chwilkę, dopóki Raven nie przyszła. Zaczęłyśmy gadać o tym, jak nam się filmy podobały i o reszcie nocy, aż w końcu zeszło na temat chłopaków.
- Ja zacznę! - wyrwała się Evelynn - No więc: Carlos jest gorący, wyrobił sobie klatę, zrobił nawet tatuaż. Boże, jaki on jest cudowny!
- Ale ty go chyba nie kochasz z powodu wyglądu? - spytałam
- Oczywiście, że nie. Przecież wiadomo, że nie wygląd jest najważniejszy. Z charakteru jest szalony, ma ogromne poczucie humoru, jest lekko zboczony, ale bez przesady. I może na takiego nie wygląda, ale potrafi być wrażliwy.
- Czyli ogółem jest wspaniały.
- Tak! Dobra, teraz Rose.
- Och, a więc od czego zacząć... - zastanowiła się - Kendall jest miły, pomocny, wrażliwy i...
- Nie umie się zabawić - dokończyła Evelynn
- Chciałam powiedzieć, że podobają mi się jego tatuaże oraz że potrafi mnie rozbawić.
- Ale przyznajcie dziewczyny, że miałam rację.
- Tak - odpowiedziałyśmy chórem
- Ej no, i wy przeciwko mnie? - udała oburzenie Rose - No to teraz... Ty, Nicole.
- Ja? Ale przecież to chłopak Nelly
- Ale podobno widzisz to co ona, słyszysz jej myśli itd.
- To prawda.
- Więc?
- Cóż... Nelly twierdzi, że James jest przystojny, ma nieziemskie oczy i uśmiech, cudowną klatę i głos. To tyle jeśli chodzi o wrażenie ogólne. A bardziej szczegółowo: ma poczucie humoru, lubi się wygłupiać, jest wrażliwy, nutkę zboczony, oraz nie miałaby nic przeciwko temu, żeby ją przeleciał, ale boi się, bo w dzieciństwie przeżyła traumatyczne zdarzenie i tak oto powstałam ja.
- ...
- Coś jeszcze?
- A podobno nie wie o tobie?
- No bo nie wie. Ale przez tamto zdarzenie się "narodziłam".
- Jakie zdarzenie?
- Gwałt. Jej matka kiedyś przez krótki czas miała takiego jednego, wydawał się miły i w ogóle, ale okazało się, że jest pedofilem.
- ...
- To tyle jeśli o nich chodzi. To może teraz Raven?
- Ja nie mam nic do opowiadania. Obecnie nie mam chłopaka.
- Hmm... A co sądzisz o Tomie i Jake'u?
- Są dobrymi przyjaciółmi.
- A coś więcej?
- Co? Że niby Tom miałby mnie pociągać? Jest niezdarny, lekko niedorozwinięty itp.
- A co z Jake'iem?
- Co z nim?
- Przyznaj, jest przystojny.
- Czy ja wiem...
- No nie mów, że nie uważasz go za ciacho.
- Nie no, owszem, jest przystojny, ale mam na oku innego.
- Serio...? Oh...
- No. A tak w ogóle, bawi mnie, że Wasi chłopacy mają takie same imiona jak Ci z Big Time Rush.
- ...
- Nie wiecie kto to?
- Wiemy, ale to właśnie oni są naszymi chłopakami.
- A... Aha... A ty Jane, co sądzisz o moich przyjaciołach?
- Jake jest przystojny i w ogóle, a jeśli o Toma chodzi, to podzielam Twoje zdanie. Poza tym i tak mam chłopaka.
- Oh, naprawdę...? A kto jest Twoim chłopakiem?
- Logan Henderson!!! - wybuchnęła szczęśliwym okrzykiem Jane
- Że co?!
- No! Oh, on jest taki cudowny!
- Nie może być... Nie...
- Raven, stało się coś? - spytałam
- Tak! On nie może być jej chłopakiem! Po prostu nie może! Rozumiesz?!
Nastała chwila ciszy.
- Ray, co ty mówisz? - odezwała się Jane
- Zostaw mnie! Nie odzywaj się do mnie! Nie chcę Cię więcej widzieć!
- Ale co... Czemu?
- Bo on powinien być mój!
- Ray... Chcesz mi powiedzieć, że jesteś zazdrosna?
- Tak! I mocno wkurzona! Jak mogłaś mi to zrobić?!
- Ale skąd mogłam wiedzieć, że Tobie też się podoba? Przecież gdybym wiedziała, to bym z nim teraz nie była...
- Łżesz! Tak samo jak wtedy, kiedy wyjeżdżałam do Francji, a ty mi napisałaś liścik, że nie możesz przyjść się ze mną pożegnać, bo musisz jechać z mamą gdzieś!
- Co? Nigdy nie napisałam Ci żadnego liściku! Nie wiedziałam nawet, że wyjeżdżasz!
- Łżesz!!! Nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy!
Wybiegła z domu trzaskając drzwiami. I tyle ją widziałyśmy.
----------------------------------------------------------------------------------
No i jak Wam się rozdział podoba? Trochę się namieszało, prawda? Rozdział 4 na drugiego bloga dodam jeszcze dzisiaj, ale wieczorem. Do zobaczenia
Janey ^^
czwartek, 19 września 2013
LIEBSTER BLOG AWARD
Nominacja: 17.09.13r.
JEEEEEEE!!! Zostałam nominowana przez moją kochaną Lenę Angeles! ;* Dzięki Ci wielkie!
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla bloggerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym na ich blogach) oraz zadajesz 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Pytania od Leny Angeles:
1. Kiedy się urodziłaś?
- 12 października 1999 roku. Za niecały miesiąc skończę 14 lat.
2. Twój ulubiony zespół?
- Big Time Rush!!! I jeszcze Maroon 5, Nickelback, Skillet i Shinhwa
3. Ulubione miejsce?
- O jezu nie wiem no... Może... Już wiem! U nas w Chorzowie za McDonaldem fontanna :) Ale to w lato, bo w zimę to tam pewnie zimno jest w trzy i trochę xD Zimą to nie wiem... Chyba własne, ciepłe, mięciutkie łóżko ^^
4. Skąd pomysł na bloga?
- Cóż, to było tak, że ty zaczęłaś pisać bloga (obecnie naszego wspólnego ^^), ja się na wf dołączyłam, i tak mnie jakoś natchnęło żeby założyć własnego. A pomysł na 1 rozdział po prostu przyszedł mi do głowy. Resztę wymyślam na poczekaniu, chociaż muszę przyznać, że nad pewnymi wydarzeniami myślę od dłuższego czasu i tylko czekam, kiedy będzie odpowiedni moment żeby je wpleść.
5. Wolisz blondynów czy brunetów?
- Oj ty już dobrze wiesz...xD Nie no ale do tych co nie wiedzą, to proszę bardzo: Do niedawna sądziłam, że lubię tylko brunetów, ale teraz w gimnazjum zaczynają mi się podobać blondyni... Dla przykładu: w podstawówce tylko bruneci mi się podobali, a teraz w klasie jest 1 brunet i 2 blondynów. Tak wiem, dziwne to, ale najdziwniejsze jest to, że oni w niczym nie są do siebie podobni! No może oprócz wzrostu, bo wszyscy mają ok. 170cm ^^
6. Ulubiony kolor?
- Czerwony, fioletowy, czarny, niebieski
7. Ulubiony film?
- "Dary Anioła: Miasto Kości" To się nigdy nie zmieni! Uwierz! Ja Ci mówię, ten film swoją świetnością przebija pierwsze 3 części Harry'ego Pottera, bo po 4 to są na równi, ale porównując pierwsze części Harry'ego i Dary Anioła, to po prostu CUDO! Grzechem jest nieobejrzenie tego filmu ^^
8. Dokończ: Uwielbiam...
- Gnić w łóżku do 11:00, szybko kończyć lekcje, fałszować, rysować, czytać, oglądać anime, dostawać głupawki bez powodu na lekcjach matematyki, polskiego, religii, itd. To chyba tyle ^^
9. Ulubiona piosenka?
- Dużo tego, ale np. Logan Henderson & Kendall Schmidt - "Next Step", BTR - "Windows Down" i "Love Me Again" (niezmieniana wersja!), Taylor Swift - "Haunted", Demi Lovato - "Heart By Heart", Skillet - "Awake And Alive", Nickelback - "I'd Come For You", Maroon 5 - "Payphone" i "Harder To Breathe", Eminem - "Berserk", USS - "This Is The Best", Miku Hatsune - "Love Is War" (cover by Fye), Jamie Campbell Bower - "Better Man"... To chyba tyle tych moich najulubieńszych ^^ Jest ich więcej, ale mi się pisać nie chce :)
10. Ulubiony blog?
- Wszystkie, które czytam są moimi ulubionymi, ale dobra, wybiorę 5 naj (kolejność losowa!): Gdzie Diabeł Mówi Dobranoc..., Historia Która Zmieniła Moje Życie, Lose Yourself And Choose, D.M. i H.G. Story Of Us, Zagubiona Przyjaźń Przemieni Się W Miłość?
11. Co Cię najbardziej uszczęśliwia?
- Hmm... Nowa piosenka/teledysk/zdjęcie BTR, głupawki z koleżankami na przerwie po jednym łyku słodkiego soku (do dzisiaj nie wiemy czy była w nim marihuana czy nie ^^), wakacje, wycieczki, zielona szkoła (Lena mam nadzieję że nie będziesz mi przypominać o scenie Szymona i jego spodni w naszym pokoju ^^), kiedy chłopcy którzy mi się podobają chociażby koło mnie przejdą[czytaj: spojrzą na mnie, powiedzą hej, powiedzą kilka słów więcej] Tak wiem że nie ma się z czego cieszyć, ale powiedzmy sobie szczerze: mam szczęście tylko do cholernie brzydkich nieinteligentnych idiotów, więc chyba mam prawo pomarzyć o mądrzejszych i ładniejszych. No i zabawniejszych i trochę milszych. Ech, moje życie to jedno wielkie gunwo, jakby to moja koleżanka określiła ^^
Nominuję:
6. Lost In Love
8. Love Affair
Wybaczcie, ale nominuję tylko 8 a nie 11, ponieważ dużo blogów które czytam jest teraz zawieszonych i po prostu nie mam co nominować. Kolejność nominowania losowa, nie według schematu od najlepszego do najgorszego!!!
