Na początek muszę Was przeprosić za to, że ostatnio nie było rozdziału. Miałam po prostu małe kłopoty z internetem, ale już wszystko gra. Na końcu rozdziału pojawi się coś, dzięki czemu mam nadzieję, że mi wybaczycie. Dziękuję Wam za 1.001 wyświetleń. Nie spodziewałam się, że w tak krótkim czasie zyskam tak dużo wyświetleń. Chcę również podziękować Pauli Rusherce za komentarze pod bohaterami, jednorazówką i rozdziałem. Gdy je przeczytałam, prawie się popłakałam. Ale w pozytywnym sensie. Po prostu miło widzieć, że jednak ktoś jeszcze czyta te wypociny oprócz Leny i Julii ^^ Arli również dziękuję za dołączenie do grona czytelników. Ostatnio rozdział był krótki, a teraz też taki będzie, ponieważ chodziłam od 1 do 5 lipca do szkoły muzycznej na półkolonie i nie było zbytnio czasu żeby coś napisać, a jeszcze teraz ciągle myślę o wyjeździe, ale o tym po rozdziale. Teraz w końcu dowiecie się, co takiego zobaczyła Jane. A, na życzenie Pauli, Nell nie umrze (chociaż i tak na razie tego nie planowałam). Trochę pocierpi, ale będzie dobrze.
---------------------------------------------------------------------------------------------
*z pkt. Jane*
Zaczęłam analizować to, co powiedziałam. Kurde. Na samym początku zdania powiedziałam "Nell". No, ładnie. Czyli to moja wina. Jak zawsze zresztą... Nelly próbowała się wyrwać, ale kobieta trzymała ją cholernie mocno. Rzuciłam się Nell na ratunek. Duch tylko mnie zrzucił. Nawet jej porządnie nie dotknęłam. Gdy się podnosiłam zobaczyłam coś, czego miałam nie zapomnieć do końca życia. Morderczyni... wchodziła w Nell (bez skojarzeń proszę, to bardzo dramatyczna scena ^^). To wyglądało tak, jakby Nell ją wsysała, ale wbrew swojej woli. Zaczęłam krzyczeć w nadziei, że zdekoncentruje to kobietę. Ale tak się nie stało. Za to obudziłam Raven. Rose i Lynn miały słuchawki na uszach.
- Jane, dlaczego krzyczysz w środku nocy?
Wskazałam na Nell.
- Osz...!
W tym momencie demon zniknął. Nell usiadła i powiedziała:
- A teraz, moje drogie, muszę dostarczyć towar Halston. Ona chce ją żywą, więc dostanie ją żywą. Żegnajcie - wstając patrzała to na mnie, to na Raven.
Gdy szła w stronę drzwi, podstawiłam jej nogę. Łupnęła jak długa. Podniosła się szybko i chwyciła mnie za gardło. Kopnęłam ją kolanem w brzuch, ale to nic nie dało. Zaczęłam się wyrywać. Bezskutecznie. Widmo miało żelazny uścisk. Poczułam, jak zaciska się na mojej szyi jeszcze bardziej.
Gdy nie ma się dostępu do tlenu, oraz wie się, że nie zostało Ci więcej życia niż kilka sekund, całe życie przelatuje Ci przed oczami, żałujesz, że nie zrobiłaś czegoś jeszcze w swoim życiu, oraz dopiero wtedy doceniasz życie. Trochę późno, ale "lepiej późno niż wcale".
Kiedy już myślałam, że to mój koniec, Raven wzięła patelnię (nie mam pojęcia skąd) i uderzyła nią z całej siły w ręce Nelly. Ta mnie puściła.
Zachłysnęłam się powietrzem i osunęłam na ziemię. Obraz mi się zamroczył, lecz po chwili czułam się jak gdyby nigdy nic. Usiadłam i zobaczyłam, że Ray stoi oko w oko z Nell. Zablokowała drzwi, żeby nie mogła wyjść. Morderczyni najwyraźniej się tym nie przejęła i chwyciła Raven za ramię chcąc przesunąć ją na bok. Ale gdy tylko jej dotknęła, opadła bezwiednie na ziemię. Rozległ się niezły huk.