Moje Pytania Dla Was:
1. Lubisz czytać książki? Jak tak to jakie?
2. Ulubiony przedmiot w szkole? (przerwa też się liczy^^)
3. Wolisz British English czy American English?
4. Słuchasz Eminema?
5. Ile masz lat?
6. Co cenisz bardziej? Przyjaźń czy miłość?
7. Skąd pomysł na bloga o takiej a nie innej tematyce?
8. Czy uważasz że mała dziewczynka trzymająca w ręce duży tasak częściowo pokryty krwią jest słodka? (pytam z ciekawości, bo mam trochę odmienne znaczenie słowa "słodkie" ^^)
9. Na jakim filmie byłaś ostatnio w kinie?
10. Ulubiony serial w telewizji?
11. Jakie znasz i umiesz języki?
Jeszcze raz dziękuję Lenie a tak poza tym to wszystkim, którzy czytają tego bloga. Następny rozdział jutro!
Janey^^
niedziela, 15 września 2013
Rozdział 20
Hej wszystkim! Oto W KOŃCU pojawia się kolejny rozdział. Pod ostatnim w komentarzach pojawiło się lekkie poruszenie rozdwojeniem jaźni Nell. Nie sądziłam, że aż tak się tym przejmiecie :) No to teraz nie przedłużam, miłego czytania
----------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
- Nie mogę uwierzyć, że zostałyśmy przegłosowane...
- Jakie "my"? Przecież tylko ty głosowałaś za tymi badziewiami. A tak w ogóle, to wczoraj... przedwczoraj podobały Ci się horrory. Więc skąd ta nagła zmiana? - powiedziała Lynn
- To nie są badziewia! Mnie się nie podobały, ale Nell tak.
- Możesz jaśniej...? - spytałam
- Oczywiście. Nell ma rozdwojenie jaźni. Ja jestem jej drugą wersją. Bardziej rygorystyczną, mądrzejszą, a co najważniejsze, potrafię uwieść każdego faceta, jakiego tylko zapragnę mieć.
- ŻE JAK?! - powiedziałyśmy wszystkie
- A tak. Tak w ogóle chciałam jeszcze nadmienić, że po pierwsze, nie życzę sobie, żeby ktokolwiek podrywał moich facetów - a moim, a właściwie Nell, obecnym facetem jest James Maslow. A po drugie, czy możecie nie mówić na mnie Nelly?
- Po pierwsze, nikt nie ma takiego zamiaru, pod warunkiem, że będziesz trzymać łapy z daleka od naszych chłopaków - powiedziała Lynn
- A po drugie, co Ci przeszkadza w tym imieniu? - spytałam
- To, że nosi je istota nie potrafiąca poradzić sobie sama z większością spraw. Naprawdę jej nienawidzę. Poza tym te włosy... Jak można mieć taką fryzurę całe swoje życie?! A i odpowiadając na wypowiedź Evelynn: oni nie są w moim guście.
- Nell nie jest żadną "istotą", jak ją nazwałaś. Jest dziewczyną. Moją najlepszą przyjaciółką od dzieciństwa i naszą siostrą - zaoponowałam i omiotłam dziewczyny gestem.
- Oczywiście rozumiem twój sprzeciw, ale doprawdy, czy ty nie widzisz, że ona Cię wykorzystuje?
- Nie! Niby kiedy miałaby mnie wykorzystywać, skoro przez większość naszej znajomości była pod "władzą" jej ojczyma?!
- A przypomnij sobie, ile razy musiałaś jej pomagać w usługiwaniu mu? Za każdym razem łapał Cię za tyłek, i często za cycki!
- Owszem, ale robiłam to, bo to moja najlepsza przyjaciółka! Poza tym, gdy mu dowaliłam, przestał mnie chytać za cycki! Tyle tylko, że Nell nie było wtedy przy tym i możesz o tym nie wiedzieć.
-No tak, można się było tego po tobie spodziewać. Przecież chodziłaś na karate. Więc dalej twierdzisz, że nigdy Cię nie wykorzystała?
- Tak!
- Ech, no dobrze, niech Ci będzie.
- A wracając do poprzedniego tematu, to jak ty chcesz być nazywana? Jakąś pieprzoną boginią? - odezwała się Lynn
- Nie. I nie wyrażaj się!
- Dobra, dobra. No to jak ty chcesz mieć na imię?
- Niech pomyślę... Może Sophie?
- Jest dla ciebie zbyt miłe.
- No to może... Nicole?
- Dobrze, a więc Nicole... Jak długo zamierzasz być tu zamiast Nell? - spytała Rose
- Tyle, ile się da, ma się rozumieć. Czy ty masz pojęcie, kiedy ostatnio się pojawiłam?
- Ech... Nie wiem, kiedy?
- Dawno temu. Będzie ze 2 lata.
- To wcale nie tak dawno...
- Dla mnie to całe wieki! Gdybyś tak jak ja była uwięziona w ciele osoby, która użala się nad sobą w myślach cały czas, gdy nikt nie widzi ryczy i kilka razy w tygodniu chce się zabić ale nie ma odwagi żeby chociaż zażyć tabletki nasenne, to czułabyś się tak samo!
- Nell chciała się kiedyś zabić?! - spytałam
- Dalej chce! Znaczy się, chciała, dopóki nie wygrałyście tego konkursu. Gdy to się stało, zaczęła powoli myśleć, że może jeszcze nie czas się zabić. Że może najpierw pozna nasz ulubiony zespół i naszego ukochanego wokalistę, a gdy wrócicie to oceni, czy warto dalej żyć czy jednak lepiej się w końcu zabić.
- Nie wierzę Ci.
- Dlaczego?
- No bo niby skąd możesz to wiedzieć? Przecież jesteś jej drugą osobowością. Nie możesz wiedzieć o czym myśli.
- Mogę. I to jest w tym wszystkim najgorsze. Słyszę wszystkie jej myśli. Znam nawet najmniejsze szczegóły.
- Ale jak? Przecież... To powinno być tak, że gdy się pojawiasz ona nic nie pamięta i na odwrót.
- Owszem, gdy ja się pojawiam ona nic nie wie. Ale gdy to ona przejmuje pałeczkę, ja widzę to co ona, słyszę to co ona, czuję to co ona, ale myślę zupełnie inaczej. Tak jak powiedziałam wcześniej, nienawidzę jej. Ale również jej współczuję. Gdybym mogła, to sama bym zabiła jej ojczyma, ale w wieku 16 lat nie miałam jeszcze tyle siły.
- Jak możesz jednocześnie jej nienawidzić i współczuć jej? Dlaczego?
- Nienawidzę jej dlatego, że nie umie nic zrobić bez twojej pomocy. Zresztą zawsze polegała tylko na innych. A współczuję jej z powodu ojczyma. Bez przerwy ją bił. Rozumiałam wtedy jej uczucia, bo przecież ja również odczuwałam zadawane ciosy. Skurczybyk miał naprawdę dużo siły. Cieszę się, że pomogłam mu w odejściu z tego świata.
- Aha... Czekaj, co ty powiedziałaś? Jak ty mu niby pomogłaś umrzeć? Przecież Cię tam wtedy nie było.
- Byłam. Przez kilka godzin, ale to wystarczyło, żeby znaleźć dilera, kupić narkotyk i wlać go do butelki, z której później pił jej ojczym.
- A-Ale przecież wtedy Nell cały dzień była ze mną, i gdy wróciła, on już nie żył...
- Pojawiłam się wieczorem dzień wcześniej. Gdy Nelly po kąpieli wychodziła z łazienki, sprawiłam że potknęła się o próg i upadła uderzając się w głowę.
- Jak to "sprawiłaś"? Jak?
- Gdy się bardzo skupię mogę wywołać u niej jakiś ruch. Ale muszę bardzo tego chcieć.
- A słowa? Co ze słowami?
- Tego nie mogę zmienić. Nie martw się, wszystko co Ci kiedykolwiek powiedziała było prawdą. Naprawdę.
- Dobrze. Ale dlaczego chciałaś żeby się potknęła?
- Musiałam jakoś sprawić, żeby mocno uderzyła się w głowę. Wtedy pojawiam się ja. I na odwrót.
- Dobra, ale czemu chciałaś się pojawić akurat wtedy a nie wcześniej?
- Wcześniej też chciałam. Ale ilekroć sprawiałam że się potyka, to albo uderzała się w głowę ale lekko, albo w ogóle się nie uderzała.
- Rozumiem... Ale policja prowadzi jeszcze dochodzenie w sprawie jego śmierci! Odkryją że zażył narkotyki, a raczej że ktoś mu je podłożył. Prędzej czy później wyjdzie na jaw, że to ty.
- Nie odkryją tego. Kupiłam narkotyk, który zaraz po zażyciu powoduje śmierć i rozpuszcza się w ciele tak, że nawet najlepsi by tego nie zauważyli.
- Ale pozostaje jeszcze butelka!
- O to też się nie martw. Jeżeli ten narkotyk znajduje się w jakimś piciu lub jedzeniu, po kilku godzinach jest niewykrywalny.
- Oh... Skąd ty to wszystko wiesz?
- Cóż, najpierw szybko przeglądnęłam internet, ale za wiele nie znalazłam, a potem udałam się na poszukiwanie dilera. Znalazłam go dość szybko. Poprosiłam o taki narkotyk, który szybko zabija i jest niewykrywalny podczas sekcji zwłok. Pokazał mi go i wszystko wyjaśnił. Kosztował majątek, ale śmierć jej ojczyma była tego warta. Na odchodnym powiedziałam mu, że jeśli dał mi zły i będzie mnie ścigać policja, to znajdę go i zarżnę jak świnię w rzeźni. Bez przekonania powiedział, że to dobry. Wyciągnęłam więc pistolet i przestrzeliłam mu ramię. Wtedy zaczął mnie błagać żebym mu uwierzyła, że sprzedał właściwy. Mnie to wystarczyło. Chciałam go tylko nastraszyć.
- Ne... Znaczy się Nicole, jesteś okrutną morderczynią, wiesz o tym?
- Zabicie jednego pijaka który bije wszystkich dookoła z wyjątkiem swoich kumpli nie czyni ze mnie jeszcze okrutnej.
- Ale i tak jesteś morderczynią. Mogłaś wtedy zabić tego dilera, gdybyś źle wycelowała.
- Przecież wiem. Ale nie martw się, strzelanie mam w małym palcu. Nie wiem skąd to umiem, ale jak widać to mój dar wrodzony. Poza tym, gdyby mnie okłamał, to bym go i tak zabiła.
- ... I ty mówisz, że nie jesteś okrutna?
- No bo nie jestem. Byłabym, gdybym go zastrzeliła nie wierząc mu na słowo.
- Ech, poddaję się. Ale skąd wiedziałaś gdzie znaleźć dilera? I kiedy pozwoliłaś Nell z powrotem zająć twoje miejsce?
- Tak jak mówiłam, poszperałam w internecie. Szukałam informacji o dilerach, i znalazłam artykuł, w którym pisało jak kilka miesięcy temu wydało się, że jeden lokal sprzedawał narkotyki, ale nadal jest czynny. Pojechałam tam, powiedziałam że chcę kupić działkę ale barman powiedział tylko, że nie wie o co mi chodzi. Położyłam pistolet na ladzie i pokazałam, że jest naładowany. Wtedy błyskawicznie się poprawił wskazując mi drogę.
- Jesteś naprawdę zupełnie inna niż Nell...
- Na szczęście. A gdy wróciłam do domu był środek nocy, szybko wsypałam narkotyk do butelki, a potem poszłam na górę i uderzyłam głową w futrynę drzwi z łazienki, tak żeby Nell po prostu myślała, że straciła na trochę przytomność.
- Aha... Nie chciałaś zostać na dłużej?
- Chciałam, ale wiedziałam, że miałaś na drugi dzień urodziny, a wiem, że Nelly za nic w świecie nie chciałaby przegapić żadnych twoich urodzin, a w szczególności twojej osiemnastki. Więc wyświadczyłam jej przysługę. Ale powiedziałam sobie, że przy pierwszej lepszej okazji wrócę i zostanę trochę dłużej.
- Czasami nie jesteś taka zła...
- Nie łudź się, że jeszcze kiedykolwiek będę dla niej miła. A teraz pytanko, ma któraś prostownicę?
- Ja mam, czasami prostuję sobie włosy, a czemu pytasz? - odpowiedziała Lynn
- To świetnie. Muszę coś w końcu zrobić z tymi jej włosami - odpowiedziała Nicole
----------------------------------------------------------------------------------
No to nareszcie macie 20 rozdział! Przepraszam, że musiałyście czekać tak długo, ale gdy był 1 września, to internet mi nie chodził, a krótko potem zepsuł mi się laptop i musiałam dać go do naprawy. Wybaczycie mi? A w sprawie następnego rozdziału, to nie wiem kiedy się pojawi, bo ostatnio ciągle mi się coś z netem dzieje i raz działa, a raz nie. Więc po prostu czekajcie, a być może next pojawi się za tydzień, ale nie obiecuję. Do zobaczenia!
P.S. W wyglądzie bohaterów zaszły małe zmiany i liczę na komentarze! :)
Janey^^
----------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
- Nie mogę uwierzyć, że zostałyśmy przegłosowane...
- Jakie "my"? Przecież tylko ty głosowałaś za tymi badziewiami. A tak w ogóle, to wczoraj... przedwczoraj podobały Ci się horrory. Więc skąd ta nagła zmiana? - powiedziała Lynn
- To nie są badziewia! Mnie się nie podobały, ale Nell tak.
- Możesz jaśniej...? - spytałam
- Oczywiście. Nell ma rozdwojenie jaźni. Ja jestem jej drugą wersją. Bardziej rygorystyczną, mądrzejszą, a co najważniejsze, potrafię uwieść każdego faceta, jakiego tylko zapragnę mieć.
- ŻE JAK?! - powiedziałyśmy wszystkie
- A tak. Tak w ogóle chciałam jeszcze nadmienić, że po pierwsze, nie życzę sobie, żeby ktokolwiek podrywał moich facetów - a moim, a właściwie Nell, obecnym facetem jest James Maslow. A po drugie, czy możecie nie mówić na mnie Nelly?
- Po pierwsze, nikt nie ma takiego zamiaru, pod warunkiem, że będziesz trzymać łapy z daleka od naszych chłopaków - powiedziała Lynn
- A po drugie, co Ci przeszkadza w tym imieniu? - spytałam
- To, że nosi je istota nie potrafiąca poradzić sobie sama z większością spraw. Naprawdę jej nienawidzę. Poza tym te włosy... Jak można mieć taką fryzurę całe swoje życie?! A i odpowiadając na wypowiedź Evelynn: oni nie są w moim guście.
- Nell nie jest żadną "istotą", jak ją nazwałaś. Jest dziewczyną. Moją najlepszą przyjaciółką od dzieciństwa i naszą siostrą - zaoponowałam i omiotłam dziewczyny gestem.
- Oczywiście rozumiem twój sprzeciw, ale doprawdy, czy ty nie widzisz, że ona Cię wykorzystuje?
- Nie! Niby kiedy miałaby mnie wykorzystywać, skoro przez większość naszej znajomości była pod "władzą" jej ojczyma?!
- A przypomnij sobie, ile razy musiałaś jej pomagać w usługiwaniu mu? Za każdym razem łapał Cię za tyłek, i często za cycki!
- Owszem, ale robiłam to, bo to moja najlepsza przyjaciółka! Poza tym, gdy mu dowaliłam, przestał mnie chytać za cycki! Tyle tylko, że Nell nie było wtedy przy tym i możesz o tym nie wiedzieć.
-No tak, można się było tego po tobie spodziewać. Przecież chodziłaś na karate. Więc dalej twierdzisz, że nigdy Cię nie wykorzystała?
- Tak!
- Ech, no dobrze, niech Ci będzie.
- A wracając do poprzedniego tematu, to jak ty chcesz być nazywana? Jakąś pieprzoną boginią? - odezwała się Lynn
- Nie. I nie wyrażaj się!
- Dobra, dobra. No to jak ty chcesz mieć na imię?
- Niech pomyślę... Może Sophie?
- Jest dla ciebie zbyt miłe.
- No to może... Nicole?
- Dobrze, a więc Nicole... Jak długo zamierzasz być tu zamiast Nell? - spytała Rose
- Tyle, ile się da, ma się rozumieć. Czy ty masz pojęcie, kiedy ostatnio się pojawiłam?
- Ech... Nie wiem, kiedy?
- Dawno temu. Będzie ze 2 lata.
- To wcale nie tak dawno...
- Dla mnie to całe wieki! Gdybyś tak jak ja była uwięziona w ciele osoby, która użala się nad sobą w myślach cały czas, gdy nikt nie widzi ryczy i kilka razy w tygodniu chce się zabić ale nie ma odwagi żeby chociaż zażyć tabletki nasenne, to czułabyś się tak samo!
- Nell chciała się kiedyś zabić?! - spytałam
- Dalej chce! Znaczy się, chciała, dopóki nie wygrałyście tego konkursu. Gdy to się stało, zaczęła powoli myśleć, że może jeszcze nie czas się zabić. Że może najpierw pozna nasz ulubiony zespół i naszego ukochanego wokalistę, a gdy wrócicie to oceni, czy warto dalej żyć czy jednak lepiej się w końcu zabić.
- Nie wierzę Ci.
- Dlaczego?
- No bo niby skąd możesz to wiedzieć? Przecież jesteś jej drugą osobowością. Nie możesz wiedzieć o czym myśli.
- Mogę. I to jest w tym wszystkim najgorsze. Słyszę wszystkie jej myśli. Znam nawet najmniejsze szczegóły.
- Ale jak? Przecież... To powinno być tak, że gdy się pojawiasz ona nic nie pamięta i na odwrót.
- Owszem, gdy ja się pojawiam ona nic nie wie. Ale gdy to ona przejmuje pałeczkę, ja widzę to co ona, słyszę to co ona, czuję to co ona, ale myślę zupełnie inaczej. Tak jak powiedziałam wcześniej, nienawidzę jej. Ale również jej współczuję. Gdybym mogła, to sama bym zabiła jej ojczyma, ale w wieku 16 lat nie miałam jeszcze tyle siły.
- Jak możesz jednocześnie jej nienawidzić i współczuć jej? Dlaczego?
- Nienawidzę jej dlatego, że nie umie nic zrobić bez twojej pomocy. Zresztą zawsze polegała tylko na innych. A współczuję jej z powodu ojczyma. Bez przerwy ją bił. Rozumiałam wtedy jej uczucia, bo przecież ja również odczuwałam zadawane ciosy. Skurczybyk miał naprawdę dużo siły. Cieszę się, że pomogłam mu w odejściu z tego świata.
- Aha... Czekaj, co ty powiedziałaś? Jak ty mu niby pomogłaś umrzeć? Przecież Cię tam wtedy nie było.
- Byłam. Przez kilka godzin, ale to wystarczyło, żeby znaleźć dilera, kupić narkotyk i wlać go do butelki, z której później pił jej ojczym.
- A-Ale przecież wtedy Nell cały dzień była ze mną, i gdy wróciła, on już nie żył...
- Pojawiłam się wieczorem dzień wcześniej. Gdy Nelly po kąpieli wychodziła z łazienki, sprawiłam że potknęła się o próg i upadła uderzając się w głowę.
- Jak to "sprawiłaś"? Jak?
- Gdy się bardzo skupię mogę wywołać u niej jakiś ruch. Ale muszę bardzo tego chcieć.
- A słowa? Co ze słowami?
- Tego nie mogę zmienić. Nie martw się, wszystko co Ci kiedykolwiek powiedziała było prawdą. Naprawdę.
- Dobrze. Ale dlaczego chciałaś żeby się potknęła?
- Musiałam jakoś sprawić, żeby mocno uderzyła się w głowę. Wtedy pojawiam się ja. I na odwrót.
- Dobra, ale czemu chciałaś się pojawić akurat wtedy a nie wcześniej?
- Wcześniej też chciałam. Ale ilekroć sprawiałam że się potyka, to albo uderzała się w głowę ale lekko, albo w ogóle się nie uderzała.