Kobieta zmaterializowała się obok nas. Zaczęła mówić do Ray. Tym razem w jej głosie dało się wyczuć lekki strach:
- Dziewczyno, odsuń się od drzwi. Przysięgam, że już nigdy więcej nie tknę chociażby palcem Nelly Lovett, ale błagam, ty nie dotykaj mnie.
- Dlaczego? - spytałam - Raven, co ty jej takiego zrobiłaś?
- Nic jej nie zrobiłam. Nawet jej nie dotknęłam!
- Chodzi o to, że duchy z piekła nie mogą obcować z osobami posiadającymi łączność z Nocą. Gdybym przytrzymała Cię chwilę dłużej, umarłabym, a wraz ze mną Wasza przyjaciółka, ponieważ byłam w jej ciele.
- Siostra - poprawiłam ją razem z Ray. Po chwili dodałam - Ale przecież ty już jesteś martwa.
- No tak, ale chodzi o to, że nie miałabym możliwości powrotu do piekieł, otrzymania nowego życia, czy czegokolwiek. Po prostu przepadłabym w otchłań, z której nie ma powrotu.
- Aha. Pozwolimy Ci odejść, ale musisz przyrzec, że już więcej się do nas nie zbliżysz.
- Dobrze, obiecuję!
- W takim razie droga wolna - powiedziała Raven otwierając drzwi.
I tyle ją widziałyśmy. Po chwili Nell zaczęła coś majaczyć o zielonych króliczkach, krowach w różowe łaty, szczekających kotach i o tym, że właśnie przeżyła orgazm. Popatrzałyśmy z Ray na nią i stwierdziłyśmy, że położymy ją do łóżka, damy jej zasnąć, a jeżeli na drugi dzień ten stan się utrzyma lub jej się pogorszy, będziemy myśleć co zrobić.
Gdy kładłam się spać, sprawdziłam godzinę na telefonie. 20:00. Spałam 14 godzin i wciąż jestem nie wyspana. E tam, przynajmniej jest wygodne łóżko, czym ja się przejmuję? Wtedy nawiedziło mnie dziwne uczucie mówiące:
"To dopiero początek Waszych kłopotów".
Po tym nie umiałam zasnąć. Wierciłam się jeszcze trochę, ale w końcu padłam zmęczona walką z morderczynią i ciągłym wypychaniem tego okropnego uczucia z mojej głowy.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Więc tak: Ogłaszam, że następny rozdział pojawi się nie wcześniej jak 25 lipca, ponieważ od jutra, 11 lipca, do 24 lipca mnie nie ma ze względu na kolonie nad morzem (niestety polskim). A teraz to, dzięki czemu mam nadzieję, że mi wybaczycie tak długą nieobecność tego rozdziału. Link do mojego nowego bloga o wampirach, wilkołakach, itp, itd: differentworlds-onedecision.blogspot.com
Uuu lece juz na drugiego bloga! :D
OdpowiedzUsuńTen rozdzial jest super! :D Uff... Ja dobtze, ze Nell zyje... Gdyby to widmo ja zabilo, to ja bym wrzucila to widmo do tej odchlani o ktorej ona mowila! -,-
PS. Zapraszam na nowy rozdzial do mnie;
http://big-time-rush-lovestory-4ever-bypaula.blogspot.com
oraz na wazne info na moim drugim blogu;
http://my-amazing-adventure-with-bigtimerush.blogspot.com
Hej! WoW! No super rozdziałek! Szkoda,że króciutki no, ale to możliwe, że z powodu braku czasu. Cieszę się bardzo,że Nell żyję i nie zrobiłaś jej nic okrutnego bo przecież ma przed sobą całe życie!! :*. Czekam na nexta! Jak wrócisz dodawaj szybciutko!!
OdpowiedzUsuń