- Rozumiem... Ale policja prowadzi jeszcze dochodzenie w sprawie jego śmierci! Odkryją że zażył narkotyki, a raczej że ktoś mu je podłożył. Prędzej czy później wyjdzie na jaw, że to ty.
- Nie odkryją tego. Kupiłam narkotyk, który zaraz po zażyciu powoduje śmierć i rozpuszcza się w ciele tak, że nawet najlepsi by tego nie zauważyli.
- Ale pozostaje jeszcze butelka!
- O to też się nie martw. Jeżeli ten narkotyk znajduje się w jakimś piciu lub jedzeniu, po kilku godzinach jest niewykrywalny.
- Oh... Skąd ty to wszystko wiesz?
- Cóż, najpierw szybko przeglądnęłam internet, ale za wiele nie znalazłam, a potem udałam się na poszukiwanie dilera. Znalazłam go dość szybko. Poprosiłam o taki narkotyk, który szybko zabija i jest niewykrywalny podczas sekcji zwłok. Pokazał mi go i wszystko wyjaśnił. Kosztował majątek, ale śmierć jej ojczyma była tego warta. Na odchodnym powiedziałam mu, że jeśli dał mi zły i będzie mnie ścigać policja, to znajdę go i zarżnę jak świnię w rzeźni. Bez przekonania powiedział, że to dobry. Wyciągnęłam więc pistolet i przestrzeliłam mu ramię. Wtedy zaczął mnie błagać żebym mu uwierzyła, że sprzedał właściwy. Mnie to wystarczyło. Chciałam go tylko nastraszyć.
- Ne... Znaczy się Nicole, jesteś okrutną morderczynią, wiesz o tym?
- Zabicie jednego pijaka który bije wszystkich dookoła z wyjątkiem swoich kumpli nie czyni ze mnie jeszcze okrutnej.
- Ale i tak jesteś morderczynią. Mogłaś wtedy zabić tego dilera, gdybyś źle wycelowała.
- Przecież wiem. Ale nie martw się, strzelanie mam w małym palcu. Nie wiem skąd to umiem, ale jak widać to mój dar wrodzony. Poza tym, gdyby mnie okłamał, to bym go i tak zabiła.
- ... I ty mówisz, że nie jesteś okrutna?
- No bo nie jestem. Byłabym, gdybym go zastrzeliła nie wierząc mu na słowo.
- Ech, poddaję się. Ale skąd wiedziałaś gdzie znaleźć dilera? I kiedy pozwoliłaś Nell z powrotem zająć twoje miejsce?
- Tak jak mówiłam, poszperałam w internecie. Szukałam informacji o dilerach, i znalazłam artykuł, w którym pisało jak kilka miesięcy temu wydało się, że jeden lokal sprzedawał narkotyki, ale nadal jest czynny. Pojechałam tam, powiedziałam że chcę kupić działkę ale barman powiedział tylko, że nie wie o co mi chodzi. Położyłam pistolet na ladzie i pokazałam, że jest naładowany. Wtedy błyskawicznie się poprawił wskazując mi drogę.
- Jesteś naprawdę zupełnie inna niż Nell...
- Na szczęście. A gdy wróciłam do domu był środek nocy, szybko wsypałam narkotyk do butelki, a potem poszłam na górę i uderzyłam głową w futrynę drzwi z łazienki, tak żeby Nell po prostu myślała, że straciła na trochę przytomność.
- Aha... Nie chciałaś zostać na dłużej?
- Chciałam, ale wiedziałam, że miałaś na drugi dzień urodziny, a wiem, że Nelly za nic w świecie nie chciałaby przegapić żadnych twoich urodzin, a w szczególności twojej osiemnastki. Więc wyświadczyłam jej przysługę. Ale powiedziałam sobie, że przy pierwszej lepszej okazji wrócę i zostanę trochę dłużej.
- Czasami nie jesteś taka zła...
- Nie łudź się, że jeszcze kiedykolwiek będę dla niej miła. A teraz pytanko, ma któraś prostownicę?
- Ja mam, czasami prostuję sobie włosy, a czemu pytasz? - odpowiedziała Lynn
- To świetnie. Muszę coś w końcu zrobić z tymi jej włosami - odpowiedziała Nicole
----------------------------------------------------------------------------------
No to nareszcie macie 20 rozdział! Przepraszam, że musiałyście czekać tak długo, ale gdy był 1 września, to internet mi nie chodził, a krótko potem zepsuł mi się laptop i musiałam dać go do naprawy. Wybaczycie mi? A w sprawie następnego rozdziału, to nie wiem kiedy się pojawi, bo ostatnio ciągle mi się coś z netem dzieje i raz działa, a raz nie. Więc po prostu czekajcie, a być może next pojawi się za tydzień, ale nie obiecuję. Do zobaczenia!
P.S. W wyglądzie bohaterów zaszły małe zmiany i liczę na komentarze! :)
Janey^^
piątek, 2 sierpnia 2013
Ważne!
Pragnę poinformować Was, że zawieszam bloga. Powodem jest brak weny, a właściwie nieumiejętność przelania mych pomysłów, bo mam ich naprawdę sporo. Działalność bloga planuję wznowić 1 września. Do zobaczenia
Janey^^
Janey^^
sobota, 27 lipca 2013
Rozdział 19
Witajcie po tak długiej przerwie. Brakowało mi tego obowiązku dodawania rozdziałów. Jeżeli chodzi o ośrodek, w którym byliśmy usytuowani, to jedna wielka masakra. Recepcja ładna, na zewnątrz ładnie, ale pokoje to jedno wielkie chu....o. Tynk odpadał ze ściany, w drzwiach były dziury, z kibla wyciekała woda, a na firanie, drzwiach od łazienki, na ścianie i na pościelach była zaschnięta (prawdopodobnie) krew. Super, nie? Ale przynajmniej pogoda, towarzystwo i jedzenie dopisało. No a teraz przechodzimy do rozdziału. Niestety, ale na razie będą tylko krótkie rozdziały.
---------------------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
Po tym nie umiałam zasnąć. Wierciłam się jeszcze trochę, ale w końcu padłam zmęczona walką z morderczynią i ciągłym wypychaniem tego okropnego uczucia z mojej głowy.
Usłyszałam "So Fine", a zaraz potem trzask. Niechętnie otworzyłam oczy i z trudem usiadłam na łóżku. Zobaczyłam, że telefon Lynn leży - krótko mówiąc - rozpierdzielony na ziemi.
- No nie patrz tak. Bywało z nim gorzej, a zawsze szło go poskładać. Poza tym, inaczej nie idzie wyłączyć tego zasranego budzika - powiedziała Lynn
- Ok, a która godzina?
- A co ja jestem, biuro informacji? Bozia rączek nie dała? Za trudno dupę podnieść?
- No weź...
- Ech, znaj moją dobroć. Jest 7:00.
- Co?! Boże, jeszcze nigdy nie spałam tak długo!
- Ja też. I wiesz co?
- No co?
- Dalej mi się chce spać.
- Mnie też...
- Gdzie jest mój króliczek? - odezwała się Nelly
- Jaki króliczek?! - odpowiedziała Lynn
- No mówię, mój. Taki zielony był, i miał takie puszyste futerko, jak... jak... jak... no nie wiem, ale był mięciutki i w ogóle słodziusi i tak dalej.
- Nell, co ty pierdolisz?!
- Ja nikogo nie pierdolę! Poza tym, to nieładnie, gdy dziewczyna używa takich słów, Evelynn.
- Nell, ty też tak mówisz, a czasami nawet gorzej.
- Nieprawda! A tak w ogóle, to nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek pozwoliła mówić Ci do mnie zdrobnieniami. Mam na imię Nelly, a nie Nell. Zapamiętaj to sobie!
Ja i Lynn byłyśmy mocno zdziwione. To chyba przez tą morderczynię, pomyślałam.
- Dziewczyny, co tak głośno? - usłyszałam Ray.
- Witaj, Raven. Teraz wypadałoby obudzić również Rose. Szkoda, żeby taki piękny dzień się marnował.
- Yyy... Ok, spoko, jest dopiero 7:00.
- Moja droga, nie zaczyna się zdania od y, ok, czy spoko. I chciałaś chyba powiedzieć: jest JUŻ 7:00. Normalnie to od 1 godziny byłabym już na nogach. Doprawdy, nie mogę uwierzyć, że mamy tak leniwe siostry.
- Nell, czy ty się na pewno dobrze czujesz?
- Już mówiłam, jestem Nelly! Nie życzę sobie, żeby ktokolwiek zdrabniał moje imię! Odpowiadając na twoje pytanie: Tak, czuję się bardzo dobrze!
- Jezu, co się tak z samego rana drzecie?! - powiedziała Rose siadając na łóżku.
- Nie wzywaj imienia Pana Boga na daremno, Rose!
- Dobrze, nie musisz się tym tak przejmować. To jak dziewczyny, powtarzamy kiedyś nasz "wieczór z horrorami"?
- Zdecydowanie nie. Horrory tylko psują psychikę oraz napawają niepotrzebnym strachem. To czysta głupota. Ja proponuję, żebyśmy zamiast horrorów pooglądały jakieś filmy historyczne, obyczajowe lub dramaty. One przynajmniej uczą.
- ... - nasza reakcja. Po chwili Lynn powiedziała:
- Kto jest za horrorami, thrillerami, fantasy lub komediami, ręka w górę.
Wszystkie uniosłyśmy ręce. Wszystkie, oprócz Nell...y.
- Nie mogę uwierzyć, że zostałyśmy przegłosowane...
- Jakie "my"? Przecież tylko ty głosowałaś za tymi badziewiami. A tak w ogóle, to wczoraj... przedwczoraj podobały Ci się horrory. Więc skąd ta nagła zmiana? - powiedziała Lynn
- To nie są badziewia! Mnie się nie podobały, ale Nell tak.
- Możesz jaśniej...? - spytałam
- Oczywiście. Nell ma rozdwojenie jaźni. Ja jestem jej drugą wersją. Bardziej rygorystyczną, mądrzejszą, a co najważniejsze, potrafię uwieść każdego faceta, jakiego tylko zapragnę mieć.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział dobiegł końca. Pojawił się nowy wątek: rozdwojenie jaźni. Jak myślicie, czy to przez wejście ducha w Nell, czy może przeżyła w dzieciństwie coś, o czym nikt nie wie? Mówiłam, że Nell trochę pocierpi. Ale uwierzcie mi, nie macie pojęcia co ją jeszcze czeka. Tak więc do zobaczenia w piątek.
Janey^^
---------------------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
Po tym nie umiałam zasnąć. Wierciłam się jeszcze trochę, ale w końcu padłam zmęczona walką z morderczynią i ciągłym wypychaniem tego okropnego uczucia z mojej głowy.
Usłyszałam "So Fine", a zaraz potem trzask. Niechętnie otworzyłam oczy i z trudem usiadłam na łóżku. Zobaczyłam, że telefon Lynn leży - krótko mówiąc - rozpierdzielony na ziemi.
- No nie patrz tak. Bywało z nim gorzej, a zawsze szło go poskładać. Poza tym, inaczej nie idzie wyłączyć tego zasranego budzika - powiedziała Lynn
- Ok, a która godzina?
- A co ja jestem, biuro informacji? Bozia rączek nie dała? Za trudno dupę podnieść?
- No weź...
- Ech, znaj moją dobroć. Jest 7:00.
- Co?! Boże, jeszcze nigdy nie spałam tak długo!
- Ja też. I wiesz co?
- No co?
- Dalej mi się chce spać.
- Mnie też...
- Gdzie jest mój króliczek? - odezwała się Nelly
- Jaki króliczek?! - odpowiedziała Lynn
- No mówię, mój. Taki zielony był, i miał takie puszyste futerko, jak... jak... jak... no nie wiem, ale był mięciutki i w ogóle słodziusi i tak dalej.
- Nell, co ty pierdolisz?!
- Ja nikogo nie pierdolę! Poza tym, to nieładnie, gdy dziewczyna używa takich słów, Evelynn.
- Nell, ty też tak mówisz, a czasami nawet gorzej.
- Nieprawda! A tak w ogóle, to nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek pozwoliła mówić Ci do mnie zdrobnieniami. Mam na imię Nelly, a nie Nell. Zapamiętaj to sobie!
Ja i Lynn byłyśmy mocno zdziwione. To chyba przez tą morderczynię, pomyślałam.
- Dziewczyny, co tak głośno? - usłyszałam Ray.
- Witaj, Raven. Teraz wypadałoby obudzić również Rose. Szkoda, żeby taki piękny dzień się marnował.
- Yyy... Ok, spoko, jest dopiero 7:00.
- Moja droga, nie zaczyna się zdania od y, ok, czy spoko. I chciałaś chyba powiedzieć: jest JUŻ 7:00. Normalnie to od 1 godziny byłabym już na nogach. Doprawdy, nie mogę uwierzyć, że mamy tak leniwe siostry.
- Nell, czy ty się na pewno dobrze czujesz?
- Już mówiłam, jestem Nelly! Nie życzę sobie, żeby ktokolwiek zdrabniał moje imię! Odpowiadając na twoje pytanie: Tak, czuję się bardzo dobrze!
- Jezu, co się tak z samego rana drzecie?! - powiedziała Rose siadając na łóżku.
- Nie wzywaj imienia Pana Boga na daremno, Rose!
- Dobrze, nie musisz się tym tak przejmować. To jak dziewczyny, powtarzamy kiedyś nasz "wieczór z horrorami"?
- Zdecydowanie nie. Horrory tylko psują psychikę oraz napawają niepotrzebnym strachem. To czysta głupota. Ja proponuję, żebyśmy zamiast horrorów pooglądały jakieś filmy historyczne, obyczajowe lub dramaty. One przynajmniej uczą.
- ... - nasza reakcja. Po chwili Lynn powiedziała:
- Kto jest za horrorami, thrillerami, fantasy lub komediami, ręka w górę.
Wszystkie uniosłyśmy ręce. Wszystkie, oprócz Nell...y.
- Nie mogę uwierzyć, że zostałyśmy przegłosowane...
- Jakie "my"? Przecież tylko ty głosowałaś za tymi badziewiami. A tak w ogóle, to wczoraj... przedwczoraj podobały Ci się horrory. Więc skąd ta nagła zmiana? - powiedziała Lynn
- To nie są badziewia! Mnie się nie podobały, ale Nell tak.
- Możesz jaśniej...? - spytałam
- Oczywiście. Nell ma rozdwojenie jaźni. Ja jestem jej drugą wersją. Bardziej rygorystyczną, mądrzejszą, a co najważniejsze, potrafię uwieść każdego faceta, jakiego tylko zapragnę mieć.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział dobiegł końca. Pojawił się nowy wątek: rozdwojenie jaźni. Jak myślicie, czy to przez wejście ducha w Nell, czy może przeżyła w dzieciństwie coś, o czym nikt nie wie? Mówiłam, że Nell trochę pocierpi. Ale uwierzcie mi, nie macie pojęcia co ją jeszcze czeka. Tak więc do zobaczenia w piątek.
Janey^^
środa, 10 lipca 2013
Rozdział 18
Na początek muszę Was przeprosić za to, że ostatnio nie było rozdziału. Miałam po prostu małe kłopoty z internetem, ale już wszystko gra. Na końcu rozdziału pojawi się coś, dzięki czemu mam nadzieję, że mi wybaczycie. Dziękuję Wam za 1.001 wyświetleń. Nie spodziewałam się, że w tak krótkim czasie zyskam tak dużo wyświetleń. Chcę również podziękować Pauli Rusherce za komentarze pod bohaterami, jednorazówką i rozdziałem. Gdy je przeczytałam, prawie się popłakałam. Ale w pozytywnym sensie. Po prostu miło widzieć, że jednak ktoś jeszcze czyta te wypociny oprócz Leny i Julii ^^ Arli również dziękuję za dołączenie do grona czytelników. Ostatnio rozdział był krótki, a teraz też taki będzie, ponieważ chodziłam od 1 do 5 lipca do szkoły muzycznej na półkolonie i nie było zbytnio czasu żeby coś napisać, a jeszcze teraz ciągle myślę o wyjeździe, ale o tym po rozdziale. Teraz w końcu dowiecie się, co takiego zobaczyła Jane. A, na życzenie Pauli, Nell nie umrze (chociaż i tak na razie tego nie planowałam). Trochę pocierpi, ale będzie dobrze.
---------------------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
Zaczęłam analizować to, co powiedziałam. Kurde. Na samym początku zdania powiedziałam "Nell". No, ładnie. Czyli to moja wina. Jak zawsze zresztą... Nelly próbowała się wyrwać, ale kobieta trzymała ją cholernie mocno. Rzuciłam się Nell na ratunek. Duch tylko mnie zrzucił. Nawet jej porządnie nie dotknęłam. Gdy się podnosiłam zobaczyłam coś, czego miałam nie zapomnieć do końca życia. Morderczyni... wchodziła w Nell (bez skojarzeń proszę, to bardzo dramatyczna scena ^^). To wyglądało tak, jakby Nell ją wsysała, ale wbrew swojej woli. Zaczęłam krzyczeć w nadziei, że zdekoncentruje to kobietę. Ale tak się nie stało. Za to obudziłam Raven. Rose i Lynn miały słuchawki na uszach.
- Jane, dlaczego krzyczysz w środku nocy?
Wskazałam na Nell.
- Osz...!
W tym momencie demon zniknął. Nell usiadła i powiedziała:
- A teraz, moje drogie, muszę dostarczyć towar Halston. Ona chce ją żywą, więc dostanie ją żywą. Żegnajcie - wstając patrzała to na mnie, to na Raven.
Gdy szła w stronę drzwi, podstawiłam jej nogę. Łupnęła jak długa. Podniosła się szybko i chwyciła mnie za gardło. Kopnęłam ją kolanem w brzuch, ale to nic nie dało. Zaczęłam się wyrywać. Bezskutecznie. Widmo miało żelazny uścisk. Poczułam, jak zaciska się na mojej szyi jeszcze bardziej.
Gdy nie ma się dostępu do tlenu, oraz wie się, że nie zostało Ci więcej życia niż kilka sekund, całe życie przelatuje Ci przed oczami, żałujesz, że nie zrobiłaś czegoś jeszcze w swoim życiu, oraz dopiero wtedy doceniasz życie. Trochę późno, ale "lepiej późno niż wcale".
Kiedy już myślałam, że to mój koniec, Raven wzięła patelnię (nie mam pojęcia skąd) i uderzyła nią z całej siły w ręce Nelly. Ta mnie puściła.
Zachłysnęłam się powietrzem i osunęłam na ziemię. Obraz mi się zamroczył, lecz po chwili czułam się jak gdyby nigdy nic. Usiadłam i zobaczyłam, że Ray stoi oko w oko z Nell. Zablokowała drzwi, żeby nie mogła wyjść. Morderczyni najwyraźniej się tym nie przejęła i chwyciła Raven za ramię chcąc przesunąć ją na bok. Ale gdy tylko jej dotknęła, opadła bezwiednie na ziemię. Rozległ się niezły huk.
Kobieta zmaterializowała się obok nas. Zaczęła mówić do Ray. Tym razem w jej głosie dało się wyczuć lekki strach:
- Dziewczyno, odsuń się od drzwi. Przysięgam, że już nigdy więcej nie tknę chociażby palcem Nelly Lovett, ale błagam, ty nie dotykaj mnie.
- Dlaczego? - spytałam - Raven, co ty jej takiego zrobiłaś?
- Nic jej nie zrobiłam. Nawet jej nie dotknęłam!
- Chodzi o to, że duchy z piekła nie mogą obcować z osobami posiadającymi łączność z Nocą. Gdybym przytrzymała Cię chwilę dłużej, umarłabym, a wraz ze mną Wasza przyjaciółka, ponieważ byłam w jej ciele.
- Siostra - poprawiłam ją razem z Ray. Po chwili dodałam - Ale przecież ty już jesteś martwa.
- No tak, ale chodzi o to, że nie miałabym możliwości powrotu do piekieł, otrzymania nowego życia, czy czegokolwiek. Po prostu przepadłabym w otchłań, z której nie ma powrotu.
- Aha. Pozwolimy Ci odejść, ale musisz przyrzec, że już więcej się do nas nie zbliżysz.
- Dobrze, obiecuję!
- W takim razie droga wolna - powiedziała Raven otwierając drzwi.
I tyle ją widziałyśmy. Po chwili Nell zaczęła coś majaczyć o zielonych króliczkach, krowach w różowe łaty, szczekających kotach i o tym, że właśnie przeżyła orgazm. Popatrzałyśmy z Ray na nią i stwierdziłyśmy, że położymy ją do łóżka, damy jej zasnąć, a jeżeli na drugi dzień ten stan się utrzyma lub jej się pogorszy, będziemy myśleć co zrobić.
Gdy kładłam się spać, sprawdziłam godzinę na telefonie. 20:00. Spałam 14 godzin i wciąż jestem nie wyspana. E tam, przynajmniej jest wygodne łóżko, czym ja się przejmuję? Wtedy nawiedziło mnie dziwne uczucie mówiące:
"To dopiero początek Waszych kłopotów".
Po tym nie umiałam zasnąć. Wierciłam się jeszcze trochę, ale w końcu padłam zmęczona walką z morderczynią i ciągłym wypychaniem tego okropnego uczucia z mojej głowy.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Więc tak: Ogłaszam, że następny rozdział pojawi się nie wcześniej jak 25 lipca, ponieważ od jutra, 11 lipca, do 24 lipca mnie nie ma ze względu na kolonie nad morzem (niestety polskim). A teraz to, dzięki czemu mam nadzieję, że mi wybaczycie tak długą nieobecność tego rozdziału. Link do mojego nowego bloga o wampirach, wilkołakach, itp, itd: differentworlds-onedecision.blogspot.com
---------------------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
Zaczęłam analizować to, co powiedziałam. Kurde. Na samym początku zdania powiedziałam "Nell". No, ładnie. Czyli to moja wina. Jak zawsze zresztą... Nelly próbowała się wyrwać, ale kobieta trzymała ją cholernie mocno. Rzuciłam się Nell na ratunek. Duch tylko mnie zrzucił. Nawet jej porządnie nie dotknęłam. Gdy się podnosiłam zobaczyłam coś, czego miałam nie zapomnieć do końca życia. Morderczyni... wchodziła w Nell (bez skojarzeń proszę, to bardzo dramatyczna scena ^^). To wyglądało tak, jakby Nell ją wsysała, ale wbrew swojej woli. Zaczęłam krzyczeć w nadziei, że zdekoncentruje to kobietę. Ale tak się nie stało. Za to obudziłam Raven. Rose i Lynn miały słuchawki na uszach.
- Jane, dlaczego krzyczysz w środku nocy?
Wskazałam na Nell.
- Osz...!
W tym momencie demon zniknął. Nell usiadła i powiedziała:
- A teraz, moje drogie, muszę dostarczyć towar Halston. Ona chce ją żywą, więc dostanie ją żywą. Żegnajcie - wstając patrzała to na mnie, to na Raven.
Gdy szła w stronę drzwi, podstawiłam jej nogę. Łupnęła jak długa. Podniosła się szybko i chwyciła mnie za gardło. Kopnęłam ją kolanem w brzuch, ale to nic nie dało. Zaczęłam się wyrywać. Bezskutecznie. Widmo miało żelazny uścisk. Poczułam, jak zaciska się na mojej szyi jeszcze bardziej.
Gdy nie ma się dostępu do tlenu, oraz wie się, że nie zostało Ci więcej życia niż kilka sekund, całe życie przelatuje Ci przed oczami, żałujesz, że nie zrobiłaś czegoś jeszcze w swoim życiu, oraz dopiero wtedy doceniasz życie. Trochę późno, ale "lepiej późno niż wcale".
Kiedy już myślałam, że to mój koniec, Raven wzięła patelnię (nie mam pojęcia skąd) i uderzyła nią z całej siły w ręce Nelly. Ta mnie puściła.
Zachłysnęłam się powietrzem i osunęłam na ziemię. Obraz mi się zamroczył, lecz po chwili czułam się jak gdyby nigdy nic. Usiadłam i zobaczyłam, że Ray stoi oko w oko z Nell. Zablokowała drzwi, żeby nie mogła wyjść. Morderczyni najwyraźniej się tym nie przejęła i chwyciła Raven za ramię chcąc przesunąć ją na bok. Ale gdy tylko jej dotknęła, opadła bezwiednie na ziemię. Rozległ się niezły huk.
Kobieta zmaterializowała się obok nas. Zaczęła mówić do Ray. Tym razem w jej głosie dało się wyczuć lekki strach:
- Dziewczyno, odsuń się od drzwi. Przysięgam, że już nigdy więcej nie tknę chociażby palcem Nelly Lovett, ale błagam, ty nie dotykaj mnie.
- Dlaczego? - spytałam - Raven, co ty jej takiego zrobiłaś?
- Nic jej nie zrobiłam. Nawet jej nie dotknęłam!
- Chodzi o to, że duchy z piekła nie mogą obcować z osobami posiadającymi łączność z Nocą. Gdybym przytrzymała Cię chwilę dłużej, umarłabym, a wraz ze mną Wasza przyjaciółka, ponieważ byłam w jej ciele.
- Siostra - poprawiłam ją razem z Ray. Po chwili dodałam - Ale przecież ty już jesteś martwa.
- No tak, ale chodzi o to, że nie miałabym możliwości powrotu do piekieł, otrzymania nowego życia, czy czegokolwiek. Po prostu przepadłabym w otchłań, z której nie ma powrotu.
- Aha. Pozwolimy Ci odejść, ale musisz przyrzec, że już więcej się do nas nie zbliżysz.
- Dobrze, obiecuję!
- W takim razie droga wolna - powiedziała Raven otwierając drzwi.
I tyle ją widziałyśmy. Po chwili Nell zaczęła coś majaczyć o zielonych króliczkach, krowach w różowe łaty, szczekających kotach i o tym, że właśnie przeżyła orgazm. Popatrzałyśmy z Ray na nią i stwierdziłyśmy, że położymy ją do łóżka, damy jej zasnąć, a jeżeli na drugi dzień ten stan się utrzyma lub jej się pogorszy, będziemy myśleć co zrobić.
Gdy kładłam się spać, sprawdziłam godzinę na telefonie. 20:00. Spałam 14 godzin i wciąż jestem nie wyspana. E tam, przynajmniej jest wygodne łóżko, czym ja się przejmuję? Wtedy nawiedziło mnie dziwne uczucie mówiące:
"To dopiero początek Waszych kłopotów".
Po tym nie umiałam zasnąć. Wierciłam się jeszcze trochę, ale w końcu padłam zmęczona walką z morderczynią i ciągłym wypychaniem tego okropnego uczucia z mojej głowy.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Więc tak: Ogłaszam, że następny rozdział pojawi się nie wcześniej jak 25 lipca, ponieważ od jutra, 11 lipca, do 24 lipca mnie nie ma ze względu na kolonie nad morzem (niestety polskim). A teraz to, dzięki czemu mam nadzieję, że mi wybaczycie tak długą nieobecność tego rozdziału. Link do mojego nowego bloga o wampirach, wilkołakach, itp, itd: differentworlds-onedecision.blogspot.com
czwartek, 27 czerwca 2013
Rozdział 17
Dziękuję Julii T, ponieważ w końcu przeczytała resztę moich rozdziałów, w końcu zaczęła obserwować mojego bloga i w końcu raczyła zostawić komentarz ^^ Mam nadzieję, że tak zostanie, bo jak nie, to się Julio policzymy ^^ Dziś rozwiązanie zagadki pt: "Co się stało gdy w pokoju zapadła cisza i dziewczyny położyły się spać".
---------------------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
Koło 5:00/6:00 rano położyłyśmy się spać. Zapadła cisza. Wtedy... Spadłam z łóżka. Stało się tak, ponieważ gdy obracałam się na drugi bok zapomniałam, że tam łóżka już nie ma, więc runęłam na ziemię z wielkim hukiem, a dziewczyny i tak zbytnio się tym nie przejęły. Lynn tylko się na mnie spojrzała i powiedziała:
- Jane, nie rób hałasu, błagam. Spędziłam poprzednią noc w lesie uciekając przed psychopatą, a potem na komisariacie. Miej litość.
- Jezu, sorry. To nie było specjalnie.
- Wierzę, ale bądź łaskawa na drugi raz uważać. Po takiej nocy i tej nieprzespanej naprawdę mam dość i chcę się w końcu położyć spać. Dobranoc - przykryła się kołdrą i już się nie odezwała.
- Dobranoc - powiedziałam szeptem i starałam się jak najciszej i jak najdelikatniej potrafiłam wejść do łóżka. Po chwili usnęłam.
Gdy otworzyłam oczy, było ciemno. Dziewczyny spały. Ale coś w tym pokoju nie dawało mi spokoju. Coś, co stało przy oknie. Coś czarnego. Coś przypominającego... Właściwie to nic nie przypominającego. Coś patrzącego w moją stronę. Coś, co szło w moją stronę. Zamknęłam oczy w nadziei, że gdy je otworzę, to niczego tam nie będzie.
Otworzyłam oczy.
Miałam rację. Przy oknie niczego nie było, w moją stronę też nic nie szło. Teraz to coś stało przy mnie. Pochyliło się nade mną. Byłam zbyt sparaliżowana strachem, żeby chociażby pisnąć.
Zamknęłam oczy w oczekiwaniu aż to coś coś mi zrobi.
Nic takiego się nie stało. Usłyszałam tylko cichy szept przy moim prawym uchu.
- Halston Sage mnie tu przysłała. Jak masz na imię?
- J-Jane... - odpowiedziałam głosem pełnym strachu, a zarazem ciekawości. O co chodzi z tą całą Halston?
- A więc to nie po ciebie przyszłam.
- A po kogo?
- Po dziewczynę o imieniu Nelly Lovett. Halston powiedziała, że ją tu znajdę.
- Po co Halston Nelly? Czego ona od niej chce?
- Wiadomo mi tylko tyle, że chce zemsty.
- Od Nell?! Za co?!
- Za to, że spotykała się z jakimś Jamesem czy coś w tym stylu.
- Nelly wciąż się z nim spotyka. A możesz mi chociaż powiedzieć czym jesteś, i jakim cudem Halston Cię tu przysłała?!
- Jestem duchem z piekła. Byłam morderczynią. Po śmierci nie zamierzałam się zmienić. I, szczerze mówiąc, wciąż nie zamierzam. Owszem, w piekle ciągle trzeba odpracowywać swoje grzechy, bla, bla, bla. Ale wolę to, niż powrót na ziemię do tych "dobrych duszków" i użeranie się z nimi, lub otrzymanie nowego życia. Kto wie, czy jak bym dostała to nowe życie, to czy nie byłabym zakonnicą i żyła w jakimś pieprzonym celibacie? A tak, czasami jakiś szaman lub szamanka wzywają nas do swoich celów. Zawsze złych.
- A-Aha... No a co z tą Halston?
- Ona jest... - zaczęła mówić, ale przerwała w pół zdania, ponieważ coś w łóżku się poruszyło.
To była Nelly. Usiadła na łóżku, zapaliła lampkę na swoim stoliku i zapytała:
- Jane, z kim ty gadasz o tej porze?
- Nell, posłuchaj. Nie wpadaj w panikę, ale... - nie dokończyłam ponieważ nasza morderczyni rzuciła się na Nelly.
Zaczęłam analizować to, co powiedziałam. Kurde. Na samym początku zdania powiedziałam "Nell". No, ładnie. Czyli to moja wina. Jak zawsze z resztą... Nelly próbowała się wyrwać, ale kobieta trzymała ją strasznie mocno. Rzuciłam się Nell na ratunek. Duch tylko mnie zrzucił. Nawet jej porządnie nie dotknęłam. Gdy się podnosiłam zobaczyłam coś, czego miałam nie zapomnieć do końca życia. Morderczyni...
---------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę, nie zabijajcie mnie za to, że taki krótki rozdział. Moje myśli są teraz zupełnie gdzie indziej. A mianowicie, na wakacjach. Już od kilku dni. No a dzisiaj mój mózg oficjalnie ogłosił wakacje, ponieważ w końcu było zakończenie roku. Świadectwo jest, przeszłam do drugiej klasy, mogę zacząć się nie uczyć (tak właściwie to w czasie roku szkolnego też się praktycznie w ogóle nie uczyłam, ale mniejsza o to). Piszcie w komentarzach co według Was zobaczyła Jane. Jak myślicie, czy to będzie aż takie straszne? Czekam na Wasze pomysły. Do zobaczenia
Janey^^
---------------------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
Koło 5:00/6:00 rano położyłyśmy się spać. Zapadła cisza. Wtedy... Spadłam z łóżka. Stało się tak, ponieważ gdy obracałam się na drugi bok zapomniałam, że tam łóżka już nie ma, więc runęłam na ziemię z wielkim hukiem, a dziewczyny i tak zbytnio się tym nie przejęły. Lynn tylko się na mnie spojrzała i powiedziała:
- Jane, nie rób hałasu, błagam. Spędziłam poprzednią noc w lesie uciekając przed psychopatą, a potem na komisariacie. Miej litość.
- Jezu, sorry. To nie było specjalnie.
- Wierzę, ale bądź łaskawa na drugi raz uważać. Po takiej nocy i tej nieprzespanej naprawdę mam dość i chcę się w końcu położyć spać. Dobranoc - przykryła się kołdrą i już się nie odezwała.
- Dobranoc - powiedziałam szeptem i starałam się jak najciszej i jak najdelikatniej potrafiłam wejść do łóżka. Po chwili usnęłam.
Gdy otworzyłam oczy, było ciemno. Dziewczyny spały. Ale coś w tym pokoju nie dawało mi spokoju. Coś, co stało przy oknie. Coś czarnego. Coś przypominającego... Właściwie to nic nie przypominającego. Coś patrzącego w moją stronę. Coś, co szło w moją stronę. Zamknęłam oczy w nadziei, że gdy je otworzę, to niczego tam nie będzie.
Otworzyłam oczy.
Miałam rację. Przy oknie niczego nie było, w moją stronę też nic nie szło. Teraz to coś stało przy mnie. Pochyliło się nade mną. Byłam zbyt sparaliżowana strachem, żeby chociażby pisnąć.
Zamknęłam oczy w oczekiwaniu aż to coś coś mi zrobi.
Nic takiego się nie stało. Usłyszałam tylko cichy szept przy moim prawym uchu.
- Halston Sage mnie tu przysłała. Jak masz na imię?
- J-Jane... - odpowiedziałam głosem pełnym strachu, a zarazem ciekawości. O co chodzi z tą całą Halston?
- A więc to nie po ciebie przyszłam.
- A po kogo?
- Po dziewczynę o imieniu Nelly Lovett. Halston powiedziała, że ją tu znajdę.
- Po co Halston Nelly? Czego ona od niej chce?
- Wiadomo mi tylko tyle, że chce zemsty.
- Od Nell?! Za co?!
- Za to, że spotykała się z jakimś Jamesem czy coś w tym stylu.
- Nelly wciąż się z nim spotyka. A możesz mi chociaż powiedzieć czym jesteś, i jakim cudem Halston Cię tu przysłała?!
- Jestem duchem z piekła. Byłam morderczynią. Po śmierci nie zamierzałam się zmienić. I, szczerze mówiąc, wciąż nie zamierzam. Owszem, w piekle ciągle trzeba odpracowywać swoje grzechy, bla, bla, bla. Ale wolę to, niż powrót na ziemię do tych "dobrych duszków" i użeranie się z nimi, lub otrzymanie nowego życia. Kto wie, czy jak bym dostała to nowe życie, to czy nie byłabym zakonnicą i żyła w jakimś pieprzonym celibacie? A tak, czasami jakiś szaman lub szamanka wzywają nas do swoich celów. Zawsze złych.
- A-Aha... No a co z tą Halston?
- Ona jest... - zaczęła mówić, ale przerwała w pół zdania, ponieważ coś w łóżku się poruszyło.
To była Nelly. Usiadła na łóżku, zapaliła lampkę na swoim stoliku i zapytała:
- Jane, z kim ty gadasz o tej porze?
- Nell, posłuchaj. Nie wpadaj w panikę, ale... - nie dokończyłam ponieważ nasza morderczyni rzuciła się na Nelly.
Zaczęłam analizować to, co powiedziałam. Kurde. Na samym początku zdania powiedziałam "Nell". No, ładnie. Czyli to moja wina. Jak zawsze z resztą... Nelly próbowała się wyrwać, ale kobieta trzymała ją strasznie mocno. Rzuciłam się Nell na ratunek. Duch tylko mnie zrzucił. Nawet jej porządnie nie dotknęłam. Gdy się podnosiłam zobaczyłam coś, czego miałam nie zapomnieć do końca życia. Morderczyni...
---------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę, nie zabijajcie mnie za to, że taki krótki rozdział. Moje myśli są teraz zupełnie gdzie indziej. A mianowicie, na wakacjach. Już od kilku dni. No a dzisiaj mój mózg oficjalnie ogłosił wakacje, ponieważ w końcu było zakończenie roku. Świadectwo jest, przeszłam do drugiej klasy, mogę zacząć się nie uczyć (tak właściwie to w czasie roku szkolnego też się praktycznie w ogóle nie uczyłam, ale mniejsza o to). Piszcie w komentarzach co według Was zobaczyła Jane. Jak myślicie, czy to będzie aż takie straszne? Czekam na Wasze pomysły. Do zobaczenia
Janey^^
niedziela, 23 czerwca 2013
Rozdział 16
No to teraz ciąg dalszy przygody w lesie i na komisariacie. Miłego czytania.
---------------------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
- Chwila, możesz mi wytłumaczyć, co Jake i Tom mają wspólnego z tą bitwą? - spytałam trochę zdezorientowana tym wszystkim. Za dużo informacji jak na jedną noc.
- Oczywiście. Jacob jest pierwszą dodatkową osobą w bitwie. Jest również strażnikiem Raven, chociaż ona o tym jeszcze nie wiedziała. Posiada on łączność z tym samym żywiołem, co Raven, czyli...?
- Z Nocą - odpowiedziałam jednocześnie z Jacobem.
- Właśnie.
- A co taka ciamajda jak Tom ma z tym wspólnego?
- Jakby to powiedzieć... On...
- No co?
- Nie ma i nie będzie mieć łączności z żadnym żywiołem, nie ma i nie będzie mieć mocy, ale zacznie przebywać w towarzystwie Halston, zmieni mu się charakter i to, czy on będzie obecny na bitwie żywiołów, czy nie, będzie mieć bardzo duże znaczenie.
- A powinien być?
- Tak.
- Ale po co, skoro i tak nie ma mocy itp?
---------------------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
- Chwila, możesz mi wytłumaczyć, co Jake i Tom mają wspólnego z tą bitwą? - spytałam trochę zdezorientowana tym wszystkim. Za dużo informacji jak na jedną noc.
- Oczywiście. Jacob jest pierwszą dodatkową osobą w bitwie. Jest również strażnikiem Raven, chociaż ona o tym jeszcze nie wiedziała. Posiada on łączność z tym samym żywiołem, co Raven, czyli...?
- Z Nocą - odpowiedziałam jednocześnie z Jacobem.
- Właśnie.
- A co taka ciamajda jak Tom ma z tym wspólnego?
- Jakby to powiedzieć... On...
- No co?
- Nie ma i nie będzie mieć łączności z żadnym żywiołem, nie ma i nie będzie mieć mocy, ale zacznie przebywać w towarzystwie Halston, zmieni mu się charakter i to, czy on będzie obecny na bitwie żywiołów, czy nie, będzie mieć bardzo duże znaczenie.
- A powinien być?
- Tak.
- Ale po co, skoro i tak nie ma mocy itp?
- Zobaczysz Jane, wszystko w swoim czasie. To jak, uwalniacie swoich przyjaciół z więzienia, czy zostawiacie ich tam i pozwalacie, żeby sprawy toczyły się swoim tempem?
- Uwalniamy - odpowiedzieliśmy chórem
- Świetnie.
Caroline prowadziła nas z powrotem przez las. Na szczęście tego mordercę-psychopatę dawno zgubiliśmy. Teraz słyszeliśmy już tylko bardzo odległe strzały.
Dziewczyna doprowadziła nas do jej domku w lesie. Gdy weszliśmy do środka, Sonia już tam była. Kazały nam odchylić z podłogi 3 deski. Pod nimi była jakaś skrzynka. Powiedziały, żebyśmy ją wyciągnęli i otworzyli. Tak zrobiliśmy. W środku były pieniądze. Dużo pieniędzy.
- Weźcie je - powiedziała Sonia
- Wszystkie?! - zapytałam zszokowana
- Nie, tylko tyle ile będzie potrzebne na kaucję.
- Czyli ile? Nie mam pojęcia ile to kosztuje.
- Poczekajcie tu chwilę, Caroline powinna zaraz się tego dowiedzieć.
- Niby jak?
- W pełni wykorzystuje swoją zdolność przewidywania przyszłości. Może zobaczyć to co chce, kiedykolwiek tego zapragnie. Mogą to być nawet zdarzenia dziejące się w tej chwili lub przeszłość. Niesamowite.
- Jak ona rozwinęła wieszczenie tak bardzo?
- Cóż, miała na to całe 500 lat. Umarła w ostatniej bitwie, a ja w przedostatniej.
- Aha... A czy wcześniej też były takie bitwy?
- Tak. Istnieją one od zarania dziejów. Nikt nie wie, kiedy dokładnie się zaczęły. Wiadomo tylko, że to było jeszcze p.n.e.
- Aha. A dlaczego tylko wy dwie tu jesteście? Gdzie jest reszta ludzi poległych w tych bitwach?
- W piekle. Na ziemi mogą zostać tylko te duchy, które zrozumiały swój błąd i nie chcą już zabijać, siać zła, itp. Poza tym, żywioły uwalniają się tylko w kobietach.
- Dlaczego?
- Nie wiem, ale tak jest. A z tymi duchami, to to się tyczy nawet morderców, gwałcicieli, itd. Nie są to zasady tylko dla tych z żywiołami. Te zasady tyczą się wszystkich, którzy już nie żyją.
- A co jak ktoś całe życie był dobry, pobożny, itp?
- To otrzymuje nowe życie. Nie ma czegoś takiego jak niebo. Jest tylko piekło, ziemia i nowe życie. Zastanawialiście się kiedyś, czy duchy istnieją? - wszyscy kiwnęliśmy głowami - Jak widać, istnieją. Ale jest nas naprawdę niewiele. Po kilka w każdym kraju. Jest tak, ponieważ bardzo dużo złych ludzi po śmierci się nie zmienia. Tak samo jest z dobrymi. A duchy, które zostały zesłane z powrotem na ziemię, czasami odchodzą do nowego ciała, ale tylko wtedy, gdy zakończą sprawy, których nie zdążyły dokończyć za życia. Jest to trudniejsze, niż się Wam może to wydawać. My nawet nie wiemy, czego nie dokończyłyśmy.
- Być może Waszą misją jest dopilnować, żeby Raven nie zginęła?
- Może. A może nie.
- A właśnie, jeśli o to chodzi, to czy Caroline mogłaby zobaczyć, czy będę jeszcze żyć? - spytała Ray
- Tego nie mogę zobaczyć moja droga, ponieważ do samego końca będziesz mieć wybór. Wizji twojej przyszłości jest kilka i to bardzo prostych. Albo zginiesz i dołączysz do nas lub trafisz do piekła, albo zostaniesz przy życiu i będziesz wieść normalne życie lub do końca swoich dni będziesz sama jak palec. To właśnie zobaczyłam - odpowiedziała Caroline wchodząc do pokoju
- Aha... Czyli wybór należy do mnie?
- Tak.
- Ale przecież to oczywiste, że wybiorę życie.
- Nie bądź tego taka pewna... W każdym razie, wiem ile jest potrzebne na kaucję.
- Ile?
- Weźmy całą skrzynkę i przeliczmy to na miejscu, dobrze? Nie mam pojęcia ile jest w niej pieniędzy.
- Dobrze.
Wróciliśmy do domu chłopaków razem z Sonią i Caroline. Włamywacza-psychopaty tam nie było. Opatrzyliśmy nogę Raven, zjedliśmy sobie coś i już mieliśmy wychodzić, gdy zaczęło boleć mnie lewe ramię. Dopiero po chwili zrozumiałam, że nasz przemiły włamywacz-psychopata powrócił i do mnie strzelił. Natychmiastowo się obróciliśmy.
- Jake, mogę na chwilę wejść w twoje ciało? - spytała Sonia
- Ale po co?
- Ponieważ masz łączność z Nocą, tak samo jak kiedyś ja, a ten dar jest bezużyteczny w formie duchowej.
- Skoro tak, to proszę, tylko ostrożnie z Ray.
- Oczywiście, dziękuję.
Po tym, jak Sonia weszła w Jake'a, wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Jacob zmienił się w czarną smugę, coś czarnego oplotło naszego włamywacza-psychopatę tak, że nie mógł się ruszyć i chwilę potem kilka szklanek poleciało w jego stronę tłukąc się na nim. Czarne macki zaciskały się na nim bardzo szybko. Wyglądało to, jakby zaraz miał eksplodować.
- Nie! Zostawcie mnie! Przyrzekam, że już nigdy nie będę kraść, tylko błagam, zostawcie mnie!
Czarne macki zostawiły włamywacza-psychopatę, ale zamiast ich pojawiło się za nim krzesło, na którym usiadł, i liny go przywiązały do tego krzesła, a w moich rękach pojawił się telefon i wpisany numer na policję. Wtedy Jake odzyskał swój normalny wygląd, a Sonia z niego wyszła.
- Zadzwoń na policję. Powiedz, że doszło do włamania - powiedziała Caroline
- Ale ja nie znam francuskiego.
- Ja zadzwonię - powiedział Jake. Prawą ręką trzymałam mu telefon, bo lewa została postrzelona, a Jacob miał na rękach Raven. Po jakichś 5 minutach przyjechała policja. Wszystkich nas wzięli na komisariat, a Caroline i Sonia pojechały razem z nami.
Na miejscu opatrzyli mi rękę, a Ray sprawdzili nogę. Jake przetłumaczył, że moja rana nie jest poważna i szybko się zagoi, a noga Raven jest tylko zwichnięta. Zapytał się również, czy są tu nasi przyjaciele. Odpowiedzieli, że owszem, najpierw byli na izbie wytrzeźwień, a teraz są w celi. Wpłaciliśmy kaucję. Policjant zaprowadził nas do ich celi.
- Możecie już iść, wpłacono za Was kaucję - powiedział policjant
- Kto to wpłacił? - spytała Rose
- Oni - odpowiedział wskazując ręką na nas.
Kiedy wróciliśmy do domu chłopaków, Jake zrobił obiad, zjedliśmy, pogadaliśmy jeszcze trochę, a potem my zabrałyśmy Raven do domu dziadków, no bo przecież dzisiaj był wtorek, 22.06, dzień, w którym umówiłyśmy się z Ray na wieczór z horrorami.
*Około godz. 18:00, dom dziadków, koniec oglądania 1 filmu*
Był po prostu tak nudny, że nadawałby się na film obyczajowy albo jakiś dramat. Nazywał się "Apartament 1303". Nudny jak flaki z olejem. O mało co nie usnęłyśmy. Według nas 3/10 pkt. za 2 lub 3 momenty zaskoczenia. Nic więcej.
*Koniec oglądania 2 filmu*
Był lepszy niż poprzedni, aczkolwiek nie dość straszny. "Shutter-Widmo". Albo na odwrót, widmo-shutter. W każdym razie coś takiego. Niezły, ale jak już to thriller, a nie horror. Dla nas jakieś 5/10 pkt.
*Koniec oglądania 3 filmu*
Dobry. Końcówka dość dziwna, ale czy w horrorach końcówki kiedykolwiek są mądre? Raczej nie. "Lęk" według nas zasługuje na jakieś 7/10 pkt. Denerwowało mnie ciągłe bieganie po lesie, ale ogólnie był fajny. Pozostało nam jeszcze parę horrorów.
*Koniec oglądania 4 filmu*
Gdy film się skończył, siedziałyśmy przez chwilę w bezruchu, nie mogąc uwierzyć w końcówkę. Znowu nazwa "Lęk" Tym razem inna sceneria, scenariusz itp. Równie dobry, nawet troszkę lepszy. Motyw biegania po korytarzach metra, z którego nagle zniknęli wszyscy ludzie, jacy tam byli, był ciekawy. Lekka odmiana. Zasługuje na jakieś 7.5/10 pkt.
*Koniec oglądania 5 filmu*
Kiedy film dobiegł końca, jeszcze długo nie mogłyśmy uwierzyć w końcówkę. "Wszyscy kochają Mandy Lane" zasługuje na jakieś 7/10 pkt, ponieważ nie był zbytnio straszny, ale dosyć ciekawy, z szokującym końcem.
*Koniec oglądania 6 filmu*
Bardzo dobry. "Zejście" zasługuje na 9/10 pkt, ponieważ najoryginalniejszy pomysł to to nie był, aczkolwiek był super. Momentami trochę obleśne, ale super.
SPOILER: Byłam dumna z Sary, gdy załatwiła Juno. W głębi duszy aż skakałam z radości. SPOILER.
* Koniec oglądania 7 filmu*
Dla odmiany obejrzałyśmy sobie "Straszny Film 5". Klasyk, tyle że nowa część. Fajna, szczególnie podobało mi się, że przerobili Paranormal Activity, które oryginalnie było nudne. Nawet nie zdałyśmy sobie sprawy z tego, że już jest rano. Koło 5:00/6:00 rano położyłyśmy się spać. Zapadła cisza. Wtedy...
---------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec łażenia po lesie, koniec siedzenia na niewygodnej pryczy w celi, początek czegoś innego. Jak myślicie, co się stało kiedy dziewczyny się położyły spać i zapadła cisza? Czekam na Wasze pomysły w komentarzach. Następny rozdział pojawi się oczywiście w piątek, 28.06. I jeszcze jedno pytanie: zrobić jednorazówkę z kimś z BTR czy może coś innego z lekkim dreszczykiem? Do zobaczenia
Janey^^
Subskrybuj:
Posty (Atom)